Istria i Brač - nasze wakacje AD 2013.
Spis treści:
1. Poreč - odsłona I
2. Vrsar i Dvigrad
3. Rovinj
4. Poreč - odsłona II
5. Kamenjak
6. Pula
7. Poreč - Bazylika Św. Eufrazjana
8. Motovun
9. Grožnjan
10. Piran
11. Pazin i Hum
12. prom Split - Supetar
13. Sutivan - pierwszy spacer
14. Splitska
15. Postira
16. Dol
17. Škrip
18. Donji Humac
19. Vidova Góra
20. Blaca
21. Nerežišća
22. Sutivan - plaża
23. Sutivan - drugi spacer
24. Ložišća
25. Milna
26. Supetar
27. Sutivan by night
28. Bol
29. Zlatni Rat
Dwa tygodnie, dwie lokalizacje i dwa kompletnie różne światy. Inna atmosfera, inny klimat, inne krajobrazy, inna zabudowa, inne dźwięki, inne zapachy. I nawet kolor Jardanu inny. Inne wrażenia, ale ten sam zachwyt. Po północnej i środkowej Dalmacji, po Płw. Pelješac postanowiliśmy odkryć kolejne oblicza Chorwacji.
Plany były wprawdzie zupełnie inne, bo urlopować mieliśmy w czerwcu, najchętniej na Krecie, ewentualnie na Hvarze... nie wyszło. Do tematu wakacji wróciliśmy w sierpniu, bez większego namysłu i długiego zastanawiania. Mąż zaproponował Istrię, ja Brač i wstępny plan był już gotowy. W wybraniu konkretnej miejscówki pomocne było cro.pl, zwłaszcza nieocenione relacje cromaniaków. Dylematy Vrsar vs Porec i Sutivan vs Splitska ostatecznie rozstrzygnęły się same, po otrzymaniu odpowiedzi na mailowe zapytania o wolne apartamenty. Poszło szybko - pierwszy wrześniowy tydzień spędzimy w Poreču, drugi w Sutivanie. Zaliczki wysłane, rezerwacje potwierdzone, pozostało odliczanie dni do wyjazdu. Start zaplanowany na sobotę ostatniego dnia sierpnia.
Zapraszam (a w zasadzie zapraszamy ) do wspólnego podróżowania.
31.08 - Startujemy
Zdjęć z pakowania nie będzie, zdjęć z drogi też nie.
Aparat został zapakowany z całą resztą maneli i podróż do Chorwacji spędził w bagażniku. Będzie za to garść informacji o drodze i pierwszej wybranej lokalizacji.
Wyruszliśmy kwadrans po szóstej. Do wjazdu na AOW mamy przysłowiowy rzut beretem. Zaplanowana trasa powiodła nas przez Kłodzko, Boboszów, Brno, Mikulov, Wiedeń, Graz, Maribor, Ljublianę i Koper.
Po raz pierwszy jadąc na południe tranzytem przez Czechy zrezygnowaliśmy z podróżowania autostradami A1 i A2. Przede wszyskim ze względu na ich stan i w trosce o zawieszenie naszego lwa . Jako alternatywę wybraliśmy drogi 43 i 52. Pomysł się sprawdził, jechało się nieźle, więc z czeskimi autostradami pożegnamy się na dłużej. Dojazd do Mikulova zajął nam trochę ponad 5 godzin, może 5 i pół z dłuższą przerwą na tankowanie i kawę w Międzylesiu. Przejazd przez Austrię gładko i sprawnie. Trochę mniej sprawnie przez Słowenię, gdzie w paru miejscach tworzyły się korki, zwłaszcza w miarę zbliżania się do granic włoskiej i chorwackiej. Mijając Koper zamiast sugerowanej przez navi drogi 11 wybraliśmy 111 i po raz pierwszy oczom naszym ukazał się Adriatyk. Potem jeszcze tylko godzinka i byliśmy u celu - apartamenty Rupec w Poreču, gdzie z balkonu już wypatrywała nas właścicielka.
Na miejsce dotraliśmy o 19stej, po przejechaniu ok. 940 km. Planowo, bez przeszkód i bez niespodzianek.
Niespodzianka czekała za to na miejscu. Zamiast dwuosobowego studia, pani zaprowadziła nas do znacznie większego czteroosobowego apartamenu z salonem i osobną sypialnią. Wszystko za cenę 30 euro za dobę. Taka zaleta wyjazdów po sezonie, że wynajmujący wolą wynająć taniej niż wcale. Chociaż faktu, że jest po sezonie na Istrii specjalnie nie odczuliśmy. Wszędzie głośno, gwarno, kolorowo, ale o tym później.
Tak więc jest miło, ładnie, czysto, przestronnie, wygodnie. Jest TV SAT i wifi. Klima dodatkowo płatna, ale mimo temperatur rzędu 25-30 stopni w ogóle niepotrzebna. Okolica cicha i spokojna. Czy polecamy apartamenty Rupec? Ano mimo wszystko nie jestem przekonana, bo gdybym miała wracać do Poreča poszukałabym raczej innej miejscówki. Mankamenty były dwa. Ewentualnie zainteresowani niech ocenią sami. Pierwszy to odległość od centrum i morza. Niby wiedzieliśmy gdzie jedziemy, mapkę poglądową widzieliśmy, z google maps i street view skorzystaliśmy, ale w praniu wyszło, że ten blisko kilometr do centum i do plaży jest może nie tyle uciążliwy co okazuje się stratą czasu, zwłaszcza kiedy pokonuje się go w tą i z powrotem dwa razy dziennie, do południa na plażę, po południu na starówkę.
Mapka poglądowa
Ostatniego dnia podytu znaleźliśmy skrót przez las-park .
Druga uciążliwość wybranej miejscówki, bardziej subiektyna i prozaiczna to balkon. A właściwie to co się po nim pnie czyniąc go zupełnie niezdatnym do wykorzystywania. Przynajmniej dla nas. Panie, Panowie oto winowajca
KIWI
Podróże kształcą . Tym razem dowiedzieliśmy się, że pnącza kiwi mówiąc delikatnie nie pachną przyjemnie . Przynajmniej nasz zmysł powonienia tak to odbierał. Zapach na dłuższą metę nie do zniesienia. Całe szczęście okna sypialni wychodziły na inną stronę . Teraz kiedy szukać będziemy apartamentów jednym z podstawowych pytań do wynajmującego będzie czy uprawia w ogródku kiwi .
Zdjęć apartamenu nie robiliśmy. Do obejrzenia są na stronie internetowej i fejsowym profilu. Wszystko zgodne ze stanem faktycznym. Zainteresowanych odsyłam tam. Wujek google wyszukuje bezbłędnie.
Po szybkim rozpakowaniu udaliśmy się na pierwszy spacer po zabytkowy starym mieście, pierwszą kolację w konobie i pierwsze karlovacko. Jak nie lubię chorwackiego piwa to pierwsze po długiej podróży zawsze smakuje. Plan na dzień następny powstał szybko - plaża i nicnierobienie.
I będą zdjęcia .