Witam ponownie
To ruszamy na podbój Krk.
Pogoda zaczyna się psuć, dla nas turystów, bo zaczyna padać.
Ale my się tym specjalnie nie przejmujemy.
Jest piątek 31 sierpnia, daje się zauważyć zwiększona ilość
zmuszonych do powrotu wczasowiczów
Pogoda robi na nas coraz większe wrażenie
Jest godz. 10.40 a za oknem auta coraz ciemniej
jednak po przejechaniu kilku kilometrów trochę się przejaśnia
i znowu chmury
Ale to jest pikuś. wjeżdżamy do tunelu
a gdy z niego wyjeżdżamy, wita nas taki widok
Jak byśmy wjechali w ciemną chmurę, niesamowite wrażenie
Zbliżamy się do Rijeki i ruch staje się coraz większy. Ale bez większych
przeszkód przedzieramy się przez miasto
Niestety nie mieliśmy w planach zwiedzania Rijeki, a że nie lubię wpaść na godzinkę
i z jęzorem do pasa, bo trzeba zaliczyć, odkładamy przyjemność
poznania miasta, na kiedyś....
Jedziemy dalej
My wyjeżdżamy z Rijeki, jako jedni z nielicznych, za to do Rijeki zaczyna
tworzyć się korek. W pierwszej chwili śmy se pomyśleli, że gdzieś, może,
jakiś wypadek, abo cuś.....
Ale jak to się mówi, im dalej w las, tym nie mniej...
Widząc coraz więcej i więcej samochodów, dotarło do nas, że oni wszyscy
wracają do domów. Oj zejdzie im się
Dojechaliśmy do wyspy Krk i cały czas mijaliśmy dojeżdżające samochody.
Wjeżdżamy na most
rzut oka z mostu
Nie mieliśmy sprecyzowanego pomysłu, gdzie się zakwaterujemy.
Więc postanowiliśmy jechać najpierw do Malinskiej.
Jak się okazało z wyspy też odbywał się exodus
Pomyślałam sobie, że skoro tyle ludzi wyjeżdża, część pewnie wyjechała
tydzień wcześniej, to miasto będzie wyludnione.
No i miałam racje, było wyludnione......lekko
Pogoda nie sprzyjała plażowaniu, padał lekki deszczyk,
a na ulicach t ł u m y ludzi, NIE, to NIE MOŻLIWE
Myślałam sobie, Malinska, może stąd pochodził jakiś mój pradziad.
Skądś się ten mój nick wziął
. Ale te tłumy na ulicy, skutecznie mnie
zniechęciły, do poszukiwań kwatery.
Powoli wydostaliśmy się zatłoczonej i deszczowej Malinskiej.
Ale żeby było śmieszniej, nasza małpa-nawigacja, odgrywając się na nas za to,
że się jej nie słuchalismy, puściła nas takimi "uliczkami", że niewiele brakowało,
a byśmy się w nich zakleszczyli. Czujniki odległości piszczały jak najęte,
a nam włosy stawały dęba
Ufffffff jakoś się udało wyjechać
No to gdzie teraz, mapa na kolana, decyzja Vrbnik.
Jedziemy, widoki zachęcają, topografia terenu zachęca
Przyjeżdżamy, najpierw parking. Jakiś Niemiec, który nie wykorzystał
czasu parkowania, wyjeżdżając dał na swój bilet
, mamy pół godziny
za darmochę
. Najpierw ruszyliśmy w las, o myślę sobie, jest dobrze.
Nawrotka i do miasta. I tu też się mi podobało, te wąskie uliczki, w górę i w dół, już widziałam
te nasze spacery
Ale jak zobaczyłam, a właściwie, nie zobaczyłam plaży, to .... wróciliśmy się do auta, przecież
mamy jeszcze czas, możemy pojeździć.
Następnie obraliśmy kierunek na Baskę, tyle się naczytałam pochlebnych opinii ...
Deszcz nie pada, słoneczko czasem się pokaże jest dobrze
Po drodze zatrzymujemy się w punkcie widokowym
I ruszamy w dół, widoki znowu zachęcają, chciałoby się zatrzymać
zrobić kilka fotek, ale brak pobocza, ciągła linia i samochody na zadku,
nie pozwalają. Trza jechać bez postojów. Po drodze widać, że jest koryto
rzeki, Krzyś już wie, że będzie miał gdzie spacerować. Mówi do mnie, żebym
zobaczyła jak duża jest woda. Patrzę, jeszcze raz patrzę
, jaka woda,
tu n i e m a wody
O kuzia morda, wyschło
No ale jest Jadran, damy rade
Dojechaliśmy do plaży, tam gdzie te parasole, no i znowu
, a ktoś mówił
na forum, że w Cro w tym roku mało ludzi
Ale się nie poddajemy, jedziemy do miasta. Udało nam się zaparkować i nie płacić.
Nie wiem co się dzieje, ale ostatnio nie można u nich zatrzymać się i nie płacić,
trochę to nie halo. Ale widocznie taka to teraz ich uroda
Wyruszamy na poszukiwania, najpierw plaża. I znowu doopa. Wąski pasek przy ulicy.
Nie tak sobie wyobrażałam odpoczynek na plaży. żeby mi ludzie prawie po
głowie chodzili
Zaczyna padać deszcz, wchodzimy do pierwszego napotkanego sklepu.
Nie no, Baska nas chyba nie lubi
ceny.... szkoda gadać.
Chwila zastanowienia.... wracamy do samochodu i kontynuujemy poszukiwania.
Żeby nie było, że ja wybredna, ale jakoś tak wyszło, że Baska nas
nie zachęciła. Tam może być fajnie, ale my tego nie sprawdziliśmy.
Następna propozycja to Stara Baska. Jedziemy.
Tu mi się zaczyna podobać. Widoki jak na Pagu
To idziemy szukać kwatery. Po kilku krokach zagadujemy napotkanego tubylca.
Tak ma apartmani, zaprasza, idziemy zobaczyć. No fajnie, nówka sztuka,
I piętro, pytamy o cenę i mało mnie nie zatkał
60 ojro.
Przeca to już prawie wrzesień, nas jest tylko dwoje, turysty się nie pchają...
Mówimy, że drogo, wiec on pyta ile my damy, nasz propozycja to 40 ojro,
na to on, zaczął machć rękami, że nie za tanio, za tyle nie puści, może za 50.
To grzecznie hvala, dovidzenia i wyszliśmy. Zatrzymała nas jeszcze kobitka,
ale miała wolny apart. na 5 dni my chcieliśmy na 6, no i cena, 50 za noc.
Zniechęceni i letko już wq...ni., wróciliśmy na parking, za który oczywiście
musieliśmy zapłacić, wpakowaliśmy nasze doopy do auta iiiii jazda.
Jest już 17.30 a my ciągle w drodze. zaczynamy być zmęczeni i zawiedzeni,
ale przecież musimy się gdzieś zadekować.
A więc wracamy z tego końca....świata i jedziemy do Punat.
No ale o tym, potym