Witam ponownie
wracam do relacji, ale najpierw mała dygresja ... w ostatnim tygodniu sierpnia planujemy spontaniczną wyprawę do Czarnogóry, nasza ekipa wyprawowa z różnych powodów nie współpracuje, może więc znajdzie się ktoś chętny na wspólną podróż/pobyt, wszystko elastyczne tylko termin nas ogranicza, możemy wyjechać ok. 22-23 ale 1.09 musimy być w domu, córa zaczyna nowa szkołę.
Dobra, koniec reklam.
Pierwszy i drugi dzień pobytu spędzamy na błogim lenistwie, nie ma o czym pisać, może tylko warto podkreślić- gdyby ktoś kiedyś chciał skorzystać z naszego lokum- klimy w pokojach nie ma ale otwarte drzwi przez całą noc oraz balkon powodują miły przepływ powietrza i mimo prawie 30 C można spać. Moja piękniejsza połowa jako system antywłamaniowy stosowała krzesło wkleszczone w drzwi wejściowe, po co? nie pytajcie.
Nasz pierwszy cel zwiedzania Corse to Bonifacio, miasteczko całkiem na południu wyspy, jaki żal że kiedyś było tam połączenie z Sardynią.
Wyruszamy po śniadaniu, a może kogoś zainteresuje jak to właściwie było z paszą w tym francuskim klimacie więc druga dygresja:
"Zabraliśmy z kraju w lodówce samochodowej zgrzewki plastrowanych (pewnie mało oryginalne) serów, szynek, wędlin za ok. 200 zł i wystarczyło na dwie rodziny z naddatkiem. Codziennie ok. 8 rano na parking podjeżdżał gostek z lokalnej piekarni z pickup'em wypełnionym świeżutkimi bagietami, więc śniadania przez cały pobyt były bezproblemowe"
Jedziemy do Bonifacio, jak mówią "znikające miasto" wiec trzeba się spieszyć...
, kto wie kiedy zniknie.
Droga wzdłuż wybrzeża całkiem przyjazna, bez emocji, wjeżdżamy do miasta no i problem z parkowaniem ale to nic nowego, trochę krążymy... trafiamy na parking obok cmentarza, ważne że jest miejsce.
Przekonywać nikogo nie trzeba że warto tu przyjechać, kilka zdjęć w załączeniu. Polecam plażę, i schody Roy D'Aragon, zejście kosztuje trochę euro a wejście trochę sił ale na prawdę warto.