Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

I znowu te Bałkany na wakacje!...

Wycieczki objazdowe to świetny sposób na zwiedzenie kilku miejsc w jednym terminie. Można podróżować przez kilka krajów lub zobaczyć kilka miast w jednym państwie. Dla wielu osób wycieczki objazdowe są najlepszym sposobem na poznawanie świata. Zdecydowanie warto z nich korzystać.
Pudelek
Cromaniak
Posty: 2021
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 28.11.2023 14:58

Powoli zaczęły wracać siły, ale postanowiłem nie okrążać miasta obwodnicą i wjechać z drugiej strony, tylko najbliższą spotkaną drogą do centrum. Przeszedłem się także pomiędzy nagrobkami: cmentarz jest muzułmański, o czym świadczą m.in. starsze groby z charakterystycznymi "turbanami".
Obrazek

Przy zjeździe na Koplik mijam drugą nekropolię, ale na niej nie muszę już odpoczywać.
Obrazek

W ten oto sposób osiągnąłem dzisiejszy cel! Miejscowość ma dzieje sięgające średniowiecza, aczkolwiek prawa miejskie otrzymała dopiero w 1984 roku. Jeśli chodzi o przynależność etnograficzno - kulturową, to leży ona na terenie krainy historycznej Malësia e Madhe (Wielkie Wyżyny). Zamieszkiwała była ona przez albańskie plemiona regularnie walczące z Turkami, czasem wespół z Czarnogórcami. W XIX wieku pretensje do niej zgłosiła właśnie Czarnogóra i część regionu przyłączono do tego państwa, co wywołało albański opór. Czarnogóra miała apetyty na jeszcze większy obszar, chciała zająć nawet Szkodrę, ale sprzeciwiły się temu mocarstwa zachodnie. Po I wojnie światowej Królestwo Serbów, Chorwatów i Słoweńców (które wchłonęło Czarnogórę) wkroczyło na ziemie po wschodniej stronie Jeziora Szkoderskiego: oddziały agresora - regularne wielotysięczne wojsko - zostały powstrzymane przez znacznie mniej licznych albańskich ochotników. Starcie zbrojne (zwaną "wojną Koplik" - Lufta e Koplikut) zakończyło się wycofaniem Serbów i Czarnogórców. Gdyby zwyciężyli, to zapewne całe Jezioro Szkoderskie leżałoby dzisiaj w Czarnogórcze, a państwo to miałoby znacznie większy procent ludności albańskiej, która nadal mieszka po drugiej stronie granicy. Czarnogórscy Albańczycy są generalnie lojalni wobec władz w Podgoricy i nie wszczynają buntów jak w Kosowie, ale zwarte obcojęzyczne i obce kulturowe osadnictwo może zawsze stać się problemem dla tak niewielkiego kraju, jakim jest Montenegro.
Jeśli chodzi o wyznanie, to mieszkańcy Kopliku byli kiedyś w całości katolikami, ale w czasach tureckich wielu z nich przyjęło islam, podczas gdy okoliczne wioski trwały przy chrześcijaństwie. Dzisiaj w centrum miasta stoi i nowy kościół i nowy meczet.
Obrazek

Widzę sklep! Parkuję, wskakuję do środka, kupuję zimną wodę, zimne piwo i zimny napój gazowany, który wypijam prawie jednym łykiem na schodach przed wejściem. Podjeżdżająca właśnie rodzina patrzy na mnie jak na idiotę, wysiadając ze swojego sfatygowanego Merca. A ja czuję, że dostałem właśnie nowe życie ;).
Obrazek

W czasie II wojny światowej Koplik, jak i cała północna Albania, była nastawiona antykomunistycznie i w dużej mierze popierała rządy kolaborantów, najpierw prowłoskich, a potem proniemieckich. W 1945 roku wybuchło tu nawet antykomunistyczne powstanie, co spowodowało, że w okresie komunizmu miasto i okolica była zaniedbywana przez władze, dodatkowym utrudnieniem była bliskość granicy. Dopiero w latach 90. ubiegłego wieku zaczął się powolny rozwój, a Tirana ogłosiła je strefą wolnego handlu. Ścisłe centrum miasta jest zadbane i czyste, fasady domów odnowione, ulice bez dziur wyłożone płytami, plac przy pomniku wspominającym zwycięskie starcie z 1920 roku elegancko zaprojektowany.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Wystarczy jednak przejść kilkaset metrów dalej i idealny porządek pryska, choć wcale nie odejmuje to uroku oglądanym widokom.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Urząd gminy z flagą amerykańską i unijną. Światowo się zrobiło.
Obrazek

Miałem nadzieję, że w takiej metropolii znajdę jakąś fajną knajpę. Niestety, w centrum same kawiarnie udające włoskie. Nic dla mnie! Kręci się też wyjątkowo dużo rozmaitych służb. Głównie policja, co chwilę przemyka radiowóz, jeden patrol usadowił się też w pizzerii.
Obrazek
Obrazek

Już straciłem nadzieję na sympatyczny lokal i zacząłem wracać z powrotem do głównej drogi, gdy na obrzeżach Koplika trafiam na spelunę! Dość pustą, bo siedzi w niej tylko jeden facet z ponurą miną nad kawą i szklanką wody oraz właściciel. Wchodzę do środka i proszę o albańskie piwo, ale... nie ma. Albańczycy chyba niezbyt cenią własne browary, bo często się zdarza, że w ofercie mają jedynie zagraniczne. Jest Peroni, Heineken i Nikšićko. Oraz Peja, którą można uznać za albańską, bo pochodzi z Kosowa, więc biorę właśnie ją.
Obrazek

W telewizorze leci turecki serial, który nawet bez tłumacza wydaje się kompletnie idiotyczny. Z przyjemnością wlewam w siebie chłodny trunek i delektuję się chwilą. Do baru przyjeżdżają kolejni klienci, jedni na rowerach, inni na motorkach, niektórzy zamawiają piwo, a niektórzy kawę. Wszyscy się znają z barmanem, który w końcu nie wytrzymuje i zagaduje do mnie:
- Polonia?

Napojony ostatecznie opuszczam Koplik.
Obrazek

Od tej pory na kemping będę podążał SH1. Mniej dziko, ale zdecydowanie wygodniej, bo rower okazał się sprzętem na pewno nie nadającym się do jazdy po polnych drogach. Trochę to dziwi biorąc pod uwagę, że w Albanii takich duktów jest nadal sporo, ale być może na kempingu zakładali, że turyści będą korzystać wyłącznie z asfaltu.
Obrazek

Raz odbiję w bok wzdłuż koryta wyschniętej rzeki. Wkrótce ukaże się most kolejowy.
Obrazek

Z koleją w Albanii jest jak z uczciwymi politykami: niby istnieje, ale jednak nie. Teoretycznie w kraju jest ponad 400 kilometrów linii, w rzeczywistości prawie wszystkie są nieczynne. Wymownym symbolem była likwidacja głównego dworca w Tiranie kilka lat temu. W 2023 pociągi pasażerskie kursowały jedynie w weekendy na krótkim odcinku w okolicach Durrës. Jedyne połączenie międzynarodowe koleje albańskie posiadały z Czarnogórą, ale tylko towarowe i także od pewnego czasu zawieszone, co widać po stanie torów jakie mam przed sobą. Jeszcze w 2017 roku widziałem tu jadący pociąg, lecz to pieśń przeszłości.
Obrazek

Rządzący mają ambitne plany: są projekty kompleksowego remontu niektórych odcinków, podobno jakieś prace już trwają. Podpisano umowę z Kosowem w celu połączeniu obu albańskich państw, ale póki co wiadukty służą jako miejsca widokowe.
Obrazek
Obrazek

Kościół za górką.
Obrazek

Bramy często zdobione są motywami religijnymi albo patriotycznymi.
Obrazek
Obrazek

Pomnik z poprzedniej epoki, a raczej to, co z niego zostało.
Obrazek

Kolejny "zamek" na imprezy.
Obrazek

Meczet w Dobër. W Albanii świątynie albo są nowe albo mają kilkaset lat i zostały uznane przez komunistów za na tyle cenne architektonicznie, że ich nie zburzono.
Obrazek

Starsza para wyprowadzająca kozy. Zwierzęta prowadzi kobieta. W albańskich rodzinach nadal funkcjonuje częste przekonanie, że domostwem powinna zajmować się jedynie baba, dla mężczyzn to zajęcia niegodne.
Obrazek

Znowu nieczynny most kolejowy nad wyschniętą rzeką.
Obrazek

Bardzo popularny element krajobrazu, czyli myjnie samochodowe. Przecież trzeba gdzieś wypucować te Mercedesy ;).
Obrazek
Obrazek

Mała architektura.
Obrazek

Obok drogi stoi sobie przywiązany do drzewa osioł z dzwoneczkiem. Nie mogłem się powstrzymać, aby nie zatrzymać się i nie pogłaskać go po łbie.
Obrazek

Planowałem wypić jeszcze piwo w restauracji przy skrzyżowaniu prowadzącym do kempingu, ale ta była zamknięta. Cofnąłem się zatem kawałek do innego lokalu, gdzie językiem ciała i kilkoma słowami zamówiłem Tiranę. Przyjemnie było spocząć na zewnętrznym tarasie.
Obrazek

Oprócz knajpy mają tu także myjnię oraz niewielki sklep, w którym można płacić kartą, co w Albanii wcale nie jest oczywiste. Na dachu oprócz ichniejszej flagi powiewa amerykańska; Albańczycy to prawdopodobnie najbardziej zakochany w USA naród Europy.
Obrazek

Pozostał mi jeszcze tylko zjazd do kempingu w kolorach kończącego się dnia. Trzydzieści kilometrów w nogach (a właściwie w pedałach) i przyjemne zmęczenie po kilkugodzinnej walce z dynamem. Ale było fajnie!
Obrazek
Pudelek
Cromaniak
Posty: 2021
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 21.12.2023 18:37

Kiedy pierwszy raz przyjechałem do Albanii kraj ten odwiedzało rocznie nieco ponad trzy miliony turystów. Było to w 2012 roku. W 2023 szacowano, że państwo z dwugłowym orłem w herbie może spodziewać się dziesięciu milionów turystów! Nawet jeśli największą grupą przekraczających granicę są mieszkańcy Kosowa, to i tak robi to ogromne wrażenie, zwłaszcza, że liczba ta trzykrotnie przebija populację Albańczyków mieszkających w ojczyźnie! Dla porównania: według GUS Polskę odwiedziło w ubiegłym roku szesnaście milionów turystów z zagranicy.
To dość zaskakujące biorąc pod uwagę, że jeszcze nie tak całkiem dawno Albania była białą plamą na turystycznej mapie. Jeśli już pojawiała się w przestrzeni publicznej, to zazwyczaj jako kraj dziki, zacofany i niebezpieczny. We wspomnieniach polskich przewodników przytaczane są opowieści, jak to po propozycji wyjazdu do Albanii wśród klientów zapadała cisza lub konsternacja. Niektórzy nawet mylili ją z Algierią ;).
Obrazek

Ale to w sumie nic nowego, bo praktycznie przez całą historię ludzkości tereny te spowijała mgła niewiedzy albo obojętności. Położone na uboczu, prawie same góry, wojownicze klany i plemiona ciągle walczące albo z Turkami albo ze sobą. Kiedy nieco ponad sto lat temu Albania pojawiła się jako państwo, to głównie dzięki zachodnim mocarstwom, którzy nie chcieli wzmocnienia jej sąsiadów. W okresie międzywojennym również mało kto się Albanią zajmował, może poza faszystowskimi Włochami. Dalej była na uboczu, dalej państwo klanowe i nieprzewidywalne. Stanowczo odradzano jej odwiedziny w celach turystycznych. Gdy w latach dwudziestych chciał tam pojechać pewien Amerykanin usłyszał od zorientowanego Persa (!), że "nie ma tam nic do oglądania. Jedynie czarne kamienie. I nie ma domów, tylko małe twierdze ze szkła (?) z otworami, z których wystają karabiny. Gorzej niż na Dzikim Zachodzie! Kentucky, Tennessee to są wobec Albanii sieroty. Tam jest Timbuktu, drogi panie. Niech pan tam nie jedzie! Bóg stworzył Albańczyków... po kłótni z teściową. Enver Hodża stworzył po wojnie komunistyczną satrapię: ucywilizował społeczeństwo, ale całkowicie odizolował je od świata. Żaden kraj, może poza Koreą Północną, nie był chyba aż tak chorobliwie niechętny kontaktom zewnętrznym. Po obaleniu komunizmu wcale nie było lepiej: katastrofa gospodarcza, prawie wojna domowa w wyniku upadku piramid finansowych, konflikt w sąsiednim Kosowie. Czy ktoś normalny by tam pojechał?
A jednak jeździli. A w ostatniej dekadzie coraz częściej. Myślę, że tych nowych turystów przyciągały tu przede wszystkim trzy rzeczy:
* chęć przeżycia przygody w dzikim kraju (oczywiście "dzikim częściowo ucywilizowanym", bez przesady),
* niskie ceny,
* fakt, że znajomi już tam byli wcześniej i wrócili żywi z pięknymi zdjęciami.
I potem często pojawia się rozczarowanie. Bo pojechali ludzie do kurortów, a tam hotele, asfalt i plaże z rzędami leżaków. Gdzie ta dzikość?
Bo wcale nie jest tak tanio, zwłaszcza na wybrzeżu morskim. Rzecz jasna taniej niż w Chorwacji, ale nic za pół darmo.
No i żeby zrobić piękne zdjęcie to trzeba się namęczyć, bo wokół leżą śmieci, padlina albo stary Mercedes.
Ciężki jest los turysty.
Obrazek

Moją stałą miejscówką noclegową nad Jeziorem Szkoderskim jest kemping o szumnej nazwie Lake Shkodra Resort. To już czwarta na nim wizyta w ciągu ostatnich siedmiu lat. Kemping, założony bodajże przez angielsko - albańskie małżeństwo, regularnie otrzymuje jakieś nagrody i ląduje w zestawieniach najlepszych kompleksów tego typu na skalę europejską. W normalnej sytuacji raczej by mnie to zniechęcało, bowiem zazwyczaj oznacza to tłumy ludzi i rozdęte ego ekipy prowadzącej, ale tu jest Albania i działa to trochę inaczej. Choć tłumy rzeczywiście są i w niektóre dni już o godzinie czternastej ciężko było znaleźć miejsce do rozbicia namiotu, dlatego tak zależało mi, aby przyjechać tu z Czarnogóry w miarę wcześnie. Na szczęście kemping jest na tyle duży, że ostatecznie liczba turystów nie przytłacza.
Obrazek
Obrazek

Na kempingu dominują kampery. To żadna nowość, namiotowcy są w odwrocie i raczej nic już tego trendu nie odwróci. Rozkładamy swój mały domek w najdalej położonym kącie strefy rozbijania się, tuż obok płotów granicznych. Posadzone rzędami drzewa gwarantują cień przez większość dnia.
Obrazek
Obrazek

O kempingu pisałem już kilka razy, więc tylko tytułem przypomnienia: jego największy atut to położenie nad samym jeziorem. Trawiasta plaża plus drewniany pomost ułatwiają wejście do wody, jak zwykle przyjemnie ciepłej.
Obrazek

Do wypoczynku służy kilkadziesiąt leżaków chronionych trzcinowymi parasolami, przez które palące słońce i tak się przedostaje, więc jesteśmy regularnie spieczeni jak prosiaki!
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Do tego rzędy palm (posadzonych w miejscu wyciętych normalnych drzew, to akurat smutna sprawa), co nadaje temu miejscu lekko kiczowaty, ale pocztówkowy wymiar.
Obrazek

Przejrzystość powietrza była tak słaba, że w południe jezioro wyglądało jak morze, bez drugiego brzegu.
Obrazek

Na plaży raz jest pełno, a raz zupełnie pusto. Częstym obrazkiem są psy wyprowadzające swoich właścicieli na spacer. Niektórzy próbowali zmusić swoje zwierzaki do pływania, ale te w panice uciekały na brzeg i nie dały się z powrotem zapakować do łódki. Mnie natomiast zaciekawiło, dlaczego wiele osób bierze prysznic... po wyjściu z wody, a nie odwrotnie? Czyżby bali się, że jest brudna?
Obrazek
Obrazek

Turyści reprezentują niemal całą "bogatą" Europę. Najwięcej tablic rejestracyjnych oznaczało Holandię, Niemcy i Austrię. Do tego bardzo dużo polskich. Są też obywatele Czech, Łotwy, Belgii, Włoch, Danii, Węgier i Francji. Do tego sporadyczni Albańczycy i Kosowianie. Sporo osób przyjechało samochodami wypożyczonymi na lotnisku w Tiranie. W sumie to prawdziwe multi-kulti, po raz pierwszy widzę czarnoskórego chłopa w Albanii, pojawił się także mały Azjata adoptowany przez parę Duńczyków.
Obrazek

Oprócz samego kempingu za płotem znajduje się rozległy teren prawdopodobnie posiadający tego samego właściciela. Spotkałem tam raz cały autokar Czechów z Hradca Kralove, również inne auta, które nie zmieściły się we właściwej części. Jest też niezabezpieczony odcinek nad jeziorem z zakazami parkowania, powszechnie ignorowanymi przez przyjezdnych ;).
Obrazek

Ciekawie wyglądała sprawa w przypadku Albańczyków, którzy czasem pojawiali się w restauracji: starsze kobiety ubrane w chusty i ubrania zakrywające całe ciała, młodsze z ochotą zrzucały ciuszki i wskakiwały do wody w samej bieliźnie. Chrześcijanki? Może, przed kąpielą zazwyczaj spożywały jakieś wino. Na pewno tę religię reprezentował ratownik, bo wytatuował sobie na klacie czarny krzyż, a innemu powiewał duży złoty krzyż z szyi.
Obrazek

Pewnego dnia pojawiła się duża grupa młodych Holendrów. Od razu poprawiły się widoki.
Obrazek

Dwie szczuplutkie Niemki rozłożyły się po sąsiedzku z dwoma psami. Psy prezentowały się dość atrakcyjnie.
Obrazek

Chcąc nie chcąc musiałem przysłuchiwać się rozmaitym toczonym obok dyskusjom w języku polskim.
- Kochanie, zagramy w siatkę?
- Nie lubię grać w siatkę, bo łamią mi się paznokcie.
- Te wina robią teraz coraz mocniejsze - stwierdziła babka siedząca od pół godziny na pełnym słońcu, które zapewne nie miało żadnego wpływu na jej upojenie :D.
- Wiesz jak inaczej nazywa się okres? - testowano jakieś dziecko.
Jakiś chłop opowiada, że jechali tu cały miesiąc, a dalej to nie wie, gdzie ich poniesie. Fajnie. Drugi mówi, że szukają cichych miejsc i chcą jak najmniej czasu spędzić w aucie, po czym... najpierw pędzili przez kilkanaście godzin do Makarskiej, a potem przez podobny czas tutaj.
Ktoś wspomina chorwackie imprezy z rodakami na kempingu.
- Wódka się lała strumieniami, muzyka do piątej rano, walić ciszę nocną. A dla odmiany na Węgrzech ochroniarze nas gonili za nocne hałasy, nienormalni!
Potem zastanawiają się jak minąć w drodze powrotnej Balaton.
- Najlepiej przez Debreczyn - ktoś życzliwie podpowiedział.
Na plaży siedzi kilka polskich rodzin, znajomi. Każda posiada swojego nastolatka. O ile dorośli radośnie się kąpią i paradują w skąpych strojach, to młodzież siedzi naburmuszona w czarnych koszulach i spodniach. Pot ma tam używanie!
Chwilę gadam z inną rodziną z RP. Mają poważny problem, bo nie działają im żadne karty! Ani standardowe ani Revolut. A gotówki nie mają, bo po co? No cóż, Albania to nadal - na szczęście - jest kraj probanknotowy. Wiele miejsc karty nie przyjmuje, prawie każdy bankomat liczy sobie sporą prowizję, nawet na kempingu transakcje kartą obarczone są kilkuprocentowym dodatkiem.
Starsi Niemcy dopytują się, czy polski jest podobny do ukraińskiego? Słuchając niektórych mieszkańców Ziem Wyzyskanych odnoszę wrażenie, że nawet bardzo ;).
Inna niemiecka para, znacznie młodsza, komentuje każdą potrawę jako "delicious", a większość i tak zostawia, nie wypija nawet połowy wina. Nienormalni!
Z kolei Francuzi jak zwykle idą pod prąd: z kelnerami rozmawiają jedynie w swoim języku. Angielski? Absolutnie nie. Zazwyczaj zamówione jedzenie i tak im w czymś nie pasuje.

Kempingowa restauracja to kolejny atut kompleksu. Potrawy co prawda takie same od lat, ale nadal w dobrych cenach. Porównując menu z ubiegłym rokiem, to były, owszem, podwyżki, ale zazwyczaj w przedziale 50 centrów - 1.5 euro (podstawową walutą jest euro). Dodam, że koszt noclegu w namiocie pozostał na tym samym poziomie, co ostatnio: dwie osoby plus samochód to 19.50 euro.
Przykładowe ceny:
* śniadanie od 2.30,
* qofte z ryżem - 5 euro,
* risotto - 6.50,
* pizza od 4 euro,
* grillowane mięso od 7.50 euro,
* zestaw przystawek dla dwóch osób - 14 euro, z mięsem - 19.50 euro,
* piwo - 2 euro,
* litr wina - 7 euro.
Obrazek

Nie podrożał na pewno jeden produkt - rakija! :D Szklaneczka kosztuje euro. Dodatkowo po każdym wieczornym posiłku dorośli konsumenci dostaję po małym kieliszku. Pamiętam, że raz poprosiłem o ten napitek już w trakcie kolacji.
- Dostanie pan po jedzeniu - uśmiechnęła się kelnerka.
- Ale ja chcę więcej, na dobry smak!
- Aaa, to oczywiście!
Obrazek

Wieczory nad jeziorem są bardzo urokliwe, zwłaszcza zachody słońca.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Cisza nocna (od 23-ciej) rzeczywiście jest przestrzegana. Ludzie siedzą przy swoich kamperach albo przy stolikach i nie drą ryja, jak to często ma miejsce na kempingach. Nawet psy nie ujadają. Zdarzyły się tylko dwa wyjątki: jednego wieczoru grupa holenderska puszczała przez pół nocy muzykę na plaży (a rano leżeli jak zdechli wokół namiotów), a nieco mniejsza grupa polska oblewała czyjeś urodziny, na szczęście dość daleko od nas.
Obrazek

Za to okolica nie śpi. Z wioski słychać ujadanie psów, bliżej biły się i wyły lisy. Coś syczało na polach. Ciężko było usnąć z powodu temperatury - w nocy prawie nigdy nie spadała ona poniżej trzydziestu stopni.
Obrazek

Chłodniej bywało o świcie (nawet 27 stopni!), a pobudkę potrafiono zaserwować już o piątej, gdy za płotem przejeżdżały ciężarówki z ziemią.
Skorzystałem z okazji i raz wybrałem się na przebieżkę. Najpierw spotkałem stado owiec - jedna czarna. Kilka kilometrów dalej pomogłem miejscowemu chłopu otworzyć strasznie ciężką bramę. Facet był tak szczęśliwy, że gadał do mnie po czarnogórsku.
Obrazek

Co mi się nie podobało? Obsesja koszenia wszystkiego! Ja wiem, że Albania szybko podąża za cywilizowaną Europą, ale naprawdę, żeby przez całe rano warczeć ludziom na plaży kosiarką, bo trzeba obciąć nawet szuwary wodne??! Wykaszanie trawników pod kampery i namioty?! Czasem zdarzało się, że jeździły trzy kosiarki na raz!
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Ptaki patrzą na to z politowaniem.
Obrazek
Bbee88
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 300
Dołączył(a): 13.04.2023

Nieprzeczytany postnapisał(a) Bbee88 » 31.12.2023 09:42

Wcześniej oglądałam relację z jeziora Szkoderskiego u Maslinki i mnie zachwyciło przyrodą, teraz u Ciebie również piękne widoki, mimo, że na kempingu to wydaje się, że dosyć spokojnie i sielankowo :) A jak z wężami?
wiola2012
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2751
Dołączył(a): 26.07.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) wiola2012 » 31.12.2023 09:58

Dodatkowo po każdym wieczornym posiłku dorośli konsumenci dostaję po małym kieliszku. Pamiętam, że raz poprosiłem o ten napitek już w trakcie kolacji.
- Dostanie pan po jedzeniu - uśmiechnęła się kelnerka.
- Ale ja chcę więcej, na dobry smak!
- Aaa, to oczywiście!

Mąż poprosił przed kolacją, do przystawki, młody Albańczyk próbował go „uświadomić”, że to bardzo mocny trunek i on proponuje jednak po kolacji. Odpowiedział, że chce przed i po :mg: . Kelnera mina była bezcenna. A w rezultacie raki miała ( wg mężowych kubków smakowych) ok 35%.
Pudelek
Cromaniak
Posty: 2021
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 31.12.2023 19:08

Bbee88 napisał(a):A jak z wężami?

chyba w ubiegłym roku pływał jakiś wąż, niektórzy się go bali. Ja nawet nie wiem, czy one gryzą ;) W Ochrydzkim też są i tam były bardzo zaciekawione, co się dzieje na brzegu :P

Mąż poprosił przed kolacją, do przystawki, młody Albańczyk próbował go „uświadomić”, że to bardzo mocny trunek i on proponuje jednak po kolacji. Odpowiedział, że chce przed i po :mg: . Kelnera mina była bezcenna. A w rezultacie raki miała ( wg mężowych kubków smakowych) ok 35%.

kelner powinien wiedzieć, że dla Słowian to żaden procent :P Co innego Holendrzy, Francuzi, ci wydawali się rzeczywiście wstrząśnięci...
Pudelek
Cromaniak
Posty: 2021
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 31.12.2023 19:09

Odpoczywanie i nic nie robienie jest przyjemne, ale do czasu. Ja już drugiego dnia popedałowem do Koplik, a trzeciego ruszyliśmy późnym popołudniem na piwo do wioski. Jak zwykle ciekawi mnie kto ukradł przejście dla pieszych, bo według znaków ewidentnie powinno tu być!
Obrazek

Patrząc na północy horyzont dostrzegam sylwetkę najwyższego budynku w tamtej okolicy, czyli bloku w Koplik. A także wieżę tamtejszego kościoła. W linii prostej to około ośmiu kilometrów, czyli podobnie jak do centrum Szkodry.
Obrazek

Ponieważ knajpa na skrzyżowaniu znowu ma zamknięte drzwi, to idziemy kawałek dalej, tam, gdzie byłem wczoraj, obok sklepu. W środku na razie pusto, klima działa na pełen regulator. Zamawiam u barmana dwa piwa, a po chwili jeszcze colę. Po chwili facet stawia dwa piwa przede mną, a colę przed Teresą. Trochę się zdziwił, gdy poprosiłem o dwie szklanki do browara ;). Piwo w knajpie kosztowało 130 - 150 leków.
Nieodłącznym elementem wystroju jest telewizor. Non stop pokazują tam wiadomości, miga gęba Putina. Następnie reportaż z Włoch, gdzie przeszła bardzo mocna burza i gradobicie spowodowało kolosalne straty. Barman pokazuje na migi, że to straszne, ale nam to nie grozi, bo dookoła sucho jak pieprz!
Po pewnym czasie zjawia się grupa miejscowych. Młodsi i starsi, obie płcie. Najczęściej w knajpach siedzą mężczyźni. Czy kobiety mają zakaz do nich chodzić albo nie wypada? Nie, żadnych formalnych zakazów nie ma. Nieobecność pań można tłumaczyć tym, że to właśnie ta płeć zajęta jest domem, podczas gdy mężczyźni mogą poświęcać czas na popijanie kawki lub piwa. Młodsze pokolenia trochę to zmieniają, ale wtedy kobiety i tak wolą bardziej eleganckie lokale, niż speluny, które zwykle wybieram ;). Tutaj sytuacja jest o tyle ciekawa, że to baby piją piwo (również te starsze), a chłopy jedynie energetyki.
Obrazek

Jedna kobieta w chuście ciągle nam się przygląda i przeszywa mnie złym wzrokiem. Mam nadzieję, że to nie żaden urok! Tymczasem w telewizji prognoza na jutro. Nas interesuje Szkodra - jedynie 43 stopnie, ale najcieplej w kraju! Tylko nocą trochę chłodniej.
Obrazek

Wracając zahaczamy jeszcze o knajpę na skrzyżowaniu, którą w końcu otwarli. Piwo tradycyjnie podają w kuflach prosto z zamrażarki, a na półce stoi plastikowa Maryja wypełniona jakimś płynem. Dziadki grają w swoją grę, natomiast szklaneczka raki kosztuje jedynie 50 leków (2 złote), więc jak się tu oprzeć pokusie? :D
Obrazek

Nad Jezioro Szkoderskie napłynęły chmury. Drugi brzeg wreszcie stał się wyraźny!
Obrazek

Po trzech dniach odpoczywania pora rusza dalej, do następnego kraju. Tradycyjnie podróż zaczynamy od przystanku w Szkodrze, gdzie w markecie obok ronda robimy większe zakupy. Wśród aut krążą bezpańskie psy, zwłaszcza jeden z bielmem na oku skruszył moje serce. Musiałem się wrócić i kupić paczkę kiełbasek, chwytał je w locie, więc chyba naprawdę był głodny.

Zawsze tak wypada, że przez Szkodrę przejeżdżamy w weekend, a to oznacza korek, gdyż wielu mieszkańców udaje się nad morze oddalone o kilkadziesiąt minut drogi. Stoimy i stoimy, a ja oczywiście korzystam z okazji aby uchwycić jakieś obrazki z życia codziennego.
Obrazek
Obrazek

W korku jak zawsze kręcą się żebrzący Cyganie - kobiety i dzieci. Tym razem nie są specjalnie natarczywi, nie szarpią za klamki i nie stukają do okien. Policja - również jak zawsze - steruje ruchem na newralgicznych skrzyżowaniach, co przynosi skutek odwrotny do zamierzonego.
Obrazek

Za Szkodrą można docisnąć gaz do dechy i przez godzinę pędzić główną drogą. Następnie odbijamy na północ. Będę powtarzał swoją trasę z 2017 roku, kiedy to jechaliśmy do Macedonii drogą SH6. Bardzo ładnie poprowadzoną przez góry, ale na połowie swojej długości z marną nawierzchnią. Byłem ciekaw, czy po sześciu latach coś się zmieniło, skoro Albańczycy tak mocno inwestują w transport. I od razu napiszę, że nie zmieniło się nic: widoki nadal piękne, a asfalt nadal dziurawy, pofałdowany, zabrany przez deszcze i osuwiska, więc momentami tempo jazdy spada drastycznie.
Tak naprawdę mogę cytować samego siebie sprzed lat ;).
Początki nie są złe: asfalt jest przyzwoitej jakości, ale trzeba uważać na dziesiątki zakrętów oraz tuneli. Płynąca w dole rzeka Mat w połączeniu z otaczającymi ją biało-zielonymi ścianami tworzy niesamowicie malowniczy krajobraz!
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Wkrótce Mat się rozszerza w ramach sztucznego jeziora Shkopet.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

I w tym momencie kończy się w miarę normalna jazda... ...a zaczyna się horror kierowcy. Potężne dziury, pozrywany przez naturę asfalt, kamienie... Ciągłe napięcie i wzmożona uwaga, bo za każdym zakrętem może na nas czekać kolejna niespodzianka. Prędkość spada do 20-30 km/h. Mamy próbkę jazdy po Albanii przed rozpoczęciem inwestycji w infrastrukturę drogową.
W tym roku nie traktowałem SH6 jako horroru, wiedziałem, czego się spodziewać. Dodatkowo nigdzie się nie spieszyliśmy, nocleg zarezerwowany przed wyjazdem, nie trzeba będzie go szukać, więc mogłem pokonywać kolejne kilometry na spokojnie. Choć nie powiem, żebym nie klął i nie kiwał z dezaprobatą głową. Nie trąbił na kierowców, którzy albo jechali z przeciwka jak wariaty, albo - dla odmiany - niemal zatrzymywali się przed każdą dziurą (głównie kobiety w Mercedesach).
Obrazek

Tereny te są rzadko zaludnione. Jeszcze rzadziej trafiają się miejscowości położone przy głównej drodze, większość osad jest od niej oddalona. Czasem trafi się jakieś skupisko kilku budynków, przeważnie w stanie rudery, jak te zabudowania gospodarcze.
Obrazek
Obrazek

Interesujące pobocze.
Obrazek

Samotny, opuszczony przez wszystkich śmietnik.
Obrazek

Największą miejscowością przy SH6 jest miasto Burrel. Znane jest jako rodzinne strony Zoga I, jedynego albańskiego króla, który urodził się w jego pobliżu. W okresie komunizmu mieściło się tu jedno z najcięższych więzień reżimu. Działa one do dziś. Z kolei na ostatnim przełomie wieków miały tu istnieć tajne więzienia dla Serbów uprowadzonych z Kosowa przez partyzantkę UÇK, których mordowano, a także pobierano od nich organy.
Obrazek

W 2017 roku na ulicach Burrel nie było asfaltu. Teraz jadę po świeżutkiej nawierzchni. Mamy więc trzy opcje: albo po sześciu latach trzeba było położyć nowy, bo stary się zużył. Albo ten sześcioletni był tak dobrej jakości, że nadal wygląda jak nówka. Albo może dopiero po takim czasie wylano tu asfalt i rzeczywiście jest on nowy ;).

Podobnie jak ostatnio nie bardzo wiem jak jechać. Na głównym placu, wyłożonym kostką i upiększonym pomnikiem Zoga, zagaduję przechodzącą kobietę z brodatym synem. Podaję nazwę miasta, w którego kierunku zmierzamy, ale kiwają bezradnie głową.
- Macedonia? - dopytuję.
A, to znają. Syn wskazuje mi drogę płynną angielszczyzną.
Obrazek

Za Burrel asfalt wyraźnie się poprawia, można zwiększyć prędkość, jest też mniej zakrętów, bo przez jakiś czas jedziemy doliną.
Obrazek

Czasem zdarzają się i takie kwiatki, ale kawałek niżej drogowcy z zapałem kładli w upale nową warstwę.
Obrazek

Ponownie nabieram wysokości i z góry patrzę w dół na drogę SH61 prowadzącą z Tirany. Próbowałem nią przejechać w ubiegłym roku, ale... padło mi auto. Nie zmienia to faktu, że jest ona jak najbardziej przejezdna, choć nadal nie otwarto najdłuższego tunelu. Za rozwojem infrastruktury nie nadążają drogowcy, bo znaki przy skrzyżowaniach ciągle kierują na starą, krętą SH6, zamiast do SH61.
Obrazek
Obrazek

Ostatecznie łączę się z nią obok miasta Bulqizë. Tym razem pamiętam, aby nie pchać się do centrum, bo w 2017 wjechałem w ten sposób na cygańskie osiedle. Okolica przeorana jest zakładami wydobywczymi, a ziemia nabrała rudawego koloru.
Obrazek

Powiększające się wysokie góry pasma Korab to znak, że zbliżamy się do granicy. I znów, jak przed sześciu laty, nie widziałem żadnego drogowskazu wskazującego przejście graniczne.
Obrazek

Przy posterunku albańskim jesteśmy sami, więc przejeżdżamy go niemal od razu. Przy macedońskim stoi jedno auto, ale długo się z nim cackają, coś się nie zgadza w dokumentach "Szwajcara". W końcu rusza dalej, więc my również. I w ten sposób kolejna wizyta w Albanii dobiegła końca. Nie zobaczyłem ani jednego bunkra :(.
AdamSz
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1372
Dołączył(a): 22.05.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) AdamSz » 01.01.2024 18:57

Mając posylwestrową Fazę ;) ..Leniwie otwieram laptopa i z lekką niechęcią połączoną z lekką chęcią ;) wklikuję się w cro...
I jaki fart w pierwszym dniu 2024... Trafiam na relację Pudelka :)

Co prawda mam siłę na przeczytanie tylko ostatniej piątej strony...Ale ???...Rewelacja !!!!! :)

I tego trzeba mi było na forum /\... \\ Coś innego ...Styl !!! A nie tylko och, ach, ...jak na przykład u naszych influencerek.. Pięknych i bogatych. ;) ... Co zawsze mają piękne sytuacje... piękne wnętrza i zewnętrza .. . i dopracowane talerze .. I często wiemy, co było na śniadanie, obiad i kolację... i do bólu przemyślane foty wszystkiego ... i oczywiście nienaganne, pozowane foty ... lans .. Jak w jakimś foto wywiadzie "Naszego Stylu", albo 'Voque" .... ;) :)

A tu... spojrzenie, jak u Anthonego Bourdaina, który chodził po knajpach całego świata... Trochę komedii, troche dramatu...Troche thrilera.. trochę horroru :lol: ...Trochę czysto ... Trochę mniej czysto ...Trochę brudno ..... Trochę bardzo brudno... A przede wszystkim, sporo ciekawej informacji merytorycznej, np z historii najnowszej Bałkanów ... Ogólnie Super

Niżej Bourdajn w Meksyku

"...wolą bardziej eleganckie lokale, niż speluny, .... które zwykle wybieram ;). :lol: :lol:
"...Tutaj sytuacja jest o tyle ciekawa, że to baby piją piwo (również te starsze), a chłopy jedynie energetyki.
"...popatrzyla na mnie złym wzrokiem... :lol:

...i tak dalej... Utożsamiam się z tym wszystkim ... i normalnym / nie normalnym ;) spojrzeniem ... Z lekkim przymrużeniem ;) ;)

Kolego Pudelek..Pisz dalej...I nie zatracaj stylu... Meksykańskiego . :) ... ..I o to w tym wszystkim chodzi .. Patrzę i Pozdrawiam
AdamSz
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1372
Dołączył(a): 22.05.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) AdamSz » 04.01.2024 19:43

Dzisiaj przeczytałem czwarta stronę …

Ale jeszcze wróce do strony piątej

Kemping, opis … Jeżeli sam wymyśliłeś ten tekst, to Szanowny Kolego, tylko książki pisać… Poezja … :) Znaczy się poezja pisana prozą ;)

Generalnie.. Swojsko, sielsko.

Trawa i nudno, jak w Siofok koło Budapesztu … ;) Woda i piasek (może przywieziony), jak w Stawikach koło Rybnika .. ;) A trzciny, boisko do siatki i stringi ;) , jak w Świdrze koło Warszawy ;)

Nie dziwię się klienteli… Ci ze starego świata, czyli zgniłego Zachodu, bardzo często wybierają proste EKO , ponad piękne, spektakularne, a szczególnie komercyjne miejsca … Tak, jakby byli już pewien etap do przodu…
Moje obserwacje carawaningowe zagranicznych, z Polski, Grecji i nawet Chorwacji ... Ale nasi carawaningowcy dzielnie depczą im po pietach... Wiadomo, wyluzowani rokendrolowcy, których ktoś w ogóle może nie zrozumieć

Ceny… i powalają i nie powalają…

Wino w restauracji 1 litr 7 euro.. jak w Chorwacji ? Też 7 euro, :) /// 0,5 litra ;)
Prosta pizza 4 euro… W Chorwacji, od 9,5 euro… No... Oczywiście nie narzekam.. ...W Chorwacji ceny polskie … Nie ma bólu… Już powalczyłem swego czasu z tym tematem, na forum.... Dzisiaj kupiłem pizzę, 42 złote

Natomiast nad Szkoderskim, widzę, że jak coś z mięchem / Wydaje mi się, że podobnie cenowo, do Chorwacji, Ale nie będę tu tego szczegółowo analizował

Ogólnie swojsko, sielsko, ... Da się żyć :)
…..

Strona nr 4. Znów trafiłem na swoje zamiłowania

Gdzie w relacjach na cro, jest jakiś epizod rowerowy ?? :grzybki: :)

A u ciebie jest …I to mocno rozbudowany…. I sprawy sprzętowe…I infrastruktura terenowa… I cała sfera mentalna, Twoja z poziomu roweru. I lokalnych, patrzących na rowerzystę 8O .. jadącego, po bezdrożach Bałkanów

Trochę mi tu zabrakło informacji o gęstości ścieżek rowerowych 8O :) ... w tym regionie ;)
….
Jak pisałem poprzednio, to nie patrzyłem na czwórkę.. ale napisałem cyt „ trochę czysto..trochę brudno, troche bardzo brudno”.. No i patrz pan, wykrakałem… No cóż ?..Jest jak jest.. Dla mnie to też pewien regionalny folklor… Do porównania. Jest jak jest..Przecież nie będziesz im tego sprzątał i wywoził na rowerze dodatkowo z zaciśniętym dynamem... :D ...

Chociaż w Grecji zdarzają się np Holendrzy, którzy swoim jachtem wywożą śmieci z jakiejś wyspy, zwalając te worki na pięknym teaku pokładu swojego jachtu... Taki poziom rozwoju EKO :) ...Dorównujemy ??? ..Jest tu ktoś taki ???:oczy: ;) ... Jak tak, to mega szac ....!!!
......

Architektua. Cyt:. >> .. styl bycia. Im bardziej na bogato i kiczowato, tym lepiej ..>>”.

Celne i prawdziwe… Pod tym względem niektóre regiony (państwa) Bałkanów, w stylu bycia, i kierunków rozwoju,… nie czarujmy się. To po prostu dziadostwo.. Na szybko chcą dojść do tzw normalności… plus ich odwieczny styl i poczucie estetyki… Efekt, Cygaństwo w merolach (pardon Romowie))) .. Podobne trendy i zapędy, można zauważyć w Macedonii. I w Serbii, w wiadomej jakiej strefie (tej bliżej Kosowa). A nawet w Bułgarii. Już nie będę przytykał..

I na koniec, jak zwykle.. Dużo konkretnych ciekawostek historycznych,itp., itd… Ale w tle, ..Nie przeładowane i nie dominujące.... To się ceni ))))
Pudelek
Cromaniak
Posty: 2021
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 04.01.2024 21:06

Dzięki za miłe słowa, chociaż...

A tu... spojrzenie, jak u Anthonego Bourdaina


...mam nadzieję, że nie skończę jak on ;)

Oczywiście tekst wymyślam sam. Kiedyś trochę parałem się pisaniem, nic z tego nie wyszło, więc mogę się chociaż powyżywać w relacjach z podróży ;)

Ceny… i powalają i nie powalają…

Wino w restauracji 1 litr 7 euro.. jak w Chorwacji ? Też 7 euro, :) /// 0,5 litra ;)
Prosta pizza 4 euro… W Chorwacji, od 9,5 euro… No... Oczywiście nie narzekam.. ...W Chorwacji ceny polskie … Nie ma bólu… Już powalczyłem swego czasu z tym tematem, na forum.... Dzisiaj kupiłem pizzę, 42 złote

Natomiast nad Szkoderskim, widzę, że jak coś z mięchem / Wydaje mi się, że podobnie cenowo, do Chorwacji, Ale nie będę tu tego szczegółowo analizował

cenowo jest tam bardzo fajnie. Już nawet nie porównuję do Chorwacji, bo to za duże różnice, ale nawet w Macedonii jest drożej. Nie da się jednak ukryć, że w popularnych albańskich resortach będą wyższe ceny. Co do mięsa - tam jemy go mało, zazwyczaj tylko cevapi/qofte. Jest najdroższe w menu, a przy opcjach bezmięsnych, które są bardzo smaczne, to wolę tę kasę wydać np. na alkohol ;)

Efekt, Cygaństwo w merolach (pardon Romowie)))

tu raczej Albańczycy ;) Cyganie to najniższa kasta, zazwyczaj można ich spotkać jak żebrzą na ulicach, a nie w merolach. Żebrzą oczywiście kobiety, mężczyźni mają wszystko w dupie. Choć jeden niedaleko kempingu pasł kozy i owce, ale jego chałupa wyróżniała się nawet tam.

I na koniec, jak zwykle.. Dużo konkretnych ciekawostek historycznych,itp., itd… Ale w tle, ..Nie przeładowane i nie dominujące.... To się ceni ))))

jesteś w mniejszości :P Zazwyczaj słyszę, że za dużo tekstu i za mało zdjęć :D
Bbee88
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 300
Dołączył(a): 13.04.2023

Nieprzeczytany postnapisał(a) Bbee88 » 05.01.2024 10:32

jesteś w mniejszości :P Zazwyczaj słyszę, że za dużo tekstu i za mało zdjęć :D


I teksty i zdjęcia są bardzo interesujące :) czasem tekst czytam w częściach, z braku czasu :D pewnie dlatego ludzie marudzą na ilość tekstu :P
AdamSz
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1372
Dołączył(a): 22.05.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) AdamSz » 05.01.2024 12:05

Bbee88 napisał(a):
I teksty i zdjęcia są bardzo interesujące :) czasem tekst czytam w częściach, z braku czasu :D pewnie dlatego ludzie marudzą na ilość tekstu :P

Dokładnie. Też poczytuję sobie po kawałku. I tez uważam, że wszystko jest interesujące. I jest równowaga.
I rzetelny obraz całości. Bez omijania różnych spraw. I z przymrużeniem oka, akceptowalne :) :)
Pudelek
Cromaniak
Posty: 2021
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 05.01.2024 12:46

Rzucam zatem kolejny kawałek ;)

Debar (Дебaр, Dibër) leży tuż obok granicy macedońsko - albańskiej, ale można pomyśleć, że po złej stronie. Zarówno demografia jak i historia sugeruje, że powinien być częścią Albanii, a nie Macedonii. Lecz nie jest.

Liczący około jedenastu tysięcy mieszkańców jest jedynym macedońskim miastem, w którym naród dominujący w kraju - czyli Macedończycy - nie zajmuje pierwszego ani drugiego miejsca wśród narodowości. Ba, nie zajmuje nawet trzeciego! Najliczniejsi są oczywiście Albańczycy - prawie siedemdziesiąt procent ludności. Na drugim stopniu pudła są Romowie, ale to już tylko dziesięć procent. Następnie Turcy. I wreszcie Macedończycy, zaledwie cztery procent. Pomiędzy spisami powszechnymi w 2011 i 2021 populacja Debaru się skurczyła, a najbardziej skurczyli się właśnie Macedończycy; jeśli spis nie kłamie, to większość z nich opuściła miejscowość. W ten sposób Debar to najbardziej albańskie i najmniej macedońskie miasto Macedonii Północnej.
Obrazek

Patrząc na karty historii także widzimy głównie albańską historię. Co najmniej od średniowiecza terenem tym władały albańskie klany. Jednym z ich przywódców był Gjon Kastrioti, ojciec słynnego Skanderbega, bohatera walk z Turkami. Osmanom udało się w końcu podbić ten region, ale miejscowi i tak co jakiś czas wzniecali przeciwko nim opór. Na początku XX wieku Debar nieustannie był miastem z wyraźną przewagą ludności albańskiej, mimo to nie znalazł się w granicach nowo powstałego państwa albańskiego, zajęli go Serbowie. Debar stracił zaplecze w postaci okolicznych wiosek, a ich mieszkańcy utracili regionalny ośrodek handlu i administracji. Wkrótce potem wybuchło antyserbskie powstanie, ale upadło. Jedynie w czasie II wojny światowej Włosi przyłączyli Debar do swojego protektoratu Wielkiej Albanii, jednak po ich kapitulacji wróciły rządy Belgradu. A dzisiaj Macedonia Północna, sukcesorka Socjalistycznej Republiki Macedonii, ma spory problem ze swoją albańską mniejszością, która w jednej trzeciej kraju jest większością. No cóż, nie tylko na Bałkanach granice wyznaczono całkowicie sztucznie nie patrząc na kwestie etniczne, kulturowe czy gospodarcze. Zasada dziel i rządź, a piwo naważone dawno temu muszą później wypić potomkowie browarników.
Obrazek

Przez Debar przejeżdżałem już wiele razy, tym razem po raz pierwszy postanowiłem zatrzymać się w centrum. Powody były dwa: wymiana waluty i... skorzystanie z toalety ;). I z jednym i z drugim są problemy. Włóczymy się po ulicach szukając jakiegoś kantoru. Zabudowa jest typowo jugosłowiańska: mieszanina starych i nowych konstrukcji z mniejszym lub większym stopniem zaniedbania, doprawiona dużą szczyptą chaosu.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Wreszcie udaje się znaleźć jedną budę, w której kupuję denary. W tym czasie obok przejeżdża wesele: biesiadnicy siedzą w oknach swoich wypasionych samochodów (większość na albańskich blachach), trąbią jak dzicy, piją piwo (obowiązkowo Heinekena) i machają albańskimi flagi. Rzecz jasna sami mężczyźni. Widząc aparat chłopaki radośnie machają do zdjęć.
Obrazek
Obrazek

Pomnik Skanderbega w parku.
Obrazek

To jest ponoć pomnik poległych, kłębiących się żołnierzy.
Obrazek

W tym przypadku monument przedstawia dwóch albańskich działaczy narodowych, promotorów nauki języka albańskiego w Imperium Osmańskim.
Obrazek

Walutę - jak już wspominałem - nabyliśmy. Gorzej idzie z toaletą. Najlepiej byłoby z niej skorzystać przy okazji wizyty w jakimś lokalu, gdzie można też zjeść jakąś przekąskę. Na angielskojęzycznej Wikipedii przeczytałem, że Debar słynie z pizzerii. Jedna ma przypadać na trzy tysiące mieszkańców! Szybkie przeliczenie i wychodzi, że w całym mieście mogą się znajdować aż cztery pizzerie, wynik zaiste imponujący ;)! Tak się składa, że widzieliśmy jedną, zamkniętą. Zamiast nich mijamy kilka knajpek z prostym jedzeniem, przeważnie ćevapi, chociaż poprawniej byłoby qofte albo kebapčinja. Wchodzimy do jednej, sami faceci z brodą, oprócz sprzedawcy. Patrzą na nas zaskoczeni. Ponieważ z szefem nie umiemy się dogadać, więc uderzam do jego syna, czy umie po angielsku.
- Tak! - odpowiada z dumą.
- Chcielibyśmy coś zjeść - tłumaczę. - Ale potrzebujemy toalety. Macie ją tutaj?
- Oczywiście, że nie, zamknięta - rzuca jeszcze bardziej zadowolony z siebie.
Hmm. Albo się nie zrozumieliśmy albo cieszy się, że turyści mu nie zapaskudzą kibla.
Wracamy się w okolice głównego skrzyżowania, gdzie w cieniu zaparkowałem auto. Tam działa jakiś większy przybytek, chłopy siedzą na zewnątrz i piją piwo, więc WC powinni mieć. Tym razem kelner mówi po niemiecku i to dość sprawnie.
- Pewnie, mamy ćevapi. Ile chcecie?
- Sześć - odpowiadamy, bo nie chcielibyśmy się zbyt mocno najeść przed kolacją.
- Dziesięć będzie lepiej - uśmiecha się.
- No to niech będzie dziesięć.
I dostaliśmy... po dziesięć :D. I dużą porcję soli. Uwielbiam te danie, mógłbym je wcinać codziennie, ale ten talerz ledwo dałem radę. Na szczęście toaletę mieli ;) (męską turecką, damską europejską). No i było swojsko i tanio.
Obrazek

Panowie przy sąsiednich stolikach zawzięcie dyskutują i jestem prawie pewien, że jeden z nich powiedział "ja nie głosowałem na Tuska". A potem w radiu leciała piosenka z tekstem "Senior Macedończyk, senior Tusk". Przekaz podprogowy? :D

Do dzisiejszego miejsca noclegowego mamy niedaleko, może z dwadzieścia minut jazdy od Debaru. O ile miasto jest fortecą muzułmanów (około 95% ludności), o tyle w okolicach spotkamy całkiem sporo cerkwi, a nawet klasztorów. Najsłynniejszy z nich i jeden z najbardziej znanych w całej Macedonii to monastyr Bigorski (pełna nazwa Bigorski monastyr św. Jana Chrzciciela, Бигорски Манастир, Свети Јован Бигорски). "Bigor" (бигор) to macedońskie określenie tufu wulkanicznego, z którego wzniesiono budynki.
Obrazek

Również już kiedyś w nim byliśmy, prawie dekadę temu, ale na krótko, przejazdem. W 2023 roku postanowiłem przenocować tuż przy nim. Każdy szanujący się klasztor posiada konak, budynek mieszkalny dla pielgrzymów i nie tylko. Kiedyś były to raczej mało wygodne i budżetowe opcje, teraz konaki znacznie częściej przypominają pensjonaty (gdy spałem w takim w Serbii, to w cenie był również obiad i śniadanie). Konak bigorski z zewnątrz prezentuje się elegancko i ładnie nawiązuje do stylu narodowego, a gdyby nie wysypany tłuczeń na parkingu, to napisałbym, że wygląda wręcz luksusowo.
Obrazek
Obrazek

Obiekt jest chyba nowy albo radykalnie rozbudowany. Potwierdza to niedokończony parking, brak pierwszego schodu, a niektóre pomieszczenia w skrzydłach składają się z gołych ścian. To, co udostępniono turystom, w zupełności jednak wystarcza: jest normalna recepcja z angielskojęzycznym facetem w której gra przyjemna muzyka, bardzo ładne pomieszczenie stylizowane na zabytkowe, wszędzie czysto i porządnie. A cena to około 25 euro za pokój.
Obrazek

W pokoju wiszą święte obrazki i krzyże, ale... nie ma telewizora. To może wyjaśniać niską cenę ;). A tak naprawdę jedynym minusem dla niektórych może być łazienka na korytarzu. Ponieważ w konaku jest pusto, to nie stanowi to żadnego problemu, choć... odkryłem, że pod męskim prysznicem nie można się zamknąć. Czy to przypadek, czy specjalnie działanie przystojnych, długowłosych, brodatych mnichów kręcących się w pobliżu? :P
Obrazek

Przed schodami leży wielki, kudłaty pies. Suka, widać, że karmi, ale szczenięta są pochowane. Bardzo towarzyska i bardzo głodna, rzucała się na wszystko z jedzenia. Na Bałkanach łatwo zostać psim bohaterem.
Obrazek

Po ogarnięciu się ruszamy do klasztoru, który jest tuż obok, za bramą.
Obrazek

Monastyr założono w 1020 roku, przynajmniej tak twierdzi jego kronika. Powstał wokół ikony Jana Chrzciciela wyłowionej z wody. Oczywiście to, co oglądamy dzisiaj, jest znacznie młodsze. Zniszczony przez Turków został reaktywowany w XVIII wieku, a zabudowa pochodzi przeważnie z kolejnego stulecia. A przynajmniej pochodziła do 2009, kiedy to w wyniku pożaru spora jej część spłonęła i konieczna była kolejna odbudowa. W tej sytuacji nie dziwi, że kompleks wygląda jakoś tak nowo.
Obrazek

Nowo nie oznacza w tym przypadku brzydko. Jest tu kilka zakątków miłych dla obiektywu.
Obrazek
Obrazek

Zwłaszcza genialne jest położenie: klasztor leży na zboczu, sto metrów nad korytem rzeki Radika, na wysokości około 750 metrów n.p.m.. Niby nie tak wysoko, ale czuć tu otwierającą się przestrzeń, zwłaszcza, że otaczające nas szczyty grubo przekraczają dwa tysiące. Jeszcze lepiej bedą się reprezentować o poranku. Do tego jest cicho, słychać głównie potęgę przyrody.
Obrazek

Na szczęście pożar sprzed kilkunastu lat nie strawił wszystko. Przede wszystkim ocalała główna cerkiew z ikoną oraz z przepięknym drewnianym ikonostasem wykonanym przez miejscowych rzemieślników w latach 30. XIX wieku. Niestety, mnisi bacznie pilnują, aby nie zrobić mu zdjęcia. Jak najbardziej można nabyć pocztówkę z jego widokiem, ale samemu go uwiecznić - absolutnie nie! I jeśli zwykle udaje mi się coś sfotografować w takich sytuacjach, to tym razem surowe oczy klasztornych strażników skutecznie mi to uniemożliwiły.
Na pocieszenie malowidła w krużganku przy głównej cerkwi, również niczego sobie. Przy okazji Teresa zmolestowała kota.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Naprzeciwko malowideł widok na góry.
Obrazek

Koty stanowią standardowe wyposażenie prawie każdego klasztoru.
Obrazek

Kilka innych historycznych elementów.
Obrazek
Obrazek

Wnętrze kopuły w głównej bramie. Te freski wyglądają zdecydowanie nowo.
Obrazek

Zastanawiam się, czy coś tu zbijają, czy będą walić młotkiem w drewno, aby zaprosić na nabożeństwo, jak w Trebinje?
Obrazek

Normalnie wstęp do klasztoru jest płatny, bodajże dwieście denarów. Dla nocujących za darmo, ale nikt nas nie sprawdza czy rzeczywiście śpimy, wystarczy deklaracja. Kobiety, jeśli są w spodniach, to muszą założyć na nie kiecki, ale odkryte ramiona i głowa nie przeszkadzają. Co monastyr, to obyczaj.
Obrazek
AdamSz
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1372
Dołączył(a): 22.05.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) AdamSz » 08.01.2024 12:11

A to mi namieszałaś )) ..Jadę sobie spokojnie w górę.. Już jestem na trzeciej. A tu Bang, cd piąta … Super

Cyt. „… napisałbym, że … luksusowo. … „

Faktyczne, wjechaliśmy do bardziej luksusowego świata.

Debar ..Kto zna Debar ??..Chyba nikt ??.. Jak coś z Republiki Macedonii Północnej, to tylko Skopje i oklepany Ochryd. Nie spotkałem się, aby ktoś, gdzieś, coś o Debarze.

Monastyr przypomina grecką architekturę z regionu Tesalia Pelion. Kamienne ściany i drewno.A zwłaszcza drewniane wykusze i gęste szprosy w oknach.

Cyt „… stylizowane na zabytkowe, wszędzie czysto i porządnie. …

Potwierdzam za Tobą, że tu Macedończycy poszli w dobrą stroną.. Ładnie, stylowo…Nic nie spieszone … Super

.. Oby więcej takich rozwiązań na Bałkanach środkowych i wschodnich

Tu jest okazja wrócić do tego „cygaństwa”. Teraz jest dobrze. W cudzysłowiu. Po mojemu, metafora tzw „wieśniactwa”. Niestety, z reguły taki kierunek rozwojowy.
Tak jak pisałeś .”…musi być "...na bogato i kiczowato ... ”.

A miejscowi Abańczycy, jakby celowo stosują jakieś szpanerstwo i wręcz wizualnie, epatują tym swoim pseudo bogactwem.
Po serbskiej stronie, jak zapewne wiesz, jest podobnie. Spałem kiedyś w serbskim Preszewie (enklawa albańska).
Co nowe, to z reguły brzydko / pyszny kicz. Mix, tuż obok starego, które niejednokrotnie też jest wschodnio słabe.
Ogólnie wizualnie, mało ciekawe klimaty. Ale za to fury total poziom. Już nie Merole, ale BMW Suv z najwyższej półki. W latach 2019, koniecznie biała perła. Serbowie przy nich to wyglądali jak Pariasi. :grzybki: :grzybki: .mimo, że niby na swoim terenie..Z resztą do końca nie wiadomo, czyj to teren. Każdy po swojemu, A granica wytyczona ręką jakiegoś urzędnika, który niby chciał pogodzić, ale oczywiście mu sie chyba nie udało. Bałkany Środkowe :la:

A kobieciny, jak owinięte, to zepchnięte na tylne siedzenie…I jakieś takie smutne. :grzybki: Cicho być :chytry: … Faceci oczywiście weseli. Wszystko to zresztą, poniekąd widać u ciebie w relacji. Taki folklor.

Twój cytat „…Nie byłbym sobą, gdybym nie zainteresował się wojenną historią…”.

Tez tak mam, że gdzie w regionie, to nieraz naciągam miejscowych na te tematy. Żona, aż się boi, „ słuchaj, kiedyś dostaniesz za to w dziób „’.. ))

Kiedyż jadąc sam, naciągnąłem na wieczorno nocne pogaduchy, gospodarza na kwaterze. Serbskiego Węgra (strona półlnocna Serbii). Oczywiście pogaduchy w sprawie „bałkańskiego kotła” i relacji.. O sobie oczywiście, nie chciał nic gadać, :la: … Takiego czegoś nigdy się tam od nikogo nie dowiemy… :la: Akurat może nie ten serbski Węgier, Ale może u niektórych, za dużo za uszami ?? :grzybki:
Ogólnie konkluzja tych pogaduch, to nic nowego. A znaleźć, kto kogo tam lubi to wielka zagadka.. W bałkańskim kotle nikt się nie lubi. Węgrzy serbscy nie lubią Serbów. Serbowie nie lubią Chorwatów .Chorwaci nie lubią Bośniaków i Serbów. Bośniacy nie lubią Serbów i Chowatów…
Ale wszyscy zgodnym chórem, nie lubią Albańczyków… :grzybki: :grzybki: :grzybki:

Oczywiście, to ich biznes i ich kocioł. Ja do Albańczyków nic nie mam. Mogli by tylko poprawić tą swoją wieśniacką stylizację.

Ale tak, jak mnie przyjęli w tym Preszewie, to nigdzie. Pełen aplauz. :) ...Może to , że byłem tam dla nich jakąś nowością, czy sensacją ?. Kto zatrzymuje się w jakimś banalnym, nieciekawym Preszewie?.. Ale bardziej syndrom wspólnoty.. Paru wróciło od nas z emigracji zarobkowej, a wielu ich kumpli, szwagrów,itd., dalej siedziało w Polsce. … Wymieniali nasze miasta ..Łodź, Wrocław, Białystok. Nawet Zakopane. I same „achy”. Miło było słyszeć, Czulem się, jak Amerykanin w Polsce. Brakowało tylko, żeby prosili o autografy ))))) ;)

Ogólnie, te Bałkany środkowe, to dalej garnek z wodą na gazie i tylko czekać, kto odkręci więcej gazu, lub kto go zamknie. Oby. Raczej chyba póki co, niewykonalne.…
Co zresztą ładnie widać w Twoich spostrzeżeniach z Bosnii i Hercegowiny. Troche dalszych szczegółów i niuansów się tu dowiedziałem.

Oczywiście, jak zwykle, w ostatnim wpisie, trochę extra humorystycznych konkluzji i puent, itd… np. typu:

„…. odkryłem, że pod męskim prysznicem nie można się zamknąć. Czy to przypadek, czy specjalnie działanie przystojnych, długowłosych, brodatych mnichów kręcących się w pobliżu? ….
„ Heh, no ciekawe )) :)

A scenki sytuacyjne z paru restauracji, oczywiście niektórych spelunkowatych. Bezbłędne..
I polityczne puenty, z obserwacji kufli, piwa i rakiji??... :) ...Kto to zauważy, taki niuans ??.....

I rozmowy z obsługą i właścicielem .Super … „co robisz „ „..)) :D ……I walka o kibel, .. I dziesięc czewapów ..i "ja nie głosowałem na Tuska"))) Całe to pokazanie klimatów w tych restauranach …Obserwacje i puenty, w tym lekko polityczne, na szóstkę…)) :) ... Mało spotykane na forum

Tez stoję na takim stanowisku, o czym, zresztą, tu i tam pisałem…Nie bójmy się zagadywać i rozmawiać z miejscowymi. O wszystkim i niczym )) … A nie tylko sztywno usiedli… łaps, łaps … i wyszli… Nie pogryzą.. Wręcz odwrotnie.
I dobry łamacz lodów. I dodana wartość poznawcza z wyjazdów.
/////
Pudelek
Cromaniak
Posty: 2021
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 08.01.2024 18:41

Rozmów zapewne byłoby więcej, gdyby nie bariera językowa. Jednak w ogólnosłowiańskim narzeczu ciężko rozmawiać o jakiś bardziej szczegółowych sprawach. Języki - no cóż, na prowincji mało kto zna. A już o wojnie albo nacjonalizmach to właśnie nikt gęby nie otworzy. Zresztą niedawno dostałem ochrzan w mediach społecznościowych, że opisując hercegowińskie Trebinje nawiązałem do polityki i historii.
"Podziwiaj krajobrazy i zabytki, a polityką się nie interesuj" - poradzili mi jacyś oburzeni. Takie podejście byłoby najwygodniejsze, o nic nie pytać, o niczym nie myśleć, tylko się zachwycać. Robi tak 95% turystów, ale ja tak nie potrafię, jak wiem, że np. na tym zabytkowym moście sąsiad topił sąsiadów :roll:

A Presevo mam na liście do odwiedzenia kiedyś!
AdamSz
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1372
Dołączył(a): 22.05.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) AdamSz » 10.01.2024 12:38

Pudelek napisał(a): ... Zresztą niedawno dostałem ochrzan w mediach społecznościowych, że opisując hercegowińskie Trebinje nawiązałem do polityki i historii.
"Podziwiaj krajobrazy i zabytki, a polityką się nie interesuj" - poradzili mi jacyś oburzeni. Takie podejście byłoby najwygodniejsze, o nic nie pytać, o niczym nie myśleć, tylko się zachwycać. Robi tak 95% turystów, ale ja tak nie potrafię, ... !

Dokładnie. Każdy niech robi co uważa. Jak ktoś chce bezrefleksyjnie gapić się na landszafty, to nich się gapi. A jak ktoś ma potrzebę zgłębić pewne niuanse, to tylko na plus. Nie sztuka być oblatanym w starożytności i średniowieczu. To jest proste, bo jest martwe. Ale sprawy niedawne, na wyciągnięcie ręki, to jest żywe.
I być może, komuś to może burzyć jego dobre samopoczucie i lukrowany landszaft.
A często jest i tak (znak czasu), że po prostu, są to takie lamusy, :grzybki: ;), które nigdy się niczym głębiej nie zainteresują. Nie mają i nigdy nie będą mieli żadnej potrzeby, co do zgłębiania na przykład różnych niuansów poza obrazkowych, w danym regionie.. I jeszcze oganiają się od jakiejś wiedzy... :grzybki: :grzybki: ... Po co mi to ?? ... Powierzchowność .. i tego nie widać w smartfonie ;)

Jak już bywam na tych Bałkanach, z przerwami, od chyba 1999 r, (koło Knina jeszcze się dymiło), to nie omieszkuję sobie poobserwować, co tam na tych Bałkanach w trawie piszczy ?? Co poszło komu na plus, co na minus, etc. Można by opowiadać, ale nie chcę w tym momencie rozwijać tematu,

Nawet tranzytowe Węgry, są fajnym polem do obserwacji, Pogapić się na parlament, zjeść miskę gulaszu i skwitować, że jest ok. :la: , to bardzo powierzchowny obraz całości. ..Powierzchowność.. w smartfonie najlepiej wypada parlament i te rzeczy
Ale mam wrażenie, że węgierski problem, to nie jest jakiż wymysł lewaków w Zachodu. Zrobiłem parę kursów do Grecji, to się im trochę dokładniej przyjrzałem.
A zwłaszcza węgierskiej duszy.. I wewnątrz kraju. I na granicach. I w serbskiej Wojwodinie. Najwyraźniej mają jakiś problem, sami ze sobą.. :la: Ok., dyplomatycznie nie rozwijam ... ;) ... Powierzchowność.. w smartfonie najlepiej wypada parlament i te rzeczy ;) ;)
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Relacje wielokrajowe - wycieczki objazdowe



cron
I znowu te Bałkany na wakacje!... - strona 5
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone