04.09 - Kamenjak, Pula czyli w poszukiwaniu pięknych plaż i śladów rzymskiej przeszłości.
Miejska plaża w Poreczu na kolana nie rzuca. Poleżeć owszem można, popływać też, ale dwa dni z rzędu to już trochę za dużo. Tymbardziej, że kilkadziesiąt kilometrów dalej (a czym jest te kilkadziesiąt kilometrów, gdy do domu prawie tysiąc?) kuszą piękne plaże przylądka Kamenjak. Krajobrazy będą piękniejsze, woda bardziej lazurowa, słońce będzie świecić mocniej i tylko tłum ludzi będzie jeszcze większy
) Na deser natomiast szykujemy Pulę, w zasadzie wypadałoby napisać amfiteatr w Puli, bo tylko on w tej Puli na miano deseru po uroczych zakątkach Kamenjaka zasługuje.
Ale po kolei. Po śniadaniu pakujemy plażowy majdan do lwa i ruszamy w stronę Premantury. Niespecjalnie nam się spieszy, więc rezygnujemy z jazdy autostradą. Z dróg lokalnych widać przecież więcej. Niestety, pomysł okazał się z gatunku tych kiepskich, bo przejazd przez Pulę nie dość, że zajął dużo czasu to widoki zza szyby w żaden sposób tego nie rekompensowały. Premanturę mijamy już sprawnie i stajemy w ogonku przed szlabanem.
Wjazd samochodem na Kamenjak jest płatny, w 1996 roku utworzono tu rezerwat przyrody. Całodzienna opłata za samochód osobowy wynosi 35 kun bez względu na liczbę podróżujących nim osób. Per pedes i rowerem można natomiast przemierzać przylądek do woli i za darmo. Po uiszczeniu opłaty dostajemy bilet, mapkę i worek na śmieci (serce rośnie, bo turyści zdają się robić właściwy użytek z otrzymywanych worków - na Kamenjaku jest czysto).
Mapka, którą biorę do ręki, nieco rozczarowuje.
Całe szczęście korzystając z niezliczonych zasobów sieci zapoznałam się wcześniej z zatoczkami Kamenjaka. Na podstawie zdjęć w internecie wiedziałam, że koniecznie musimy zobaczyć klify na Kolombaricy, a potem rozłożyć się wygodnie w uvali Polje, Njive lub Plovanije. Kolejność przypadkowa, zobaczymy co jako pierwsze uda się wypatrzeć;) Zatoczek jest tu jednak zdecydowanie więcej.
Zaraz za szlabanem kończy się asfalt. Dalej jedziemy równym szutrem wzbijając w górę tumany kurzu.
Droga wygląda tak. W tle widać Premanturę.
199.
Wzdłuż głównej drogi ustawione są drewniane tabliczki, kierujące do poszczególnych zatoczek. Zdecydowanie wygodniej poruszać się tutaj rowerem, tylko ten kurz
. Parkujemy auto (o zacienione miejsce niełatwo) i udajemy się w stronę klifowego krańca półwyspu.
200.
201.
202.
203.
Czytałam gdzieś w sieci, że w tej latarni można wynająć dwa apartamnety
204.
Największa atrakcja uvali Kolombarica to skoki do krystalicznej wody z wysokiego klifu. Kibicujących jest jednak więcej niż skaczących.
205.
206.
207.
208.
209.
210.
211.
212.
213.
Po małym spacerze i obowiązkowej sesji foto postanawiamy poszukać bardziej spokojnego miejsca. Płonne to nadzieje
. Po drodze robimy jeszcze zdjęcia zatoki Portič ...
214.
215.
... i skręcamy za drogowskazem w stronę uvala Njive. Miejsce do prakowania znajdujemy z trudem, miejsce do rozłożenia materca i karimaty już trochę łatwiej. Ładnie tu. Baaaaaardzo ładnie. Mimo dużego zagęszczenia turystów zostajemy. Szkoda czasu na poszukiwania, a sądząc po liczbie przemierzających Kamenjak samochodów i rowerów misja ta zdaje się być z gatunku tych impossible.
To zdecydowanie najbardziej gorący dzień od naszego przyjazdu, a krystalicznie czysta woda kusi...
216.
217.
218.
Parę godzin na Kamenjaku mija szybko. Po 15stej z żalem zwijamy plażowy ekwipunek. Pula czeka.
CDN