Issa Mia! Here We Go Again! (oraz Montenegro i Sarajewo)
Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj! [Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
Piękne miejsce i wspaniałe królestwo ptaszorów , takie miejsca tylko Kajakiem , albo SUPem , a zaskrońców nie brakuje również w naszych rzekach i jeziorach ( i bardzo dobrze , to nie anakonda )
piotrf napisał(a):Piękne miejsce i wspaniałe królestwo ptaszorów , takie miejsca tylko Kajakiem , albo SUPem , a zaskrońców nie brakuje również w naszych rzekach i jeziorach ( i bardzo dobrze , to nie anakonda )
Tak, tylko po cichu, kajakiem, żeby nie płoszyć ptaszorów
Dzień 16: 21 lipca (piątek): Trzecia (i ostatnia ) wycieczka kajakowa w Montenegro - część trzecia i koniec rejsu
Jesteśmy na wysokości przysiółka Mihailovici, a właściwie już trochę dalej:
Płyniemy w stronę restauracji, która na Google Maps nazywa się Fish :
Na miejscu nie widziałam żadnej tabliczki (czy czegokolwiek) z nazwą. Wyjście z kajaka jest trudne ze względu na bardzo śliskie kamienie przy brzegu.
Na tarasie lokalu pusto:
Nie licząc dwóch starszych panów siedzących przy najmniejszym stoliku, z których przynajmniej jeden jest właścicielem. Podchodzi do nas i pyta, czy chcielibyśmy coś zjeść. Teraz restauracja ma na GM przyzwoitą średnią ocen (4,1), natomiast 21 lipca wynosiła ona około 2 Nie ryzykujemy więc i zamawiamy tylko piwo, które z przyjemnością sączymy, mając takie widoki:
Pomost przy lokalu i łódka wyglądają na trochę zaniedbane:
Stoliki też są zakurzone, ale pan wyciera jeden specjalnie dla nas. Chyba niezbyt wielu turystów tu trafia. Jesteśmy w mniej popularnej części Jeziora Szkoderskiego, można powiedzieć, że tu się ona zaczyna (albo kończy ). Wcześniej cały czas płynęliśmy rzeką Crnojevića.
Atmosfera lokalu jest sympatyczna - z głośników leci bałkańska muzyka, a starsi panowie sprzeczają się i odpalają jednego papierosa od drugiego Pravi Balkan! Do tego ciekawe zdjęcia i pamiątki zdobiące ściany restauracji:
Mamy szeroki pogled. Mieści się w nim również Osiołek :
Wspaniały relaks :
Dzielnemu Flamingowi też chce się pić :
Moglibyśmy tak siedzieć i siedzieć, ale czeka nas długa droga powrotna. Kiedy pakujemy się do kajaka, obok nogi Małża przepływa wielki okaz zaskrońca Podobno jest ogromny, a małżonek w takim szoku, że nie zdążył chwycić aparatu i zrobić zdjęcia. Może lepiej, że nie widziałam tego "węża"
Różowy Koleżka też się trochę wystraszył Dopiero po chwili odzyskuje spokój :
Powoli wracamy po własnych śladach - "torem" dla kajakarzy:
obserwując ptaszki:
Takiego jeszcze nie widzieliśmy, a jest śliczny :
Wzgórza fajnie odbijają się w rzece:
Perkozy dwuczube:
kormorany i czaple:
Zbliżamy się do zakrętu, który często jest obserwowany z (widocznego na zdjęciu) punktu widokowego Pavlova Strana:
Ciekawe, kogo (lub co) obserwuje ten koleżka :
Nie ma wiatru, woda równa jak stół, więc próbuję pstryknąć "lusterka":
Na plaży z "wieżą do skoków" zdecydowanie więcej ludzi niż rano:
Podobnie przy budce, w której kupuje się bilety wstępu do parku narodowego:
Parę łabędzi spotykamy teraz bliżej Rijeki:
Natomiast gęsi są w tym samym miejscu :
Mijamy kemping:
i restaurację Savina luka:
Przed nami Novi most:
Ostatnie zdjęcia są już szare, bo chmury zasłoniły niebo. Poza tym jest dość późno - zbliża się 19:00. "Samotna czapla" wygląda jednak malowniczo:
Dopływamy do Starego Mostu, co oznacza koniec wycieczki:
Ostatniego rejsu w Czarnogórze i ostatniego podczas tych wakacji. Była to też najdłuższa wycieczka kajakowa (generalnie, w naszym życiu) - przepłynęliśmy aż 21 kilometrów Ręce bolą, ale jesteśmy bardzo zadowoleni Widzieliśmy dzisiaj zdecydowanie najwięcej ptaków ze wszystkich trzech czarnogórskich rejsów I wreszcie zobaczyliśmy "węże"
A oto trasa, którą udało nam się przebyć:
Jutro będziemy zwiedzać trochę inaczej. Wybierzemy się (całkiem daleko) Maździakiem Ale wcześniej zapraszam jeszcze na opis przedostatniego wieczoru spędzonego w Rijece Crnojevića
Spotkania z wężami - interesujące. Nie boję się weży ale nie wiem jak bym zareagowała gdyby pływał obok mnie. Mam nadzieję, że nie wrzaskiem Ciekawe że w takim słońcu i cieple te stworzenia siedziały w wodzie zamiast wylegiwać się na kamieniach Ptasia wycieczka piękna, to jest w 100 procentach nasz klimat
Masę kilometrów robicie wiosłując! Podziwiam, pewnie wprawa robi swoje, bo ja już sobie wyobrażam jakbym była obolała na drugi dzień po takiej wyprawie
Kapitańska Baba napisał(a):Ciekawe że w takim słońcu i cieple te stworzenia siedziały w wodzie zamiast wylegiwać się na kamieniach
Może próbowały się schłodzić
pomorzanka zachodnia napisał(a):Nieźle nas przeciągnęłaś po tym jeziorze! Było niesamowicie
Bardzo się cieszę, że Ci się podobało
Bbee88 napisał(a):Masę kilometrów robicie wiosłując! Podziwiam, pewnie wprawa robi swoje, bo ja już sobie wyobrażam jakbym była obolała na drugi dzień po takiej wyprawie
Nie zawsze robimy aż tyle Te 21 km to był absolutny rekord
Dzień 16 i 17: 21/22 lipca (piątek/sobota): Kolejny wieczór z karpiem i początek objazdówki
Na kolację idziemy, podobnie jak wczoraj, do konoby Lesendro. Znowu zamawiam karpia, który jest tak samo smaczny :
Tu już trochę "nadgryziony" Taka porcja kosztowała 9,50 euro.
Chyba właśnie przeżuwam :
Tym razem Małż też się decyduje na tę rybkę i jest bardzo zadowolony Dziś towarzyszy nam inny kot:
Wcale nie mniej natarczywy :
Doceniam jego "charakterek" i dzielę się z Koleżką kolacją
Jeszcze nie ma 22:00, a Rijeka Crnojevića uśpiona. Byłoby całkiem pusto, gdyby nie chmara owadów latająca w pobliżu latarni:
Późniejszy wieczór znowu spędzamy przed "domem". Odwiedza nas miły gość :
Już jest jutro Osiołek się suszy po umyciu przez Małża (obok apartmanu mamy kran, z którego zresztą korzystają lokalsi), a my jedziemy na wycieczkę objazdową, Maździakiem. To, niestety, nasz ostatni pełny dzień w Czarnogórze Jutro zacznie się bośniacka część wakacji
Ale, póki co, ciągle jesteśmy w Rijece Crnojevića, a dokładnie przed pomnikiem ku czci partyzantów poległych w II wojnie światowej, którego jeszcze nie pokazywałam:
Zwany jest on również Pomnikiem Rewolucji i trzeba przyznać, że wybudowano go z rozmachem
Przejeżdżamy przez Novi most (pod którym wczoraj przepływaliśmy kajakiem ) i zmierzamy w stronę Virpazaru. Chcemy się zatrzymać w punkcie widokowym na Google Maps zwanym po prostu Miradorem Dokładnie tu: https://www.google.pl/maps/place/Mirado ... ?entry=ttu
Przestrzegam przed nim Opinie nie są wyssane z palca, choć, jak widać, jest też całkiem sporo pozytywnych. Podążając za strzałką na tabliczce:
idziemy ścieżką w stronę zabudowań:
Mężczyzna (właściciel domu) zatrzymuje nas i mówi, że jeśli chcemy wejść na punkt widokowy, musimy zrobić zakupy w jego winnicy. Krótka piłka z naszej strony: Doviđenja!
Anglojęzyczne turystki, wracające właśnie z "zakupów" i "widoków", z rogalami na twarzach, przekonują, że widok jest wspaniały. Odpowiadam im, że wiemy, bo podziwialiśmy go 5 lat temu, za darmo i nie zamierzamy płacić za pogledy. Choćby i dla zasady Zresztą z punktu widokowego Pavlova Strana roztacza się chyba ciekawsza panorama.
Jedziemy dalej, wąską ale ciekawą (dzisiaj w nocy to dopiero tutaj będzie ciekawie ) drogą w stronę Virpazaru:
Już widać miejscowość oraz fragment Jeziora Szkoderskiego:
A w Barze dzieje się :
Najchętniej poszłabym 11 sierpnia na Nedę Ukraden Lubię np. jej piosenkę Na Balkanu:
Turbofolk , ale jaki przyjemny!
Wjeżdżamy do Virpazaru. W "centrum" oczywiście stajemy w korku:
Wszędzie dookoła stoiska z ofertami rejsów po Jeziorze:
W końcu udaje nam się przejechać przez kamienny most:
na drugi brzeg rzeki Crmnica:
która wpada do Jeziora Szkoderskiego. Twierdzę Besac (znowu) sobie podarujemy. I tak nie zdołalibyśmy zaparkować w pobliżu Teraz będziemy jechać wzdłuż Jezera, co chwilę zatrzymując się na podziwianie widoków
Zacne pogledy :
Dalej droga biegnie nieco dalej od brzegu. Możemy teraz popatrzeć na "zagubione w górach" miejscowości:
Czasami tworzą się korki:
Niemal każdy kierowca zwalnia, żeby pasażer mógł pstrykać z samochodu Nie wszędzie można się zatrzymać.
Dojeżdżamy do wioski Godinje i zatrzymujemy się przed znanym nam pomnikiem:
To prawdopodobnie przodownik pracy :
Miejscowość ta ma całkiem bogatą ofertę apartmanów. Zauważamy też knajpkę, której nie było tu w 2018 roku :
Uroczy psiak chyba chce się bawić :
Drugi koleżka śpi zmęczony upałem. Cieszymy się, że spędzamy czas w klimatyzowanym Maździaku Chociaż plażowanie i kąpiel też nam się marzy. Już niedługo...
Dalsza trasa będzie dla nas nowością, 5 lat temu w tym miejscu zawróciliśmy.
Nadal jest pięknie:
Pod nami wioska Donja Seoca:
Nad samym brzegiem z kolei "przycupnął" maleńki Raduš, do którego kierują tabliczki z miejscowymi atrakcjami. Jest tam plaża i restauracja. Obawiamy się jakości nawierzchni i ostatecznie tam nie zjeżdżamy. Cały czas jedziemy drogą P16, która ma "dodatkowy" (turystyczny) numer 3. Tutaj też, podobnie jak w innych miejscach w Montenegro, "lansują się" z hasłem Panoramic Road.
Widoczność jest kiepska To wina upału. Gdy wytężymy wzrok, uda nam się dostrzec albański brzeg Jeziora Szkoderskiego:
ale jest to bardzo trudne...
W następnym odcinku dotrzemy na plażę, gdzie spotkamy kogoś uroczego