Zakończenie
Ponieważ wszystko ma swój początek i koniec, tak więc przyszła pora na zakończenie wakacji i relacji.
Po ostatnim pięknie zakończonym wieczorze na kempingu, następnego poranka nastąpiło zwijanie namiotu, zapłacenie należności za pobyt w recepcji kampingu i wyjazd w drogę powrotną do domu.
Jak już wcześniej pisałem, po naradzie postanowiliśmy skrócić o jeden dzień pobyt, aby nie wracać w sobotę i uniknąć ewentualnych korków na bramkach autostradowych.
Zwijanie namiotu, pakowanie samochodu i śniadanie zajęło nam ok. 3 godzin.
W czasie załatwiania na recepcji formalności związanych z zapłatą, pewna Pani płacąca wcześniej miała ogromne pretensje o wczorajszy wieczór i naruszenie ciszy nocnej.
Panie z recepcji mówiły jej, że jednorazowo w sezonie, kiedy odbywają się wybory Miss i Mistera kempingu, cisza nocna jest tego wieczora tradycyjnie o ok. 2 godziny zakłócona, ale Pani nie przyjęła tego do wiadomości i zażądała książki skarg i życzeń, aby zrobić stosowny krytyczny wpis.
Ja natomiast po zapłaceniu również poprosiłem o książkę i dokonałem wpisu pochwalnego.
Ok. godz.10 opuściliśmy
kemping Valkanela i hotel Funtana.
Drogę powrotną zaplanowałem istarskim ypsilonem do tunelu Ucka, a następnie odcinkami autostrad A7 (Rupa - Rijeka) A6 (Rijeka - Zagrzeb) i A4 (Zagrzeb - Gorican)
W okolicach Rijeki z łezką w oku pożegnałem się z widokiem Jadranu, z nadzieją zobaczenia go znowu w 2010 roku.
Trasa przez Węgry prowadziła autostradą M7 od granicy chorwacko - węgierskiej w Gorican do miasteczka Koroshegi
czyli do miejsca naszego postoju na nocleg, który znajdował się mniej więcej w połowie drogi do domu.
Koroshegi to niewielka miejscowość pomiędzy autostradą M7 a Balatonem, z autostrady zjeżdża się do niej ślimakiem z dużego wiaduktu o tej samej nazwie.
Klik-klik
Miejsce na nocleg tranzytowy w tym miasteczku polecały na forum osoby z niego korzystające, podając namiar telefoniczny do Pani Teresy Bodo.
Pani Teresa to Polka, która wyszła na mąż za Węgra, mieszka już kilkadziesiąt lat w Koroshegi i w swoim domu wynajmuje pokoje, głównie dla Polaków jadących tranzytem przez Węgry do Chorwacji i wracających z Chorwacji.
Rezerwację noclegu dokonałem jeszcze przed wyjazdem na wakacje, ale w związku ze skróceniem pobytu o jeden dzień, nie nocowałem u Pani Teresy.
Dzwoniłem do niej podczas zwiedzania Rovinj, że skracamy pobyt o jeden dzień i czy w związku z tym jest możliwość wcześniejszego przyjazdu, ale ponieważ miejsce noclegowe już miała zajęte dla Polaków jadących do Chorwacji, załatwiła nam lokum na spanie w domu obok.
Przyjechaliśmy na miejsce ok. godz.17-tej, Pani Teresa czekała na nas na podwórku u sąsiadów, oni z kolei poczęstowali nas na przywitanie zgodnie z powiedzeniem:
Polak, Węgier dwa bratanki, i do szabli i do szklanki - mocną, domowej produkcji palinką.
a ponieważ na ten dzień był już koniec jazdy, chętnie kilka kieliszków wypili kierowcy - Marek, Bogdan i Janusz.
Nasze Panie - Danuta, Irena i Anna też trochę palinki spróbowały.
Z Koroshegy do Balatonu jest ok. 3 km, więc nie ma spijających krew komarzyc
mniej więcej tyle samo jest do autostrady, więc nie słychać odgłosów ruchu autostradowego
Polecam to miejsce na nocleg, a Pani Teresa prosiła wszystkim przekazać, że serdecznie zaprasza
Koszt noclegu 11 euro/osoba - telefon do Pani Teresy Bodo (+36 306 181 679) - adres na zdjęciu
Do Pani Teresy i jej sąsiadów łatwo trafić, bo domy położone są przy charakterystycznej restauracji.
Kwatera u sąsiadów Pani Teresy okazała się bardzo przyjemna, w pełni wyposażonej w kuchni przyrządziliśmy sobie kolację, w trakcie której oglądaliśmy fragmenty Olimpiady w Pekinie.
Wieczorem poszliśmy na piwko do widocznej czardy na zdjęciu, a później na ostatnie spanie w nie swoim łóżku podczas wakacji.
Takie widoki na wiadukt jak powyżej były popołudniu z balkonu i podwórka naszej kwatery.
Po wczesnym śniadaniu pojechaliśmy na chwilkę nad Balaton, akurat tego ranka wiał wiatr i pokazał wątpliwej jakości urok jeziora ......
Po pamiątkowym zdjęciu z rybakiem i szczupakiem
ruszyliśmy w stronę
wiaduktu Koroshegi, który został oddany do użytku w 2007 roku, budowany był w latach 2004-2007, ma długość 1872m, szerokość 23,8 m, wysokość 88m., kosztował 43 miliardy HUF = 172 milionów Euro, Jest to obecnie najdłuższy most w Europie Środkowej kilka zdjęć z pod jego filarów.
Po wjeździe na wiadukt pomknęliśmy autostradą M7 do Budapesztu, przejazd przez miasto odbył się bez korków, następnie wjechaliśmy na autostradę M3 i M30 do Miszkolca
Były to ostatnie odcinki autostrady na trasie powrotu, dalsza droga była taka sama jak przy wyjeździe, tylko w kierunku odwrotnym.
Na granicy w Mniszku n/Popradem dokonałem tradycyjnego zakupu alkoholowych produktów, które dołączyły do wcześniejszych, dokonanych w Chorwacji i na Węgrzech.
Około godziny 18-tej przyjechaliśmy szczęśliwie do domu.
Krótkie podsumowanie
1. Wakacje 2008 były udane
, pogoda dopisała
, było słonecznie
, woda w Jadranie ciepła
delikatny deszcz popadał dwa razy w nocy.
2. Kemping Valkanela dalej piękny i warty pobytu (jak będzie okazja, chętnie po raz piąty tam pojadę
).
3. Zwiedziłem ponownie miejsca, które widziałem wcześniej
(ale są jeszcze na Istrii miejsca, których mimo czwartego na niej pobytu nie zobaczyłem.)
4. Spotkałem się z Mirko
(i mam nadzieję, że jak jeszcze kiedyś pojadę na Istrię, to znowu Go odwiedzę - tym bardziej, że już dziś mam zaproszenie)
5. Znajomi, którzy byli pierwszy raz w Chorwacji, wrócili zadowoleni z pobytu i może w 2010 roku uda mi się ich namówić na kolejne wakacje w Chorwacji. Może znowu na Istrii , albo gdzieś w innym regionie.
I to by było na tyle, teraz mogę się przygotowywać do relacji wakacji
TURCJA 2009 - Kemer i okolice
Dziękuję wszystkim czytający i komentującym, mam nadzieję, że nie zanudziłem, szczególnie wątkiem piwnym.
Gdyby ktoś miał pytania odnośnie pobytu na kempingu Valkanela i na Istrii, chętnie opowiem w tym lub w innym wątku.
Lot na Istrią
Pozdrav svima