29 kwietnia (niedziela): KamenjakJedziemy w stronę Puli, którą mijamy bokiem. Przejeżdżamy jedynie przez część z centrami handlowymi i ronda udekorowane makami czy innymi czerwonymi kwiatkami :
Naszym celem jest miejscowość Premantura, z której można się dostać na półwysep (przylądek) Kamenjak słynący z pięknych plaż. Od 1996 roku jest to obszar chroniony, na terenie którego rosną rzadkie gatunki roślin. Wjazd samochodem kosztuje (podobno) 80 kun.
Już przed wjazdem do Premantury tablice kierują nas do kasy z biletami - w prawo dla tych, co chcą płacić "cash", w lewo dla posiadaczy jakiejś karty
Jedziemy w prawo i nic, żadnej budki, wjeżdżamy w las, mąż decyduje się zawrócić. Teraz przejeżdżamy przez centrum, kierując się znakami: "Kamenjak". Dojeżdżamy do szlabanu, ale budka obok jest zamknięta, więc nie kupimy tu biletów. Znowu zawracamy
Decydujemy się zapytać o to, gdzie można nabyć bilety w centrum miejscowości:
Biuro Parku Kamenjak zamknięte na 10 spustów. No tak, niedziela... W końcu udaje się zasięgnąć języka u sprzedawczyni w tisku. Pani w kiosku informuje nas, że żadnych biletów kupować nie musimy, bo do 2 maja wjeżdża się za free
Uroki "przedsezonu"
Podjeżdżamy pod szlaban i rzeczywiście, otwiera się. Jesteśmy w Parku Kamenjak, który na początku wcale nie jawi nam się jako spokojne i idylliczne miejsce. Dość liczne (kwiecień, ale niedziela!) samochody wzburzają tumany kurzu. No cóż, mało kto stosuje się do ograniczenia prędkości
Jedziemy na sam koniec półwyspu, w stronę "osławionej" zatoki Mala Kolombarica. Po drodze spotykamy uroczą jaszczurkę
:
Przez cały tydzień widzieliśmy ich całkiem sporo. Były bardzo zielone, nie tak, jak nasze "znajome" z wakacji w Dalmacji, które są raczej szare
Może ich umaszczenie jest kwestią innej pory roku...
Trafiamy na punkt widokowy:
i podziwiamy widoki w stronę otwartego morza i latarni morskiej na wysepce:
Niżej znajduje się restauracja z dużym drewnianym placem zabaw, który przyciąga nie tylko tych najmłodszych
:
Dla nas jednak większą atrakcję stanowią widoki na cudny Jadran, za którym się stęskniliśmy:
Wąską ścieżką, a potem bezpośrednio brzegiem:
schodzimy na plażę, która ma tutaj postać wygodnych półek skalnych.
Gdyby jeszcze kilka miesięcy temu ktoś powiedział mi, że w kwietniu będę leżała na plaży w Chorwacji, nie uwierzyłabym
I że będzie mi tak wygodnie, i gorąco, i poczuję się jak... w Cro
Aż do teraz chyba nie do końca uświadamiałam sobie, że jestem w Chorwacji, a w tym momencie poczułam się jak podczas najprawdziwszych letnich wakacji
Idealnym dopełnieniem plażowania byłaby kąpiel, zwłaszcza, że kolor wody jest bardzo zachęcający:
Niestety, półki skalne mają to do siebie, że nie ma mowy o łagodnym zejściu do morza. Moczymy więc tylko nogi, stwierdzając, że woda jest zbyt orzeźwiająca, żeby do niej wskoczyć. Wykąpiemy się innym razem, w miejscu, które umożliwi nam stopniowe zamaczanie się
Spędzamy na naszej "plaży" jakieś półtorej godziny, rozkoszując się widokami i czytając przewodnik. Później dochodzimy do wniosku, że warto by zobaczyć coś jeszcze na tym Kamenjaku. I tak docieramy do uvali Velika Kolombarica, która słynie ze wspaniałych klifów, z których co odważniejsi skaczą do wody. Dzisiaj jednak nikt nie skacze, ludzi też zdecydowanie mniej niż w okolicach Malej Kolombaricy, czyli przy restauracji i placu zabaw.
Podziwiamy niesamowite wysokie brzegi:
i sprytną miejscówkę, którą znaleźli kajakarze:
Trochę zazdrościmy im tego kajaka
Tymczasem nadpływają następni
:
Ale ci mają na sobie pianki. To rozumiem, bo jednak ciągłe ochlapywanie się chłodną wodą nie należy do przyjemności.
Jeszcze chwilę chłoniemy widoki, po czym powoli zaczynamy wracać...
Na koniec zostawiamy sobie uvalę Portić, która zdecydowanie lepiej prezentuje się z góry:
niż z bliska:
Choć w wodzie można tu wypatrzeć periskę - gatunek chroniony:
Wisienką na torcie i pięknym zakończeniem wizyty na Kamenjaku jest spotkanie z trzódką owiec, które niespodziewanie przecinają nam drogę
:
Zatrzymujemy się, żeby przyjrzeć im się z bliska. Stado jest pokaźne, oczywiście towarzyszy mu pasterz:
Bardzo miłe spotkanie na koniec potęguje nasze miłe odczucia związane z Kamenjakiem. Mimo pierwszego złego wrażenia bardzo nam się tu podobało i chętnie kiedyś wróciłabym na ten półwysep, żeby odkryć inne zatoczki, choć obawiam się, że w sezonie są one bardzo zatłoczone