... na początku kramy i kramiki, dalej knajpki, kawiarnie i duże kompleksy hotelowe.
I piękne widoki na Jardan.
423.
424.
425.
426.
427.
428.
429.
430.
431.
432.
Nareszcie jest i Zlatni Rat. Na plaży dość tłoczno, ale bez trudu znajdujemy miejsce dla siebie. Z rozmów jakie docierają z sąsiednich ręczników, karimat i materaców można wywnioskować, że większość plażowiczów to pasażerowie fishpicników. Trudno się więc dziwić tłumom na Zlatni Rat skoro każdy turysta na Bracu i w jego bliższej okolicy chce postawić tu nogę.
Sama plaża jest z drobnych kamyczków, a w wodzie bardzo szybko robi się głęboko. Poza tym Bol stwarza świetne warunki dla surferów, prawdziwa mekka dla wszystkich wind- i kit-. I faktycznie, wiało, że mało głowy nie urwało. Spędziliśmy tu może dwie godzinki, parę razy przepłynęliśmy z jednej strony cypla na drugą, a potem przenieśliśmy się w mniej wietrzne miejsce. Plaż tu naprawdę pod dostatkiem. Podczas gdy ja łapałam ostatnie podczas urlopu promienie słoneczne, Paweł oddał się bez reszty temu co ostatnio kręci go chyba najbardziej - fotografii ruchu utrwalając na karcie wyczyny surferów.
Czas na zdjęcia.
433.
434.
435.
436.
437.
438.
439.
440.
441.
Surfingowym fotkom ze względu na ich ilość wypadałoby poświęcić osobny odcinek . Albo wrzucić je do innego działu .
Jadąc do Bolu mieliśmy w planie zrobić w drodze powrotnej drugie podejście do Vidovej Góry. Ale Vidova musi jeszcze poczekać. Żal było nam szybciej żegnać się z Jardanem. Ostatni dzień plażowania wykorzystaliśmy do oporu.
Potem powrót i cudowne widoki z serpentyn nad Bolem, a na zakończenie dnia ostatni spacer po Sutivanie.
442.
443.
444.
Jutro opuścimy Brač. Urlop nieubłaganie zbliża się do końca .