Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

I znowu te Bałkany na wakacje!...

Wycieczki objazdowe to świetny sposób na zwiedzenie kilku miejsc w jednym terminie. Można podróżować przez kilka krajów lub zobaczyć kilka miast w jednym państwie. Dla wielu osób wycieczki objazdowe są najlepszym sposobem na poznawanie świata. Zdecydowanie warto z nich korzystać.
Pudelek
Cromaniak
Posty: 2021
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 29.10.2023 20:35

Największe miasto Hercegowiny to oczywiście Mostar (Мостар). Odwiedziłem go jako pierwszą miejscowość w BiH kilkanaście lat temu, zastanawiałem się więc, czy podczas przejazdu jest sens zatrzymywać się i skoczyć na starówkę. Uznałem, że sensu nie ma: najpierw byłby problem z parkowaniem, potem z tłumami ludźmi, a następnie z temperaturą, która już przekroczyła 40 stopni (zatrzymała się na 43, w cieniu rzecz jasna). Jedyną mostarską aktywnością było zajrzenie do sporego kompleksu handlowego, aby zrobić większe zapasy. Parking częściowo zadaszono, co chroniło przed palącym słońcem, a po wejściu do klimatyzowanego wnętrza czułem się jak w innym świecie.
Wymieniam walutę w kantorze. Musiałem pokazać dowód i podpisać dwa dziwne świstki. U Serbów w Brodzie nie bawili się w takie ceregiele. Na półkach marketu zauważyłem również brak serbskich produktów, zarówno tych z Republiki Serbskiej, jak i z Serbii właściwej. Nacjonalizm gospodarczy. Próbuję sobie wyobrazić, jakby w Polsce w rejonach, gdzie wygrywa PiS, zabrakło na przykład niemieckich samochodów! Niewyobrażalne!
Obrazek

Kilka kilometrów od Mostaru znajduje się wioska Blagaj (Благај). Ani mała, ani duża (dwa tysiące mieszkańców, prawie sami Boszniacy), ale ważny punkt na mapie turystycznej Hercegowiny, jak i całego państwa. Początkowo nic tego nie zapowiada: główna droga jest pustawa, po wąskich chodnikach prawie nikt nie chodzi.
Obrazek

Potem nagle się to zmienia: gwałtownie przybywa ludzi i aut, pojawiają się płatne parkingi pełne autobusów (4 marki). Ewidentnie masowa turystyka! Podążamy za innymi wzdłuż szeregu budek z pamiątkami.
Obrazek

Turystów przyciąga dawny klasztor derwiszów (tekija), wybudowany w XVI wieku, ale w kolejnych stuleciach dość często przekształcany i jego dzisiejszy wygląda pochodzi z połowy wieku XIX. Ładny przykład osmańskiej architektury, obejmujący oprócz klasztoru także mauzoleum (tekke) i zajazd dla pielgrzymów (musafirhana). Kierują do niego wszystkie drogowskazy, ale powitanie po polsku nie bardzo im wyszło, google translator czasem robi psikusa.
Obrazek

Wstęp do klasztoru kosztował 10 marek, jednak mądrzy podróżnicy pisali w internecie, że tak naprawdę nie warto. Bo ciasno, wąsko, ciemno i nie za bardzo jest co oglądać. Widząc ciągnące tam grupy i tak podjąłbym identyczną decyzję.
Obrazek

Większą atrakcją niż wnętrza jest położenie tekiji na skale przy ponad dwustumetrowym klifie, obok rzeki Buna, wypływającej z jaskini. Do tego kilka wodospadów i kamiennych budynków, co wszystko układa się w efektowną kompozycję.
Obrazek
Obrazek

Klasztor najlepiej prezentuje się z drugiego brzegu Buny - są to ikoniczne zdjęcia dla Bośni i Hercegowiny. Jeśli na reklamach nie zobaczycie ruin mostu w Jablanicy, ani wodospadu i młynów w Jajcach, to na pewno pojawi się Blagaj, to pewne jak porozumienie w Dayton!
Obrazek

Widok z drugiej strony jest całkowicie bezpłatny, ale trzeba liczyć się z brakiem samotności, bo tam również ciągnie człowiek za człowiekiem. Wiele kobiet ubranych jest po islamsku, lecz i tak mniej niż w Jajcach, gdyż sporo turystów przybyło tu z wybrzeża Chorwacji i raczej nie są muzułmanami. Po raz pierwszy na wyjeździe usłyszałem także język polski.
Obrazek

Buna płynie kilkanaście kilometrów ukryta pod ziemią i wydostaje się na powierzchnię obok klasztoru. Wydaje się, że właśnie w jaskini, do której można popłynąć zapakowanym na maksa pontonem, którą właściciel ciągnie trzymając się wywieszonej liny. Miny wracających osób dalekie są od fascynacji, gdyż ponoć jaskinia okazuje się niewielką wnęką, w której nic nie widać. Ograniczymy się zatem na podziwianiu samego klasztoru, gdyż to naprawdę miejsce aparatolubne (pomijając problemy z kontrastem ;)).
Obrazek

Tekija funkcjonowała do 1925 roku, wówczas zmarł ostatni szejk. Działalności tańczących mnichów zakazali komuniści, budynki przekazano muzealnikom, ale w latach 70. powróciły do muzułmanów. Czytałem, że aby wejść do środka należy być odpowiednio skromnie ubranym, lecz obserwując stroje niektórych turystów śmiem w to wątpić.
Obrazek

Moczę nogi w Bunie. Lodowata, w sam raz na zawał serca. Lekko obsypującą się ścieżką wracamy do mostków dla pieszych, wokół których przycupnęło kilka restauracji. Zimna woda tryska wśród zielonych drzewek, w rzece chłodzą się owoce, nieustannie wchodzisz komuś w kadr, ale ogólnie jest miło, zwłaszcza na krótką chwilę.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Hodowle pstrągów.
Obrazek

Tłum urywa się tak samo gwałtownie, jak się zaczął, wystarczy pójść dalej południowym brzegiem Buny. Z odległości można ogarnąć ścianę, pod którą stoi klasztor, wraz z ruinami twierdzy na górze. Nawet zastanawiałem się, czy do nich nie podskoczyć, lecz przy tej temperaturze to byłaby prośba o wykończenie.
Obrazek

Kamienny Karađoz-begov most powstał przed 1570 rokiem, wyremontowano go trzy wieki później. Stojąc na nim ponownie spoglądam na ruiny twierdzy.
Obrazek
Obrazek

Sultan-Sulejmanova džamija albo Careva džamija ma nawet starszą historię, gdyż datowana jest na rok 1520 - początek panowania Sulejmana Wspaniałego - co czyni go jednym z najstarszych meczetów w kraju. W czasach austriackich zrekonstruowano zawaloną kopułę, ale poza tym to oryginał.
Obrazek

W przewodniku wydanym niecałe dwie dekady temu pisało, iż Blagaj to miejsce ciche i trochę opuszczone. Dziś czyta się ów tekst z niedowierzaniem, ale prawda jest taka, że ilość turystów odwiedzających BiH rośnie co roku w tempie dwucyfrowym, a Mostar i okolice są zalewane przybyszami z Dalmacji. Mimo tych tłumów i komercjalizacji uważam, że Blagaj odwiedzić trzeba, gdyż to jeden z najładniejszych bośniackich landszaftów. Otoczenie wioski, składające się ze wzgórz dochodzących do wysokości kilkuset metrów, również może się podobać.
Obrazek

Po raz pierwszy na tym wyjeździe (i jak się później okazało ostatni) wyciągam ze schowka GPS-a, żeby sprawdzić skrót do głównej drogi. Jeszcze kawałek na południe.
te kiero
Mistrz Ligi Narodów UEFA
Posty: 11423
Dołączył(a): 27.08.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) te kiero » 30.10.2023 07:25

Pudelek napisał(a):
W przewodniku wydanym niecałe dwie dekady temu pisało, iż Blagaj to miejsce ciche i trochę opuszczone. Dziś czyta się ów tekst z niedowierzaniem, ale prawda jest taka, że ilość turystów odwiedzających BiH rośnie co roku w tempie dwucyfrowym, a Mostar i okolice są zalewane przybyszami z Dalmacji. Mimo tych tłumów i komercjalizacji uważam, że Blagaj odwiedzić trzeba, gdyż to jeden z najładniejszych bośniackich landszaftów. Otoczenie wioski, składające się ze wzgórz dochodzących do wysokości kilkuset metrów, również może się podobać.

Jak kilkanaście lat temu opowiadałem o pierwszej wizycie w BiH, to wielu znajomych za głowy się łapało, gdzie byliśmy, ba niektórzy nawet nie kojarzyli Państwa BiH :tak:
A teraz to norma, wiele osób przecina BiH jadąc na Peljesac lub do płd Dalmacji, bo czy przez Cz-A-Slo, czy BiH biorą między nocleg.
majkik75
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2555
Dołączył(a): 25.10.2017

Nieprzeczytany postnapisał(a) majkik75 » 30.10.2023 08:00

Też byliśmy kiedyś w tym klasztorze. Nie mam wielkiego porównania do innych tego typu budynków, ale wnętrza ciekawe, w takim sensie, że raz można coś takiego zobaczyć, by mieć jakiś pogląd.
A ta jaskinia, nie jest taka zupełnie mała, my wtedy też wpływaliśmy na tym pontonie. Ciekawe wrażenie, gość wciągajacy nas na tej linie pontonem opowiadał dość dobrze po angielsku. Jakoś zapamiętałem, że tam jest 40m głębokości w tej jaskini gdzie wypływa woda spod tej góry.

pozdrawiam, Michał
Bbee88
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 300
Dołączył(a): 13.04.2023

Nieprzeczytany postnapisał(a) Bbee88 » 31.10.2023 08:57

Bardzo ciekawe miejsce :D
Pudelek
Cromaniak
Posty: 2021
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 06.11.2023 19:46

Niedaleko miasta Stolac znajduje się stanowisko archeologiczne Radimlja (Радимља), będące nekropolią złożoną z obiektów zwanych stećci.
Obrazek

Mowa o pochodzących z okresu późnego średniowiecza kamiennych (zazwyczaj wapiennych) nagrobkach. Do naszych czasów przetrwało ich sporo, bo siedemdziesiąt tysięcy, najwięcej w Hercegowinie i Bośni, ale również w Chorwacji, Czarnogórze i Serbii. Wokół stećci narosło wiele mitów, prowadzono wiele dyskusji, jak zawsze na Bałkanach do historii mieszała się polityka: każdy z trzech narodów chciał zawłaszczyć je dla siebie. Powszechnie łączono je z tak zwanym kościołem bośniackim i bogomiłami. Kościół bośniacki był lokalną odmianą stojącą między katolicyzmem i prawosławiem, uznaną za heretycką przez oba główne nurty, bogomiłowie zaś sektą łączącą chrześcijaństwo z elementami innych religii. Niektórzy fachowcy wskazują na silne powiązania pomiędzy jednymi i drugim, inni je negują, natomiast jeśli chodzi o stećci to obecnie dominuje pogląd, iż stawiała je ludność wszystkich wyznań (katolicy, prawosławni i bośniacy), a najmniej prawdopodobni są bogomili. Polemika nad pochodzeniem etnicznym autorów (Słowianie czy Wołosi?) wywnioskowała, że robiły tak obie nacje. Próby łączenia grobów z Królestwem Bośni także się nie powiodły, gdyż istniało one zbyt krótko.
Skracając naukowe wywody: stećci są zbiorową pamiątką po lokalnej kulturze bałkańskiej sprzed najazdu osmańskiego i nie można ich przyporządkować do żadnego ze współczesnych narodów ani wyznań. Po podbiciu tych ziem przez Turków zwyczaj ich stawiania zanikł, zastąpiły go w dużej mierze cmentarze w stylu islamskim. Paradoksalnie dziś najwięcej związków z nimi przejawiają Boszniacy, czyli muzułmanie ;).
Obrazek

Radimlja jest najbardziej znaną nekropolią ze stećkami, pewnie z powodu położenia przy głównej drodze. Zorganizowano tu centrum turystyczne, które, pomimo szeregu piktogramów na tablicy wjazdowej, składa się tak naprawdę z kasy i toalet.
W klimatyzowanej sali siedzi nudząca się kobieta.
- Czy tu zawsze są takie upały? - zagadujemy.
- W lipcu zawsze. 35 - 38 stopni to normalna temperatura.
- A 43?
- To już nie jest normalna - śmieje się.

Nagrobki mają rozmaite formy, wyróżnia się ich co najmniej siedem. Przeciętna waga wynosi trzy tony, ale są takie, które ważą prawie trzydzieści! Wiele z nich jest zdobionych i posiada inskrypcje pisane w różnych alfabetach (cyrylica, głagolica i łaciński). Według ulotki informacyjnej z kasy w Radimlji tylko jeden stećak posiada napis, według wikipedii jest takich kilka. Na pewno jest on na kamieniu widocznym z lewej.
Obrazek

Tutejszy cmentarz związany jest z rodziną Miloradovic - Stjepanović, wyznających prawosławie wołoskich wojewodów. Niektórzy z nich później przeszli na islam i do dziś ich potomkowie mieszkają w okolicy, inni wyemigrowali m.in. do Rosji. Na ich nagrobkach przedstawiono postacie ludzkie z podniesioną prawą ręką oraz łuki wraz ze strzałami, nawiązujące do ich wojskowej funkcji.
Obrazek

Cmentarz założono pod koniec XIV i użytkowano do XVI wieku. Prawdopodobnie wcześniej chowali tu swoich zmarłych starożytni Ilirowie, w pobliżu znaleziono ich kurhany. Ogólnie zachowały się 133 stećci, co najmniej kilkanaście zniszczono w czasie budowy drogi przez administrację austro - węgierską. Rozdzieliła ona nekropolię na dwie części.
Obrazek

Motyw krzyża występuje często i jest to przyczyna negowania związków grobów z bogomiłami. Sekta ta krzyż zdecydowania odrzucała jako symbol męki i upodlenia. Nie budowali także świątyń, a wiele cmentarzy ze stećci powstało w sąsiedztwie kościołów.
Obrazek

Dwadzieścia osiem cmentarzy wpisano na listę dziedzictwa UNESCO, z tego dwadzieścia dwa leżą w Bośni i Hercegowinie.
Obrazek

Przy drodze stoją trzy słupy z flagami. Z prawej flaga państwowa, sztuczna, wymyślona przez Wysokiego Przedstawiciela, bo w parlamencie nie potrafiono się dogadać co do konkretnej propozycji. Przypomina trochę unijną, przez Serbów jest ignorowana, ale używa jej Federacja boszniacko - chorwacka. W środku flaga gminy. Po lewej flaga Chorwackiej Republiki Herceg - Bośni, czyli państwa bośniackich Chorwatów z lat 90. ubiegłego wieku. Państewko zostało po wojnie zlikwidowane, ale jego symbole używane są do reprezentowania Chorwatów. Flaga ta jest niemal identyczna jak Chorwacji.
Obrazek

W oddaleniu od średniowiecznych nagrobków, ale jeszcze w obrębie ogrodzenia, widzę jakiś pomnik, więc pochodzę zobaczyć. Poświęcony jest ofiarom masakry w Bleiburgu. W tej austriackiej wiosce w 1945 roku zabito kilkadziesiąt tysięcy Chorwatów, głównie jeńców z dawnego wojska ustaszy, którzy poddali się Brytyjczykom, a ci przekazali ich jugosłowiańskim partyzantom komunistycznym. Ci rozpoczęli masowe rozstrzeliwanie przeciwnika. Wśród ofiar znaleźli się również Słoweńcy, Serbowie i Bośniacy, a także Niemcy, do tego spore grupy cywilów.
Kwestie związane z masakrami (bo odbyło się ich więcej w różnych miejscach) w czasach komunizmu objęte były cenzurą i do dziś budzą kontrowersje. Niektórzy uważają ją za prawicową propagandę, a są i badacze twierdzący, że większości morderstw dopuścili się sami radykalni ustasze, traktujący kapitulujących rodaków jako zdrajców.
Obrazek
Obrazek

Na horyzoncie ciągną się zabudowana ostatniego na mej drodze miasta Federacji boszniacko - chorwackiej: to Stolac (Столац). Nazwa mogłaby w jakiś sposób łączyć się z Jajcami ;).
Obrazek

Stolac uznawany jest za najdłużej zamieszkiwane miasto w Hercegowinie: znaleziono ślady osadnictwa sprzed piętnastu tysięcy lat. Zachowało się tu wiele pamiątek z historii, w tym zabytkowa starówka. Niestety i ona padła ofiarą wojny w Bośni.
Obrazek

Przed ostatnią wojną w mieście mieszkali głównie Boszniacy, drugą nacją byli Serbowie, a dopiero potem Chorwaci, z kolei w gminie Chorwatów było więcej niż Serbów. Chorwaci twierdzą, że w czasie wojny Muzułmanie z radością witali jugosłowiańskie wojsko, a potem współpracowali z Serbami. Takie sytuacje się zdarzały, ale głównie w zachodniej Bośni. Cytując chorwacką wikipedię: wiosną 1992 r. siły serbskie, w większości muzułmańskie, zajęły Stolac bez jednego wystrzału. Po odbiciu miasta oddziały chorwackie wypędziły Boszniaków, a także zniszczyły wiele zabytków, w tym cztery meczety i cerkiew prawosławną oraz pamiątki z czasów tureckich. Zostały one odbudowane, ale nowość aż bije po oczach.
Obrazek
Obrazek

Dzisiaj w mieście ponownie dominują Boszniacy, ale w gminie już Chorwaci. Liczba Serbów spadła do kilkuprocentowej mniejszości. Obok odbudowanego tureckiego domu (filia Muzeum Narodowego) wznosi się pomnik poległych Boszniaków.
Obrazek
Obrazek

I znowu trzy flagi: państwowa, narodowa boszniacka (a także dawnej Bośni i Hercegowiny) oraz armii boszniackiej z okresu wojny.
Obrazek

Zaglądam do meczetu (Sultan Selimova džamija), oryginalnie z 1519 roku. Z zewnątrz ozdabiają go ładne malowidła, w środku skromnie.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Granica z Republiką Serbską biegnie kilka kilometrów od miasta i tam będzie kontynuowana dalsza podróż.
Obrazek
Pudelek
Cromaniak
Posty: 2021
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 11.11.2023 20:13

Po raz ostatni podczas tegorocznego pobytu w Bośni i Hercegowinie wjeżdżamy na teren Republiki Serbskiej. Dzieje się to kilka kilometrów za miastem Stolac, w południowo - wschodniej Hercegowinie. Główna droga czasem wygląda tak:
Obrazek

...a czasem tak:
Obrazek

Potem trasa prowadzi szeroką doliną rzeki Trebišnjica. Pięknie tu, a miejscami trwa intensywna hodowla. Teren ten zwie się Popovo polje (polje - duże, kotlinowate zagłębienie o wyrównanym dnie, ograniczonym ze wszystkich stron wyraźnymi zboczami), kiedyś był okresowo zalewany przez rzekę, teraz ją uregulowano dwoma zbiornikami wodnymi.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Niewielka osada przylepiona do górskiego zbocza.
Obrazek

Nieoficjalną stolicą serbskiej Hercegowiny jest Trebinje (Требиње), nieco ponad trzydziestotysięczne miasto z bogatą historią. Na jego obrzeżach znajduje się monastyr Tvrdoš (manastir Tvrdoš), gdzie zajeżdżamy na wizytę. Z racji zaawansowanego popołudnia nie ma tu już prawie nikogo, ale kobiety i tak muszą założyć spódnice, aby zakryć nieskromnie odsłonięte nogi.
Obrazek

Pierwszy kościół powstał w tym miejscu jeszcze w czasach rzymskich - według legendy ufundował go w IV wieku sam cesarz Konstantyn Wielki. Ponoć widać tu jego resztki pod szkłem (kościoła, nie cesarza), lecz to chyba tylko dla wybranych. Słowianie, w tym przypadku Serbowie, nawiązali do tej tradycji w XVI wieku fundując klasztor. Niecałe dwieście lat później zniszczyli go Wenecjanie podczas wojny z Turcją, a doczekał się odbudowy dopiero w ubiegłym stuleciu. Dzięki funduszom pewnego Serba mieszkającego w Ameryce wzniesiono w międzywojniu obecną zabudowę, są to więc konstrukcje dość młode.
Obrazek
Obrazek

Od 1992 do 2011 roku klasztor był siedzibą biskupów prawosławnych z Mostaru, których sobór katedralny został podpalony i zniszczony przez Muzułmanów walczących w szeregach oddziałów chorwackich.
Obrazek

Tutejsi mnisi mają być znani z produkcji wina i, faktycznie, wokół ciągną się winnice.
Obrazek

Oprócz nas jest są tu jeszcze tylko dwie serbskie rodziny i czasem dyskretnie przemknie mnich. Nagle słychać głośne walenie w coś ciężkiego. Ki diabeł? Albo mnisi biją rozebrane kobiety albo dzicy dają znać, że przyszła kolacja. A jednak nie, to... wezwanie na mszę w postaci walenia wielkim kijem w kawał drewna! Mimo wszystko nie skorzystamy z uczty duchowej, zamiast tego idę zajrzeć na przyklasztorny cmentarz z kaplicą.
Obrazek

W Trebinje będziemy dziś spać. Początkowo zupełnie inaczej rozplanowałem poszczególne noclegi, ale wystarczyło, że zobaczyłem zdjęcia tego miasta i... zmieniłem zdanie! Później pokażę dlaczego ;).
Nocleg zaklepałem na jednym z osiedli domów jednorodzinnych ulokowanych na wzgórzach wokół centrum. Podobnie jak wczoraj w Bugojnie znowu pojawiają się problemy z odnalezieniem właściwego budynku. Właściciel pisał do mnie, że jak będę blisko, to mam zadzwonić, a on poda mi jak jechać. No to dzwonię. Odbiera babka i oczywiście nie ma pojęcia o co chodzi.
- Przecież w rezerwacji były koordynaty GPS.
Na pewno bardzo się to przyda w moim przedinternetowym telefonie.
- I na pewno jest adres.
Ano jest. Tylko, że brak przy nim numeru, na ulicach nie ma nazw, dodatkowo kilka ulic może mieć tego samego patrona. Takie drobne utrudnienia. Ogólnie to mocno irytujące, że od kilku lat człowiek musi wydzwaniać za gospodarzami, kiedyś to raczej oni czekali na turystę.
Ostatecznie odnajduję właściwy dom, gdy dostrzegam przy furtce machającą w moją stronę kobietę ;).

Dom jest piętrowy, u góry mieszkają właściciele, na dole wynajmują kilka pokoi. Chyba rzadko mają tu turystów z zagranicy. Serbska gospodyni włada angielskim gorzej ode mnie, ale jest bardzo miła i nawet proponuje większy pokój z klimatyzacją. Słońce już skryło się za górami i temperatura spada do normalnego poziomu, więc wystarczy nam wiatraczek.

Po ogarnięciu się schodzimy w dół, gdzie wokół rzeki przycupnęło miasto.
Obrazek

Nie byłbym sobą, gdybym nie zainteresował się nie tak dawną wojenną historią. Latem 1992 roku oddziały bośniackich Chorwatów podeszły pod Trebinje. Co do dalszych wydarzeń informacje jakie znalazłem są sporne: jedne źródła twierdzą, że Chorwaci zajęli chociaż część miasta albo nawet centrum, ale potem się wycofali. Inne, że jedynie zbliżyli się do miejscowości, lecz się zatrzymali i wycofali. Pewne są natomiast dwie kwestie: pierwsza to taka, iż serbska ludność cywilna w panice zaczęła uciekać do Czarnogóry przez pobliską granicę. Druga: nie wiadomo dlaczego Chorwaci odpuścili, mimo, że Trebinje było na wyciągnięcie ręki, gdyż serbskie wojsko rozpoczęło ucieczkę taką jak cywile. Teorie spiskowe głoszą, co podkreślają głównie Muzułmanie, że chorwacki odwrót był wynikiem układu z Serbami: my się cofniemy tu, a wy w innym miejscu, podzielimy Hercegowinę między siebie. Brzmi to rozsądnie, ale dowodów brak. Trzecia pewna kwestia, to fakt, że dowódca Chorwatów, który nie akceptował porozumień z Serbami kosztem Muzułmanów (niejaki Blaž Kraljević, dość ciekawa postać), został zabity jakiś czas później przez swoich rodaków, więc coś musi być na rzeczy.

W każdym razie Trebinje nie zostało poszkodowane podczas wojny, ale mniejszość muzułmańską i chorwacką wypędzono z miasta, część z nich wywieziono ciężarówkami do Czarnogóry. Ich miejsce zajęli Serbowie wygnani z innych miejscowości. Są też doniesienia, że niektórych Muzułmanów wcielano na siłę do serbskiego wojska, aby walczyli ze swoimi, lecz nie wiem, na ile to wiarygodne. Tradycyjnie też rozwalono miejskie meczety, a było ich ponad dziesięć. O ile przed wojną Trebinje było miastem serbskim, ale z kilkunastoprocentowymi społecznościami Muzułmanów i Chorwatów, o tyle dziś Serbowie stanowią ponad dziewięćdziesiąt procent ludności. Ślady po nie-Serbach są jednak widoczne, a na cmentarzu (podzielonym na dwie części według wyznań) widać świeże islamskie groby.
Obrazek

W bocznych dzielnicach toczy się spokojne, nieturystyczne życie: dzieciaki jeżdżą na rowerach i ganiają za piłką, młodzież włóczy się bez celu, emeryci dyskutują o życiu, a obok samotnego bloku dwóch chłopów pakuje siano do bagażnika starego Golfa.
Obrazek

Nad Trebišnjicą wznosi się kamienny Arslanagića most. Bardzo ładna konstrukcja z XVI wieku wybudowana z polecenia wielkiego wezyra Sokollu Mehmeda Paszy. Jak wielu ważnych osmańskich polityków był on Bośniakiem.
Obrazek

Przez większość swojego istnienia most stał w innej lokalizacji, bardziej na wschód, lecz w 1965 zalano go wodami sztucznego zbiornika. Po roku ktoś stwierdził, że szkoda zabytku, więc zbiornik opróżniono, a most rozebrano kamień po kamieniu. Następnie przez kilka lat wszystko leżało na polu, aż wreszcie w 1972 roku złożono go w obecnym miejscu.
Obrazek

Przy wejściu znalazłem piłkę. Ktoś chętny do gry?
Obrazek

W czasie wojny bośniackiej serbskie władze oficjalnie zmieniły nazwę na Perovića most (zapewne znów jakieś kwestie etniczne), ale mieszkańcy i tak używają starej.
Obrazek

Jak widać na zdjęciach Trebinje otaczają góry i wzgórza, bardzo ładnie to wygląda. Na jednym z kopców od dwudziestu lat stoi Hercegovačka Gračanica, klasztor będący kopią monastyru z Kosowa. Tam niestety nie udało się dotrzeć. A barwy zrobiły się jak na pokolorowanych pocztówkach z początku ubiegłego wieku.
Obrazek

Nad rzeką panuje chłód. Dziwne uczucie po ponad czterdziestostopniowym upale.
Obrazek

Również zabytkowy, ale znacznie młodszy Kameni most, z tyłu Muzeum Hercegowiny w dawnych austro-węgierskich koszarach.
Obrazek

Przyglądam się nadrzecznej zabudowie i nie do końca wierzę, że to jeszcze Bośnia i Hercegowina. Architektura typowo adriatycka kojarząca się z Dalmacją albo Czarnogórą, a na pewno nie z Serbami! Odpowiedzią może być położenie: jesteśmy prawie nad morzem, do Adriatyku mamy stąd mniej niż piętnaście kilometrów! Do Dubrownika ledwie dwadzieścia. Nawet klimat jest inny niż dla reszty kraju i typowy dla terenów nadmorskich Chorwacji. W takim przypadku występują także pewne podobieństwa architektoniczne, ale akurat starówkę Trebinje odziedziczyło po Turkach. To plus piękne położenie nad rzeką i wśród gór przekonało mnie do noclegu w mieście.
Obrazek
Obrazek

Połączenie palm i serbskich flag wydawało mi się surrealistyczne! Miałem wrażenie, że znalazłem się w alternatywnej rzeczywistości, w której Serbowie wygrali wojnę w Jugosławii i panują nad Adriatykiem!
Obrazek

Stare Miasto pełne jest ludzi, niektóre knajpy przeżywają oblężenie. Bardziej tu europejsko niż w Bugojnie: alkohol leje się strumieniami ze wszystkich stron, brak kobiet w chustach, a z minaretów nie dobiegają nawoływania do modlitwy. Co prawda dwa niewielkie meczety w centrum zrekonstruowano (Serbowie protestowali), ale to raczej dekoracja.
Obrazek
Obrazek

Turystów zagranicznych nie zauważyłem, lecz sprzedawcy są na nich przygotowani: w wielu sklepach można płacić nie tylko markami, ale też euro, dolarami i serbskimi dinarami. A tak przy okazji: do niedawna nie wiedziałem, że bośniacka waluta ma dwie wersje: jedną dla Federacji boszniacko - chorwackiej, drugą dla Republiki Serbskiej. Nawet w tym przypadku trzeba było wykazać się swoją odrębnością, najwyraźniej nie udało się znaleźć wspólnych bohaterów dla wszystkich trzech narodów.
Obrazek

Siadam w lokalu, który serwuje bałkańską kuchnię. Chciałem wejść na pięterko, lecz tam zarezerwowane, pokazują stolik na dole. Czekamy na obsługę. Pięć minut, dziesięć. Kelner przylazł do sąsiadów, ale na nas nawet nie spojrzał. Po kwadransie opuściliśmy restaurację, najwyraźniej mają nadmiar klientów. Znajdziemy inną knajpę.
Obrazek

Niedaleko jednego z meczetów jest przybytek wyglądający na dość drogi, ale szybki rzut oka do menu nieco uspokaja portfel. Nie jest najtaniej, lecz kolacja dla dwóch osób z napitkami za 50 marek to jeszcze nie tragedia. Tym bardziej, że mają piwo Nektar z Banja Luki! Choć teoretycznie zwykły lager, to smakuje naprawdę bardzo dobrze i już po pierwszym łyku wiem, że padnie co najmniej drugi kufel!
Obrazek
Obrazek

Pomimo późnej pory na uliczkach nadal tłumnie. Cicho robi się dopiero na "naszym" osiedlu poza centrum.
Obrazek
majkik75
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2555
Dołączył(a): 25.10.2017

Nieprzeczytany postnapisał(a) majkik75 » 13.11.2023 08:44

Bardzo fajnie wyszły te zdjęcia, tzw. lusterka. Faktycznie, klimat jak nie z tych regionów ;)

pozdrawiam, Michał
Pudelek
Cromaniak
Posty: 2021
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 13.11.2023 15:58

Nawet to sobie nazwałem "Chorwacja dla ubogich" albo "Chorwacja dla Serbów" ;)
rybkujaca
Odkrywca
Posty: 77
Dołączył(a): 10.07.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) rybkujaca » 13.11.2023 19:37

Jak miło było powrócić wspomnieniami do Bośni :serduszka: nawet zahaczyliśmy o to samo centrum handlowe przy Mostarze (kojarzę te daszki), zostawiliśmy tam naszego busika na cały dzień i objeżdżaliśmy okolicę na skuterku - Blagaj, Mostar... W tym giga upale zimna Buna była prawie tak samo wspaniała jak zimne piwko :hearts: potem już nie było tak kolorowo z pogodą..... Trebinje zwiedzaliśmy w deszczu (początkiem sierpnia!) ale obowiązkowo była wizyta na targu, łącznie z piciem kawy przy stoliczku na zewnątrz (zubierana w kurtki, opaski i pieron wie co) i zakupami melonowo-serowymi , nawet olejek lawendowy sobie sprawiłam od miłej starszej Pani :oczko_usmiech: pod kopie meczetu z Kosowa też się wybraliśmy, zimno było jak diabli, ale widoki z góry pomimo niesprzyjającej aury iście pocztówkowe 8) Z miłą chęcią wskoczyłabym nawet teraz za kierownicę by znowu tam być ! Cóż innego pozostaje .....jak śledzić relację :hut: Super że piszesz :mg: pozdrawiam !
Pudelek
Cromaniak
Posty: 2021
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 13.11.2023 19:53

Tak zimno na początku sierpnia?? 8O kurde, trudno uwierzyć, Buna chyba przyszła wyjątkowo wcześnie!

Pozdrawiam również :)
rybkujaca
Odkrywca
Posty: 77
Dołączył(a): 10.07.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) rybkujaca » 13.11.2023 19:57

No niestety...mieliśmy przeskok z ponad 35 st do około 16....zaczęliśmy Bośnią, później przeskoczyliśmy na chorwacką stronę , na deser powrót do Bośni ale już w "jesiennych" okolicznościach :|
Pudelek
Cromaniak
Posty: 2021
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 17.11.2023 21:12

Wtorkowy poranek wita czystym niebem i temperaturą, która jeszcze nie przekracza trzydziestu stopni. Trzeba działać! Żegnamy się z mamą właścicielki kwatery (ona sama poszła do pracy) i zjeżdżamy do do środkowych dzielnic, gdzie próbujemy zaparkować. Nie jest to proste, wszędzie zakazy, strefa tylko na smsy albo zwyczajnie zajęte. Wreszcie udaje się znaleźć miejsce i normalny parkometr w pobliżu targowiska.
Obrazek

Panorama nadrzeczna w świetle dnia robi jeszcze większe wrażenie! Jak dla mnie Trebinje to jedne z najładniej położonych miast byłej Jugosławii, a na pewno Bośni i Hercegowiny.
Obrazek
Obrazek

I znów surrealistyczne połączenie palm i serbskich barw narodowych.
Obrazek
Obrazek

Prawosławna katedra Przemienienia Pańskiego z przełomu XIX i XX wieku, stojąca w parku.
Obrazek
Obrazek

Pomnik poległych żołnierzy Republiki Serbskiej, oficjalnie poświęcony "Obrońcom Trebinje". Tym samym obrońcom, którzy w kluczowym momencie uciekli przed oddziałami chorwackimi, za to wsławiły się oblężeniem i ostrzałem Dubrownika.
Obrazek

A to monument ofiar ostatniej wojny światowej. W tamtym czasie role ofiar i prześladowców były odwrócone: Trebinje leżało w granicach Niezależnego Państwa Chorwackiego, a ustasze dopuścili się mordów na serbskich cywilach i więźniach oraz usuwało ślady serbskości z przestrzeni publicznej.
Obrazek

Bliskie związki pomiędzy Republiką Serbską a Republiką Serbii reprezentuje konsulat generalny Serbii. Ochrania go jeden policjant schowany w metalowej budce.
Obrazek

Ponownie zaglądamy na starówkę, gdzie jest znacznie spokojniej niż wieczorem. Na zdjęciu jeden z dwóch odbudowanych meczetów - Osman-pašina džamija. Podobnie jak druga Careva džamija stały w Trebinje od XVIII wieku do 1993 roku.
Obrazek

Po murach przechadzają się koty. Szczególnie jeden z nich wpada mi w oko: biało - szary z czerwoną wstążeczką. Elegancko pozuje do obiektywu, daje się głaskać, po czym... nieoczekiwanie zeskakuje na ziemię, dokładnie między jedną, a drugą nogę przechodzącej obok kobiety zajętej zaawansowaną rozmową przez smartfon. Kot pomiędzy nogami grozi wypadkiem i faktycznie babka... potyka się o niego i prawie przewraca! Kot ucieka z głośnym miauczeniem, kobieta wygraża mi i złorzeczy, a ja, razem z przyglądającym się temu facetem, parskam śmiechem i nie umiem przestać! Okazało się, że dokonałem zamachu na serbską obywatelkę za pomocą mruczka!
Obrazek

Na ścianach stare tablice zastąpiły nowe.
Obrazek

W jedynym spotykanym większym markecie robimy większe zakupy, zwłaszcza cieszą czteropaki Nektaru. Potem, już poza centrum, postanawiam zatankować, bo paliwo w Bośni jest jednym z najtańszych na Bałkanach. Na stacji stoi tylko jeden samochód, więc ustawiam się przy innym dystrybutorze i łapię za pistolet. Pracownik obsługujący pierwszy wóz macha do mnie rękami.
- Trzeba czekać na mojego kolegę, on naleje.
- Ale ja mogę zatankować sobie sam - tłumaczę, bo wiem, że w tym regionie Europy mają manię korzystania z podjazdowych przy każdej czynności.
- Nie, proszę czekać! - facet nie odpuszcza.
No to czekam, ale dziwna sprawa. Mija minuta, dwie, już chciałem jechać dalej, wreszcie przychodzi drugi koleś i łaskawie mnie obsługuję. Posrane, rozumiem, że można pomóc klientowi, ale wymuszać na nim obsługę??
A potem doczytałem że ta stacja, podobnie jak wiele innych, słynie z oszukiwania kierowców, zwłaszcza zagranicznych! Numer jest bardzo prosty: "niech pan idzie do kasy, ja panu naleję do pełna, tam pan zapłaci". Po czym w kasie okazuje się, że do baku wlano pięćdziesiąt litrów, chociaż zmieścić może się maksymalnie trzydzieści. Próby odwołania się zazwyczaj nie przynoszą skutku, ponieważ - przypadkowo - na dystrybutorze już skasowano ilość litrów i kwotę! Ja rozwiązałem ten problem inaczej, od razu dałem tankującemu odliczoną kwotę, więc nie mógł mnie orżnąć. Niestety, ale w Bośni takie rzeczy zdarzają się dość często, ludziom trzeba patrzeć na ręce bardziej niż w innych krajach, przynajmniej takie jest moje (i nie tylko moje) zdanie.

Opuszczamy Trebinje w kierunku wschodnim, czyli jak Serbowie uciekający przed Chorwatami. Okolica szybko nabiera jeszcze bardziej górskiego charakteru.
Obrazek
Obrazek

Sztuczny zbiornik na Trebišnjicy.
Obrazek

Zmieniamy kraj: [hide]granica [/hide]z Czarnogórą przebiega kilkanaście kilometrów od Trebinje. Przejście na głównej drodze umieszczone jest na wysokości prawie tysiąca metrów. Przymiotnik "główna" może być mylący, ruch tutaj jest minimalny, serbską kontrolę mamy prawie bez zatrzymywania się, gdyż jesteśmy jedynym wozem. Następnie następuje "ziemia niczyja" (tylko teoretycznie, w praktyce dokładnie podzielona przez dwa państwa), na której zatrzymuję się, żeby spojrzeć na okoliczne Alpy Dinarskie. Pięknie!
Obrazek
Obrazek

Za mną mam tablicę witającą w Montenegro lub, w zależności od kierunku, żegnającą się z Montenegro. Z przodu pusta tablica, a za zakrętem posterunek czarnogórski. Tam stoi kilka aut, które wyprzedziły mnie podczas fotografowania. Pogranicznik pyta się dokąd jedziemy, chce dokumenty od auta, ale w ogóle na nie nie patrzy, podobnie jak na dowody. Raz, dwa - całość przekroczenia zajęła w sumie dziesięć minut wraz z sesją fotograficzną.
Obrazek
Obrazek

Jestem bardzo zadowolony z tegorocznych odwiedzin Bośni i Hercegowiny. Piękne widoki, zabytki, w większości przyjaźni ludzie, mało turystów zagranicznych, no i nie musiałem wręczać drogówce łapówki jak ostatnio ;) . Bośnia była najbardziej intensywnym etapem wakacyjnej podróży, od tego momentu będzie już luźniej, co nie znaczy, że nudno. Ale tym razem Czarnogórę potraktowałem jedynie tranzytowo, na kilka godzin.

W nowym państwie od razu lepsza droga, asfalt idealny. Tereny są wyludnione, tylko opuszczone domostwa przypominają, że kiedyś mieszkali tu ludzie.
Obrazek
Obrazek

O czarnogórskich krajobrazach pisałem w zachwycie nie raz. Tym razem kapitalnie prezentuje się Slano Jezero, zbiornik zaporowy z lat 50. ubiegłego wieku. Linia brzegowa jest na nim bardzo rozwinięta, dawne wzgórza tworzą liczne wyspy i zatoki.
Obrazek
Obrazek

Na niektórych brzegach drzewa są częściowo zalane, widzę także kilka pływających chałupek; ciekawe, czy kołyszą się na wodzie czy stoją na stałe na jakiś skałkach?
Obrazek

Ktoś przedsiębiorczy otworzył na parkingu stragan z rakiją, miodem i innymi swojskimi produktami. Można od razu zdegustować na miejscu.
Obrazek
Obrazek

Początkowo wymyśliłem, że będę spał w Nikšiću, drugim największym mieście Czarnogóry, ale - jak już wspominałem - zamieniłem go na Trebinje. Przez Nikšić zatem tylko przejadę, lecz stanę na obrzeżach, gdzie szeroka kotlina (Nikšićko polje) z powrotem przechodzi w góry. Nad rzeką Zetą przerzucono tam imponujący Carev Most.
Obrazek

Czarnogórcy nie mieli cara, co najwyżej książąt i jednego króla (którego sami obalili przy wydatnej pomocy Serbów), most upamiętnia imperatora Aleksandra III, który w 1894 roku sfinansował budowę (Czarnogóra była na to za biedna). Co ciekawe, uroczyście otwarcie zbiegło się z dniem śmierci rosyjskiego cesarza.
Most jest długi, bo Zeta często wylewała, mierzy dwieście siedemdziesiąt metrów i posiada osiemnaście przęseł.
Obrazek
Obrazek

Zeta wygląda jak kanał. Wodowskaz informuje o ponad trzech metrach głębokości.
Obrazek
Obrazek

Obsypującą się ścieżką schodzę nad wodę. Intensywnie czuć zapach padliny i wkrótce odkrywam przyczynę. Jakiś lisek chodził obok drogi...
Obrazek
Obrazek

W przeszłości biegł tędy główny szlak z Nikšića do Podgoricy. Potem wybudowano równoległą drogę M-3, a przez most mało co jeździ. Czasem zaglądają turyści zjeżdżając z głównej szosy, ale w lipcu 2023 roku trzeba było tutaj dotrzeć przez Nikšić, gdyż łącznik z M-3 był zamknięty.
Obrazek

Nikšićko polje w pełnej krasie. Centrum miasta oddalone jest o kilka kilometrów, natomiast po bokach przycupnęły niewielkie wioski.
Obrazek
Obrazek

Mkniemy do stolicy. Dziś do przejechania jest niedużo kilometrów (niecałe dwieście), ale czeka nas jeszcze druga granica i w ogóle na noclegu chcę być wcześniej niż w ostatnie dni. W Podgoricy uskuteczniamy shopping w znanym mi centrum handlowym i trochę chłodzimy się klimatyzacją. Na parkingu termometr wskazał 49 stopni, czekałem, aż dobije do pięćdziesiątki, ale to tylko wynik nagrzania, po chwili spadł do standardowych 42 stopni.
Obrazek

Do głównego przejścia granicznego z Albanią (Božaj - Hani i Hotit) jest dość blisko, a tabliczki z albańskimi nazwami pojawiają się już wcześniej, bo mieszka tu sporo Albańczyków. Początkowo droga biegnie prosto po płaskim, potem zaczyna kręcić, więc zmniejszam prędkość, co nie podoba się staremu Mercedesowi na albańskich blachach. Trąbi na mnie, kierowca wymachuje rękami, po czym mnie wyprzedza tylko po to, żeby się wlec. Pasażerom musi być ciepło, bo tylne drzwi podczas jazdy mają uchylone ;).

Na przejściu spory ruch, pas w kierunku Czarnogóry zablokowany jest tirami, ale przekroczenie dwóch kontroli zajęło dwadzieścia pięć minut. Niezły wynik. Montenegro zaliczyliśmy w trzy i pół godziny.
Obrazek
te kiero
Mistrz Ligi Narodów UEFA
Posty: 11423
Dołączył(a): 27.08.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) te kiero » 18.11.2023 10:04

Pudelek napisał(a):Chorwaci twierdzą, że w czasie wojny Muzułmanie z radością witali jugosłowiańskie wojsko, a potem współpracowali z Serbami. Takie sytuacje się zdarzały, ale głównie w zachodniej Bośni. Cytując chorwacką wikipedię: wiosną 1992 r. siły serbskie, w większości muzułmańskie, zajęły Stolac bez jednego wystrzału.

To się niedługo potem bośniaccy muzułmanie zdziwili :oczy:

Bardzo pejoratywnie brzmi to stwierdzenie siły serbskie, w większości muzułmańskie; nigdy nie czytałem o tej wersji zdarzeń.

Pudelek napisał(a):Ktoś przedsiębiorczy otworzył na parkingu stragan z rakiją, miodem i innymi swojskimi produktami. Można od razu zdegustować na miejscu.

Bardzo fajna miejscówka, sam bym przystanął na dłużej. Choć w rejonach srpskich nie zawsze czułem się swobodnie, ale to było lata temu.
Pudelek
Cromaniak
Posty: 2021
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 18.11.2023 15:18

te kiero napisał(a):
Pudelek napisał(a):Chorwaci twierdzą, że w czasie wojny Muzułmanie z radością witali jugosłowiańskie wojsko, a potem współpracowali z Serbami. Takie sytuacje się zdarzały, ale głównie w zachodniej Bośni. Cytując chorwacką wikipedię: wiosną 1992 r. siły serbskie, w większości muzułmańskie, zajęły Stolac bez jednego wystrzału.

To się niedługo potem bośniaccy muzułmanie zdziwili :oczy:

Bardzo pejoratywnie brzmi to stwierdzenie siły serbskie, w większości muzułmańskie; nigdy nie czytałem o tej wersji zdarzeń.

dlatego jestem sceptyczny co do tych wydarzeń, choć nie można wykluczyć, że jakieś ziarnko prawdy w tym jest, ale o "serbskich siłach muzułmańskich" też za bardzo nie słyszałem

Bardzo fajna miejscówka, sam bym przystanął na dłużej. Choć w rejonach srpskich nie zawsze czułem się swobodnie, ale to było lata temu.

to już Czarnogóra i w dodatku okolice Niksica są raczej "czarnogórskie" ;)
Pudelek
Cromaniak
Posty: 2021
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 22.11.2023 13:59

Zaraz za granicą czarnogórsko - albańską grupa młodych ludzi rozłożyła stragan, przy którym zatrzymują się niemal wszystkie osobówki. Nie sprzedają owoców ani warzyw, a albańskie karty SIM. Ja ośmieliłem się nie stawać, więc prawie wyskoczyli mi na drogę, machając rękami i pokazując, że chyba zwariowałem, bo nie chcę skorzystać z ich usług. Ciekawe jaką mieliby minę, gdybym zaprezentował im swój telefon komórkowy? :D A inna kwestia jest taka, że na kempingu dostępne jest bezpłatne wi-fi, więc ichniejsza karta nie będzie potrzebna.
Obrazek

Po prawej stronie widzimy jakąś stojącą, mętną wodę. Trudno uwierzyć, ale to Jezioro Szkoderskie, największe na Półwyspie Albańskim. Jego długa i wąska zatoka podchodzi aż pod przejście graniczne.
Obrazek
Obrazek

Później staję tylko raz: w mieście Koplik. Choć liczy tylko ponad trzy tysiące mieszkańców, to największa metropolia w tej okolicy, więc udaje mi się wymienić walutę. Przy okazji lustruję centrum, bowiem chcę tu zajrzeć za kilka dni.
Obrazek

Bytować będziemy w znanym mi od lat kempingu nad samym jeziorem, ale nie o tym chcę teraz pisać, tylko o wycieczce rowerowej, jaką sobie uskuteczniłem. Rok temu wypożyczyłem w recepcji stary, rozklekotany rower i pojeździłem nim po okolicy, przypatrując się trochę interierowi, gdzie rzadko zagląda turysta. Tym razem zamiast na południe od kempingu, ruszę na północ, właśnie do Koplik(a). Nie zobaczę tam żadnych szałowych zabytków, ale albańskie boczne drogi i szutry mają być atrakcją samą w sobie.

Liczyłem, że w tym roku będą dostępne lepsze rowery, ale szybko nastąpiło rozczarowanie. Kemping zdobył skądś stare... rowery miejskie. Bez przerzutek, cienkie opony na asfalt, a nie na kamienie, zaś najgorsze okazało się dynamo! Wmontowane na stałe, nie szło go wyłączyć, więc nawet po równym czułem się, jakbym jechał pod górę. Dodatkowo pedały umieszczono tak nisko, iż... czasem zahaczałem nimi o podłoże.

Nie poddaję się, tylko klnąc pod nosem pedałuję przez pierwszy odcinek w kierunku głównej drogi. Jest on prawie płaski, a ja mam wrażenie, że wjeżdżam na Salmopol. Widok Gór Przeklętych na horyzoncie dodaje mi sił.
Obrazek

Wczoraj czuć było w całej okolic smród spalenizny i już wiem, skąd pochodził: ogień pochłonął przydrożne krzaki wraz z leżącymi w nich śmieciami na odcinku kilkuset metrów.
Obrazek

Przecinam SH1. Mógłbym uderzyć na Koplik od razu w lewo, ale to bez sensu. Cała radocha polega na dotarciu tam zadupiami.
Obrazek

Za skrzyżowaniem niespodzianka: w Omaraj położono asfalt! Rok temu była tu jeszcze szutrówka. Większość domów jest nieźle utrzymana, kilka opuszczonych i służą jako mieszkania trzody. Jeden dom wygląda najgorzej, dookoła niego pełno śmieci - mieszka w nim Cygan, którego widywałem kilka razy jak wyprowadzał kozy na popas.
Obrazek
Obrazek

Na końcu asfaltu odbijam w prawo, w kierunku północnym. Będę pedałował wzdłuż kanału Kanali i Shtodrit.
Obrazek
Obrazek

Kanał w niektórych miejscach służy jako wysypisko, podobnie jak wybrane kawałki ziemi. Ciekawe czemu śmieci zwożą akurat tam?
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Po lewej stronie mam oddaloną taflę Jeziora Szkoderskiego i czarnogórski brzeg. Z prawej niewielkie kamieniste kopce, za którymi wyrastają potężne Góry Północnoalbańskie.
Obrazek
Obrazek

Po kwadransie jazdy wraca asfalt, bo oto znalazłem się w kolejnej wiosce: Ktosh. Na ulicach żywej duszy, lecz trudno się dziwić: dziś znowu jest upał, termometr w aucie pokazywał 42 lub 43 stopnie. W cieniu oczywiście.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Ktosh jest na tyle rozwinięte, że posiada nie tylko meczet, ale także sklep. I tu popełniłem poważny błąd: powinienem wstąpić i kupić coś zimnego do picia. Wodę, sok, piwo. Najlepiej piwo. Uznałem jednak, że posiadany w plecaku litr wody mi starczy, a zakupy zrobię w następnym sklepie. Zły pomysł.
Obrazek
Obrazek

Słońce przygrzewa nie tylko z góry, ale także odbija się od asfaltu. Mknę przez puste ulice i obwieszone suszącym się tytoniem płoty. Płot spływa na twarz.
Obrazek
Obrazek

Za zabudowaniami biegnie wyschnięta rzeka Përroi Rrjollit. W okresie letnim to głazowisko i śmietnisko.
Obrazek
Obrazek

Na skraju wioski Demiraj znów spotykam meczet. O ile północna część kraju w większości zamieszkała jest przez katolików, o tyle w tych okolicach dominują jednak muzułmanie. Nie ma to jednak większego znaczenia, bo różne wyznania żyją w Albanii w zgodzie. Albańczycy są zresztą rzadko praktykujący i zazwyczaj nie przywiązują specjalnego znaczenia do nakazów religijnych: do świątyń chodzi się rzadko, a wyznawcy Allaha często spożywają alkohol i jedzą wieprzowinę, zaś spotkanie ubranej w chustę młodej kobiety stanowi spore wyzwanie, przynajmniej na wybrzeżu.
Obrazek

Świeży grób. Jedyny przy meczecie, więc może ktoś ważny?
Obrazek

Moje "cudo". Koszyk z przodu bardzo się przydaje do wożenia powietrza.
Obrazek

W Demiraju wreszcie spotykam jakiś ludzi: dwóch młodych facetów siedzi w aucie. W Mercedesie oczywiście. Robią zdziwione oczy na mój widok, pewnie też bym się dziwił komu się chce jeździć w taki ukrop! A z kwestii technicznych: tutaj asfalt jeszcze nie dotarł.
Obrazek
Obrazek

Zaczyna się najtrudniejszy odcinek na odludziu. Droga jest mocno pofałdowana i mocno kamienista. Co rusz zahaczam pedałem o ziemię lub coś z niej wystającego. Po bokach rosną potężne osty i inne kłujące rośliny, lewa noga zalicza z nimi kontakt i przeszywa ją gwałtowny ból. Powietrze zrobiło się ciężkie od upału, wiatru brak, a nie za bardzo można się schować w cieniu, bo go prawie nie ma.
Obrazek
Obrazek

Czuję jak szybko ubywa mi sił. W końcu pojawiają się drzewa i znajduję cień. Staję, wyciągam z plecaka wodę i łapczywie piję. Nie przynosi ulgi, gdyż zdążyła się już nagrzać do temperatury ciepłej zupy.
Przyglądając się podłożu, które momentami nabrało rudawej barwy, stwierdzam, że przypomina to obrazki z filmów o Afryce.
Obrazek
Obrazek

Zastanawiam się, czy to roślinność utworzyła ten naturalny płot czy raczej to dzieło człowieka?
Obrazek
Obrazek

Po niecałej pół godzinie dostrzegam ukryte wśród lasku domostwa oraz pasące się krowy. Cywilizacja! To przysiółek o nazwie Brahaj.
Obrazek

Z przyjemność ponownie witam asfalt, ale i tak po krótkiej chwili go opuszczam, żeby przez wysuszone jak wióra pole dotrzeć do dziwnej konstrukcji przypominającej zamek.
Obrazek

Ścieżka doprowadza mnie na zaplecze "zamku", z którego nijak nie mogę przedostać się dalej. Na trawie leżą setki pogniecionych puszek Pepsi i jej pokrewnych. Dlaczego akurat one, innych śmieci nie mają?
Obrazek

Muszę się cofnąć. Próbuję objechać "fortecę" od drugiej strony, ale w pewnym momencie blokują mnie chaszcze. W takiej sytuacji cofam się jeszcze dalej i kręcę spore kółko, aby w końcu dostać się do głównej drogi.
Obrazek

"Zamek" to jeden z bardzo licznych w Albanii kompleksów hotelowo - restauracyjnych. Albańczycy uwielbiają świętować i imprezować, odwiedzanie takich lokali to praktycznie styl bycia. Im bardziej na bogato i kiczowato, tym lepiej. Zwłaszcza huczne odbywają się wesela: zorganizowanie ich i zaproszenie setek gości to wręcz obowiązek państwa młodych, nawet jeśli oni sami nie mają na to ochoty. Odmowa może być uznana nawet za obrazę honoru rodziny, a honor - wiadomo - to rzecz na Bałkanach najważniejsza.
Obrazek

Jadę po SH1 resztkami sił. Jakiś facet wychylił się z auta i dopinguje mnie, gdy próbuję pokonać most.
Obrazek

Żar wali z nieba, żar wali z ziemi, mam wrażenie, że wali też od przejeżdżających samochodów. Coraz poważniej zastanawiam się, czy uda mi się dojechać nie tylko do miasta, które jest już blisko, ale chociażby do jakiegoś wodopoju, sklepu, kranika? Czy raczej zaraz dopadnie mnie udar słoneczny i spadnę z koła, a potem przejedzie mnie rozpędzone auto? Ale byłyby nagłówki w prasie: "Turysta z Polski porażony słońcem na wypożyczonym rowerze". I ta gównoburza w komentarzach: "w taki upał nie wychodzi się z domu", "w taki upał siedzi się w wodzie", ewentualnie "w taki upał tylko się pije"! Wszystko racja, ale ja to robiłem już dzień wcześniej, a dzisiaj chciałem coś innego.
W każdym razie uratował mnie... cmentarz. Dostrzegłem go kątem oka po prawej stronie, zjechałem w dół, słabnącymi rękami otworzyłem bramę i rzuciłem się w cień! Leżałem tak dobrych kilka minut walcząc z sennością, wypiłem też większość pozostałem mi ciepłej wody, zostawiając tylko kilka łyków na czarną godzinę.
Obrazek
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Relacje wielokrajowe - wycieczki objazdowe



cron
I znowu te Bałkany na wakacje!... - strona 4
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone