Trzeci dzień, jest i ona,
plaża przez nas wymarzona.
Nie, nie myślcie, nie Aruba.
To jest beach Velika Duba.
Przy niedzieli ludzi sporo,
wszyscy dużo rzeczy biorą,
tu na plażę, przez co teraz
nie mieści się nam materac.
Żarty, żarty oczywiście,
są nad nami jakieś liście,
lokujemy się bezpiecznie
i smażymy tyłki grzecznie.
Woda miodzio, słońce praży,
na dodatek na tej plaży,
nikt z czujnych oczu nie znika,
psiego Pana ratownika ...
Fotek z plaży jest malutko,
choć nie byliśmy tak krótko,
czas był tutaj na pluskanie
nie z aparatem bieganie
Wieczór zatem i dzień trzeci
jechać trzeba do Tucepi.
Zachód słońca, knajpy, plaża
to codziennie się nie zdarza...
Po zwiedzeniu już miasteczka
mamy chyba jedno zdanie
że Tucepi to "wioseczka"
dużo większa od Igrane.
Sklepik, stragan, jakaś buda,
niby wszystko jest co trzeba,
można kupić wszelkie cuda,
ale nigdzie nie ma ... chleba.
Cóż, wracamy do wioseczki,
w której jest Pekara jedna,
jutro pójdę po bułeczki
i tak doszliśmy do sedna...