29 kwietnia (niedziela): Fažana i wieczór we VrsarzeW drodze powrotnej z Kamenjaka wstępujemy do Fažany, miejscowości, którą braliśmy pod uwagę, wybierając kwaterę. Nie wiedząc o darmowym parkingu na samym nabrzeżu, parkujemy przy głównej drodze za 7 kun za godzinę
Na szczęście godzina wystarczy. Chcemy przejść się po miasteczku i zobaczyć, co straciliśmy, wybierając Vrsar
Starówka jest malutka - cztery przecinające się uliczki, trzy małe place:
Zjadamy pyszne lody, siedząc na ławce na nabrzeżu:
Stąd odpływa statek na Wyspy Briońskie, czyli na Brijuni:
Idziemy do informacji turystycznej, żeby zasięgnąć języka w kwestii takiej wycieczki. Okazuje się, że statek pływa wahadłowo, niemal co godzinę. Cała wycieczka trwa około 5 godzin, obejmuje zwiedzanie wyspy Veliki Brijun z przewodnikiem (m.in. safari, muzeum Tity, zabytkowy kościółek, ogród botaniczny, antyczne ruiny) i kosztuje 170 kun od osoby. Nie myśląc długo, zaklepujemy miejsca na jutro, na godzinę 11:30. Nie będzie to fishpicnic, które uwielbiamy, bo ryby na statku brak, ale przynajmniej trochę popływamy i zobaczymy coś ciekawego
Zadowoleni z poczynionej rezerwacji spacerujemy dalej nabrzeżem wzdłuż knajpek:
Tak docieramy na Trg Sv. Kuzme i Damjana, gdzie stoi kościół pod wezwaniem tychże świętych:
Potem jeszcze trochę fažańskich uliczek i zaułków:
i powoli zmierzamy do auta.
Podsumowując krótki spacer po Fažanie, muszę powiedzieć, że absolutnie nie żałuję, że jej nie wybraliśmy. Krajobrazy są tutaj bardzo płaskie, a w "naszym" Vrsarze najbardziej urzeka mnie jego położenie na wzgórzu, nawet jeśli oznacza ono mozolne dreptanie pod górkę
Wieczór spędzamy w Orserze
Chyba tylko tutaj na Istrii rosną normalne palmy, oprócz tych "Tonowych"
(Pozdrav, Tony
):
Spojrzenie na wieczorny Vrsar:
Czekamy na zachód słońca, ale niestety zachodzi ono za chmurę
Zapomniałam wkleić zdjęcia zachodu słońca (choć umieściłam go w
zajawce), który widzieliśmy pierwszego wieczoru, więc uzupełniam, bo niestety jest to również ostatni zachód, jaki tu zobaczymy:
Do końca tygodnia słońce będzie zawsze zachodzić za chmurę...
Idziemy do konoby "La Rosa" (tej, co wczoraj) i zamawiamy pyszne čevaby:
Obowiązkowe zdjęcie z piwem
:
Po bardzo smacznej kolacji spacerujemy w stronę hotelu Pineta położonego na półwyspie. Kolejka do lodów, czyli chorwacki standard
:
Na plaży hotelowej jest ruch nawet po zmroku
:
Jeszcze zdjęcia nocnego Vrsaru:
i powoli wracamy na kwaterkę.
A tam jeszcze chwilę siedzimy na tarasie, patrząc na oświetloną Orserę...
Za nami piękny i ciekawy dzień, a ten jutrzejszy zapowiada się również interesująco