marekkowalak napisał(a):O Kotorze nie wspomnę
Na pewno. Pamiętam korki w Kotorze w sobotę wieczorem, kiedy miejscowi jechali samochodami na imprezy
Dojazdy na plażę jedyną drogą dookoła Boki też są problematyczne.
Bbee88 napisał(a):Polecam wejść przez Piekielną Dolinę
Ja tylko zahaczyłam jak schodziliśmy z Chojnika, niestety.
Dzięki! Następnym razem, jak będziemy w Karkonoszach
Dzień 17: 22 lipca (sobota): Starobarska Čaršija i nocne zwierzakiPo zejściu z twierdzy spacerujemy jeszcze chwilę uliczką Starego Baru (musimy wrócić do samochodu
) i chłoniemy klimat:
Jak już pisałam, Čaršija jest malutka, ale urocza
Kupujemy pamiątkowy magnesik. Na nalewki się nie skusimy
Powoli wracamy (już Maździakiem) w stronę Rijeki Crnojevića. Tak wyglądał przystanek autobusowy w Sutomore
:
Tłum ludzi z małymi dziećmi i walizkami. Współczuję
Taki obrazek kłóci mi się z pojęciem
odpoczynek Nam też należałoby współczuć (chociaż sami chcieliśmy
), bo przed nami dosyć stresujący kawałek trasy - odcinek między Virpazarem a Rijeką. Droga jest wąska i kręta, ruch, na szczęście, niewielki (i przynajmniej z daleka widać światła nadjeżdżających samochodów), ale trzeba uważać, żeby nie spaść w przepaść
Pełna koncentracja (i Małża, i moja), bo na dokładkę, zwierzakom zachciało się wychodzić na jezdnię. I to jakim zwierzakom! Dwa razy widzieliśmy borsuka
Pierwszy raz w życiu
Niestety, szybki był, skubany
Nie dał się sfotografować
Potem były jeszcze dwie kuny
Również nie chciały pozować, więc musicie mi uwierzyć na słowo
Jedynie jeż załapał się na fotki
:
Bardzo sympatyczny osobnik
:
Spotkania ze zwierzakami były miłe, mimo to z ulgą witamy tabliczkę
Rijeka Crnojevića.
Późnym wieczorem ciąg dalszy mocnych wrażeń - przechodzi nad nami burza. Póki się da, siedzimy na zewnątrz przy stoliku. A w środku nocy
pakujemy się. Dobrze, że Ivan nie ma już jutro nowych gości. Możemy się na spokojnie wynieść nawet do 12:00, chociaż oczywiście wolimy wcześniej, żeby o sensownej porze dojechać do Sarajewa.
Dzień 18: 23 lipca (niedziela): Podróż do Sarajewa - część pierwszaGramolimy się rano dosyć długo
, ale skoro możemy, korzystamy
Później ostatnia sesja zdjęciowa w Rijece:
Kupujemy magnesiki na jednym z dwóch straganów i żegnamy się z Lokalsami
:
Udaje się odpalić silnik przed 11:00
Miło nam tu było, choć stolik przy samej ulicy nie był najszczęśliwszym rozwiązaniem:
Do kwatery miałam też inne zastrzeżenia, co już dość dokładnie wyłuszczyłam
, opisując nasz przyjazd. Jednak, jak na czarnogórskie warunki, standard był wysoki. Należałoby tylko trochę dopracować szczegóły...
Natomiast sama Rijeka Crnojevića spełniła nasze oczekiwania. To fajna "dziura" z klimatem i idealny punkt wypadowy do kajakowych wycieczek po miejscowych rzekach. (Po Jeziorze Szkoderskim już nie taki idealny
, ale wciąż niezły
)
Koniec czarnogórskiej części wakacji nie smuci nas aż tak bardzo, bo przecież jedziemy do Sarajewa
Droga na początku mija szybko i obfituje w piękne widoki:
(Tam w dole jest Podgorica, do której mieliśmy bardzo blisko, a jednak nie odwiedziliśmy najbrzydszej stolicy Europy
Gdzieś czytałam, że niektórzy tak ją nazywają
)
Najbardziej cieszą nas górskie krajobrazy:
Pogled w stronę Durmitoru:
Chyba najwyższy czas na powrót w tamte rejony Montenegro
Tunele i wspaniałe szczyty - nie można się nudzić:
Przejeżdżamy przez Plužine:
Cztery lata temu "wpadliśmy" tu na chwilę przy okazji pobytu w Durmitorze. Pod nami Pivsko jezero:
a za moment już kanion rzeki Piva. Musimy się tu koniecznie zatrzymać, żeby trochę popstrykać. Kolor wody jest niesamowity!
:
Tęskno spoglądam w stronę tunelu, którym (a później widokową drogą P14) można dojechać do Žabljaka:
Pogled w stronę Plužine:
i zbliżenie na cypelek z sosną:
Przed nami kilkanaście (a może i kilkadziesiąt) tuneli:
Trasa wzdłuż kanionu Pivy jest bardzo malownicza, ale najlepiej pokonywać ją w przeciwną stronę. Jadąc w naszym kierunku, jest mało możliwości bezpiecznego zatrzymania się na poboczu, chociaż jakieś okazje się trafiają:
Niestety, akurat w tych miejscach drzewa zasłaniają widok na rzekę
:
Nadrobimy to kiedyś, jadąc w drugą stronę
Tymczasem zbliżamy się do zapory na Pivie:
Ale o tym następnym razem