Dzień 12 - 17 lipca (poniedziałek): Pamiątka z ChorwacjiDziś nasz ostatni dzień na Visie i w ogóle w Cro
Mamy niedosyt - 12 dni nad Jadranem to jednak zdecydowanie za mało, ale chcemy też trochę pobyć nad Jeziorem Szkoderskim. Mimo wszystko, następnym razem inaczej rozłożymy akcenty.
Już bez kajaka, który suszy się przed kwaterą, jedziemy przez zielony interior. Patrzę na posiadłość z imponującą pinią. Pięknie odrestaurowany budynek:
Zaraz, zaraz, czy ja dobrze widzę? Jakiś wielki ptaszor przysiadł przed rezydencją. Proszę Małża, żeby się zatrzymał i biegnę z aparatem w kierunku ptaka. Okazuje się, że to piękny i dumny orzeł, choć nie tak dumny, bo w niewoli
:
Robi mi się smutno, orzeł wygląda na nieszczęśliwego
Takie zadbane domostwo, a dookoła ptaka mnóstwo piór, pewnie kur albo innego ptactwa, które dostał do zjedzenia.
Dziś po południu, w tej okolicy, zobaczymy górującego nad viškim interiorem orła, z pewnością będzie to on; nie podejrzewam, żeby na Visie były inne
Dobrze, że chociaż czasami może sobie polatać...
W miejscowości Plisko Polje skręcamy na Marinje Zemlje i dalej, szutrem, jedziemy w stronę uvali Vela Travna, którą sobie upatrzyliśmy na dzisiejsze plażowanie. Widoki na wyspy Ravnik i Veli Budikovac:
oraz na samą zatoczkę:
Mnóstwo kajakarzy:
Jeszcze ich dzisiaj spotkamy.
Tu z kolei widać uvalę Mala Travna, w której konobę prowadzi Senko Karuza - pisarz i filozof, znana persona na Visie:
Patrzę w kierunku najbardziej popularnej plaży na wyspie, czyli Stinivy:
Oczywiście panuje tu duży ruch na wodzie. To "must see" mamy odhaczone
, byliśmy w zatoczce Stiniva 6 lat temu. Raz nam wystarczy
Nie można jej odmówić urody, ale liczba chętnych do podziwiania uvali (i plaży oddzielonej od morza malowniczymi skałami) zdecydowanie nas odstrasza.
Szutrowa droga jest całkiem przyzwoita:
Maździak nie cierpi
Niestety, będziemy musieli zejść do plaży większy kawałek niż sądziliśmy, bo ktoś zagrodził część drogi łańcuchem. Mala Travna bliżej:
A my zabieramy plażowy majdan z samochodu i idziemy w stronę tej większej Travnej:
Nie jest daleko, ale dziś trafił nam się wyjątkowy ukrop (teraz już tak będzie), więc marzymy, żeby jak najszybciej zanurzyć się w Jadranie...
Dojście do zatoczki:
Mapka pokazująca, jak dojechaliśmy:
Przerywane kropki to już spacer
Uvala Vela Travna i kajakarze, którzy właśnie przypłynęli:
Zajęli wszystkie miejsca w cieniu, więc chyba będziemy się smażyć
Po drodze jeszcze obszczekał nas pies; potem pomyślałam sobie, że może chciał nas ostrzec...
Idziemy na tę dalszą część plaży:
i rozkładamy klamoty w pełnym słońcu, nie mamy innej opcji
Szybko wskakujemy do wody, żeby się ochłodzić.
Chwilę pływam żabką, po czym odwracam się na plecy, ramię idzie do tyłu (jak to w stylu grzbietowym) i... nagle zaczynam krzyczeć. Nie, nie krzyczeć, drzeć się
Czuję okropny, parzący, ból ręki. Później czytałam, że można go porównać do użądlenia dziecięciu pszczół jednocześnie. Pszczoła nie użądliła mnie nigdy w życiu, ale osa tak - trzy razy za jednym zamachem i tamto to był pikuś
Meduza świecąca (po chorwacku
Morska mjesečina), bo to ona zadała mi tyle bólu, to zawodniczka, która gra w zupełnie innej lidze niż osy
Zaczynam się nerwowo szamotać w wodzie, Małż stara się mnie uspokoić i doholować do brzegu. Spokojnie, dopłynę, na szczęście nie jest daleko.
Siadam sobie w kąciku plaży, łzy trochę lecą, nigdy nie byłam dobra w wytrzymywaniu bólu
Tzn. wytrzymam
, ale łez powstrzymać nie potrafię. Małż biegnie do rybaka, który czyści ryby na zacumowanej przy jednym z domów łodzi. Chce go zapytać o jakieś znieczulenie dla mnie, cokolwiek...
W tym czasie z innego domku wychodzi miła starsza pani. Od razu każe mi przykładać do oparzenia nagrzane słońcem kamienie.
- Tylko gorące - mówi. - Nie zimne
Co ciekawe, rybak powiedział Małżowi coś zupełnie przeciwnego - żeby schłodzić oparzenie.
Schłodzenie być może przyniosłoby ulgę, jednak nie rozwiązałoby problemu. Miejsce należy potraktować gorącą wodą lub np. rozgrzanym kamieniem. Pomóc może również ocet. Nie wolno przemywać oparzenia słodką wodą. Jeśli jakieś parzydełka zostały na skórze, należy je usunąć. W moim przypadku meduza nie pozostawiła żadnych czułków czy innych wypustek. Na szczęście tylko lekko ją musnęłam ręką.
Wchodząc do wody, zupełnie zapomniałam, że przecież wczoraj widzieliśmy w Jadranie kilka okazów fioletowych koleżanek
Wtedy ostrożnie wchodziliśmy do morza. Dzisiaj wbiegłam jak dziecko spragnione ochłody. No i mam
Chociaż w tym miejscu trudno byłoby uniknąć oparzenia - w uvali Vela Travna meduz jest, co zauważymy później, bardzo dużo. Wygląda na to, że na dzisiejsze plażowanie wybraliśmy kiepską miejscówkę
Winowajczyni (inna sztuka, leżąca na plaży) wygląda tak:
A moja ręka prezentuje się następująco:
Byłabym zapomniała - miła pani pojawiła się znowu i pomazała mi oparzenie jakąś maścią, nie mam pojęcia, co to było, ale pomogło
Pewnie krem z hydrokortyzonem. Porozmawiałyśmy sobie też o tym, że meduzy to efekt zbyt gorącego lata, ciepłego Jadranu i przede wszystkim paskudnego jugo, które je tu przywiał. Mam kolejny powód, żeby nie lubić tego wiatru
Kajakarze (i
supiarze ) odpływają:
Zwalnia się miejsce w cieniu, więc korzystamy z okazji. Minę mam nadal niewyraźną, ale boli już trochę mniej. Cały czas przykładam kamienie, które (jak najgorętsze) donosi mi Małż:
Po jakiejś godzinie jest mi zdecydowanie lepiej, choć oparzenie nie wygląda ciekawie:
Leżymy pod kwitnącymi kaparami:
i patrzymy na zatoczkę, której chyba jednak nie polubię
Szkoda, bo jest tu bardzo pięknie, a teraz jesteśmy na plaży sami. Nie licząc mojej wybawicielki w domu i rybaka w łódce
Po jakimś czasie opuszczamy uvalę Vela Travna, w której nabawiłam się nietypowej pamiątki z Chorwacji.
Do dzisiaj mam ślad, choć teraz już mało wyraźny.
Znowu jesteśmy na szutrowej drodze, z której podziwiamy widoki na uvalę Ruda (w której zacumował trójmasztowiec) i plażę Srebrna:
Plan jest taki, żeby zjeść coś pysznego w interiorze i zapomnieć o meduzach
Ale o tym w następnym odcinku