Witam
Była mała weekendowa przerwa w relacji, ale trzeba było troszkę rowery rozruszać

, a i z dostępem do kompa w weekend jest ciężko (mąż ciągle blokuje

, a na drugim, u dziecka, od jakiegoś czasu królują Simsy

). No ale mąż już w pracy więc będę kontynuować
ciąg dalszy
Ze zrobionego wcześniej planu wycieczkowego wynikało, że w piątek czas na Mostar

.
Pobudka i śniadanie dość wcześnie, bo o 8 wyjazd - plan jest napięty.
Granicę przekraczamy w Metkoviću, i to był błąd, bo kolejka do przejścia duża i stoimy około godziny w dużym upale

. Na granicy bez żadnej szczególnej kontroli, ale o zieloną kartę jesteśmy poproszeni.
Po przejechaniu granicy znaki drogowe są również pisane cyrylicą, choć tuż za granicą te cyrylicą są zamazane

Kilkanaście kilometrów po przekroczeniu granicy dziwi nas to, że w kraju który ma swoją flagę, na każdym kroku można zobaczyć flagę Chorwacji

Pierwszy przystanek to Počitej. Wyczytałam o tym miasteczku w czyjejś relacji, i naprawdę warto się to zatrzymać

. Na spacer po miasteczku i ruinach twierdzy, zwiedzenie meczetu, można by przeznaczyć pół dnia. My mieliśmy na to zdecydowanie za mało czasu
Ale coś tam zobaczyliśmy





Następny przystanek w drodze do Mostaru to Blagaj i domek derwiszów- też wyczytałam o tym na forum
Wstęp płatny,ja zapłaciłam kunami - 16kun dorosły,nasza dziesięcioletnia Zuzia nie płaciła. Można też zapłacić w euro.
Przed wejściem do domku dostaliśmy specjalne ubranie





Bardzo przyjemne miejsce, można by tam jeszcze pospacerować, odpocząć gdzieś w cieniu, my jednak niestety nie mamy na to czasu, bo jeszcze Mostar na nas czekał

Zdjęć z Mostaru na tym forum było już bardzo dużo. Zobaczyłam na własne oczy te charakterystyczne, zniszczone w czasie wojny budynki przedstawiane na tych zdjęciach. Robią naprawdę przygnębiające wrażenie

.
Dodam tylko kilka zdjęć z naszej wycieczki.


Na zakończenie zwiedzania zjedliśmy pizzę w bardzo przyjemnej knajpce


Będę chciała jeszcze wrócić do Mostaru i spokojnie pospacerować po jego uliczkach. Może za rok ...

Ale to nie był jeszcze koniec tego upalnego dnia ( to był chyba najbardziej upalny dzień z całego naszego pobytu

, nawet ja miałam już dosyć ).
Następnym punktem były jezioka kresowe - niebieskie i czerwone
Kierujemy się więc na Imotski. Na granicy nie było nikogo i bez żadnego sprawdzania jesteśmy znowu w Chorwacji.
W niebieskim jeziorku

była zaplanowana kąpiel tylko nie wiedziałam, że droga do niego jest taaaaaaaaaaaka dłuuuuuuuuuuga

.

Ale kąpiel wkońcu była

I jeszcze kilka zdjęć





Wszyscy byli już bardzo zmęczeni, a czekał nas jeszcze kawałek drogi do Igrane

.
Na miejsce dotarliśmy już po godzinie 22
To był bardzo ciekawy i chyba najintensywniejszy dziń naszych wakacji, ale warto było
cdn
