5 maja (sobota): Lovran (Laurana)Jedziemy drogą nr 66, która została poprowadzona nad samym stromym wybrzeżem, dzięki czemu jest bardzo widokowa (co znowu nie do końca widać na zdjęciach
):
To jedna z różnic między zachodnim a wschodnim wybrzeżem Istrii. To drugie jest zdecydowanie bardziej niedostępne, charakterystyczne są wysokie klify i umieszczone na nich miasteczka, takiej jak zwiedzony już przez nas Brseč czy część kurortu Moščenićka Draga, przez który tylko przejeżdżamy.
Podobieństwa są natomiast w roślinności - i tu, i tu występują cyprysy
:
Co chwilę mijają nas charakterystycznie oklejone samochody:
Wygląda na to, że jesteśmy świadkami jakiegoś rajdu. Zresztą nasza dzisiejsza wycieczka to też rajd
- po wschodniej Istrii. W zasadzie ta część półwyspu, pod względem administracyjnym Istrią nie jest - należy do Primorsko-goranskiej županiji ze stolicą w Rijece, do której mamy już przysłowiowy rzut beretem.
Mijamy Medveję i plażę, po której spacerowaliśmy, gdy zatrzymaliśmy się tutaj w 2011 roku (w drodze na Cres):
Następną miejscowością jest Lovran, w którym zrobimy dłuższą przerwę w podróży. Nazwa miejscowości (po włosku: Laurana, choć już nie powinnam o tym pisać, bo wpływy włoskie, np. w architekturze, w tej części półwyspu nie są tak widoczne jak austro-węgierskie) pochodzi od wyrazu "lovor", który oznacza "laur". Drzew laurowych w tym rejonie nie brakuje
Jak już napisałam, najsilniej w architekturze swe piętno odcisnęły rządy Monarchii Austro-Węgierskiej. Lovran i pobliska Opatija, do której oczywiście również dotrzemy (:D), w XIX wieku rozwinęły się jako modne kurorty i ośrodki leczenia różnorakich chorób.
"Do wód" przyjeżdżało wiele sławnych osób - artystów, polityków. Wśród nich był Stanisław Witkiewicz (ojciec), który leczył tu m.in. gruźlicę . Niestety, zmarł w tym pięknym miejscu 5 września 1915 roku.
Wille, w których wtedy przebywał, można zobaczyć na stronie, którą już podlinkowałam Katerinie, ale jeszcze raz, dla porządku:
http://witkacologia.eu/Miejsca_Witkaceg ... ranie.htmlParkujemy pod jedną z pięknych lovranskich willi, zastanawiając się, czy ona również nie gościła sławnego Polaka:
Nam morzem dość ponuro:
Rijekę ledwo widać, choć jest tak blisko:
Przejdziemy więc przez wschodnią bramę miejską z XIII wieku zwaną Stubica :
i zanurzymy się w uliczki starówki.
Od razu rzuca nam się w oczy, że Lovran jest miastem artystów. Mnóstwo tu galerii sztuki i małych sklepików:
Nie brakuje też urokliwych zaułków:
Wychodzimy na główny plac Starego Miasta:
przy którym stoi XIV-wieczny kościół św. Jerzego:
Można tylko zrobić zdjęcie przez szybę:
Wnętrze prawdopodobnie przygotowane na uroczystość zaślubin
Szkoda, że nie możemy wejść i zobaczyć z bliska pięknych fresków...
Nieopodal kościoła i remontowanej dzwonnicy (żółty kolor nawet pod rusztowaniami daje po oczach
) stoi wieża obronna z XIV wieku:
Wychodzimy na chwilę na drogę przelotową prowadzącą przez Lovran i widzimy kolejne auto biorące udział w rajdzie:
A potem wracamy na plac przy kościele św. Jerzego i spokojnie kontemplujemy architekturę
:
Św. Jerzy na koniu, oczywiście przedstawiony w momencie zabijania smoka:
Mustaćon - drewniana rzeźba brodatego mężczyzny z turbanem na głowie zdobi portal jednego z budynków:
Postać ta, wyrzeźbiona w XVIII wieku, miała chronić dom i jego mieszkańców przed wrogami i wszelkimi kłopotami.
W jednej z urokliwych uliczek:
spotykamy "puchatego" kota, który patrzy na nas jakby z ironią
. Serio, robicie zdjęcie kotu
:
Kawałek dalej - Tonowa palma:
i kolejny gość z przymrużonymi oczami:
Na koniec spaceru po Lovranie - trochę architektury i natury, czyli dwa w jednym:
Miasteczko bardzo nam się podobało, najbardziej - piękne XIX-wieczne wille, których nie zobaczyliśmy co prawda zbyt wiele (napięty grafik zwiedzania
), ale mamy pojęcie, jak ten Lovran wygląda. Kiedyś będę chciała wrócić na wschodnie wybrzeże Istrii na dłużej (z bazą wypadową gdzieś nad Zatoką Kvarneru) i dokładniej przyjrzeć się kilku miejscowościom. Dzisiaj mamy szybki rekonesans, który rozbudził apetyt na więcej