Dżuleeeeej!
shtriga napisał(a):Aaaa no i jeszcze w samolocie papiery wizowe do wypełnienia. To wstęp. Wkrótce się przekonamy, że papiery to ulubiony sport Indyjaninów. Ale o tym oczywiście później
Tylko pytania o imię mojego prapradziadka i nazwisko panieńskie mojej praprababci w rubrykach brakowało
Z jakiejś polskiej wyprawy w Himalaje przed wielu laty. Na lotnisku w Delhi dostali jakąś bumagę którą mieli im podstemplować przy iluś tam biurkach. Dostali pieczątkę przy pierwszym, wzięli ją do następnego, a tam urzędnik mówi nie. Nie wiedzą o co chodzi. Okazało się że sami nie mogą zrobić tego jednego kroku z dokumentem od biurka do biurka, tylko muszą go dać specjalnemu gońcowi który wykona ten rytualny krok i poda papier kolejnemu urzędnikowi. I tak samo przez kilkanaście następnych biurek.
shtriga napisał(a):Przynosi zupę z serii: ogień ognisty. I ryż z rodziny: ogień ognisty, ogniowym rozpalaczem podpalany. UMIERAM.
Podobno jedzenie miejscowego ostrego żarcia pomaga unikać żołądkowych sensacji bo działa bakteriobójczo
Ja tam lubię na ostro ale w hinduskich knajpkach (w Europie
) i tak parę razy prawie poległem na najostrzejszych pozycjach z jadłospisu...
shtriga napisał(a):Koniec końców chcemy, żeby policzył nam tylko nocleg, dzisiejsze wycieczki i transport dżipem do Lehu. Tak nas tu uziemili, że jeśli nie załatwimy tego teraz to nie wiadomo kiedy, więc poddajemy się w tych trzech tematach. Wycieczki - po 300 rupieci - ok, transport - 1700... Hmmmm. Potem się przekonamy, że przepłaciłyśmy o 200, ale w sumie ok.
Kiedy jednak słyszymy, że chcą PO 1700 OD KAŻDEJ z nas za nocleg - bo to przecież HOTEL DELUXE i najbardziej ekskluzywny w okolicy, to nie wytrzymujemy i parskamy takim śmiechem, że tracą rezon.
Podróże kształcą, tak się najlepiej uczy lokalnej specyfiki, potem jest co wspominać...
shtriga napisał(a):W całym tym autobusowym zgiełku dolatuje do mnie tylko głos Wioli: Ula, teraz wysiadamy. No to ja się szykuję do wyjścia. Wychodzę w ciemną noc i... ups... Teraz to nie było jeszcze teraz. Nie ma Wioli, nie ma Opiekuna
:D:D Mała panika, bo nie mam grosza przy duszy i nie wiem gdzie jestem
Ale gdzieś po 50 metrach bus się zatrzymuje i dwie znajome mi twarze już są obok. Wiola się śmieje, że trochę się pośpieszyła, ale za to jak mnie cały autobus zobaczył samą na tym niby przystanku, to podniósł się taki raban i wszyscy krzyczeli, że ja tam sama zostałam
:D:D: Och ileż sprzeczności w tym narodzie. Tych z busa pokochałam
:D:D:D:D:D
... i takie rzeczy też
wiolak3 napisał(a):http://dabu.pl/573-bilety_lotnicze
Piękna stronka, świetna do wynajdowania połączeń. Czasem dobrze jeszcze potem sprawdzić na stronie przewoźnika czy nie będzie jeszcze taniej, już raz tak coś znalazłem dla Ag (wewnątrz Europy).
Dzięki za pamięć
...
shtriga napisał(a):Tu wchodzimy zza zakrętu do ścisłego centrum miasta, które wygląda teraz tak, jak na zdjęciu poniżej. Nie widać na nim strasznie wysokich krawężników - tak z pół metra. Naprawdę trzeba uważać, żeby rozglądając się nie spaść i zębów nie wybić.
... ale jak tam te wszystkie plaskate samochodziki dojechały? To może i moja skodzinka by dała radę?
typ napisał(a):Trochę dziwne są te zestawienia, bo obok naprawdę niebezpiecznych dróg (jak ta w Boliwii czy w Ladakh) stawiają wyasfaltowane przełęcze alpejskie (jak Stelvio, którą się w tym roku rozczarowałem) czy też drogi norweskie...
Jak na Stelvio po zmroku trafiłem na oberwanie chmury wyżej przechodzące w gradobicie a wyżej w śnieg to mi się zrobiło naprawdę ciepło...
shtriga napisał(a):Powoli zaczynamy wspinaczkę na przełęcz Zoji La (3529m npm) tzn. Zoji bo La to przełęcz, co już sobie wyjaśniliśmy na początku relacji
. I z tego co wiemy sprawa wygląda tak, że gdzieś do godzin południowych tą trasą mogą jedynie jechać samochody od Kargilu. Potem przełęcz dla tamtej strony jest zamykana i mogą nią się wspinać auta tylko z dołu, od Sonamarg. Czemu tak jest, szybko się przekonujemy - bardzo wąsko, przepaśliście, szuter cały czas. Zygzaki, zygzaki, zygzaki. Co jakiś czas mur z brudnego śniegu raz z jednej, raz z drugiej strony. A że jest upał, więc pod takim murem bardzo często albo błoto, albo ogromne kałuże. Aż strach pomyśleć jak się tu mijają dwie ciężarówki, którym sie przydarzy spotkać, bo różnie bywa.
Oddychamy z ulgą, że nie jedziemy autobusem.
(...)
Dla uprzyjemnienia tych chwil kierowca puszcza swoje ulubione kawałki. I to tez charakterystyczne - nigdzie nie słyszałyśmy zachodniej muzyki. Wszyscy młodzi Ladakijczycy w autach słuchają swojej muzyki!!!
Jak sobie radzi nasz jednoręki kierowca i jak brzmią co niektóre kawałki, to zaraz zobaczycie na filmiku.
Opis i foty genialne, filmik widziałem już dosyć dawno i też mi się bardzo podobał, teraz sprawdziłem i niestety się nie otwiera. Kurna, zazdraszczam takich wrażeń
shtriga napisał(a):Spoglądamy w dół - pod drugiej stronie drogi, naprzeciw hotelu, na bramie... - baranek z chorągwią. To w znanym nam języku symboli - symbol Chrystusa Zmartwychwstałego. Hmmmm. A gdzież to trafiłyśmy w tym buddyjsko-hindusko-islamskim świecie? To Morawska Szkoła Misyjna, powstała w 1887 roku. Dziś uczy się tu 1100 dzieci, a religia nie jest żadnym kryterium przy przyjmowaniu do szkoły. 80% uczniów to buddyści, a pozostali to muzułmanie, hinduiści i chrześcijanie.
shtriga napisał(a):Się spotyka islam z buddyzmem
Meczet i chorągiewki
Mam wrażenie że w najbiedniejszych miejscach takie wspaniale pokojowe współistnienie jest najbardziej możliwe. Paradoksalnie właśnie w takich miejscach najczęściej dochodzi do religijnych wojen. To chyba kwestia przywódców, którzy pewnego dnia prostym ludziom mówią że tamten to wróg bo wierzy w Boga inaczej niż my. A naprawdę chcą na tym tylko ugrać jak najwięcej hajsu i władzy dla siebie.
shtriga napisał(a):Idzie sobie samotny człowiek ze szczoteczką do zębów w ustach. Idzie chyba do pracy, ale gdzie ta praca, skoro kawał drogi przed nim i po nim, niczego nie ma? I tych ludzi ze szczoteczkami co to rankiem idą pojedynczo lub w grupkach jest naprawdę wielu.
Siedzą dwie krowy na gałęzi i gadają. Nagle nadlatuje stado imadełek. Którędy do Maroka?
Wycieczka "do wód", znaczy "do gorących źródeł", też surrealistyczna
Na razie do tego miejsca z Wami dojechałem. Szacun, księżniczko-madamy, może i najlepsza wyprawa i relacja jakie na tym forum widziałem
Trzymam kciuki żeby się teraz wszystko ułożyło