Dzień 14: 19 lipca (środa): "Obiadokolacja" u Salmy Hayek i koniec wycieczki kajakowejPo krótkim plażowaniu płyniemy w stronę wysepki Liponjak:
Lecą
galeby:
Wieje bardziej niż na Jadranie
Widać na zdjęciu, jak marszczy się woda:
Prawie jak w Tajlandii
:
Jak to ładnie określiła Kamilla (Pomorzanka Zachodnia) - pływanie po zielonym dywanie
:
Próbujemy jeszcze kawałek, ale widać, że to nie ma sensu. Oddalamy się od miejsca, z którego ruszyliśmy, a wiatr jest konkretny. Najwyższa pora zawrócić i płynąć w stronę Maździaka:
Wiosłuję i się opalam
:
Tu plażowaliśmy przed chwilą:
Widać już most, pod którym znowu będziemy przepływać:
Najpierw jednak chcemy się trochę posilić. Na plaży przy restauracji Gavrilovac byliśmy 5 lat temu:
Ładne miejsce, do którego właśnie zbliża się ciekawie udekorowana (jak dla młodej pary) łódka:
Tym razem chcemy przetestować inną miejscówkę
Przybijamy do brzegu obok lokalu nazwanego
Plaža Pelinovo:
Można sobie odpocząć na leżakach:
i mamy nadzieję, że również zjeść coś smacznego.
Wchodzimy na duży taras, po którym kręci się pani w średnim wieku niesamowicie podobna do Salmy Hayek
Tak ją będziemy nazywać
Pytamy, czy o tej porze jeszcze coś zjemy (jest 17:30, a w lokalu nie ma nikogo). Okazuje się, że
nema problema. Salma poleca ryby. Małż odpowiada coś w stylu:
Ryby jemy codziennie, a przez ten upał nie jesteśmy szczególnie głodni. Dziwnie patrzę na męża; przecież przyjechaliśmy dopiero wczoraj i rybę jedliśmy raz
Ale, jak się okaże, zjemy ją również jutro i pojutrze
Pani Hayek
dostaje ataku śmiechu i stwierdza, że przyjechaliśmy tu po to, żeby jeść ryby
(Myślę, że kilka innych powodów by się znalazło, ale niech jej będzie
)
Ostatecznie zamawiamy po małym Nikšićku:
oraz (na spółkę) wielką porcję frytek i "sałatkę" z pomidorów i ogórków:
Frytki są pyszne, z prawdziwych ziemniaków
, obranych i pokrojonych przez Salmę. Dawno też nie jedliśmy tak smacznych pomidorów
Nasz wybór "dania" na obiadokolację może się wydawać nieco dziwny, ale nam pasuje, najadamy się w sam raz
Nie lubimy pływać (wpław ani kajakiem) z pełnymi brzuchami
Z tarasu restauracji podziwiamy widoki i obserwujemy odpływającą z plaży łódkę:
Osiołka zakotwiczyliśmy za podobnie wyglądającą łodzią:
Salma próbuje z nami rozmawiać po polsku
Mówi np.
fritki Cały czas jest bardzo miła i uśmiechnięta. Pyta, gdzie się zatrzymaliśmy i skąd znamy serbski, czyli standard
Po smacznym posiłku zjedzonym w przesympatycznych okolicznościach czas na kąpiel i kolejne krótkie plażowanie. Od leżaków wolimy własne maty do jogi
:
Po 18:30 opuszczamy przyjazną miejscówkę:
Chętnie byśmy tu wrócili, ale podczas czarnogórskiej części wakacji nie wystarczy nam na to czasu.
Dodam jeszcze, że toaleta przy restauracji jest wyjątkowo czysta, a nawet pachnąca
Przy moście wzmożony ruch:
Podziwiamy górski krajobraz:
Jednak ciągnie nas do ptaszorów. Popłyniemy znowu tam, gdzie jest ich najwięcej:
Choć, jak się okaże, mniej niż koło południa. Spotykamy tylko kilka kormoranów:
i perkoza dwuczubego:
Mijamy się z kolejną łódką:
i stwierdzamy, że najwyższa pora wracać:
bo słońce właśnie chowa się za górę:
Przepływamy pod mostem:
i trafiamy na czaplę:
która stoi bardzo blisko wędkarzy, w ogóle ich się nie boi:
Może podkrada im ryby
Po prawej
tajskie klimaty:
a my skręcamy w lewo, w stronę restauracji Jezero:
Dobijamy do brzegu i przechodzimy przez otwartą bramkę:
którą zaraz zatrzaśnie za sobą... Salma Hayek
Okazuje się, że "dogoniła" nas swoją łódką
Musiała zamknąć lokal niedługo po naszym wyjściu.
Wycieczka była wyjątkowo udana i nabraliśmy ochoty na więcej
Jesteśmy zachwyceni przyrodą (przede wszystkim ptaszorami
) i już nie możemy się doczekać jutrzejszego rejsu
Na koniec odcinka - mapka pełnej trasy: