Ale super! Zazdroszczę...
Pierwsze chwile na Braču, odkrywanie tej cudownej wyspy. Czekają Was niezapomniane wrażenia
30 kwietnia (poniedziałek): Veliki Brijun - część trzecia i ostatnia
Wreszcie wolni! Już nie musimy chodzić w grupie Mijamy muzeum etnograficzne:
i spacerujemy alejkami w poszukiwaniu któregoś ze zwierzaków:
Co kawałek mamy tablice informujące, gdzie się aktualnie znajdujemy, więc nie tak łatwo się zgubić :
Docieramy do świątyni Wenus, którą już widzieliśmy z wagonika ciuchci:
Z bliska też przyjrzymy się ruinom rzymskiej willi z I w. p.n.e.:
Jeszcze rzut oka za siebie, na świątynię:
Obchodzimy zatokę Veriga i przysiadamy na kamiennym pomoście, żeby spałaszować małe co nieco z widokiem na "kamulce" :
Ładna plaża przed tą rzymską willą. Znowu zaczynam żałować zostawionego w aucie "dołu" od stroju kąpielowego... Tym bardziej, że jest coraz cieplej, słoneczko praży w najlepsze. Zresztą pięknych plaż tu nie brakuje:
Są i niezwykłe atrakcje:
Tutaj można poczytać o tym podwodnym szlaku.
Kawałek dalej - kolejne rzymskie ruiny:
ale szczerze mówiąc, nawet nie chce nam się do nich podchodzić Już kiedyś pisałam, że nie przepadam za starożytnymi "kamulcami".
Co innego takie piękne stadko jelonków:
Szkoda tylko, że z daleka...
I wspaniały drzewny szpaler tworzący urokliwą aleję:
Zdecydowanie wyżej cenię cuda natury niż cywilizacji, chociaż i architekturą potrafię się zachwycić (całkiem często nawet), z tym że niekoniecznie pozostałościami rzymskich budowli. Nic na to nie poradzę, że kamulce, choćby nie wiem jak były stare, nie przyprawiają mnie o szybsze bicie serca
Wyspa niby nie jest duża, a jednak kryje wiele ciekawostek. Wszystkich nie odkryjemy, bo powoli zaczyna nam burczeć w brzuchach i postanawiamy wrócić do Fažany, do upatrzonej konoby.
Jeszcze tylko zajrzymy w jedno ciekawe miejsce - do "łodziarni". Nie ma na to słowa w języku polskim (może poza "hangarem"), a chodzi o dom dla łódek (dosłownie - kuća za brodice). Piękny budynek:
kryje we wnętrzu edukacyjne centrum Parku Narodowego Brijuni, w którym można m.in. zobaczyć makietę archipelagu:
i inne ciekawostki związane z morzem:
Nie będę tego opisywać zbyt dokładnie, żebyście mieli też jakąś frajdę, kiedy się tam znajdziecie Na pewno warto wejść do tego secesyjnego budynku wzniesionego w 1902 roku przez Paula Kupelwiesera, austriackiego przemysłowca i właściciela wyspy.
Nasz statek już płynie:
i kilka minut po 16:00 opuszczamy na jego pokładzie Veliki Brijun:
Wycieczka była bardzo udana. Polecam, jeśli znajdziecie się w pobliżu Fažany albo i nieco dalej Nie zobaczyliśmy na wyspie wszystkiego, choćby ruin kościoła św. Marii, punktu widokowego na Ciprovcu czy papugi Koki i oczywiście mogliśmy tu zostać do wieczora i załapać się na ostatni rejs, ale dla nas ta pięciogodzinna wycieczka była optymalna Chcemy jeszcze dzisiaj zobaczyć inne miejsca
Wracamy więc do Fažany:
i idziemy napełnić żołądki w Starej Konobie:
z widokiem na kościół św. Kosmy i Damiana:
Wybieram lignje na žaru:
Są dobre, choć daleko im do tych z konoby "Dalmacija" w Velej Luce, które nadal wspominam z rozrzewnieniem... Na szczęście nie są niczym "punjene" (nadziewane).
I tak sącząc radlera (jakoś nie miałam ochoty na piwo ) w pełnym słońcu (kelner stwierdził, że jesteśmy szaleni ):
obmyślamy plan na resztę dnia - małe plażowanie i zwiedzanie jednego z istryjskich miasteczek