Wątek o jeżowcach
Przypominacie sobie to zdjęcie? Pochodzi z cyplu.
Tam właśnie usadowiła się niewielka kolonia jeżowców. Woda w tym miejscu miała jakieś 30 cm głębokości, więc były dobrze widoczne. Ale mój szwagier wychodząc z wody oczywiście wlazł centralnie w to miejsce. Mimo, że miał buty, to jednak nie uratowało go to przed kolcami. W ogóle to wszyscy byli zaskoczeni, że buty go nie uchroniły, bo miały naprawdę twarde podeszwy. Mimo to jakieś 30 -40 kolców zainkasował w podeszwę. Momentalnie odeszła mu ochota na kolejną kąpiel, nic dziwnego. Kolce niestety się połamały. Te, które udało się palcami wyciągnąć, to wyciągnęliśmy. Reszta została. Zapadła decyzja, że trzeba podjechać na kemping po cążki, igły, pensetę, spirytus, gaziki itp. rzeczy. No to jak już jego małżonka z tymi rzeczami wróciła, to w naszej grupie zrobiło się 5 lekarzy chirurgów
(jedna prawdziwa położna ale błyskawicznie się przekwalifikowała
) , w dodatku każdy chciał to robić swoim sposobem. Skutek był taki, że po drugiej próbie wyciągania trzeba było biedaka gonić po tej plaży. Wrzeszczał wniebogłosy, ale nie dziwię się. Ja mając takich lekarzy wokół chyba bym wolał sobie odciąć tą nogę
.
Jedynym wyjściem chyba była jednak wizyta u prawdziwego chirurga, w końcu chłopak wykupił sobie nawet ubezpieczenie. Ale nie chciał jechać do żadnego lekarza, powiedział, że wytrzyma ( zostało dwa dni do wyjazdu).
Po długich konsultacjach doszliśmy do wniosku, że najlepsze będzie leczenie w stylu
iju iju i rakiju, czyli smarowanie od zewnątrz i wewnątrz. Podobno dobrym sposobem jest smarowanie oliwą, bądź też rakiją bolących miejsc aż kolce same wyjdą. Osobiście nie wiem jak to jest skuteczne, ale wiem, że szwagier jeszcze kilka dni temu kilka kolców w pięcie miał.
Najciekawsze jest to, że oglądaliśmy jego buta na wszystkie możliwe sposoby i nie udało nam się znaleźć ani jednej dziurki po kolcach, mimo wyginania tego buta we wszystkie kierunki.
To taka przestroga na przyszłość, że jak mamy buty, to pamiętajmy, że nie oznacza to, że możemy sobie chodzić jak hipopotam. Buty nas ochronią ale tylko w niektórych przypadkach.
Ja zawsze jak podczas pływania zamierzam stanąć na jakimś kamieniu zachowuję się jak koliber - dokładnie lustruję dno i delikatnie opadam na miejsce spoczynku.
Ponadto szczególną uwagę należy zachować podczas wchodzenia do wody - jak tylko to możliwe, maska na twarz, łeb pod wodę i dokładna lustracja dna, zanim do wody wejdą najbliżsi, a szczególnie dzieci. To, że obok mnie kapie się 20 osób, nie oznacza, że dno jest całkowicie bezpieczne.