Bbee88 napisał(a):Piękna wycieczka czuć ten klimat ! pływacie z jakąś mapą?, bo ja już bym się pewnie zgubiła ze dwa razy.
Z mapami.cz w telefonie Małża
Mapki do relacji też wrzucam stamtąd. Mają zdecydowanie lepsze mapy satelitarne niż GM.
Dzień 15: 20 lipca (czwartek): Koniec wycieczki kajakowej i wieczór w Rijece CrnojevićaPowoli wracamy do Karuča, tą samą drogą. Na szczęście nie odczuwa się dużej różnicy czy płyniemy z prądem rzeki, czy pod prąd, bo jest on wyjątkowo słaby. Zarówno Biševina, jak i Karatuna są bardzo leniwe, to niemal wody stojące. Zdecydowanie bardziej przeszkadzał nam wczoraj wiatr, ale dziś jest spokojnie
Przepływamy znowu obok restauracji Dodoši:
która znajduje się w wiosce o tej samej nazwie:
Most z "Czasu Apokalipsy"
:
I kolejne stado krów
:
Bardzo malownicze:
Jedna z nich chyba chce popływać łódką
:
Czy to przypadkiem nie byk?
Wkrótce "skręcamy na Amazonkę"
:
Znowu na tym fragmencie aparat wariuje i zdjęcia wychodzą żółte:
Ale klimat jest niesamowity!
Kawałek dalej spotykamy kormorany, niektóre z nich dumnie rozpinają skrzydła:
Są też małe biało-szare ptaszki (nie mam pojęcia, co to za gatunek), które robią dużo hałasu, nawołując się:
Tu sobie wskoczymy do wody
:
A w tej restauracji prawie się zatrzymaliśmy:
Ostatecznie odstraszyła nas głośna muzyka
Tutaj też było "prawie":
Tym razem zniechęciły nas skaczące do wody dzieci i jakaś piana na powierzchni (pewnie drugie wynikało z pierwszego
):
Już lepiej płyńmy do "domu" i chodźmy na kolację w Rijece; wypadałoby spędzić tam trochę czasu.
Ostatnia knajpka na trasie, czyli znany nam dobrze Karučki krš:
przeżywa małe oblężenie
:
Tymczasem dopływamy do pomostu w Karuču:
i kończymy bardzo udaną i wyjątkowo długą (17 km
) wycieczkę kajakową
Jeszcze raz wkleję mapkę z poprzedniej strony
:
Ramiona trochę bolą po przepłynięciu takiego dystansu
, ale w gruncie rzeczy, to przyjemne uczucie
Po drodze do Rijeki Crnojevića zatrzymamy się na chwilę w punkcie widokowym Pavlova Strana przy Hotelu Panorama Gazivoda:
Pogledy z tego miejsca już wrzucałam. Ograniczę się do jednego zdjęcia, które pokazuje trasę naszej jutrzejszej wycieczki kajakowej
:
Będziemy tam, gdzie ten biały statek
Ale to dopiero jutro. Dziś szybko ogarniamy się w apartmanie i lecimy zobaczyć, jak wygląda nasza "wiocha" wieczorem, bo jesteśmy w Czarnogórze już trzeci dzień, do "centrum" wioski mamy dosłownie dwa kroki, a jeszcze nie było okazji dotrzeć
Stari Most (znany również jako
Danilov most) łączył kiedyś "naszą" Rijekę ze średniowieczną osadą Obod położoną na wzgórzu po drugiej stronie rzeki:
Znajdowała się tam pierwsza południowosłowiańska drukarnia
Budowa mostu została zlecona w 1853 roku przez czarnogórskiego księcia Danilo, który wzniósł go, aby upamiętnić swojego ojca - Stanko Petrovića.
Danilov most zastąpił poprzedni (drewniany), który został zbudowany przez Petara II Petrovića-Njegoša.
Mniej więcej tyle jest do zobaczenia w Rijece
Trochę przesadzam
, ale Most jest z pewnością jej największą atrakcją.
Ponieważ startuje (i "finiszuje"
) tu wiele łódek oferujących rejsy po rzece i Jeziorze Szkoderskim, w Rijece Crnojevića działa całkiem sporo restauracji, jak na tak małą miejscowość. Większość zamyka się stosunkowo wcześnie, ale
Lesendro, do którego to lokalu właśnie zmierzamy:
jest otwarty przynajmniej do 22:00. Obsługa bardzo miła, a piwo zimne
:
(Nie wiem, co mnie tak zdziwiło
)
W
Lesendro specjalizują się, jak we wszystkich restauracjach w okolicy, w daniach rybnych. Z pewną nieśmiałością
zamawiam karpia i okazuje się, że jest to strzał w dziesiątkę! Rybka jest genialnie przyrządzona
Karp nie jest tłusty, nie czuć też mułu, po prostu rozpływa się w ustach
Zazwyczaj jem karpia tylko w Wigilię, a ostatnio nawet odeszliśmy od tej tradycji na rzecz łososia, suma czy innego sandacza
Małż zawsze marudził, że karp smakuje mułem
Jednak tak się zachwycałam rybką w
Lesendro, że jutro znowu tu przyjdziemy i małżonek pójdzie w moje ślady
Dzisiaj natomiast jeszcze ostrożnie - zamówił pstrąga:
Podobno dużo smaczniejszy niż ten, którego jedliśmy przedwczoraj w Karuču. Do tego świetna "sałatka ziemniaczana", w stylu tego, co podaje się w Chorwacji, czyli ziemniaki z cebulą, octem winnym i oliwą
Jedyny problem w restauracji to... kotek, niby śliczny i miły:
a jednak bezczelny. Jak tylko pani kelnerka postawiła talerze na stole, błyskawicznie wskoczył mi na kolana
Na szczęście nie zdążył porwać ryby z talerza. Do końca kolacji siedzieliśmy z maksymalnie przysuniętymi do stołu krzesłami i odsuniętymi bocznymi
Na stół bezpośrednio nie skakał
Ostatecznie wybaczyłam mu
i dostał trochę rybki
Po pysznym posiłku idziemy na krótki spacer po naszej urokliwej "dziurze":
Muszę przyznać, że ma klimat. Bardzo mi się tu podoba
Kusi nas otwarta bramka prowadząca do cerkwi (?):
Okazuje się, że to mały monastyr. Na dziedzińcu siedzi kilku mnichów
Skoro już się tu zapuściliśmy, pytamy, czy możemy zajrzeć do środka. Dostajemy pozwolenie, ale wewnątrz nie ma niczego szczególnie interesującego:
(Zwykłe pomieszczenia mieszkalne. Pewnie przyjrzelibyśmy się bliżej zdjęciom przedstawiającym dawną Rijekę, ale nie wypada zbyt długo przesiadywać w jadalni monastyru
)
Życzymy zakonnikom spokojnej nocy i idziemy usiąść przy naszym stoliku, żeby zaplanować jutrzejszą wycieczkę kajakową