A2 jako ekspresówka nie spełnia norm europejskich, brak tu ciągłego pasa awaryjnego, a jezdnie oddziela betonowa zapora. Mimo to jedzie się nieźle, ruch nieduży. Po lewej stronie nieustannie mamy góry Szar Płanina z niewielkimi wioskami u podnóża, w każdej dominują Albańczycy.
Pod Tetowem A2 przepoczwarza się w autostradę. Co kilkanaście kilometrów punkt poboru opłat, że też im się chce utrzymywać aż tyle infrastruktury i obsługi! Na obwodnicy Skopje widać kolejne strzelające w niebo meczety.
Daleko dalej za stolicą zajeżdżam przy autostradzie na stację. A tam korek, bo kilka stanowisk obsługuje jeden podjazdowy! Nikomu nie przychodzi do głowy, aby samemu wziąć pistolet i zatankować, każdy czeka na obsłużenie! Wielokrotnie wspominałem już, że na Bałkanach mają jakieś chore zboczenie, kierowca nie powinien sam sobie nalewać. Często jest to okazja do orżnięcia klienta, zwłaszcza z zagranicy, ale no, kurka wodna, bez przesady! Olewam ten świecki zwyczaj i sam się obsługuję przy nienawistnym spojrzeniu podjazdowego i zdziwionym wzroku innych kierowców. Te jednak szybko zmieniają się w akceptację. Wysyłam Teresę do płacenia, po czym podjazdowy kiwa, że inna osoba może łaskawie podjechać na nasze miejsce. I... poczekać aż on do niego podejdzie. Nie, kompletnie tego nie rozumiem.
Przy stacji rząd miniaturowych kapliczek. Na pobliskim wzgórzu mają też cerkiew, więc w czasie przerwy w podróży można uzupełnić braki duchowe.
Z tyłu rafineria OKTA, która połączona jest ropociągiem z portem w Salonikach.
Temperatura znowu dobija się w górne granice trzydziestki. Na polach po przeciwległej stronie widać ślady wypalenia.
W poszukiwaniu sklepu wjeżdżam do
Kumanowa (Куманово, Kumanovë). Z ubiegłorocznej wizyty zapamiętałem duży market przy głównym placu, ale okazało się, że go zlikwidowano! Jedyny ratunek w centrum handlowym: działa, walą do niego tłumy ludzi i wszystko otwarte. Czyli jednak nie wrócimy do domu bez macedońskich produktów!
Rok temu miałem w szerokich planach odwiedzić pewne wzgórze na wschód od Kumanowa, ale zwyczajnie nie starczyło czasu, widziałem je tylko z daleka. Poniżej zdjęcie z 2022 roku.
Tym razem wygospodarowałem trochę wolnego i próbuję pod wzgórze dotrzeć. Próbuję, gdyż nie jest to łatwe, żadnych oznaczeń, wąska dziurawa droga. Macedończycy nie mają powodów, żeby zmienić ten stan rzeczy.
Wóz zostawiam pod wzgórzem. Na szczyt prowadzi kręta szutrówka, nie ma zakazu wjazdu, ale wolę nie męczyć auta. Dopiero tutaj pojawia się tabliczka turystyczna.
W październiku 1912 roku pod Kumanowem doszło do wielkiej
bitwy serbsko - tureckiej. Serbowie, posiadający przewagę liczebną, pokonali wojska osmańskie. Zwycięstwo to otworzyło Serbom drogę do zajęcia terenu dzisiejszej Macedonii Północnej i ostatecznie oznaczało koniec tureckiego panowania w Europie, wyłączając obszar przy Konstantynopolu i Adrianopolu). Bitwa była krwawa, poległo prawie dziesięć tysięcy żołnierzy. W 1937 roku serbskie władze wybudowały na wzgórzu
Zebrnjak (Зебрњак), najwyższym punkcie pola bitwy, bardzo okazały pomnik. Miał kształt obeliskowej wieży osadzonej na cokole, wysokiej na prawie pięćdziesiąt metrów. Widać go było z daleka nawet w nocy dzięki osadzonym na szczycie wieży lampom. (Zdjęcie z Wikimedia Commons).
Był to jeden z najwyższych pomników w Jugosławii, a także na całym Półwyspie Bałkańskim. Był, bo w takiej formie istniał jedynie niecałe pięć lat: w 1942 wysadziły go wojska bułgarskie. Przetrwała jedynie większa część cokołu, zaledwie kilkanaście metrów dawnej całości.
Dlaczego Bułgarzy go zniszczyli? Jak już kilka razy wspominałem aż do II wojny światowej praktycznie nie istniała samodzielna narodowość macedońska. Zdecydowana większość słowiańskich mieszkańców dzisiejszej Macedonii uważała się za Bułgarów, celem różnych antytureckich powstań było przyłączenie do Bułgarii. Zamiast tego Macedonię zajęli Serbowie i włączyli do swojego państwa. Po klęsce Jugosławii w 1941 Bułgarzy wkroczyli do Macedonii - dziś według oficjalnej historiografii jako okupanci, ale na początku większość ludności traktowała ich jak swoich, a włączenie do Bułgarii jako powrót do Macierzy. Potem zaczęło się to zmieniać, ale to już inna bajka. W każdym razie bułgarska administracja uznała serbski pomnik za wrogi, w końcu pośrednio był symbolem klęski bułgarskich dążeń w stosunku do Macedonii. Dobrze, że ostał się choć cokół, choć nie wiem czy to było celowe działanie, czy coś zepsuto podczas wysadzania.
Rozwalony pomnik stał niezabezpieczony przed dekadę, potem go trochę zakonserwowano. W latach 80. i 90. debatowano nad jego odbudową, w końcu skończyło się na pracach renowacyjnych cokołu. Dlaczego ani wcześniej ani potem nie zdecydowano się na rekonstrukcję? Dla władz komunistycznych był to symbol rządów królewskich, więc niezbyt wygodny. Dla Macedończyków także jest on dwuznaczny: z jednej strony po zwycięstwie Serbów skończyły się rządy tureckie, ale z drugiej nowa władza także była obca, choć bliższe językowa i religijnie. W miejsce powierzchownej islamizacji zaczęła się dogłębna serbizacja, z deszczu pod rynnę. W dodatku pomnik miał charakter typowo serbski, z ogromnym serbskich dwugłowym orłem na ścianach, nie było tam nic macedońskiego. Dlatego lepiej zostawić to tak, jak jest. Pozostałość pomnika i tak uznano za zabytek.
Serbowie co roku organizują przy nim uroczystości w rocznicę bitwy, a sam teren jest ogrodzony i pilnowany przez jednego chłopa, który objawił mi się roznegliżowany do pasa. Wyszedł z budki schłodzić się wodą z kranu i wyglądał na lekko zdziwionego moją wizytą.
Jeden z krzyży, który kiedyś wieńczył wieżę.
Górna część cokołu, gdzie dawniej stały armaty użyte w bitwie, to fajny punkt widokowy na całą okolicę. Pofałdowany teren z górami na horyzoncie, stanowiącymi granicę albo z Serbią albo z Kosowem. Mało lasów, głównie pola, jakieś rzadkie niskie drzewka, uporządkowane plantacje, pojedyncze samotne domy.
Kopalnia odkrywkowa?
Droga dojazdowa i moje auto. Cienia nie udało tam się znaleźć.
Wąska dróżka wokół ścian nagle się urywa w miejscu, gdzie zaczęła działać siła bułgarskich ładunków wybuchowych.
Rozrzucone gospodarstwa, część wygląda na opuszczone.
Wchodzę do środka cokołu. Wnętrza praktycznie pełnią tę samą rolę co w okresie przed zniszczeniem. Na parterze w dziewięciu komorach jest m.in. wystawa poświęcona bitwie, a także model oryginalnego pomnika. Zachowały się również resztki napisów oraz jeden święty obrazek.
W podziemiach znajduje się ossuarium ze szczątkami serbskich żołnierzy. Kości przeniesiono ze średniowiecznej cerkwi w Staro Nagoričane (Старо Нагоричане). Różne są informacje ilu Serbów znalazło tu wieczny spoczynek, ale maksymalnie kilka setek. Ciekawe, gdzie pochowano resztę i kilka tysięcy Turków? Może leżą gdzieś w pobliżu na polach?
W kostnicy panuje ciemność, więc jeśli zejdzie ktoś nieuświadomiony i nagle włączy sobie światło, to może się wystraszyć
.
Pora się zbierać, bo przed nami przejście graniczne na autostradzie, czyli spodziewam się sporego ruchu. Spoglądam w kierunku domku opiekuna i dalej w stronę Kosowa, gdzie na niebie czai się jedna większa chmura dająca cień. Poza nią słońce i upał. Jeszcze nie wiem, że za nieco ponad godzinę pogoda zmieni się diametralnie!