Issa Mia! Here We Go Again! (oraz Montenegro i Sarajewo)
Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj! [Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
Zdrówka Kochana!!! Skoro piszesz to chyba już lepiej? Mnie też dopadło i wyć mi się chce bo znowu kręgosłup Operowany fragment jest ok, tym razem ciut wyżej. Mam strasznego doła...... siedzę na zwolnieniu a właściwie leżę bo tylko wtedy nie boli. Dziś wizyta u fizjoterapeuty.....
Kapitańska Baba napisał(a):Zdrówka Kochana!!! Skoro piszesz to chyba już lepiej?
Dzięki! Tak, trochę lepiej.
Kapitańska Baba napisał(a):Mnie też dopadło i wyć mi się chce bo znowu kręgosłup Operowany fragment jest ok, tym razem ciut wyżej. Mam strasznego doła...... siedzę na zwolnieniu a właściwie leżę bo tylko wtedy nie boli. Dziś wizyta u fizjoterapeuty.....
Dzień 20: 25 lipca (wtorek): Sarajewski spacer bez celu - część trzecia i pyszne ćevapi
Idziemy ulicą Ferhadija, czyli deptakiem po "austro-węgierskiej" stronie Sarajewa:
Warto czasem spojrzeć w górę :
Mijamy meczet Ferhada Paszy (Ferhadija džamija) z XVI wieku:
Na jednym z nagrobków - kocia miłość:
Ponownie wchodzimy na Baščaršiję. Zdjęcie zrobione w punkcie symbolicznym, w którym świat "Zachodu" styka się z Orientem:
Wyglądam tu jak krasnal (Mam 163 cm wzrostu, aż tak mało to nie jest Pewnie mężczyzna obok był bardzo wysoki )
Przekroczenie tej umownej granicy za każdym razem robi na mnie wrażenie. Wkracza się w świat innych doznań. Pierwszy reaguje mój nos Od zawsze mam węch jak pies gończy Najpierw "uderzają" mnie zapachy, a dopiero potem obrazy...
Idziemy do polecanej przez "naszego Dziadka" Ćevabdžinicy Petica (średnia 4,6 na Google Maps). 6 lat temu jedliśmy čevaby w Željo, ale nasz gospodarz miał rację - w Peticy smaczniejsze
Do tego oczywiście "buła" (lepinja), cebula i kajmak Mniaaam!
I mała "colka" Trudno, piwa w takich przybytkach nie uświadczymy. Ale pójdziemy na nie zaraz po obiedzie, bo po čevabach bardzo chce się pić
Po raz drugi trafiamy do knajpki o nazwie Cava, gdzie testuję kolejnego krafta, tym razem APĘ:
Teraz, na spokojnie, możemy się jeszcze trochę poszwendać po Baščaršiji Podobają mi się te haremki:
Ale nie kupiłam Nabyłam natomiast kolczyki oraz koszulkę i magnesik z olimpijskim Wilczkiem (Vučko) Do tego jakaś kawa dla rodziców i inne drobne suweniry dla rodziny. Kupiliśmy też dżemy, które wyglądały świetnie, ale okazały się, dla nas, zdecydowanie zbyt słodkie Tutaj wszystko jest słodsze, jak baklawa, której tym razem zapomnieliśmy kupić
Wchodzimy jeszcze na dziedziniec Begovej džamiji:
Podziwiamy budynek Medresy Seldžukija (naprzeciwko), czyli muzułmańskiej szkoły religijnej założonej w 1537 roku:
Koty mają tu dobrze :
Przynajmniej ten
Powoli zmierzamy na kwaterę. Musimy zrobić sobie przerwę w "zwiedzaniu", żeby nabrać sił na ostatni wieczór w Sarajewie
W ogródku oczywiście "dopada" nas Dziadek. Opowiada jedną ze swoich ciekawych historii i częstuje nas hurmą z Iranu, ale kupioną na Baščaršiji:
Smakuje jak suszone figi. Dla mnie za słodkie , ale ja generalnie nie przepadam za słodyczami. Jeśli już, najchętniej jem gorzką czekoladę
Szybki prysznic, przebieramy się w "wieczorowe ciuchy" i lecimy spędzić ostatni wieczór naszych wakacji w niezwykłym Sarajewie Ale o tym następnym razem
Spacer po Sarajewie i smakowanie miasta ( mnie IPA też bardziej smakowała ) bardzo przyjemne , szkoda że wakacje dobiegają końca . . . Szybkiego powrotu do zdrowia , Dziewczyny , a potem ( w zdrowiu ) to już tylko byle do wakacji
Każdy człowiek ma prawo do posiadania własnych dziwactw Całe szczęście nie wszyscy jesteśmy tacy sami . . .
maslinka napisał(a):Dzień 20: 25 lipca (wtorek): Sarajewski spacer bez celu - część trzecia i pyszne ćevapi
Spacery bez celu są jak najbardziej wskazane na wakacjach. Chciałam się odnieść do “Waszego “ Dziadka. Taki gospodarz to skarb , ktory mozna docenić tylko wtedy gdy przełamie się barierę językową. Zazdroszczę Wam możliwości swobodnej rozmowy z poznanymi ludźmi w ich języku.
Wyglądam tu jak krasnal (Mam 163 cm wzrostu, aż tak mało to nie jest Pewnie mężczyzna obok był bardzo wysoki )
Ja przeżyłam szok w tym roku w Omisiu. Stałam przed kościółkiem i obserwowałam wesele. Obok mnie stał mężczyzna, Chorwat. Mam 170 cm, a sięgałam mu do łokcia .
Pierwszy reaguje mój nos Od zawsze mam węch jak pies gończy Najpierw "uderzają" mnie zapachy, a dopiero potem obrazy...
Też tak mam! Czasami to jest jak „przekleństwo”. Czuję zapachy, których wiele osób nie odczuwa wcale lub prawie wcale, również te przykre: na ulicach, w autobusie , sklepach, …;) .
piotrf napisał(a):szkoda że wakacje dobiegają końca . . .
Niestety Ale relacja trwa już zbyt długo Najwyższa pora kończyć
piotrf napisał(a):Szybkiego powrotu do zdrowia , Dziewczyny , a potem ( w zdrowiu ) to już tylko byle do wakacji
Dzięki!
piotrf napisał(a):Każdy człowiek ma prawo do posiadania własnych dziwactw
Znam (i sama mam ) większe dziwactwa niż niejedzenie słodyczy i niepicie kawy
Nefer napisał(a):A poz tym, ja kawy też w ogóle nie piję .
Ooo, proszę Ja nadrabiam czarną herbatą
wiola2012 napisał(a):Chciałam się odnieść do “Waszego “ Dziadka. Taki gospodarz to skarb , ktory mozna docenić tylko wtedy gdy przełamie się barierę językową. Zazdroszczę Wam możliwości swobodnej rozmowy z poznanymi ludźmi w ich języku.
Dziadek był rewelacyjny! Mówił też dobrze po angielsku i po niemiecku (mieszkał dłuższy czas w Niemczech). Pewnie nie komunikował się aż tak swobodnie jak w swoim języku, ale myślę, że z większością gości Dziadek nawiązywał bliższy kontkat
wiola2012 napisał(a):Też tak mam! Czasami to jest jak „przekleństwo”. Czuję zapachy, których wiele osób nie odczuwa wcale lub prawie wcale, również te przykre: na ulicach, w autobusie , sklepach, …;) .
Dokładnie, to jest przekleństwo Zawsze pierwsza czuję te najgorsze zapachy, mój mąż czasami nie wie, o co mi chodzi
Dzień 20: 25 lipca (wtorek): Ostatni wieczór wakacji
Ostatni wieczór naszego urlopu spędzimy w Sarajewie. Chyba całkiem nieźle Zanim dojdziemy do centrum, chcę jeszcze "zahaczyć" o ulicę Logavina, którą w swojej książce ("W oblężeniu") opisała Barbara Demick - amerykańska dziennikarka. Książki (jeszcze) nie czytałam, a ponoć jest bardzo interesująca. To historia wojny pokazana przez pryzmat mieszkańców jednej sarajewskiej ulicy.
Dlaczego autorka wybrała akurat Logavinę? To jedna z najstarszych ulic w mieście, prowadzi wprost na Baščaršiję, a poza tym jest zupełnie zwyczajna, choć w Sarajewie nic nie jest zwyczajne
Zanim tam dotrzemy, miniemy dom Aliji Đerzeleza, rezydencję osmańską z XVII wieku:
Alija Đerzelez, od którego wzięła się nazwa budynku, to bałkański bohater ludowy, który został rozpowszechniony dzięki utworom Iva Andrića. Postać legendarna, bardzo ważna dla wszystkich mieszkańców Bałkanów.
Tuż obok znajduje się Tekija Hadži Sinana z pierwszej połowy XVII wieku, rodzaj klasztoru (pamiętam tekiję derwiszów w Blagaj), dalej jest również meczet z przylegającym do niego cmentarzem:
Zapalają się światełka na minarecie:
Do modlitwy zostało jeszcze pół godziny, usłyszymy ją, będąc na Baščaršiji. A teraz czas na spacer zwykłą-niezwykłą ulicą Logavina:
Ślady po kulach w ścianach budynków nadal widoczne. Tabliczki z nazwiskami zamordowanych:
Uliczka stromo "opada" w stronę centrum, jak to w Sarajewie:
Logavina kiedyś:
Nawet księżyc się dopasował i jest półksiężycem :
Docieramy na Ferhadiję (deptak łączący świat Zachodu z Orientem ) Tłum ludzi:
O to chodzi w nocnym Sarajewie!
Meczet Ferhada Paszy - tym razem w wieczornej odsłonie:
Sarajewo czy Londyn? Hmmm...
Na dodatek piwo mają belgijskie :
Katedra Serca Jezusowego:
i "sarajewska róża", chyba jedna z tych już odrestaurowanych, bo wymienili płytki na deptaku:
Sarajevo, ljubavi moja:
Mural z Kemalem Monteno - zmarłym w 2015 roku muzykiem, piosenkarzem urodzonym w Sarajewie, który śpiewał o swoim ukochanym mieście.
Idziemy na Baščaršiję:
Chcemy dać trzecią szansę Havanie - knajpce, którą bardzo polubiliśmy sześć lat temu, a tym razem albo nie było w niej dla nas miejsca, albo już zamykali. Teraz się udaje Właściciel nas poznaje i mówi, że dzisiaj jesteśmy o odpowiedniej porze i ma dla nas stolik
Cieszymy się z bardzo udanych wakacji i po raz ostatni chłoniemy atmosferę Sarajewa
Świetnie jest tak siedzieć wprost na ulicy, naprzeciwko Ćevabdžinicy Željo
To miasto ma klimat nie do podrobienia! Ostatnie "zachłyśnięcie" :
Sarajevo, ljubavi moja, będę tęsknić... Tak naprawdę, nie jest nam smutno. Pojawia się oczywiście żal, że wakacje dobiegają końca, ale zdecydowanie bardziej jesteśmy szczęśliwi, że urlop się udał i zostanie z niego mnóstwo wspaniałych wspomnień!
Powoli zmierzamy na kwaterę, a tam posiedzimy jeszcze długo w ogródku. Trochę sami, trochę z Dziadkiem Kto by się przejmował pakowaniem, kiedy noc taka piękna?!
W następnym odcinku zapraszam na opis drogi powrotnej do Polski i podsumowanie (to będzie wyzwanie ) całych wakacji
Sarajewo ma to coś , co jest w stanie zauroczyć niemal każdego spacerującego po nim nocą , dla mnie jeszcze dwa miejsca w tym rejonie mają taką moc - Ohrid ( Ochryda ) i Skopje . A może to nasz mózg zapisał piękne wspomnienia z przed lat i teraz włącza je w tych miastach . . .
maslinka napisał(a): Zanim dojdziemy do centrum, chcę jeszcze "zahaczyć" o ulicę Logavina, którą w swojej książce ("W oblężeniu") opisała Barbara Demick - amerykańska dziennikarka. Książki (jeszcze) nie czytałam, a ponoć jest bardzo interesująca. To historia wojny pokazana przez pryzmat mieszkańców jednej sarajewskiej ulicy.
Koniecznie!!! Jeśli interesuje Cię chociaż trochę temat wojny w Bośni, to ta książka jest tematem obowiązkowym. Jedna z lepszych rzeczy, jakie w życiu czytałem na ten temat. Wciska w fotel!
maslinka napisał(a):Idziemy do polecanej przez "naszego Dziadka" Ćevabdžinicy Petica (średnia 4,6 na Google Maps). 6 lat temu jedliśmy čevaby w Željo, ale nasz gospodarz miał rację - w Peticy smaczniejsze
Liczę właśnie na takiego Ćevaba już za tydzień w Bacarsiji Koper lub pokazywanym przez Ciebie Mariborze Z dodatkiem kajmaka i ajvara oczywista.
piotrf napisał(a):Sarajewo ma to coś , co jest w stanie zauroczyć niemal każdego spacerującego po nim nocą , dla mnie jeszcze dwa miejsca w tym rejonie mają taką moc - Ohrid ( Ochryda ) i Skopje . A może to nasz mózg zapisał piękne wspomnienia z przed lat i teraz włącza je w tych miastach . . .
Skopje jest specyficzne , fajne, ale nie zrównałabym go z Sarajewem. Dla mnie magiczny był jeszcze Kotor. Ale to zawsze jest tak, że podobają nam się miasta, w których spędzamy więcej czasu i jesteśmy tam wieczorem
marekkowalak napisał(a):Koniecznie!!! Jeśli interesuje Cię chociaż trochę temat wojny w Bośni, to ta książka jest tematem obowiązkowym. Jedna z lepszych rzeczy, jakie w życiu czytałem na ten temat. Wciska w fotel!
W takim razie muszę przeczytać!
te kiero napisał(a):Liczę właśnie na takiego Ćevaba już za tydzień w Bacarsiji Koper lub pokazywanym przez Ciebie Mariborze Z dodatkiem kajmaka i ajvara oczywista.
Dawid, ja nigdy nie byłam w Mariborze Chętnie się kiedyś wybiorę
Za tydzień będziesz nad Jadranem (w Koprze)? Zazdroszczę , chociaż mam go całkiem na świeżo