Trochę mi zeszło, ale w końcu znalazłem czas, żeby opisać moje subiektywne wrażenia z Igrane.
Jeśli chodzi o plaże, to są trzy, jedna w centrum, druga za parkingiem, trzecia na drugim końcu miasteczka, obok hotelu.
Ta miejska dla mnie odpada, temperatury mieliśmy 38-40 stopni, nie wyobrażam sobie tam wytrzymać nawet pod parasolem. Choć jest tam wszędzie blisko, cała infrastruktura.
Plaża za parkingiem spokojniejsza, ale znowu trochę śmieci/igieł.
Zdecydowanie numer jeden wg mnie to plaża przy hotelu. Najczystsza woda (choć pewnie najzimniejsza), spokojnie i cicho, głownie goście hotelowi. Leżaki i parasole do wypożyczenia (8 euro za jeden zestaw, 15 euro za 2). W sumie tylko tam plażowaliśmy, choć mieliśmy najdalej
Miejscowość opanowana niemalże w całości przez Czechów i Słowaków. Niby słyszy się polski język, ale jesteśmy w zdecydowanej mniejszości. Chyba najmniejsza ilość rodaków ze wszystkich moich wyjazdów.
Ceny w restauracjach dość zbliżone, w sumie cenowo byłem dość pozytywnie zaskoczony.
Dla mnie problemem było pieczywo. W większości miejscowości, w których już byłem, znajdowały się piekarnie sieci Palma. Szału nie było, ale coś tam od lat miałem wypróbowane. W Igrane jest jednak piekarnia Palma, wg mnie strasznie nieciekawe pieczywo. Finalnie w Studenacu znalazłem "jadalny" chleb. Jeśli chodzi o ceny to zwykłe bułki typu hamburger bądź hot-dog to 1€, chleb 2€.
Jeśli chodzi o restauracje, to jest ich sporo jak na taką miejscowość, ale standardy różne... W polecanym Ante w końcu nie byłem, bo niemal cały czas tam po prostu śmierdziało... Chodziliśmy w minimum 4 osoby, każdy brał coś innego i na tej podstawie ocenialiśmy całokształt. Polecam Turan, Sunshine, Tri Volta i Manorę. Dobrze można zjeść w Excalibur, świetne lody w Cafe Bar Dona. Kawa mrożona najlepsza w hotelowym Culinarium.
Z Plaza 34 mieliśmy przygodę
Pewnego dnia wracaliśmy z całodniowej wycieczki, mieliśmy zjeść gdzieś po drodze ale w nadmorskich miejscowościach był problem z parkowaniem, więc stwierdziliśmy, że wracamy na późny obiad do Igrane. Usiedliśmy w 6 osób w Plaza 34, strasznie głodni. Kelner obiecał, że nie będziemy czekać dłużej niż 20-30 minut, finalnie czekaliśmy godzinę. Dostaliśmy 3 gratisowe piwa, ale nie jestem burakiem, mimo wszystko miło spędziliśmy tam czas, więc zapłaciłem za nie, dałem też napiwek. Od tej pory ilekroć przechodziliśmy promenadą to kelner zawsze się z nami serdecznie witał i zapraszał
Zgoła odmienne wrażenia pozostawił po sobie Skif... Któregoś dnia około godziny 19 wybraliśmy się na drinki. W Skifie zajęte były tylko dwa stoliki, więc usiedliśmy. Podeszła pani i powiedziała, że ten stolik jest zarezerwowany ZA GODZINĘ!. Na stoliku żadnej kartki nie było, ale spoko, pytamy, gdzie w takim razie możemy usiąść. Pani mówi, że wszędzie, więc idziemy do innego stolika. Zanim jednak zdążyliśmy usiąść, padło pytanie czy będziemy jeść czy tylko pić. Gdy pani usłyszała, że pić to coś zaczęła mamrotać że "lunch time" itd. Powiedziałem pani, że będzie nas więcej, ale kelnerka zacięła się na tym "lunch time". Ok, skoro nas nie chcą, to spadamy. Poszliśmy do Manory, gdzie zostawiliśmy 100€ za same drinki. Tym sposobem jednak Skif został dla nas ostatecznie skreślony. Niby wszystko grzecznie, ale niesmak pozostał.