pixiedixie napisał(a):ewalla napisał(a):Byliśmy w Chorwacji 3 tygodnie ( zawsze jeździmy na 3 tygodnie).
Wzięliśmy z Polski to co lubimy, albo co lubi nasza córka (wybredna) czyli POLSKIE wędliny.
Na miejscu kupowaliśmy jedzenie i gotowaliśmy sami, jedliśmy głównie ryby, owoce morza.
Kilka razy byliśmy w restauracji, ale bez szału było.
A teraz cena - kolacja średnio 300 kun pomnożone przez 21 dni daje nam 6300 kun (blisko 3700 zł).
Sorry, to mnie nie stać. Rozumiem, jak ktoś jedzie na tydzień czy 10 dni to ok, można codziennie jeść w konobach, ale na 3 tygodniowe wyjazdy to niestety drogo wychodzi, niestety.
Nie sprowadzaj sprawy do absurdu. Między jedzeniem własnej wałówy przywiezionej z polski, a stołowaniem się codziennie w restauracjach, jest cały wachlarz możliwości.
Zresztą nawet nie możliwości, a konieczności, jeśli ktoś ma "daleko do szosy" i najbliższa gastronomia jest o kilka-kilkanaście km.
Karkówki na grilla nie będę wozić z Polski, a spaghetti i passatę i pesto na lekki lunch też kupię na miejscu.
Chociaż minusem w pobytach apartamentowych jest z reguły brak śniadań (czasami, ale rzadko jest taka opcja). W Grecji staramy się znaleźć takie miejscówki Fajnie się schodzi rano na gotową kawę, chleb, ser, oliwki, pomidory, ostrą kiełbasę
Ależ nie sprowadzam. czytam, że KAŻDE gotowanie jest beee, tylko restauracja, bo to prawdziwy urlop.
Na 21 dni w Chorwacji, w konobie byliśmy 10 razy (obliczyłam teraz), czyli prawie pół na pół.
Wałówki jako takiej z Polski nie wiozę, tylko coś na drogę, na pierwszy dzień, albo ulubione specjały. Później kupuję na miejscu.
denerwuje mnie takie klasyfikowanie ludzi, ze ten co je w knajpach to super, a reszta to buraki i biedota, bo gotują.