Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

I znowu te Bałkany na wakacje!...

Wycieczki objazdowe to świetny sposób na zwiedzenie kilku miejsc w jednym terminie. Można podróżować przez kilka krajów lub zobaczyć kilka miast w jednym państwie. Dla wielu osób wycieczki objazdowe są najlepszym sposobem na poznawanie świata. Zdecydowanie warto z nich korzystać.
Pudelek
Cromaniak
Posty: 2021
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 18.09.2023 12:15

Niedzielny poranek wskazuje, że szykuje się upalny dzień. Biegam krótko po siódmej, a jestem spocony, jakby było południe. Inny rodzaj sportu obserwuję w telewizorze: kobiety grają w piłkę ręczną... na piasku! Bez sensu, piłka co chwilę się zakopuje, a dziewczyny przewracają, to chyba taka gra dla gry.
Obrazek

Wracamy do centrum samochodem, żebym mógł obfotografować twierdzę w innym świetle.
Obrazek
Obrazek

Naprawdę dziwnie wygląda ten równy podział na część odnowioną i zaniedbaną. Biały budynek to kaplica świętej Anny.
Obrazek

Odsłonięte podmurówki rozebranych koszar.
Obrazek

W czasach Jugosławii Slavonski i Bosanski Brod były bliskimi sąsiadami, niemal miasta - bliźniacy, choć z racji sporej różnicy w ilości mieszkańców (Slavonski był znacznie większy) to raczej starszy brat z młodszą siostrą. Kilka tysięcy osób z bośniackiej strony pracowało w chorwackich zakładach, w mniejszym stopniu działało to w odwrotną stronę. Zresztą w gminie Bosanski Brod Chorwaci także byli najliczniejszą grupą narodowościową. Po zdobyciu jej przez Serbów i czystkach etnicznych oba miasta Sawa dzieli jak przepaść: bośniacki Brod jest małym, zapomnianym ośrodkiem, który pod żadnym względem nie może się równać z kolorowym, głośnym, tętniącym życiem Slavonskim Brodem. Z końca deptaka widać zaniedbane bloki, nad którymi powiewają serbskie flagi oraz opuszczone domy nad brzegiem.
Obrazek
Obrazek

Na wodzie dyndają boje, wzdłuż których pracują kajakarze. Wszyscy poruszają się tą samą trasą, może aby nie wpłynąć na bośniacką stronę? Ale inne jednostki wodne pływają raz bliżej jednego brzegu, a raz drugiego... Brak również jakichkolwiek tablic i znaków ostrzegających, że oto mamy do czynienia z granicą państwową. A gdyby pojawił się tu jakiś cudzoziemiec, zaczął sobie pływać i znalazłby się u Serbów? "Panie, skąd ja mam wiedzieć, że to granica, normalna rzeka po prostu".
Obrazek

Niewielki port za mostem granicznym.
Obrazek

Wojna sprzed trzydziestu lat obecna jest na murach. 18 listopada 1991 roku padł Vukovar, co rozpoczęło serię mordów na obrońcach i cywilach.
Obrazek

Pomnik poległych (ofiar?) w zaskakującej formie, bo wygląda na to, że matka darowuje swoje dziecko symbolice państwowej. A może pokazuje zabitego malucha?
Obrazek

Na deptaku jeszcze luźno. Główny plac, ograniczony jugosłowiańskim domem handlowym, posiada pomnik patronki, poetki Ivany Brlić-Mažuranić.
Obrazek
Obrazek

Szybkie zakupy w markecie ("paragon grozy"). A na parkingu policja dokładnie sprawdza, czy samochody zostawione na miejscach dla inwalidów naprawdę powinny tam stać. To mi się podoba!

Przejścia chorwacko - bośniackie zazwyczaj są dość zatłoczone, ale teraz mamy niedzielne przedpołudnie, w dodatku opuszczamy EU, więc nie powinno być tak źle. I rzeczywiście odprawa po chorwackiej stronie idzie bardzo sprawnie, młoda dziewczyna z akademii policyjnej skanuje dokumenty i życzy dobrej drogi.
Teraz kolej na bośniackich Serbów. Most nad Drawą jest pusty, a co czeka za nim?
Obrazek
yarko2000
Cromaniak
Posty: 856
Dołączył(a): 24.03.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) yarko2000 » 19.09.2023 15:57

Zasiadam i czekam na więcej :)
Pudelek
Cromaniak
Posty: 2021
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 25.09.2023 09:01

W relacjach z Bałkanów najczęściej pisze się o Kosowie jako miejscu wybuchu kolejnego międzynarodowego konfliktu. W przeciwieństwie jednak do wielu ekspertów jak i "ekspertów" uważam, że znacznie bardziej niepewna jest Bośnia i Hercegowina. Kosowo to mały kraik na uboczu, bez znaczenia gospodarczego i politycznego, w dodatku zamieszkały w ogromnym procencie przez jedną narodowość (Albańczyków), którzy zdecydowanie górują nad burzącą się mniejszością (Serbami). W Bośni wygląda to zupełnie inaczej, gdyż państwo jest znacznie większe i ludniejsze, może być języczkiem u wagi w geopolityce, leży przy granicy unijnej, a rozłożenie sił pomiędzy różnymi narodami jest o wiele bardziej wyrównane niż w Kosowie. Zresztą już mieliśmy przykład sprzed ponad stu lat, że to wydarzenia w Bośni mogą mieć wpływ na całą Europę.

Choć Bośnia i Hercegowina nie jest głównym celem masowej bałkańskiej turystyki, to i tak sporo się po niej kręci cudzoziemców. Większość z nich zapewne słyszała o wojnie sprzed trzydziestu lat, dostrzeże jej ślady, wielu kojarzy oblężenie Sarajewa i przypadki ludobójstwa, ale ilu będzie znało szczegóły? Zapewne nieliczni, może i słusznie, gdyż nie po to jedziemy na wakacje, aby analizować masowe mordy, gwałty czy też inne niegodziwości z przeszłości. Ja jednak nie potrafię obok tego przejść/przejechać obojętnie, zwłaszcza, że w przypadku Bałkanów nie jest wcale pewne, iż nie nastąpi powtórka. Na wyjazd wziąłem ze sobą odpowiednią literaturę tematyczną. Zwłaszcza cenna okazała się książka Czyja jest Bośnia? Andrzeja Krawczyka, byłego ambasadora Polski w BiH - co prawda złapałem autora na kilku nieścisłościach, ale to świetna lektura dla kogoś zainteresowanego tematem. W tym odcinku mam zamiar zagłębić się "troszkę" w kwestię bośniacką.
Obrazek

Bośnię i Hercegowinę można dziś śmiało nazwać "chorym człowiekiem Europy". Tak naprawdę w tej formie jest to twór sztuczny, siłą utrzymywany przez inne państwa. Nie znaczy to jednak, że sama Bośnia i Hercegowina jako kraina jest sztucznie wykreowana. Jej granice z grubsza istnieją od czasów średniowiecza, choć wielokrotnie próbowano je zamazywać i zawsze z kiepskim skutkiem. Od wieków średnich był to także teren pogranicza, w tym przypadku cywilizacji zachodniej i wschodniej, chrześcijaństwa rzymskiego i ortodoksyjnego. To kwestie religijne wpłynęły na powstanie późniejszych narodów, bo każda z trzech głównych narodowości BiH to przecież Słowianie, genetycznie się prawie od siebie nie różniący. Każdy z tych narodów głosi, że jest u siebie i ma do tych ziem jeśli nie wyłączne, to główne prawo. Serbowie twierdzą, że byli tu od zawsze, tak jak i prawosławie. Boszniacy mówią to samo, tyle, że prawosławie zamienili w czasach tureckich na islam. Różne były ku temu powody (gospodarcze, pragmatyczne, rodzinne - np. aby ratować swoje dzieci przed porwaniem przez Turków), jednak według Serbów są oni zdrajcami, a nawet... Turkami (w czasie ostatniej wojny Serbowie często określali ich jako Turków). Chorwaci wywodzą, co za niespodzianka, że to oni są tu od zawsze, tylko trwają w wierze katolickiej. Co ciekawe, Chorwaci niekoniecznie uważają Boszniaków za zdrajców, a faszystowscy ustasze głosili, że muzułmanie to "najlepsi z Chorwatów", natomiast Serbowie są obcy. Najgorsze jest to, że każda z tych trzech stron częściowo ma rację i jej nie ma, jednak brak szans, aby uznała argumenty drugiej i trzeciej strony.

Jeżeli spojrzymy na historię, to od XVI - XVII wieku w Bośni dominowali wyznawcy Allaha. Nie nazywano ich jeszcze wtedy Boszniakami, termin ten pojawił się dopiero w pod koniec ubiegłego stulecia, to byli po prostu słowiańscy muzułmanie lub Muzułmanie rozumiani jako osobna nacja. Co ciekawe, mieszkali oni głównie w miastach, wieś pozostała chrześcijańska. W tym okresie islam równał się rozwojowi i postępowi, a chrześcijaństwo zastojowi. W następnych wiekach najliczniejsi stali się Serbowie, napływający tu z innych regionów. Czasem uciekali oni po nieudanych antytureckich powstaniach i osiedlali się m.in. w Chorwacji tworząc enklawy, które w czasach rozpadu Jugosławii chwyciły za broń przeciwko rządowi w Zagrzebiu. W XX wieku znowu Muzułmanie stali się najsilniejszą grupą etniczną, ale nigdy, podobnie jak przedtem Serbowie, nie tworzyli większości. Stało się tak natomiast w ostatnich latach, co sugeruje spis powszechny z 2013: według jego wyników Boszniacy to 50,12 % ludności BiH. Tych wyników nie uznają Serbowie, twierdząc, że Muzułmanów jest jedynie 49%, a więc nawet nie połowa, zatem nie ma mowy, aby mówić o Bośni jako państwie boszniackim. To ma ogromne znaczenie: gdyby Boszniaków była większość, wtedy pozostałe narody spadłyby do roli mniejszości, a nie narodów współrządzących.
A wracając znowu do przeszłości - odrębności boszniackiej długo nie uznawano. Jak już wspominałem - Serbowie traktowali ich jako serbskich odszczepieńców lub zturczonych Słowian (ewentualnie zeslawizowanych Turków), Chorwaci jako swoich rodaków, tylko, że innego wyznania. Oddzielność zauważyli natomiast w XIX wieku Austriacy. Międzywojenna Jugosławia ponownie twierdziła, że w Bośni żyją jedynie Serbowie i Chorwaci. Odwrócili to komuniści, trochę przez przypadek. Bośnia i Hercegowina stała jedną z republik tworzących komunistyczną Jugosławię, choć "Muzułmanie w sensie etnicznym" pojawili się dopiero w 1961 roku, gdy Tito utrzymywał bliskie stosunki z państwami islamskimi. Podobnie jak w przypadku Macedonii komunizm ma największe zasługi w powstaniu współczesnego narodu.
Okres panowania marszałka to również okres spokoju w dziejach Bośni, jednak utrzymująca się do dzisiaj w wielu krajach "jugonostalgia" oparta jest na wyobrażeniach zupełnie nieprzystających do rzeczywistości: titowskie państwo było przez większość swego trwania reżimem daleko gorszym niż chociażby PRL, a jego gospodarka utrzymywała się przy życiu głównie dzięki zagranicznym zastrzykom finansowym.
Obrazek

Ale pomińmy to. Tito zmarł, od razu obudziły się demony nacjonalizmu przez kilka dekad trzymane za mordę. Do Bośni dotarły one dość późno: skończyła się już wojna w Słowenii, rozpoczęła wojna w Chorwacji, a w republice nad Neretwą nadal panowała względna cisza. Ostatecznie konflikt wybuchł w 1992 roku: najpierw odbyło się referendum niepodległościowe, które zbojkotowali Serbowie. I tak nie mieli szans go zablokować, skoro stanowili mniejszość. Samo referendum nie uzyskało wymaganej większości głosów i było niezgodne z dotychczasowym prawem jugosłowiańskim, ale ze strony boszniackiej nikt się tym nie przejmował. Wojny można było jednak jeszcze uniknąć: politycy zachodni zaproponowali plan federacji przyszłego państwa, podziału na części narodowe z dużą autonomią. Przywódcy trzech bośniackich narodów zgodzili się, po czym lider Muzułmanów, Alija Izetbegović, po konsultacjach ze swoimi partyjnymi kolegami zgodę odwołał. Boszniacy chcieli państwa unitarnego (w którym siłą rzeczy mieliby najwięcej do powiedzenia), a cała historia jest mocno tajemnicza; według plotek jak zwykle maczali w tym palce Amerykanie. Boszniacy musieli być pewni swego, choć jednocześnie w Chorwacji i w Serbii kombinowano, jakby Bośnię rozerwać na pół nie dając Muzułmanom niczego albo bardzo niewiele.
W takiej sytuacji musiała wybuchnąć wojna. Krwawa, bardzo brutalna, gdzie sąsiad potrafił zatłuc sąsiada. Serbowie walczyli z Boszniakami i Chorwatami, a okresowo również Boszniacy z Chorwatami między sobą. Wszystkie strony popełniały straszliwe zbrodnie wojenne, lecz Serbowie najwięcej i te najbardziej spektakularne. Muzułmanie, którzy dla światowej opinii byli największymi ofiarami, także mieli swoje za uszami. Słynne oblężenie Sarajewa wyglądałoby zupełnie inaczej, gdyby nie fakt, że wojska boszniackie nie pozwalały swoim rodakom opuścić miasta. Tak - mieszkańcy Sarajewa stali się zakładnikami własnej armii i rządzących, gdyż oblegane miasto pełne cywilów lepiej oddziaływało na wyobraźnię niż opuszczone. Nie był to jedyny taki przypadek. Z kolei pomysłem serbskim na rozwiązane konfliktu w Sarajewie była etniczna separacja stolicy według wzorów z Berlina, z murem dzielącym go przez środek.
Wojna trwała ponad trzy lata. Toczyła się ze zmiennym szczęściem, początkowo sukcesy odnosili głównie Serbowie, potem Boszniacy i Chorwaci. Pojawiały się kolejne plany pokojowego podziału Bośni, wszystkie odrzucono, głównie przez Muzułmanów, którzy z uporem domagali się państwa jednolitego administracyjnie. Przypomina to sytuację z Palestyny, gdzie muzułmanie także nie godzili się na podział według obcych projektów. W efekcie Żydzi wzięli sprawy w swoje ręce i wyznaczyli granice karabinami, tu było podobnie: gdy w końcu w 1995 pod naciskiem mocarstw zawarto pokój Bośnia i Hercegowina została podzielona, nie było innego wyjścia!
Obrazek

Państwo powstałe w wyniku układu w Dayton jest potworkiem administracyjno - politycznym, niepodobnym do żadnego innego na świecie! Czasem porównuje się go do Szwajcarii, ale jednak podobieństw jest znacznie mniej niż różnic. Kraj podzielony został na dwie części, zwane w dokumentach "entitetami". 51% zajmuje Federacja Bośni i Hercegowiny (boszniacko - chorwacka), 48% Republika Serbska (nie mylić z Republiką Serbii) plus dodatkowo istnieje dystrykt Brčko, kondominium zarządzane przez obie części, a w praktyce niezależny samorząd. Każda z walczących stron musiała zrezygnować z niektórych terenów uważanych za swoje, więc żadna nie była z takiego podziału zadowolona. Sarajewo pozostało w części boszniackiej, co oznaczało ucieczkę z niego większości Serbów.
Obrazek

"Entitety" posiadają wiele cech państwa, ale państwami nie są. Dodatkowo Federacja bośniacko - chorwacka jest zdecentralizowana, większość kompetencji posiadają samorządy kantonów, Republika Serbska jest bardziej jednolita. Mamy więc do czynienia z... federacją federacji ;). Na terenie Bośni i Hercegowiny istnieje zatem kilkanaście parlamentów z Radami Ministrów i premierami kantonów, dwóch prezydentów "entitetów", dwóch premierów "entitetów" oraz... trzech członków Prezydium, bo każda główna nacja ma swojego! Prezydium tworzy zaś kolegialną głowę państwa! System administracyjny składa się z aż czterech poziomów: ogólnopaństwowy, trzech pseudopaństwowych (Federacja, Republika Srpska, Brčko), kantonów (tylko w Federacji) oraz gmin. Prawda, że proste? Dodatkowo nad tym wszystkim stoi jeszcze Wysoki Przedstawiciel dla Bośni i Hercegowiny (Office of the High Representative), utworzony przez grupę najważniejszych państw oraz organizacji międzynarodowych. Posiada on uprawnienia monarchy absolutnego: ma prawo do stanowienia prawa w postaci dekretów oraz unieważnienia każdego przepisu godzącego, w jego mniemaniu, w porozumienie pokojowe. Może również usuwać ze stołków urzędników. Ze swoich kompetencji korzystał nie raz. Inny smaczek to taki, że konstytucja Bośni i Hercegowiny została narzucona z zewnątrz, włączono ją do układu z Dayton i nigdy nie została zaaprobowana przez żaden parlament, natomiast jej gwarantami stały się m.in. sąsiednie państwa, w tym prezydent Serbii Milošević, uznany później za zbrodniarza. W efekcie Bośnia i Hercegowina jest dzisiaj państwem bez pełnej suwerenności, bo końcową kontrolę nadal sprawuje wspólnota międzynarodowa (w przeciwieństwie do Kosowa, które generalnie rządzi się samodzielnie). To także chyba jedyny taki przypadek na świecie. Trudno zatem się dziwić, że ów twór państwowy uważany jest przez swoich obywateli za karykaturę, krytykuje się rozbudowaną do granic absurdu biurokrację i korupcję oraz paraliż decyzyjny, bo trzy narody zazwyczaj nie potrafią się dogadać nawet w najbłahszych sprawach. Partie polityczne tworzy się głównie według podziałów etnicznych, a nie ideologicznych i tak się przeważnie głosuje. Z drugiej strony bez silnej zagranicznej ręki groźba kolejnej krwawej jatki wcale nie byłaby wykluczona, więc mamy tu prawdopodobnie do czynienia z klasycznym przykładem mniejszego zła. Każdy z narodów ma swoją wizję odnośnie przyszłości państwa odmienną od pozostałych, więc bez Wysokiego Przedstawiciela prawdopodobnie ciężko byłoby uzgodnić cokolwiek! Nieustannie powtarza się, że konieczne są głębokie reformy administracyjno - polityczne Bośni i Hercegowiny, ale póki co kończy się na słowach. Było nie było, od prawie trzech dekach ludzie żyją tu w pokoju, więc choć kulawo, jakoś to działa... Zawsze lepszy skorumpowany urzędnik czy nieudolna gmina niż zbiorowy grób.

A ponieważ niektóre kwestie znacznie gorzej wyglądają z zewnątrz niż z wewnątrz, to najlepiej do Bośni po prostu przyjechać i samemu ocenić - oczywiście turystycznym, przelotnym okiem - czy ten narzucony siłą pokój jest siebie wart. W tym roku postanowiłem zobaczyć także coś na prowincji, bo większość ruchu cudzoziemskiego koncentruje się na Sarajewie, Mostarze i kilku okolicznych miejscach (kilka lat temu byłem także w Tuzli, która również leży poza utartymi szlakami).
Obrazek

Granicę z Chorwacją przekraczamy, jak pisałem w poprzednim odcinku, na rzece Sawa, oddzielającej Slavonski Brod od Brodu (Брод). Przed wojną miasto - jak prawie każde w Bośni - było wieloetniczne. W nim samym najliczniejszą grupę stanowili Serbowie, nieznacznie górując nad Chorwatami. W całej gminie było odwrotnie, do tego kilkanaście procent Muzułmanów i spora grupa osób nieokreślonych ("Jugosłowianie"). W momencie wybuchu konfliktu wiosną 1992 roku tutejszy most stał się niezwykle ważny pod względem strategicznym, gdyż w pewnym momencie pozostał jedynym niezniszczonym łącznikiem z Chorwacją. Zmieniło się to po ataku Serbów na Bosanski Brod, kiedy to uciekła z miasta większość Chorwatów oraz chorwackie oddziały, które zaraz potem most wysadziły.
Serbowie zmienili nazwę miejscowości, gdyż Bosanski Brod (Босански Брод) źle im się kojarzył, choć dotyczył przecież położenia geograficznego, a nie narodowości! Stał on się Serbskim Brodem (Српски Брод), co odzwierciedlało strukturę etniczną po czystkach (85 procent Serbów), ale Trybunał Konstytucyjny BiH nakazał usunięcie tego przymiotnika. Dzisiaj zatem mamy po prostu Brod i taki napis z żywopłotu wita przy wjeździe, lecz... Chorwaci nadal konsekwentnie używają nazwy "Bosanski Brod".
Obrazek

Jak już wspominałem: kontrola chorwacka przebiegła ekspresowo, po bośniackiej stronie stoimy i stoimy... W lusterku widzę rosnący sznur aut. Po czym nagle samochodowy potok rusza, podjeżdżam do budek, pogranicznik macha ręką, aby jechać dalej, niczego nie chce oglądać. Właściwie nasz wjazd do Bośni nie został w żaden formalny sposób zarejestrowany. Całość zajęła dwadzieścia minut, wynik lepiej niż przyzwoity!
majkik75
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2555
Dołączył(a): 25.10.2017

Nieprzeczytany postnapisał(a) majkik75 » 25.09.2023 09:17

Ja cały czas nie jestem w stanie zrozumieć dlaczego to się wydarzyło, ta cała wojna bałkańska ... Nie dlatego, że tak jak u Ciebie jest to super opisane, czytałem też na ten temat, ale po prostu tak najzwyczajniej jest mi to charakterologicznie tak totalnie obce, jak można nie móc koegzystować obok siebie bez wzajemnej akceptacji ... Wiem, idealistycznie patrzę na świat :roll:
Super to opisujesz :proszedzieki:
Książki jakie na mnie zrobiły wrażenie to Saga Bałkańska - Agnieszki Walczak-Chojeckiej (raczej taka opowieść wojenna, ale oparta na tamtych zdarzeniach) i W oblężeniu - Barbara Demick (to już w sumie dokument).

I nie da się - jak piszesz (też tak mam) jadąc do np. Sarajewa odciąć się zupełnie od historii i tylko "korzystać z wakacji" ...

pozdrawiam, Michał :papa:
Pudelek
Cromaniak
Posty: 2021
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 25.09.2023 09:20

Ja też tego nie potrafię zrozumieć, zwłaszcza wybuchu takiej nienawiści, że sąsiedzi potrafili zabijać sąsiadów. Choć patrząc na historię ludzkości nie jest to jakiś wyjątek, ale... do tej pory nie znajduję na takie coś odpowiedzi :?
Pudelek
Cromaniak
Posty: 2021
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 26.09.2023 16:15

Na pierwszym skrzyżowaniu witają duże tablice informujące o wjeździe do Republiki Serbskiej. Stoją one na każdej drodze którą przecina wewnątrzbośniacka granica, nie sposób ich przeoczyć. Dla odmiany Federacja boszniacko - chorwacka nie reklamuje się w ten sposób, Serbowie mają znacznie większą potrzebę podkreślania, że oto są.
Obrazek

W Republice Serbskiej oficjalnym alfabetem jest cyrylica. Na tablicach wjazdowych, drogowskazach i tym podobnych najpierw występuje zapis w tej wersji, a potem w łacińskiej. Tyle, że polityka sobie, a życie sobie. Do rozpadu Jugosławii w BiH mało kto jej używał, Serbowie przecież doskonale znają łaciński alfabet, więc na banerach, szyldach reklamowych i ulotkach widnieje właśnie on. Pragmatyzm i biznes, bo przez przejście graniczne wjeżdżają także turyści z Chorwacji, którym łatwiej przeczytać taką formę.
Obrazek

W Brodzie nie ma zabytków, więc wizytę ograniczam do odwiedzin stacji benzynowej, żeby wymienić walutę. Co prawda markę zamienną (konvertibilna marka) powiązano stałym kursem z euro, ale, wbrew temu co czasem wypisują w internetach, posiadanie jej jest koniecznie, aby zapłacić w wielu miejscach. Euro nie jest walutą Bośni i Hercegowiny i zwyczajnie nie musi być przyjmowane przez lokalsów, czego wiele osób nie rozumie. Na tankszteli spędzam dłuższą chwilę, bo sprzedawca instaluje trzem młodym kobietom bośniackie karty SIM i są z tym jakieś problemy.

Okolice Brodu to taki teren, które więcej niż jedna nacja uważa za etnicznie swój. I Chorwaci i Serbowie twierdzą, że oni byli tu od zawsze. Gdyby nie podział religijny, można by uznać, że jedni i drudzy mają rację. Gdy czyta się historię w internecie (chociażby na Wikipedii), to zawsze dojrzymy tylko jedną stronę medalu. Chorwaci piszą o serbskich wypędzeniach z domów, wysyłaniu do obozów koncentracyjnych, ostrzale Slavonskiego Brodu. Serbowie o strachu przed powtórką ludobójstwa z II wojny światowej, gdy ustasze mordowali prawosławnych, wypędzeniach z domów, wysyłkach do obozów koncentracyjnych, a także o masowych zwolnieniach serbskich pracowników zatrudnionych w Slavonskim Brodzie. I znów pojawia się kwestia mostu: Chorwaci wspominają, że Serbowie nieustannie próbowali go rozwalić, żeby przerwać komunikację pomiędzy oboma brzegami Sawy, a ci drudzy rewanżują się opisem, że Chorwaci zamknęli go dla Serbów i wywiesili napisy "Serbom i psom wstęp wzbroniony". Nieco podobnie wygląda sytuacja z opisem zbrodni na cywilach. Wiadomo, że miały one miejsce, ale obie strony inaczej do nich podchodzą. Największa z nich wydarzyła się w pobliskiej wiosce Sijekovac (Сијековац), zginęło tam od kilkunastu do kilkudziesięciu osób. Według Serbów była to zemsta armii chorwackiej, z kolei Chorwaci twierdzą, że to przypadkowe ofiary ognia pomiędzy oddziałami wojskowymi z dwóch stron.

Przy drogach co rusz mijam pomniki poświęcone poległym serbskim żołnierzom. Są też serbskie flagi - na każdym kroku, cała masa. W przeciwieństwie do flagi używanej w Serbii te pozbawione są herbu, mają tylko barwy, bo reprezentują nie państwo, a naród. Nota bene jest to ten sam układ co rosyjski, tylko odwrotny.
Obrazek
Obrazek

Pomimo upływu prawie trzydziestu lat widok zniszczonych domostw jest nadal powszechny. A nawet całych bloków: ten chyba się spalił, zanim go ukończono.
Obrazek

Wjeżdżam na jedną z nielicznych bośniackich autostrad: nową, pusta i udekorowaną flagami.
Obrazek

W upalne południe docieram do Banja Luki (Бања Лука), faktycznej stolicy Republiki Serbskiej. Faktycznej, bo konstytucyjna znajduje się w Sarajewie. To jednocześnie drugie pod względem wielkości miasto BiH (około 140 tysięcy mieszkańców). Stolica nie jest na bośniackiej liście must see, więc tym bardziej mnie interesowała. Wiele ulic w centrum jest pozamykanych, więc krążę w poszukiwaniu jakiegoś bezpłatnego parkingu i w końcu się udaje.
Obrazek

Banja Luka może poszczycić się historią sięgającą czasów rzymskich, ale to nie Rzymianie odcisnęli na mieście najbardziej widoczne piętno, a dwudziestowieczne nacjonalizmy. W czasie II wojny światowej znalazło się ono w granicach Niezależnego Państwa Chorwackiego, a ustasze z muzułmańską pomocą zgotowali miejscowym Serbom i Żydom ludobójstwo. Większość z nich zesłano do obozów koncentracyjnych lub zabito na miejscu. Zniszczono także najważniejsze prawosławne świątynie. Należy jednak dodać, że dopiero w okresie komunistycznym Serbowie stali się najludniejszą nacją, przedtem byli nią Boszniacy. Na skutek emigracji z różnych regionów rolę tę przejęli Serbowie, choć też nigdy nie stanowili większości. Zmieniła to wojna bośniacka: "nie-Serbów" wypędzono, i - biorąc wzorce z przeszłości - zburzono ich miejsca kultu. Zrównano z ziemią wszystkie (!) kilkanaście meczetów, również wysokiej klasy zabytki. Uszkodzeniu uległy także kościoły katolickie. Dziś Muzułmanów i Chorwatów w dużym stopniu zastąpili Serbowie uciekający z innych terenów, a miasto sprawia wrażenie rdzennie serbskiego, choć są rysy na tym starannie wypielęgnowanym wizerunku.
Obrazek

Po zaprowadzeniu pokoju wspólnota międzynarodowa zaczęła naciskać na odbudowę zniszczonych zabytków, zwłaszcza świątyń. A jest co odbudowywać! Postępowanie każdej armii w konflikcie bośniackim wyglądało tak samo: ostrzał i zajęcie wrogiej miejscowości, zabijanie i gwałcenie tych cywilów, którzy jeszcze w niej zostali, przepędzenie reszty, grabież, dewastacje, a na samym końcu rozwalenie z przytupem świątyni przeciwnika. To nic, że Bośnia była krajem świeckim i religią mało kto się do czasów wojny przejmował: rozpieprzenie meczetu, cerkwi albo kościoła stało się uświęconym obrzędem zwycięskich oddziałów.
Również w Banja Luce rozpoczęto rekonstrukcję zniszczonych meczetów, ale w większości przypadków są to konstrukcje, które tylko trochę przypominają poprzednie obiekty, ich wygląd jest współczesny. Tak jest również z meczetem ze zdjęcia poniżej (Hadži Omerova džamija) - oryginał powstał w 1618 roku, a kopia ma nieco ponad dziesięć lat.
Obrazek

Kawałek dalej wznosi się zabytek całkiem świecki: twierdza Kastel (tvrđava Kastel). Wybudowali ją w XVI wieku Turcy, ale prawdopodobnie już wcześniej istniały w tym miejscu umocnienia rzymskie oraz węgierskie. Twierdza wygląda dość świeżo i na pewno jest częściowo "poprawiona", ale nie wypadałoby do niej nie zajrzeć.
Obrazek

Szybko się okazało, że połowa jest zamknięta: ochroniarz wyprosił nas, tłumacząc, że szykują się na jakąś imprezę. To by tłumaczyło, dlaczego pod jedną z bram stoją dwie półciężarówki i rozpaczliwie próbują się wyminąć. Zaglądamy do drugiej połówki. Szału nie ma, ale można wejść na mury i popatrzeć na płynącą w dole rzekę Vrbas. Mieszkańcy Banja Luki lubią odpoczywać nad jej brzegami.
Obrazek
Obrazek
mchrob
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1981
Dołączył(a): 06.10.2017

Nieprzeczytany postnapisał(a) mchrob » 26.09.2023 18:56

Jeśli jesteś właśnie w Banja Luce to warto nadmienić, że w tym regionie mieszkała kiedyś bardzo liczna grupa Polaków. Osiedliło się tu pod koniec XIX w kilka tysięcy osób z terenu Galicji. Przed wybuchem II wojny było to już kilkanaście tysięcy. Po wojnie większość repatriowała na teren Dolnego Śląska szczególnie do Bolesławca i jego okolic.
Pudelek
Cromaniak
Posty: 2021
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 26.09.2023 21:56

Faktycznie do Bośni przyjechało trochę Polaków - chłopów ciągnęły nadania ziemi, a urzędników czy inżynierów możliwość łatwiejszego awansu. Ponoć po II wojnie światowej serbscy chłopi urządzali na nich regularne napady...
Pudelek
Cromaniak
Posty: 2021
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 29.09.2023 21:37

Obok umocnień stoi nowa cerkiew prawosławna, lecz nas bardziej interesuje...
Obrazek

...strzelający w niebo przecznicę dalej meczet Ferhata Paszy (Ferhat-pašina džamija). Był to jeden z najpiękniejszych okazów architektury osmańskiej na Bałkanach, a powstał na zlecenie Ferhata Paszy Sokolovicia, rodowitego Bośniaka i jednocześnie jednego z najważniejszych tureckich polityków 16. stulecia.
Obrazek

Meczet stał sobie spokojnie do maja 1993 roku. Musiał być podwójnie znienawidzony przez serbskich nacjonalistów: nie tylko jako świątynia muzułmańska, ale i z powodu patrona, który reprezentował "zdegenerowanych Serbów, którzy przeszli na islam". Wysadzono go w serbskie święto prawosławne, podobnie jak co najmniej jeden inny. Bardzo starannie zaopiekowano się resztkami, wywożąc je na rozmaite wysypiska śmieci. Urzędników ONZ, usiłując ocalić fragmenty, aresztowano. Na miejscu meczetu powstał parking.
Dwa lata później skończyły się wojenne sukcesy Serbów, inicjatywę przejęli Muzułmanie z Chorwatami. Banja Luka była nawet zagrożona atakiem przez nieprzyjacielskie wojska, ocaliło ją zawieszenie broni i narzucony pokój w Dayton. Do bośniackich miast miała powrócić normalność, Ferhadiję polecono odbudować. Prawica serbska szalała: atakowano Boszniaków podczas wmurowywania kamienia węgielnego, palono muzułmańskie domy i modlitewniki, uwięziono kilkaset osób w centrum islamskim, paradowano z uciętą głową świni, byli ranni i jeden zabity. Dwuznaczną postawę przyjęła policja, która w Bośni nie jest zarządzana przez władze centralne, ale "entitety". Ostatecznie odbudowany meczet otwarto dopiero w 2016 roku. Odtworzono jego oryginalną figurę, użyto także ocalałych fragmentów, których szukano na śmietniskach oraz w jeziorze - podobno odnaleziono tak 65% pierwotnej substancji.
Obrazek
Obrazek

Meczet niewątpliwie jest przepiękny, nigdy nie potrafię zrozumieć pobudek osobników, którzy niszczą takie rzeczy! Próbuję zajrzeć do środka, lecz akurat trwa modlitwa. Z głośników słychać było także nawoływanie, czyli wspólnota boszniacka jakoś się odrodziła, choć tylko w liczbie kilku tysięcy.
Obrazek
Obrazek

Od meczetu idziemy w kierunku północnym, gdzie ulokowano najważniejsze budynki miejskie i państwowe. Jest też fragment starówki z fantazyjną osłoną ze sztucznych kwiatków. Zjawiło się nawet dwóch miejscowych maczo: ledwie na chwilę się oddaliłem robiąc zdjęcie, a miejscowi panowie zaczęli coś proponować Teresie i raczej nie mieli na myśli usług przewodnickich.
Obrazek

I oto wychodzimy na wielki plac, na którym stoi wielka cerkiew z jeszcze większą dzwonnicą. Obok niej biały budynek z serbskimi i banjaluckimi flagami - Banski dvor z okresu międzywojennego, gdy (zgodnie z nazwą) stanowił siedzibę bana, odpowiednika wojewody. Dziś pełni funkcję głównej instytucji kultury Republiki Serbskiej.
Obrazek

Cerkiew, wbrew pozorom, ma jeszcze młodszą metrykę, liczącą zaledwie dwie dekady. Katedra Chrystusa Zbawiciela (Hram Hrista Spasitelja) to również rekonstrukcja - przed II wojną światową stała tu niemal identyczna w formie budowla. Trafiona niemieckim pociskiem została rozebrana cegła po cegle na polecenie Chorwatów. Komuniści nie pozwolili jej odbudować, woleli zamiast niej pomnik poległych i dopiero po kolejnym upadku Jugosławii odrodziła się niczym feniks z popiołów. W tym samym roku zniszczono meczety i rozpoczęto odbudowę - Bóg nie znosi próżni.
Obrazek

Mimo, że nowa, to wnętrza posiada naprawdę ładne. I mieliśmy trochę szczęścia: właśnie skończyły się chrzciny, a zaczęto szykować się do ślubu.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

To, co ocalało z przedwojennego oryginału, prezentowane jest niedaleko wejścia.
Obrazek

Ale to jeszcze nie koniec: ponieważ prawosławni nie spodziewali się, że kiedykolwiek będą mogli odbudować katedrę, więc w latach 60. niedaleko stąd powstała cerkiew św. Trójcy (Hram Svete Trojice), nosząca te same wezwanie co przedwojenna i będąca... jej kopią! Podsumowując: dziś w Banja Luce są dwie nowe cerkwie będące kopią starej, choć noszące różne wezwania ;). Niestety, tę starszą nową cerkiew trudniej sfotografować, bo otoczenie jest ciasne, nie udało mi się też zrobić zdjęcia wnętrza, bo akurat odbywało się w środku nabożeństwo. Pewnie jakieś ważne, bo goście wspierali się przed nim Heinekenami :D.
Obrazek
Obrazek

Tak zwany Pałac Republiki (Palata Republike) z 1936 roku, aktualnie oficjalna siedziba prezydenta Republiki Serbskiej. Chroniona z zewnątrz przez jednego policjanta leniwie przechadzającego się tam i z powrotem.
Obrazek

Czerwony proporzec to sztandar prezydenta. Znajduje się na niej godło Republiki Serbskiej. Dość dziwaczne, bo praktycznie pozbawione szczegółów heraldycznych (pomijając korony i liście dębu). Początkowo bośniaccy Serbowie mieli inny herb, nawiązujący do herbu Serbii, ale Trybunał Konstytucyjny nakazał jego zmianę, jako dyskryminujący inne narody (takiego tłumaczenia akurat nie kupuję).
Obrazek

To raczej nie jest służbowy wóz prezydenta, ale w stu procentach nie można wykluczyć. Kolorystycznie pasuje.
Obrazek

Teatr Narodowy. Nie kłuje w oczy.
Obrazek

Katolicy stanowią w Banja Luce niewielką, kilku procentową mniejszość, ale i tak daje to około pięciu tysięcy owieczek. Główną świątynią jest modernistyczna katedra św. Bonawentury (Katedrala svetog Bonaventure). Chrystus na pomniku wygląda jakby uciekł z musicalu, a dzwonnica kojarzy się ze wszystkim, tylko nie z kościołem: może trampolina na basenie albo wieża kontroli lotów?
Obrazek
Obrazek

Nowoczesne, ze szkła i metalu, budynki rządowe. Urzędnicy są pewnie grupą, która najbardziej się cieszy z pogmatwanego ustroju politycznego Bośni, tyle się ich dzięki temu namnożyło!
Obrazek
Obrazek

Skoro jesteśmy przy władzy, to sięgnę po kolejną z bośniackich ciekawostek: otóż Bośnia i Hercegowina, tak starająca się o równouprawnienie wszystkich narodowości, jest jednocześnie państwem oficjalnie... dyskryminującym mniejszości. Równouprawnienie dotyczy bowiem wyłącznie Muzułmanów, Chorwatów i Serbów i jedynie przedstawiciele tych narodów mają bierne prawo wyborcze do krajowego parlamentu i Prezydium. Konkretnie, to członkowie innych narodowości również mogą kandydować, ale... muszą określić się jako Muzułmanin, Chorwat lub Serb! W przeszłości odbyła się próba kandydowania przez Żyda i Roma, ale nie zostali oni dopuszczeni do wyborów. Sprawa trafiła aż do Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, który orzekł, że bośniacka konstytucja (napisana przez państwa Zachodnie i USA!) łamie prawa mniejszości, nakazał to zmienić, po czym... nic się nie zmieniło. Był również przypadek Serba, który chciał startować w wyborach prezydenckich, ale nie mógł, gdyż... mieszkał na terenie Federacji boszniacko - chorwackiej, a tylko Serb z Republiki Serbskiej może zostać przedstawicielem Serbów. Absurd? Nonsens? Nie. Bośnia i Hercegowina. Parytety narodowościowe w Bośni to rzecz święta i nikt ich nie chce ruszać, aby nie wybuchł kolejny konflikt.
Tak z innej beczki: czy Boszniak, który zmienił religię albo został ateistą, jest nadal Boszniakiem, skoro nierozerwalne ta nacja związana jest z islamem??

Ponieważ sport i polityka często chodzą ze sobą w parze, więc zaraz obok kompleksu rządowego zobaczymy kompleks sportowy ze stadionem miejskim.
Obrazek
Obrazek

Boczne, mniej reprezentatywne ulice stolicy.
Obrazek

Jeżeli Kosowo jest sercem Serbii, to znaczy, że Serbia już nie żyje, bo nie można żyć bez tego organu.
Obrazek

Tablice komunistycznych partyzantów są potwierdzeniem, że w czasach Jugosławii w Bośni używano głównie alfabetu łacińskiego, a cyrylica odrodziła się z przyczyn politycznych dopiero w momencie rozpadu.
Obrazek

Zastanawiałem się z jakiego powodu część ulic pozamykano. Otóż wieczorem odbywał się wielki patriotyczny koncert! Zorganizowali go weterani wojenni, nawołujący do przyjścia w ramach protestu przeciwko działaniom Wysokiego Przedstawiciela oraz Trybunału Konstytucyjnego. "Jeżeli teraz się wycofamy, to nie będzie ani Serbów ani Republiki Serbskiej" - alarmowali! Typowe pierdzielenie, bo w jaki sposób pójście na koncert bałkańskiego disco - polo miało powstrzymać zniszczenie Serbów i Republiki?? Nie wiem czy plany weteranów się powiodły (za owymi "weteranami" miała stać partia obecnego prezydenta), ale media w Sarajewie skomentowały z satysfakcją, że frekwencja nie była zbyt duża. Coś podobnego.
Obrazek

Robiąc kółko wróciliśmy do samochodu. Nigdzie, w żadnym miejscu nie dostrzegłem flagi państwowej BiH, nawet przy budynkach rządowych. Ani jednej, wyłącznie serbskie i samorządowe. To najlepszy przykład stosunku Serbów do państwa Bośnia i Hercegowina. Wspominałem, że utworzenie federacji w tej formie nie zadowoliło żadnej z walczących stron, ale najbardziej jej niechętni byli Serbowie. Oni od samego początku chcieli pozostać w jedności z Belgradem i trudno im się dziwić: praktycznie każdy naród chciałby być ze "swoimi" i "u siebie", a nie z "obcymi". Bano się islamskiego radykalizmu i chorwackiego odrodzonego faszyzmu, choć w masowej skali nic takiego nie nastąpiło. Jednak skoro pozwolono Albańczykom w Kosowie oderwać się od Serbii, to dlaczego zabroniono tego Serbom w Bośni? Co prawda w Kosowie sytuacja jest trochę inna, znacznie wyraźniej przebiegają granice etniczne, Bośnia to nadal mozaika narodowościowa, lecz Serbowie mają prawo czuć się poszkodowani. Federację przyjęto jako zło koniecznie, zresztą nie mieli w 1995 roku wyboru, gdyż przegrywali wojnę. Otrzymali autonomię prawdopodobnie najszerszą z możliwych: szacuje się, że aż 70 procent kompetencji zastrzeżonych zwykle dla państwa zostało przekazanych władzom lokalnym. Republika Serbska posiada nawet swoich zagranicznych przedstawicieli w niektórych państwach, ale jednak państwem formalnie nie jest. Praktycznie od samego początku wewnętrzna polityka Bośni i Hercegowina to starcie pomiędzy zwolennikami większej integracji (czyli głównie Muzułmanami), a większym rozluźnieniem relacji do związku czysto formalnego (Serbowie i część Chorwatów). Co rusz wybuchają kryzysy, tarcia, serbscy politycy grożą i straszą. Co ciekawe, zazwyczaj przy większym werbalnym poparciu Moskwy, niż Belgradu, który wcale nie skacze z radości na myśl o przyłączeniu połowy Bośni. Jak to się skończy? Ciężko przewidzieć. Mimo kolejnych awantur raczej nie grozi szybki wybuch kolejnej sąsiedzkiej wojny. Zwykli ludzie doskonale pamiętają co się wtedy działo i jakie ofiary ponieśli, więc nie tak łatwo pozwolą się prowadzić politykom na następną rzeź, zwłaszcza, że zwycięstwo w nowej wojnie byłoby i tak niemożliwe.
Obrazek

I na koniec jeszcze pytanie: czy warto zajrzeć do Banja Luki? Większość wpisów w internecie jest stolicy bośniackich Serbów nieprzychylna, dominują stwierdzenia, że w mieście nie ma nic ciekawego. Ja podczas niedzielnej wizyty bynajmniej się nie nudziłem, lubię miejscowości położone poza głównymi trasami turystycznymi.
Kolejne odwiedzone miejsca w Bośni nie będą już tak pozbawione turystów jak Banja Luka. ;)
dangol
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 13022
Dołączył(a): 29.06.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) dangol » 30.09.2023 10:09

Pudelek napisał(a): I na koniec jeszcze pytanie: czy warto zajrzeć do Banja Luki? Większość wpisów w internecie jest stolicy bośniackich Serbów nieprzychylna, dominują stwierdzenia, że w mieście nie ma nic ciekawego. Ja podczas niedzielnej wizyty bynajmniej się nie nudziłem, lubię miejscowości położone poza głównymi trasami turystycznymi.


Moja córka w czasie tegorocznej rodzinnej bałkańskiej podróży, zawitała też na krótko do Banja Luki. Jej krótkie podsumowanie: "Dość paskudnie tam było, ale ciekawie". Odwiedzin miasta absolutnie nie żałuje.
te kiero
Mistrz Ligi Narodów UEFA
Posty: 11423
Dołączył(a): 27.08.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) te kiero » 30.09.2023 10:55

dangol napisał(a):Moja córka w czasie tegorocznej rodzinnej bałkańskiej podróży, zawitała też na krótko do Banja Luki. Jej krótkie podsumowanie: "Dość paskudnie tam było, ale ciekawie".

:lezekwicze:

Świetna konkluzja i nawet się z nią zgadzam.

majkik75 napisał(a):Ja cały czas nie jestem w stanie zrozumieć dlaczego to się wydarzyło, ta cała wojna bałkańska ... Nie dlatego, że tak jak u Ciebie jest to super opisane, czytałem też na ten temat, ale po prostu tak najzwyczajniej jest mi to charakterologicznie tak totalnie obce, jak można nie móc koegzystować obok siebie bez wzajemnej akceptacji ... Wiem, idealistycznie patrzę na świat :roll:
pozdrawiam, Michał :papa:

Patriotyzm w połączeniu z religią nie jest najlepszą mieszanką. Ale nie tutaj o tym, u wielu gospodinów również nie ma co poruszać tematu.
Masz Michale zdrowe podejście widać :plusone:
Pudelek
Cromaniak
Posty: 2021
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 30.09.2023 11:57

dangol napisał(a):
Pudelek napisał(a): I na koniec jeszcze pytanie: czy warto zajrzeć do Banja Luki? Większość wpisów w internecie jest stolicy bośniackich Serbów nieprzychylna, dominują stwierdzenia, że w mieście nie ma nic ciekawego. Ja podczas niedzielnej wizyty bynajmniej się nie nudziłem, lubię miejscowości położone poza głównymi trasami turystycznymi.


Moja córka w czasie tegorocznej rodzinnej bałkańskiej podróży, zawitała też na krótko do Banja Luki. Jej krótkie podsumowanie: "Dość paskudnie tam było, ale ciekawie". Odwiedzin miasta absolutnie nie żałuje.


no właśnie ja tej paskudności nie zauważyłem: miasto w miarę czyste (jak na Bałkany oczywiście), niebiedne, podejrzanych typów (poza dwoma maczo) brak... ;)
marekkowalak
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2429
Dołączył(a): 13.05.2019

Nieprzeczytany postnapisał(a) marekkowalak » 30.09.2023 16:56

Pudelek napisał(a):
no właśnie ja tej paskudności nie zauważyłem: miasto w miarę czyste (jak na Bałkany oczywiście), niebiedne, podejrzanych typów (poza dwoma maczo) brak... ;)


Popieram - na mnie również Banja Luka zrobiła bardzo pozytywne wrażenie. Może nie ma tam tylu rzeczy do oglądania co w Sarajevie czy Mostarze, ale jest gdzie pospacerować, jest czysto, a wieczorami Serbowie fantastycznie potrafią się bawić na placu przy soborze, na Gospodskiej i w Parku Kočicia.
clawis
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 220
Dołączył(a): 06.02.2015

Nieprzeczytany postnapisał(a) clawis » 30.09.2023 18:53

W Banja Luce byłem 3 razy .Nie zauważyłem paskudnośći .Wręcz przeciwnie .Nowoczesne centrum,twierdza,meczet,cerkiew godne zobaczenia o bazarze nie wspomnę .Fakt Sarajewo to nie jest.Żeby jednak ocenić to miasto trzeba je zobaczyć osobiście.
Pudelek
Cromaniak
Posty: 2021
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 02.10.2023 22:17

Droga na południe Bośni jest bardzo fotogeniczna, prawie cały czas jedziemy w obszarze górskim, przeważnie doliną rzeki Vrbas. Dodatkowo w niedzielę pojawia się mało ciężarówek, więc odpada ten element, który na bośniackich szosach często stanowi problem.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Długi, ale wąski sztuczny zbiornik Bočačko jezero (Бочачко језеро).
Obrazek

W pewnym momencie przekraczamy wewnątrzbośniacką granicę: z Republiki Serbskiej wjeżdżamy do Federacji boszniacko - chorwackiej. Ponieważ Boszniacy i Chorwaci nie umieszczają wielkich tablic wjazdowych jak Serbowie, to rozpoznać to możemy po zmianie głównego alfabetu na łaciński. No i zniknęły masowe serbskie flagi, w Federacji flag etnicznych jest jednak mniej. Jedynym elementem związanym z szeroko pojętą władzą był radiowóz stojący blisko granicy i polujący na nieostrożnych kierowców.

Tym sposobem dotarliśmy do miasta Jajce (Јајце), malowniczo położonego wśród gór, w miejscu gdzie rzeka Pliva wpływa do Vrbasu. I czyni to z przytupem, w postaci 22-metrowego wodospadu!
Obrazek

Widok ten robi wrażenie, zapewne jeszcze większe z platformy umieszczonej na dole, ale ta jest płatna, więc postanawiamy oszczędzić po dziesięć marek od osoby. Ponoć wodospad został uznany za jeden z dwunastu najpiękniejszych na świecie, lecz za mało wodospadów obejrzałem, aby móc to ocenić.
Obrazek

O ile w Banja Luce próżno było szukać turystów, o tyle w Jajcach się objawili i to bynajmniej nie pojedynczo. Zapewne swoje zrobił weekend z ładną, upalną pogodą (temperatura dochodziła do 38 stopni). Są to w zdecydowanej większości ludzie z Bośni i to zapewne Boszniacy, o czym świadczy bardzo duża liczba kobiet ubranych zgodnie z muzułmańskimi nakazami. Same chusty nie są niczym nadzwyczajnym na Bałkanach, ale jednak widząc panie w całości zakryte czarnymi workami, tak, że wystają tylko oczy, człowiek zaczyna się zastanawiać, czy to na pewno jeszcze Europa?
Obrazek

Rozmawiano między sobą po bośniacku, więc to nie Arabowie w zagranicznym tournee, tylko miejscowi. Przed wojnami jugosłowiańskimi takiego obrazka raczej byśmy nie doświadczyli - kilkukrotnie wspominałem już, że państwo Tity było krajem mocno zlaicyzowanym, dotyczyło to także Boszniaków. Po wojnie zaczęło to się zmieniać. W Bośni zostali niektórzy wojownicy z państw arabskich przywożący swoje wzorce kulturowe i religijne mocno odległe od liberalnego islamu bośniackiego. Zwłaszcza młodzi ludzie ochoczo przechodzili na pozycje konserwatywne. Indoktrynacja, bieda, brak perspektyw, chęć podkreślenia swojej odrębności od Chorwatów i Serbów - różne mogą być przyczyny. W każdym razie dzisiaj czasami ma się wrażenie, że oddaliliśmy się znacznie dalej od Wiednia niż kiedyś (popularne bośniackie powiedzenie mówiło, że jesteśmy zaledwie pięćset kilometrów od Wiednia).
Obrazek

Zamiast schodzić pod wodospad oglądamy go z drugiej strony. Woda to jednak straszna potęga!
Obrazek

Jajce to nie tylko wodospady. Już w czasach socjalistycznych turystów przyciągała otoczona murami starówka i liczne świątynie. Dodatkowo zachętą był fakt, że w 1943 roku właśnie w Jajcach zebrali się towarzysze z komunistycznej partyzantki i postanowili w nowej, świetlanej przyszłości ustanowić osobną republikę Bośni i Hercegowiny.
Obrazek

Będąc tu nie sposób uciec od wydarzeń z ostatniej wojny. Przed rozpadem Jugosławii Jajce, jak chyba prawie każde bośniackie miasto, było wymieszane etnicznie. Najwięcej mieszało Muzułmanów, nieco mniej Serbów, "Jugosłowian" i Chorwatów, ale żadna nacja nie była większością. W gminie proporcje się odwracały, bo Chorwaci wyprzedzali Serbów. Wiosną 1992 roku niemal wszyscy Serbowie stąd uciekli albo zostali wypędzeni. Powrócili jesienią. Boszniacy i Chorwaci w międzyczasie zdążyli się ze sobą skonfliktować, a serbskie wojsko to wykorzystało i zajęło miasto. Obrońcy później wzajemnie się oskarżali: Boszniacy twierdzili, iż Chorwaci dogadali się z Serbami i odpuścili walkę, Chorwaci mieli pretensje, że Muzułmanie utrudniali dostarczanie zaopatrzenia. Nie zmieniło to faktu, że panami w Jajcach stali się Serbowie, a kolumna kilkudziesięciu tysięcy uchodźców miała długość kilkunastu kilometrów! Wojska serbskie dokonały zwyczajowego zburzenia wrogich obiektów kultu: zniszczono niemal wszystkie meczety oraz klasztor franciszkański. Nie byli oni jednak pierwsi: w ostatnich dniach przed serbskim atakiem Chorwaci zrównali z ziemią serbską cerkiew. Naprawdę w tym kraju każdy naród ma swoje ciężkie grzechy!
Armia chorwacka odbiła Jajce niecałe trzy lata później. Oczywiście Serbowie uciekli, natomiast chorwackie wojsko początkowo nie pozwoliło powrócić do miasta Boszniakom. Sojusznikom.
Obrazek

Po wojnie meczety i klasztor odbudowano, cerkiew również. Dziś Jajce są unikatem na bośniackiej mapie, bo mieszka tu po równo tyle samo Boszniaków i Chorwatów. Do tego niewielka społeczność serbska, ale liczba ludności jest o połowę mniejsza niż przed wojną. Wschodnia część dawnej gminy odłączyła się i znajduje się w Republice Serbskiej.

Na ulicach dwukulturowość widać w przypadku pomników i flag: stoją obok siebie oddalone o kilkanaście metrów. Chorwaci mają krzyż umieszczony na fontannie, Muzułmanie oparli się o ścianę meczetu. Pytanie jak współistnienie tych dwóch narodów wygląda w codziennym życiu, a nie tylko w symbolice?
Obrazek
Obrazek

Potok turystów gwałtownie kończy się przy lokalach w pobliżu pierwszej bramy miejskiej, dalej nikt już prawie nie idzie, postanawiam więc zobaczyć meczet. Džamija Esme sultanije jest wyjątkowy, bo jako jedyny w kraju nosi imię kobiety, fundatorki, żony gubernatora Bośni.
Obrazek

Na dziedzińcu na blacie stołu śpi jakieś młode dziewczę opatulone chustą. Oprócz niej nikogo, również w środku, gdzie panuje przyjemny chłodek. Po wystroju widać, że to niedawna rekonstrukcja, natomiast oryginał pochodził z XVIII wieku.
Obrazek
Obrazek

Na zewnątrz dziewczyna nadal jest w objęciach snów, więc po cichu wracam na ulicę. W cieniu dostrzegam kran z turecką obudową. Szał niszczenia wszystkiego co osmańskie, który występował w Serbii, Bośnię szczęśliwie ominął.
Obrazek

Jajeckie (Jajcarskie?) obwarowania powstały w XIV i XV wieku, wraz z położoną na wzgórzu cytadelą były wówczas siedzibą średniowiecznych królów bośniackich. Tutaj koronowano ostatniego z nich, a niedaleko miasta został on później ścięty przez Turków. Łączna długość murów wynosi 1300 metrów, zachowały się dwie bramy i kilka wież. Na zdjęciu północna Banjalucká brána.
Obrazek

Gramolimy się po powyginanym bruku w górną część starówki. Wiele domów jest w stanie ruiny: niektóre z powodu opuszczenia, na innych wyraźnie odznaczają się ślady po pociskach. Może kiedyś mieszkali tu Serbowie?
Obrazek

Na widoki nie można narzekać: okoliczne zielone zbocza oraz... strome, metalowe dachy.
Obrazek
Obrazek

Wstęp do cytadeli jest płatny, więc podobnie jak w przypadku wodospadu ograniczamy się do obejrzenia z zewnątrz, chociażby głównego portalu z królewskim herbem.
Obrazek

Internety podają, że Serbowie nie zniszczyli dwóch miejscowych meczetów. Powodem miało być położenie w górnych strefach starówki, przez co "nie nadawały się do rozbiórki". Dziwne tłumaczenie. Przecież serbskie wojsko weszło do praktycznie pustego miasta, wtedy wszystko nadawało się do rozbiórki. W każdym razie jedną z owych świątyń był tak zwany Żeński Meczet (Ženska džamija). Budowla niewielka, prosta, pozbawiona minaretu, służąca głównie paniom, powstała na początku 19. stulecia. Wojnę rzeczywiście przetrwała, choć nie w całości, zniknęła m.in. kamienna tablica nad portalem z arabskim napisem i datą.
Obrazek

Szczęście w nieszczęściu miał dawny kościół Mariacki (Crkva svete Marije), gotycki, pochodzący ze średniowiecza. To właśnie w nim odbyła się ostatnia koronacja królewska w Bośni. Dwa lata po niej, w 1463 roku, Osmanowie podbili Jajce i całe królestwo w ciągu kilku tygodni, a w kolejnym stuleciu kościół przekształcili w meczet. Kilkukrotnie trawiły go pożary, po tym z XIX wieku już go nie odbudowano, więc w czasie wojny bałkańskiej nie został zniszczony, bo i tak był ruiną. Zaglądając przez bramę dostrzeżemy wnękę po mihrabie.
Obrazek
Obrazek

Innymi atrakcjami Jajec (Jajców?) są katakumby z grobowcem oraz kaplicą, a także starożytna świątynia Mitry (Jajački mitrej), ale ta o tej porze na pewno była już zamknięta.
Za rzeką uwieczniam kolejny odbudowany meczet (Ramadan begova džamija), częściowo wykonany z drewna.
Obrazek

Jajce na pewno warte są co najmniej kilkugodzinnej wizyty. Początkowo chciałem tu nawet nocować, ale postanowiłem pomknąć jeszcze dalej na południe, więc siłą rzeczy wpadłem przelotem. Atrakcyjność turystyczną miasta podkreśla fakt wpisania go na listę rezerwową UNESCO obok takich miejscowości jak Sarajewo i Blagaj.
A o ile w momencie przyjazdu spotkałem sporo wizytujących, to w momencie wyjazdu byliśmy niemal sami.
Obrazek
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Relacje wielokrajowe - wycieczki objazdowe



cron
I znowu te Bałkany na wakacje!... - strona 2
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone