4 maja (piątek): Klimatyczny wieczór we VrsarzeDawno już nie spędziliśmy wieczoru w naszej mieścinie. Dzisiaj to nadrobimy, odkrywając nowe miejsca
Na początek idziemy coś zjeść, ale nie do restauracji La Rosa, w której byliśmy już trzy razy. Damy szansę polecanej przez gospodarzy konobie Monte Carlo. Rekomendacja gospodarza-rybaka ma znaczenie, bo będziemy dzisiaj jeść ryby
Poza tym do wyboru przekonuje nas średnia ocen na google maps - 4,7
Zasiadamy przy jednym ze stolików na zewnątrz:
i podziwiamy widoki na nabrzeże:
Popijając Laško, które na tym wyjeździe wyjątkowo mi smakowało:
z niecierpliwością czekamy na rybkę. A oto i ona
:
Tak dobrej dorady nie jadłam chyba nigdy
Do tego przemiła pani kelnerka przynosi domowy chlebek, jeszcze ciepły
Oliwa z czosnkiem, blitva - wszystko jest genialne i po prostu rozpływa się w ustach
Już wiem, że jutro wrócimy do konoby Monte Carlo. Również dlatego, że jest tu bardzo miła obsługa
I co tu zrobić z tak pięknie rozpoczętym wieczorem
Tak naprawdę mamy pewien plan, a nawet kilka...
Na nabrzeżu spotykamy pięknie ubranych ludzi:
Zmierzają oni w stronę romańskiej bazyliki Najświętszej Marii Panny z Morza z VIII wieku. Była on wielokrotnie przebudowywana, a swój obecny wygląd posiada od XII wieku:
W tym wspaniałym miejscu odbędzie się koncert
Jest to piąta edycja FAKS Festivalu, który to skrót rozwija się jako Festival of Amateur Cultural Creation. (Właśnie się zorientowałam, że to rozwinięcie jest bez sensu
) W jego ramach będzie tu można dzisiaj zobaczyć i posłuchać Gruppo vocale "Ad Libitum" z Chorwacji i Gruppo corale "Chei di Guart" z Włoch
A wszystko to w tak wspaniałej scenerii, jaką jest wnętrze kościoła św. Marii:
Mam tylko problem z oświetleniem; nie wiem, czy podoba mi się ta czerwono-niebieska iluminacja, czy nie
:
Jesteśmy niemal godzinę przed czasem rozpoczęcia koncertu i załapujemy się na całą próbę:
Piękne brzmienie i ogólny klimat. Jestem zachwycona
Tylko co teraz
Wysłuchaliśmy całej próby, trwa chwila oczekiwania na właściwy koncert, a my już znamy wszystkie wykonania... Podejmujemy być może dziwną decyzję, ale postanawiamy opuścić kościół (bo jak nie teraz, to dopiero za półtorej godziny) ze względu na nasze wcześniejsze plany...
Dzisiejszy wieczór jest bardzo intensywny i pełen różnych atrakcji, ale tak to jest pod koniec wakacji, kiedy się wie, że czas się kończy, a nie widziało się jeszcze wszystkiego
Trudna to była decyzja
Z jednej strony chętnie bym posłuchała całego koncertu, bo uwielbiam takie atrakcje w Chorwacji, a z drugiej - czekał na nas... kamieniołom
Czyli ostatni punkt widokowy we Vrsarze, na którym jeszcze nie byliśmy.
Mijamy roztańczonych przed kościołem artystów:
i nabrzeżem:
dosłownie biegniemy w stronę Montrakera - opuszczonego kamieniołomu. Nie ma czasu, zaraz zajdzie słońce.... I zachodzi, niestety - za chmury
:
Ale i tak z tego wyjątkowego miejsca:
mamy wspaniały widok na Vrsar (widać, jak tarasowo zostały tu wybudowane domy):
i półwysep z hotelem Pineta:
z którego właśnie nadciągają rodacy krzyczący na pół Vrsaru, że jutro wyjeżdżają i właśnie przed chwilą zażywali pożegnalnej kąpieli
Też się spóźnili na zachód... A raczej zachodu dzisiaj po prostu nie było. Zresztą przez cały nasz pobyt udało nam się zobaczyć zalazak sunca tylko pierwszego dnia, później albo wracaliśmy po zmroku, albo wieczór był deszczowy... Gdybyśmy wiedzieli, że tak będzie, już pierwszego wieczoru wdrapalibyśmy się na Montrakera, ale trudno. Jeszcze kiedyś wrócimy do Vrsaru
Podziwiamy widoki w stronę okolicznych wysepek:
i radosną twórczość na dnie kamieniołomu:
A potem powoli wracamy na nabrzeże, gdzie mariny pilnuje kamienny delfin
:
a żaglówki stoją w idealnym porządku:
Po drodze oglądamy jeszcze nowo wybudowane apartamenty (Vila Romana), co do których mam mieszane uczucia:
Zwłaszcza, że znajdują się w bezpośrednim sąsiedztwie bazyliki Najświętszej Marii Panny z Morza. Takie nowe budownictwo obok takiego zabytku?!
Apropos morza, na koniec spaceru idziemy na plażę, a raczej na nadmorskie skałki:
A wracając na kwaterę, odnotowujemy obecność zabytkowych aut w marinie:
Dzień kończymy na tarasie, delektując się smacznym winem, które dostaliśmy od gospodarzy
:
Odkrywam też Jamnicę, której smaku do tej pory nie doceniałam. Tyle lat jeżdżenia do Cro, a nie wiedziałam, że tak idealnie współgra z czerwonym wytrawnym winem
No cóż, po pierwsze - smaki się zmieniają, podobno co jakieś 7 lat
A po drugie - ostatnio bardziej doceniam smak piwa.
W każdym razie ten wieczór z winem na tarasie i wszystko, co było wcześniej - przepyszna dorada, próba koncertu i widoki z Montrakera na długo pozostaną w mojej pamięci...