5 maja (sobota): Opatija (Abbazia) - część druga
Gdyby ktoś chciał poplażować w Opatiji, jest nawet nawet plaża piaszczysta :
No dobra, warto tu przyjechać z innych powodów niż chęć plażowania...
Mijamy Pawilon Sztuki imienia Juraja Šporera - chorwackiego lekarza i pisarza:
Kobieta widoczna pod drzewem próbuje śpiewać, jednak nie wychodzi jej to najlepiej Denerwuje się przy tym i krzyczy, że nikt nie chce jej wrzucać pieniędzy
Docieramy do najważniejszego zabytku Opatiji - kościoła św. Jakuba z 1506 roku:
Został on zbudowany na fundamentach dawnego klasztoru benedyktynów, jako część opactwa. Stąd nazwa miasta Opatija
Między kościołem i klasztorem usytuowana jest kamienna dzwonnica:
Niestety, nie zobaczymy wnętrza świątyni, bo właśnie wchodzą tam goście ślubno-weselni:
Pozostaje nam pooglądać go z zewnątrz:
zerknąć na makietę:
i na rzeźbę Madonna del Mare - figurę Matki Boskiej, wyrzeźbioną, by czuwać nad duszą hrabiego Artura Kesselstadta, który zginął na morzu. Kiedyś figura stała na skałach, w miejscu gdzie obecnie ustawiono Dziewczynę z Mewą.
Podziwiamy też Park św. Jakuba - palmy, ukwiecone klomby i piękne budynki:
A potem idziemy dalej promenadą Lungomare, mijając kościół św. Jakuba z drugiej strony:
Pan właśnie przygotowuje się do koncertu:
Mam nadzieję, że okaże się bardziej utalentowany niż kobieta sprzed Pawilonu Sztuki, której zawodzenie nadal niesie się po okolicy...
Wspaniała roślinność wzdłuż promenady:
Wiecie może, co to takiego :
Bardzo mi się ten krzaczor spodobał
Docieramy do hotelu Kvarner, w którym Henryk Sienkiewicz świętował otrzymanie literackiej Nagrody Nobla :
Kolejny polski akcent w Opatiji
Oglądamy blokowiska Rijeki:
I to jest ten moment, kiedy Małż zaczyna przebąkiwać o powrocie na parking... Mamy problem, bo ja chciałabym jeszcze zobaczyć kilka miejsc, a potem usiąść w jednej z miejscowych restauracji, bo przypomniało mi się, że jestem głodna
Mąż mówi, że przecież mieliśmy iść na pożegnalną (ostatni wieczór!) kolację we Vrsarze, w konobie, w której wczoraj zjedliśmy najpyszniejszą doradę świata Hmmm, no tak, umówiliśmy się... Umowa to umowa, poza tym wiem, że Małż już trochę dzisiaj "wycierpiał", bo on nie kocha zwiedzania tak jak ja Dobra, wracamy! Małe ustępstwo z mojej strony, trudno
Żałuję tylko, że nie zdążyliśmy dojść do Villi Angiolina, w której znajduje się obecnie Chorwackie Muzeum Turystki, z pięknym parkiem i ogrodem, z egzotycznymi roślinami przywiezionymi z różnych zakątków świata. Posłużę się więc zdjęciem z sieci:
Źródło: http://www.opatija.net
Powoli wracamy do samochodu, uwieczniając jeszcze Nimfę z innej perspektywy:
Na koniec odcinka - widok na Opatiję od strony morza:
Nicea Adriatyku (czy też Nadmorski Wiedeń ) podobała mi się, choć nie tak bardzo, jak można by sądzić... Bezsprzecznie jest to bardzo ciekawe miejsce, z piękną roślinnością i architekturą - nie włoską, do której zdążyliśmy się już przyzwyczaić na Istrii, a habsburską.
Myślę, że nie dałam się w pełni oczarować temu miejscu, bo odczuwałam już pewne zmęczenie całodziennym rajdem po wschodnim wybrzeżu. Do tego doszło jeszcze małe marudzenie Małża (czasami mina wystarczy ) i świadomość, że on już bardzo chciałby wracać...
Opatija z jej szeroką promenadą i ekskluzywnymi hotelami nie jest do końca w jego stylu; wiem, że nie przepada za takimi miejscami. Co do mnie, lubię zarówno kameralne wioski na wzgórzu, jak i wypasione kurorty. Jedno drugiego nie wyklucza Nie musimy się z mężem zgadzać we wszystkim, tak jest nawet ciekawiej
W każdym razie bardzo chciałabym tu kiedyś wrócić i posmakować Opatiji na spokojnie, powoli... Wtedy na pewno spodobałaby mi się dużo bardziej, bo obiektywnie patrząc (nie ma czegoś takiego jak obiektywne spojrzenie ), jest tu pięknie