Dzień 8 - 13 lipca (czwartek): Wieczór w mieście Vis - część pierwsza (Kut)Jedziemy do Visu, "nową drogą", a przy niej taka sytuacja
:
Tak, dobrze widzicie
Oryginalnie na znaku był jeden zając, a ktoś dokleił tego z prawej
Parkujemy (za darmo, nie płaciliśmy za parking na Wyspie ani razu
) trochę powyżej dzielnicy Kut, po której w pierwszej kolejności będziemy się włóczyć:
To ta bardziej elegancka część stolicy wyspy, "arystokratyczna"
, z pałacami,
butikowymi hotelami, pięknymi placami... Nie żeby Luce (portowej dzielnicy) czegoś brakowało, jednak ma ona zupełnie inny charakter.
Kut zachwyca urokliwymi wąskimi uliczkami:
Pan na skuterze, widoczny na zdjęciu, zgubił klapek i wrócił po niego ze śmiechem, narzekając na
kogule To dalmatyński bruk
,
kamulce po prostu, ale jakie piękne!
Podziwiamy bujną roślinność
:
Muszę mieć tradycyjne zdjęcie z bugenwillą
:
Ciekawy budynek z "wieżyczką":
Na tym podwórku:
w 2017 roku, zastaliśmy kocią bandę; dzisiaj grasuje tu banda dzieciaków
Docieramy na Trg Podlože, chcemy zjeść pizzę w lokalu o nazwie Lambik, który ma przepiękny dziedziniec:
Niestety, zostajemy w nieuprzejmy sposób wyproszeni przez kelnera, który oznajmia, że mają rezerwację na cały lokal. Ok, ale można było to powiedzieć inaczej, a nie podniesionym głosem i wywracając oczami - jak ta emotka
A tak ich lubiłam... Pizzę robią świetną, to fakt.
Nie odchodzimy daleko - na tym samym placu mieści się
Stari Tovar (
Stary Osioł ), raczej fast food niż restauracja, ale opinie mają bardzo dobre.
Burger poprawny, choć smakował trochę jak Big Mac
:
Piwo zimne, więc dobre
Karlovačko dzisiaj mi nawet smakuje
Obok nas stoi taki piękny skuterek
:
Zauważamy, że do Lambika (który jest naprzeciwko) przybywa duża grupa ludzi. (Rzeczywiście mają rezerwację na cały dziedziniec.) Wszyscy mężczyźni są ubrani w koszulki z napisem:
Polish wife - happy life. No nieźle, ciekawe, co to za impreza
Urocze patio lokalu pęka w szwach:
Ciekawe, czy są tu te wszystkie polskie żony
Z daleka nie słyszę, w jakim języku rozmawiają, chociaż mówię do Małża, że czytając z ruchu warg (
), jestem pewna, że to polski
No nic, nie dowiemy się, co to za okazja. Raczej tam nie wparuję, tym bardziej, że mnie "wyrzucili"
Robię sobie głupkowate zdjęcie w lustrze i idziemy "zwiedzać"
:
Trg Podlože w całej okazałości:
Najpierw zmierzamy w stronę kościoła św. Cypriana i Justyny z XVIII wieku, który ma wspaniałą dzwonnicę:
Podobają mi się też schody
:
i jeden z uroczych mieszkańców Visu (właściwie to jest "ona" - mieszkanka
):
Palmy na nabrzeżu trochę uschły, choć nie wygląda to na działalność szkodnika
surlaša:
Widok na nabrzeże i część Kutu w okolicach Placu Podlože jest imponujący:
Bardzo mi się tu podoba
Powoli idziemy w stronę przystani promowej, czyli Luki. Mijamy restaurację Villa Kaliopa położoną w przepięknym ogrodzie:
Zaglądam na chwilę i się zachwycam:
Małż nawet nie wchodzi, tylko kwituje, że taka kolacja "pożarłaby"
nasz cały wakacyjny budżet
Czy ja wiem...
Fajny mural
:
To zdjęcie mi się podoba
:
Warto przyjechać do Visu dla zachodu słońca (oczywiście nie tylko dlatego
) - zdecydowanie piękniejszy niż w "naszej" Komižy, w której to
sunce zachodzi za górę, kiedy jeszcze jest stosunkowo wysoko na niebie.
Pstrykamy więc na dwie ręce:
Trochę pozowania
:
Bistro Frutarija - świetne miejsce do podziwiania tegoż zachodu:
Podobnie jak pomost, który wybrała ta para
:
Wpadam w romantyczny nastrój, co mi się rzadko zdarza
, ale w takich okolicznościach można...
W następnym odcinku też będzie romantycznie