Dzień 17: 22 lipca (sobota): Pyszny obiad i paskudny UlcinjDojeżdżamy do miejscowości Koštanjica. Jest tu bardzo pięknie:
ale po zamazanej czarnogórskiej nazwie na tabliczce widać animozje mieszkańców:
Zbliżamy się do albańskiej granicy, te tereny zamieszkuje albańska mniejszość. Z Albańczykami mam problem, nie mogę ich polubić. Źle mi się kojarzą po (fakt, kilku, ale zawsze to jakaś próba) kontaktach w Macedonii, przede wszystkim w Kanionie Matka. Po dzisiejszym przejeździe przez Ulcinj zdania na pewno nie zmienię, ale o tym pod koniec odcinka
Biedne drzewo wygląda dość upiornie:
Dojeżdżamy do punktu widokowego Stegvas:
z którego widać Szkodrę:
Prokletijów, przy tej widoczności, nie zobaczymy. Wszystko, co przed nami, to Albania:
Na mapce (na niebiesko) zaznaczono trasę
Między Dwoma Magicznymi Wybrzeżami :
Właśnie ją robimy
Spojrzenie na zachód, skąd przyjechaliśmy:
Zostawiamy na chwilę Maździaka:
i idziemy na drugą stronę
vidikovca:
z którego można popatrzeć na albańskie szczyty - prawdopodobnie Maja Golishit (bliżej) i Maja Taraboshit (nieco dalej, ze stacjami przekaźnikowymi):
Wysokości 651 i 593 m n.p.m. A morze blisko, gdzieś tam majaczy:
Popatrzyliśmy (szału nie było, bo widoczność taka sobie
), czas jechać dalej, w stronę Jadranu
:
Po drodze zaplanowałam wizytę w polecanym na Google Maps gastronomicznym przybytku
Restauracja Panorama ma średnią ocen 4,9
Trzeba to sprawdzić
Na pierwszy rzut oka wygląda sympatycznie:
Na drugi również
Nikšićko (i cola dla Małża
) zimne:
widoki ciekawe - podoba mi się ta góra:
Jednak to, co najważniejsze w tej restauracji, to wspaniała obsługa. Właściciel jest bardzo sympatyczny. Zajmuje się tylko nami i dwoma policjantami pijącymi kawę
, ma więc dużo czasu na pogawędkę
Okazuje się, że zna sporo słów po polsku, ale my wolimy mówić po chorwacku (serbsku)
Opowiada nam o okolicach, mówi, że przyjeżdża do niego dużo Polaków, a jego najlepsi przyjaciele to Czesi
Na początku na stół wjeżdża darmowe "czekadełko" - wariacja na temat paluszków grissini. Te są nawet smaczniejsze - z dużą ilością czosnku i obficie polane oliwą
:
I gwóźdź programu, a w zasadzie dwa gwoździe
- orada i lubin
:
Niebo w gębie!
Szczerze polecam tę restaurację, jest tutaj:
https://www.google.com/maps/place/Panor ... ?entry=ttuZjedliśmy pyszny obiad, odpoczęliśmy na zacienionym tarasie i odświeżyliśmy się trochę w czystych toaletach
Możemy ruszać w dalszą drogę, na której spotykamy owieczki
:
W planach mamy teraz dojazd do Ulcinja, zaparkowanie i spacer rozpoznawczy
Już wjazd do centrum nie napawa nas optymizmem
:
Jesteśmy ciekawi tego miasta, które, choć znajduje się w granicach Czarnogóry, zamieszkane jest w 65% przez Albańczyków.
Korków się spodziewaliśmy:
i tego, że auta będą nagle stawały na awaryjnych, blokując cały pas
Jedziemy w stronę Jadranu:
a potem odbijamy w kierunku położonej na wzgórzu starówki zwanej Kalaja. Znajduje się tu też parking o tej samej nazwie, na którym mamy nadzieję zostawić Maździaka. Niestety, nie ma na to najmniejszych szans. Miejsc brak, podobnie na uliczce dojazdowej:
na której, tak długim autem jak nasze, bardzo trudno jest zawrócić... A droga ślepa
Piesi nie ułatwiają zadania, kierowcy trąbią na nas i coś pokazują, a nawet wygrażają pięściami
Cudownie!
Jedźmy stąd jak najszybciej!
No i jak mam polubić Albańczyków
Na razie nie dali mi żadnej szansy
Wiem, wiem, to wszystko subiektywne - jak każde wrażenia i relacja
Z ulgą opuszczamy miasto, które zrobiło na nas paskudne wrażenie. Może gdybyśmy mieli 20 lat mniej i podchodzili do życia bardziej imprezowo, jak na przykład ta pani
:
odczucia byłyby inne
To oczywiście nie oznacza, że nie lubimy imprez i gwaru miasta. W Sarajewie jesteśmy przecież zakochani
To, czego nie toleruję, to syf, egoizm na drodze i zwykłe chamstwo
Z ulgą opuszczamy Ulcinj, w którym najbardziej podobał mi się ten mural:
Powrotów (drugiej szansy) nie przewidujemy
Jesteśmy znowu (a nie sądziłam, że to jeszcze w tym roku nastąpi) na Jadrance
:
którą jedziemy na północ - w stronę Baru. A konkretnie Starego Baru, bo tam będziemy spacerować w kolejnym odcinku
Nie wiem, który
pogled bardziej mi się podoba - górski:
czy morski:
Chyba jednak wygrywa Jadran, zwłaszcza taki skrzący się