30 kwietnia (poniedziałek): Veliki Brijun - część pierwsza
Dziś od rana pochmurno Jak na złość, bo przecież płyniemy na wycieczkę. Jednak po przyjeździe do Fažany chmury powoli się rozwiewają, jest tylko raczej chłodno.
O 11:00 meldujemy się w zatłoczonym biurze informacji turystycznej. Pani odszukuje nas na liście rezerwacji i płacimy (dopiero dzisiaj, nawet zaliczka nie była konieczna) po 170 kun od osoby. Dołączymy do anglojęzycznej grupy. Jak się okazuje, jest to dobry wybór, bo chorwacka i włoska grupa są zdecydowanie liczniejsze.
Ale póki co, jeszcze bez podziału na grupy, wszyscy muszą się zapakować na statek. Tłumy zmierzające na przystań:
Statek w maju wypływa co półtorej godziny, a po południu nawet co godzinę i za każdym razem zabiera na pokład około 400 pasażerów. Mimo tego ludzie gubią się na wyspie, która ma 4,5 km długości i 3 km szerokości. Mowa oczywiście o Velikim Brijunie, największej z Wysp Briońskich, leżącej w odległości 2 km od Istrii.
Tylko tyle musimy przepłynąć, więc podróż nie trwa długo - jakieś 12 minut. I dobrze, bo miejsca mamy stojące na górnym pokładzie. (Za nic w świecie nie usiądę pod pokładem!)
Powoli oddalamy się od Fažany:
Bardzo wieje, co widać choćby po tych przechyłach:
Jak już pisałam, rejs trwa bardzo krótko i już po chwili dopływamy do brzegów wyspy Veliki Brijun:
Kilka informacji z Wikipedii :
Pierwsi ludzie pojawili się na wyspach w okresie neolitu, ok. 3 tys. lat p.n.e. W 177 r. p.n.e. przybyli Rzymianie, którzy szybko docenili korzystne warunki naturalne archipelagu i wybudowali tu szereg obiektów rezydencyjnych i wypoczynkowych.
Od XIV wieku Wyspy Briońskie należały do Republiki Weneckiej, jednak już pod koniec XV w. opustoszały na skutek panującej tu malarii. Po upadku Republiki Weneckiej w 1797 roku dostały się we władanie Austrii, która uzyskała potwierdzenie tego nabytku na kongresie wiedeńskim w 1815 roku. W połowie XIX w., w związku z przekształceniem Puli w port wojenny i bazę cesarskiej floty, na osłaniających ją wyspach wzniesiono fortyfikacje z największymi na Morzu Śródziemnym armatami kalibru 210 mm. Podczas pierwszej wojny światowej Veliki Brijun był bazą okrętów podwodnych cesarsko-królewskiej floty.
W 1893 roku wyspy kupił wiedeński przemysłowiec Paul Kupelwieser, który postanowił urządzić tu kurort. Do zwalczenia ognisk malarii zaangażował znanego lekarza epidemiologa, Roberta Kocha. Na wyspach zbudowano hotele, największe w Europie pola golfowe, korty tenisowe i kąpieliska, założono nawet stadninę koni wierzchowych. Przyjeżdżała tutaj cała europejska elita.
I najnowsza historia, związana z towarzyszem Tito :
W 1947 r., gdy Wyspy Briońskie stały się częścią Jugosławii, komunistyczny przywódca Josip Broz Tito przekształcił wyspy w swoją letnią rezydencję. W obiektach na wyspie Veliki Brijun przyjmował szereg zagranicznych delegacji i wielu światowych przywódców. Od 1952 roku Tito miał również swój dom na sąsiedniej wysepce Vanga, w którym przebywała jego rodzina i byli goszczeni najbliżsi przyjaciele.
Już wiemy, że nie zobaczymy Bijelej kući, w której Tito gościł oficjeli, głowy państw, znanych aktorów etc. Będziemy tylko obok niej przejeżdżać...
Tito to postać fascynująca , nas jednak bardziej interesują walory przyrodnicze tejże wyspy, na której (jak i na całym archipelagu zresztą) w 1983 roku utworzono park narodowy.
Pora zacząć eksplorować Veliki Brijun, wagoniki ciuchci już czekają na turystów:
wysypujących się ze statku, który nazywa się tak jak wyspa:
Najpierw kilka słów wstępu od pani przewodnik i zaczynamy zwiedzanie od muzeum Tity:
przed którym stoi Cadillac Eldorado z 1953 roku, którym towarzysz jeździł po wyspie - prezent od Chorwatów mieszkających w Kanadzie:
Podobno można się nim przejechać, ale obecnie wyłącznie jako pasażer. Tak przynajmniej twierdziła nasza przewodniczka. Gdzieś w internecie wyczytałam, że półgodzinna przejażdżka kosztuje 2750 kun, z tym że to artykuł z 2009 roku
W środku muzeum już nie jest tak ciekawie, przynajmniej dla mnie. Dużą część ekspozycji stanowią... wypchane zwierzęta , w tym ulubiony gołąbek Tity:
Zwierzaki są bardzo szare i wyglądają dość przygnębiająco :
Na szczęście podobno nie zabito ich, tylko umarły śmiercią naturalną. Może dlatego są takie poszarzałe...
W drugiej części wystawy możemy podziwiać fotografie Tity z głowami państw i ówczesnymi celebrytami. Jest np. młoda królowa Elżbieta:
Nie spędzamy w muzeum zbyt dużo "czasu wolnego", który dostaliśmy tu od przewodniczki Przypominam sobie, za co nie lubię zorganizowanych wycieczek
Idziemy na pobliską plażę, która jest wyjątkowo ładna:
Odrobinę żałujemy, że nie mamy kompletnych strojów kąpielowych. Mój "dół" kostiumu został w samochodzie. Chociaż dzisiaj jest dość chłodno i nie mamy dużego ciśnienia na kąpiel.
"Czas wolny" się skończył, idziemy dalej - do urokliwego wąwozu, który kiedyś był kamieniołomem, jednym z kilku na wyspie:
Miejsce daje na pewno wytchnienie podczas upałów.
Nieopodal można podziwiać amforę wydobytą z Jadranu:
Jest też gotycki kościół św. Germana z XV wieku, którego wnętrze będziemy zwiedzać później:
oraz kafejka przy muzeum etnograficznym mieszczącym się w starym kasztelu:
Na nas już jednak czeka ciuchcia, więc zwiedzanie tamtych zabytków zostawiamy na później i jedziemy w stronę safari. Przejeżdżamy groblą:
Po prawej stronie mamy kanał między wyspami Mali i Veli Brijun:
Przewodniczka mówi, że niebezpiecznie jest się tu kąpać ze względu na bardzo silny nurt.
Po lewej natomiast widzimy pole golfowe:
I zaraz wjeżdżamy na teren parku safari utworzonego w 1978 roku i zajmującego teren ponad 9 hektarów. Menażeria nie jest zbyt pokaźna - możemy zobaczyć kozy, osły, konie, lamy, a z bardziej egzotycznych gatunków - zebry i jednego słonia.
Mijamy się z meleksem:
To jeden z popularniejszych (poza rowerami i ciuchciami) środków transportu wykorzystywanych do zwiedzania wyspy.
Słoń, a właściwie słonica, ma na imię Lanka i została podarowana przez Indirę Gandhi.
Jej towarzysz, słoń Sony, niestety zmarł w 2010 roku i teraz Lanka jest sama i wygląda na dość przygnębioną
Obok wybiegu Lanki znajduje się kolejna kafejka:
Dostajemy tu 10 minut "czasu wolnego", który wykorzystujemy na podziwianie widoków:
A potem znowu wsiadamy do ciuchci. Przed nami jeszcze sporo ciekawostek wyspy, ale o tym już w następnym odcinku