Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

I znowu te Bałkany na wakacje!...

Wycieczki objazdowe to świetny sposób na zwiedzenie kilku miejsc w jednym terminie. Można podróżować przez kilka krajów lub zobaczyć kilka miast w jednym państwie. Dla wielu osób wycieczki objazdowe są najlepszym sposobem na poznawanie świata. Zdecydowanie warto z nich korzystać.
Pudelek
Cromaniak
Posty: 2000
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 13.06.2024 12:24

Chciałbym mieć kiedyś miesiąc wolnego czasu, aby pojeździć wojwodińską prowincją tam i z powrotem. Niestety, mam kilka godzin, więc będę się zatrzymywał tylko tam, gdzie zobaczę coś ciekawego. Nie, jednak nie, wtedy podróż zajęła by mi kilka dni ;). Muszę się sprężyć, choć i tak wybieram głównie boczne drogi.

Na pierwszym zdjęciu wioska Parta (Парта, węg. Párta) i standardowa cerkiew józefińska: prosta i klasyczna. Na drugim większa kopułowa cerkiew w Nikolinci (Николинци, węg. Temesmiklós, rum. Nicolinț). Parta jest zamieszkała prawie wyłącznie przez Serbów, w Nikolinci przeważają Rumuni, natomiast Serbowie są dopiero na trzecim miejscu.
Obrazek
Obrazek

Banatski Karlovac
(Банатски Карловац, węg. Nagykárolyfalva) to większa miejscowość. Kiedyś głównie niemieckie miasto (Karlsdorf), dziś serbskie. Zatrzymuje się, aby zrobić zakupy w piekarni. Na ulicy trwa typowy południowy bajzel, handel arbuzami z przyczep, przeskakiwanie przed przejeżdżającymi samochodami, grasujące traktory.
Obrazek
Obrazek

Alibunar (Алибунар) był sto lat temu miasteczkiem rumuńsko - serbskim z liczną mniejszością węgierską i niemiecką. Obecnie proporcje się odwróciły, ale Rumunów nadal mieszka tam sporo. Nazwy ulic są dwujęzyczne.
Obrazek

Pomnik ofiar wojennych połączony z poidełkiem.
Obrazek

Prosta i równa jak stół droga pośród niczego, tylko czemu cały czas miała ograniczenie do 20 km/h??
Obrazek

Cerkiew w Neuzinie (Неузина, węg. Nezsény). Wioska powstała z połączenia dwóch osad - serbskiej i chorwackiej. Dzisiaj Chorwatów zostało niewielu, więcej jest Węgrów.
Obrazek

Droga nagle kończy się w czyimś ogrodzie! Okazuje się, że dalej nie mostu przez rzekę, więc muszę się wrócić za wioskę i od innej strony przedostać się do głównej szosy.
Obrazek

Pomnik bohatera z umięśnioną klatą w Kumane (Кумане, węg. Kumán).
Obrazek

Od pewnego czasu poluję na toaletę, ale w Serbii to nie takie proste, nawet na stacjach benzynowych. Tanksztele są albo małe, albo dziwnym trafem mają awarię. W mieście Novi Becej (Нови Бечеј, węg. Törökbecse) krążę wokół socrealistycznego dworca autobusowego, lecz też bez sukcesu.
Obrazek

Przewidziałem tylko jeden punkt zwiedzania w Wojwodinie, którego na pewno nie chciałbym opuścić. Należy do niego przejechać kilka kilometrów przez pola, a droga to rozjeżdżone przez traktory klepisko.
Obrazek

Kompletne odludzie. Na horyzoncie nie widać żadnych domów. Przez chwilę miałem wrażenie, że coś się przed nami pali i dym idzie w naszą stronę, lecz to tylko pędzące w tumanach kurzu terenówki.
Obrazek

Co mnie tu przygnało? Ruina kościoła Arača (Арача, Aracs). Świątynia, reprezentująca połączony styl romański i wczesnogotycki, powstała w XIII wieku na miejscu starszej. Był to spory budynek w formie trójnawowej bazyliki, nawiązującej do kościołów francuskich. W kolejnym stuleciu podczas odbudowy po pożarze dodano gotycką wieżę.
Obrazek

Oczywiście kościół nie powstał w próżni, wokół istniała wioska.
W 1551 roku spalili go Turcy i już nigdy nie został odbudowany. Wioska funkcjonowała jeszcze przez co najmniej stulecie, lecz w końcu także odeszła do historii. Paradoksalnie najprawdopodobniej uchroniło to kościół od całkowitego zniszczenia, nikt go nie próbował rozbierać. Ponownie odkryty został w XIX wieku stając się miejscem romantyczno - historycznych wizyt Węgrów. Po raz trzeci zainteresowano się nim w czasach późnego Tito, kiedy wykonano prace archeologiczne oraz częściowe prace rekonstrukcyjne. I wreszcie już po upadku Jugosławii nastąpiło czwarte odkrycie, kiedy to zaczęli do niego pielgrzymować wojwodińscy Madziarzy.
Obrazek
Obrazek

Detale.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Ruina wydaje się być w niezłym stanie, ale nie da się ukryć, że cała reszta wygląda jakby nikogo nie obchodziła. Przy drodze łatwo przegapić niewielką tabliczkę, potem przebijanie się zapylonymi polami (po deszczach byłoby ciekawie) i parkowanie na ściernisku. W krzakach leżą śmieci (czyli ktoś tu przyjeżdża), słabo czytelna tablica służy jako jedyne udogodnienie. I jeszcze porzucony kontener mieszkalny. Zdecydowanie władzom nie zależy na promocji tego miejsca, chociaż to jeden z najcenniejszych zabytków w regionie! Dlaczego? Ano dlatego, że kościół jest pamiątkową związaną przede wszystkim z osadnictwem węgierskim, a nie serbskim. Serbia jeszcze nie dorosła do traktowania "obcych" zabytków na równi ze swoimi, ale trzeba uczciwie napisać, że nie dorosło do tego większość krajów w Europie.
Obrazek

Od tego momentu jedziemy już w kierunku granicy bez zbędnych postojów. Krajobraz nie ulega zmianie: pustkowia i małe miejscowości z jedną główną ulicą.
Obrazek

W jednej z wiosek nastąpił zmasowany atak ślimaków!
Obrazek

W Sanad (Санад, Szanád) kierowców witają postacie w strojach ludowych. Ciekawe czy w serbskich czy w węgierskich?
Obrazek

Ślady po dawnym przemyśle: budynki rozebrano, zostały tylko kominy jak wyrzut sumienia. Całkiem sporo ich widziałem tego dnia.
Obrazek

Około godziny szesnastej pojawiają się znaki informujące o granicy. Podobnie jak rok temu wybrałem małe przejście, położone na wschód od autostrady: tym razem będzie to Đala - Tiszasziget. Jest tam nieco bardziej rozbudowana infrastruktura, niż przy przejściu obok trójstyku.
Obrazek

Przed nami stoją ze trzy auta, więc do serbskiego posterunku podjeżdżamy szybko. Pogranicznik ze zdziwieniem ogląda dowód osobisty Teresy.
- Pierwszy raz taki widzę - mówi. - To na pewno jest właściwy dokument?
- Tak, stara wersja, ale obowiązujący - tłumaczę, choć zastanawiam się, co by było, gdyby funkcjonariusz uparł się, że to fałszywka.
- A gdzie byliście w Serbii? - zagaduje.
- Sokobanja i Bela Crkva.
- Ooo, fajnie. Podobało się?
- Tak, chociaż wczoraj pogoda dała trochę popalić.
- Cóż, za aurę nie ręczymy - uśmiechnął się i pożyczył miłego dnia.
Na Węgrów trzeba oczywiście poczekać dłużej. Siedząc za kółkiem patrzę się w bok, gdzie zaraz obok przejścia pasą się krowy. A kawałek dalej już widać madziarski płot antymigracyjny. Refugees not welcome. Ciekawe, czy krowy to wiedzą?
Obrazek
Pudelek
Cromaniak
Posty: 2000
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 18.06.2024 21:00

Węgierski strażnik graniczny jak zawsze każde otworzyć bagażnik.
- Papierosów nie mam, z alkoholu trochę piw, wina i jedna rakija - opowiadam znudzonym głosem.
Madziar kiwa ręką, aby jechać. Nie wszyscy mają tyle szczęścia: na sąsiednim stanowisku blond suka w mundurze trzepie auta tak ostro, jakby od tego zależał los Europy. Kobiety pograniczniczki są zawsze takie gorliwe.
Przekroczenie granicy zajęło dwadzieścia pięć minut. Mało, patrząc na całą granicę i jakie korki się na niej tworzą i dużo, biorąc pod uwagę jak boczne to przejście.
Obrazek

Przed nami krótki odcinek węgierskiej części Banatu. Pierwsza wioska to Tiszasziget, nie ma w niej nic ciekawego.
Obrazek

Druga to Újszentiván. Mieszka w niej kilka procent Serbów, stąd posiada też serbską nazwę Нови Сентиван.
Obrazek

W centrum wita typowa węgierska pomnikomania, a z boku dostrzegam niewielką, sympatyczną spelunkę.
Obrazek
Obrazek

Segedyn (Szeged) mijamy wewnętrzną obwodnicą. Potem krótkie odcinki autostrady i bocznymi, spokojnymi drogami podążamy do celu. Okolice porośnięte są ładnym dla oka lasostepem (pusztą).
Obrazek
Obrazek

Jak zawsze wracając z Bałkanów zatrzymujemy się na ostatnie dni u Węgrów, żeby wygrzać się na basenach termalnych. Kiedyś robiliśmy tak również jadąc na południe, ale w ostatnich latach uznałem, że będę wydawał mniej pieniędzy u przydupasa Putina. Tak więc zostaje tylko ostatni weekend. Podobnie jak rok temu wybrałem miasto Kiskőrös, liczące kilkanaście tysięcy mieszkańców. Jest kompaktowe, posiada kilka sklepów i knajp, a przede wszystkim fajny kompleks basenów, w którym nadal w cenie noclegu na kempingu jest wejście nad wodę i to niedrogie.
Kemping jest zadrzewiony i nie ma problemów, aby znaleźć tam spokojne miejsce. Rozbijamy się w podobnym miejscu, co ostatnio, ale tym razem dokładnie sprawdzam, czy na ziemi nie ma białych plam świadczących o bombardowaniach z góry ;).
Obrazek

Na kempingu królują kampery i przyczepy, w standardowym namiocie śpimy tylko my. To w sumie żadna nowość. Wśród narodowości prawie sami Węgrzy, Kiskőrös zdecydowanie nie leży na szlakach międzynarodowej turystyki. Oprócz nich jest kilku emerytów z Niemiec oraz po jednym aucie z rejestracjami rumuńskimi, belgijskimi i holenderskimi. Miarą prowincjalności jest reakcja pań w kasie, które nie znają żadnego cywilizowanego języka.
- Poland? - dziwią się na mój wpis w formularzu meldunkowych.
- Lengyel - podpowiadam.
- Aaa!
Obrazek

Kompleks basenowy nie jest ogromny, ale w zupełności wystarcza na tutejszą frekwencję. Rzecz jasna dominują osoby w starszym wieku, dopiero w weekend pojawiają się młodsi. Wylegiwanie się w wodzie i na trawie, testowanie piwnych ciekawostek, słowem - piątkowy relaks.
Tak na marginesie - źródła wody termalnej odkryto przypadkowo, w czasie prowadzonych w latach 50. ubiegłego wieku odwiertów w poszukiwaniu ropy naftowej.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Pewna starsza pani mówi nam "dzień dobry". Okazuje się, że jest z Częstochowy, a wracają z mężem z Chorwacji. Zawsze jeżdżą do Kiskőrös, bo tu jest najtaniej.
Obrazek

Obsługa krząta się jak lis w kurniku, bo na sobotę przewidziano jakąś imprezę. Ciężarówką przywozi się dodatkowe krzesła, stoliki, targają nawet donice z palmami; czekam, aż zaczną malować trawę na zielono.
Obrazek

Kolacja z jednorazowego grilla :).
Obrazek

Jak chyba każde prowincjonalne węgierskie miasto nawet w weekendowe wieczory próżno szukać tłumów na ulicach.
Obrazek
Obrazek

Muzeum - dom rodzinny Sándora Petőfiego, o którym jeszcze napomknę.
Obrazek

Jak muzeum, to muszą być pomniki. Wokół chałupy są ich dziesiątki. Jeden z nich - pod blokiem - przedstawia Júlię Szendrey, żonę Petőfiego, która też była poetką.
Obrazek

Miejscowości partnerskie Kiskőrös.
Obrazek

Na rynku działają dwa lokale. Jeden do pub, drugi to fastfood, ale taki rozbudowany, mają kilkadziesiąt rodzajów jedzenia. Siadamy tam i przyglądamy się miejscowym motoryzacyjnym szpanerom. To akurat się nie zmienia, tacy zawsze się znajdą, tylko, że zamiast sportowymi autami pędzą przez centrum... traktorami! Ze zdumieniem gapię się jak gazują, wchodzą w poślizgi niczym czarnym BMW, po czym wracają i wszystko zaczyna się od nowa.
Obrazek

Rowerzyści muszą tu uważać na panoszące się na ścieżkach słupy.
Obrazek

W sobotę od siódmej rana słychać ryk traktorów. Zaglądam za płot, ale to nie sąsiedzi.
Obrazek

Około ósmej hałas się zwiększa i ulicą, prowadzącą z pól, nadciąga cały sznur traktorów! Nowe, stare, zabytkowe, cała plejada! To część dzisiejszej imprezy.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Nie wszyscy jednak przekonali się do silników, niektórzy wolą tradycyjne czteronożne środki transportu.
Obrazek

Na kąpielisku gra muzyka, jakieś regionalne gwiazdy radiowe nawijają do mikrofonów, ale generalnie siedzący w wodzie mają ich gdzieś, nikt nie zwraca na te hałasy większej uwagi.
Obrazek
Pudelek
Cromaniak
Posty: 2000
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 04.07.2024 12:37

Według ostatniego spisu kilka procent mieszkańców deklaruje się jako Słowacy (po słowacku miasto nazywa się Malý Kereš). Na budynku ratusza widnieje tablica urzędowa w słowackiej wersji, ale na początku nie potrafiłem rozszyfrować określenia mešťanosta, ponieważ nigdzie takiego na Słowacji nie widziałem. Okazało się, że w przeszłości był to jeden z zarządzających miastem, dzielący się władzą z burmistrzem. Ostatni raz osoby z takim tytułem sprawowały swój urząd za czasów księdza Tiso, dzisiaj rolę tę spełnia primátor.
Obrazek

Słowakiem był również Sándor Petőfi, choć to bohater narodowy Węgrów, a nie Słowaków. Urodził się w tej miejscowości jako Sándor Petrovics, zrodzony z małżeństwa Márii Hrúz (Mária Hrúzová) i Istvána (Štefana) Petrovicsa. Słowackość matki nie budziła zastrzeżeń, natomiast w przypadku ojca do tej pory wiele źródeł podaje, że był on Serbem plus jeszcze kilka innych mijających się z prawdą kwestii. Madziarzy przejrzeli dokładnie genealogię przodków Petőfiego. Nazwisko faktycznie zdaje się pochodzić z Bałkanów, więc być może prapraprapradziadowie przybyli stamtąd na tereny Górnych Węgier, ale kilka wieków wcześniej. Tata urodził się na węgierskiej (również dzisiaj) ziemi, ale opinie, czy czuł się Węgrem oraz w jakim stopniu mówił po madziarsku są sporne, na pewno nie miał nic wspólnego z serbskością. Mama przyszła na świat we wiosce niedaleko Martina i badacze też spierają się jaki język był przez nią najczęściej używany (Słowacy twierdzą, że słowacki, Węgrzy - co oczywiste - że ich godka). Obydwoje należeli do wyznawców kościoła ewangelickiego, czyli tego bardziej patriotycznego, niż ówczesny katolicki. To ciekawe, że z takiej mieszanki wyrósł wielki węgierski patriota, który nie miał żadnych wątpliwości kim jest. Być może słowackie korzenie były jednym z powodów jego prowęgierskiej gorliwości (ponoć śmiano się z jego słowiańskiego akcentu), prawdopodobnie również rodzina uznawała, że najlepszym sposobem na osiągnięcie sukcesu jest madziaryzacja i asymilacja.
Obrazek

Początkowo nie było pewności, w której miejscowości urodził się poeta i późniejszy powstaniec, ale już w 1862 roku (w czterdziestą rocznicę urodzin) umieszczono na chałupie stosowną tablicę. Od końca stulecia dom był na utrzymaniu gminy i odwiedzali go turyści, w 1958 wpisano go na listę zabytków. Może kiedyś uda mi się zajrzeć do środka, bo do tej pory albo trafiałem na remont albo na drzwi zamknięte z innych powodów. W pobliżu, oprócz wspomnianych pomników, jest cała ścieżka edukacyjna informująca o różnych tajemnicach rodziny Petrovics.
Obrazek

Myślałem, że znajdę jakieś słowackie ślady na cmentarzu, ale nic z tego - nie było słowiańskich nagrobków. Udało się znaleźć jedynie nazwisko Szlovak. Innych starych grobów zachowało się całkiem sporo.
Obrazek
Obrazek

Sobotni handel przy cmentarzu.
Obrazek

W ostatnich chwilach przed opuszczeniem miasta kręcę się po różnych uliczkach. Chciałem napisać "mniej turystycznych", ale całe Kiskőrös, poza muzeum i basenami, nie jest turystyczne.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Zaglądam na dworzec kolejowy. Zamknięty na głucho, choć pociągi oczywiście przez Kiskőrös kursują i to niemało, ponieważ biegnie tędy główna węgierska linia z Budapesztu na Belgrad. Dwie pozostałe linie nie miały tyle szczęścia - na tej do Kalocsy jeżdżą jedynie składy towarowe, a ciekawą wąskotorówkę do Kecskemét zamknięto całkowicie i rozebrano.
Obrazek
Obrazek

Znów wybieram boczne drogi. Częściowo biegną one granicą Parku Narodowego Małej Kumanii (Kiskunsági Nemzeti Park). Park ten nie tworzy jednej całości, składana się on aż siedmiu rozdzielonych fragmentów. Powołany został m.in. do ochrony puszty, dawnego życia pasterskiego i hodowli bydła. I rzeczywiście w oddali widać pasące się krowy, budynki gospodarcze, poprzegradzane pastwiska.
Obrazek
Obrazek

Osadnictwo jest dość rozrzucone. Nieduże wioski, ale niektóre z małymi perełkami.
Obrazek

Największą miejscowością jest niewielkie miasto Izsák. Na trawniku przed ratuszem postępująca pomnikomania; jest nawet jeden huzar...
Obrazek

Ten pomnik zapewne dotyczy powstania z 1956 roku. Pomijam już fakt, że obecne Węgry swoją polityką i postawą plują tamtym powstańcom w twarz, ale po grafice można odnieść wrażenie, że protestowali wówczas łysi Cyganie w t-shircie i dżinsach!
Obrazek

W Izsák urodził Béla Kiss, prawdopodobnie największy węgierski seryjny morderca (nie licząc polityków i żołnierzy). Ma na swoim koncie co najmniej trzydzieści kobiet; po zabójstwie konserwował je w alkoholu drzewnym. Ciała odkryto, gdy trwała Wielka Wojna, a on przebywał na serbskim froncie - nigdy nie został złapany i ukarany, w sumie nie wiadomo, co się później z nim stało.
W ramach odganiania zła pod kościołem katolickim wystawiono świętego papieża.
Obrazek

Sama świątynia ma przyjemne, klasycystyczne wnętrze. Na suficie jest malowidło przedstawiające świętego Stefana ofiarującego swoją koronę Maryi i Dzieciątku. Ten motyw pojawia się w wielu krajach chrześcijańskich, co miało dowodzić wyjątkowej łączności pomiędzy Bogiem a państwem. Potem przychodziły wojny, katastrofy, zarazy i mit pryskał...
Obrazek
Obrazek

Wkrótce wjeżdżam na autostradę i zaczyna się nuda. Czasem tylko jakieś owieczki pojawią się za płotem.
Obrazek

Wraz z niemieckimi, austriackimi i francuskimi rejestracjami wraca cywilizacja i kultura, czego dowodem jest panujący na parkingach syf. Byle do przodu.
Obrazek
krutom
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3350
Dołączył(a): 16.06.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) krutom » 05.07.2024 10:47

Dopiero teraz tutaj dotarłem.
Było warto. Ciekawa relacja.
Doceniam wkład pracy w opisy historyczne i polityczne.
Łatwiej zrozumieć to bałkańskie piekiełko.

Twoje obserwacje i wnioski pokrywają się z moimi.
Zwłaszcza jeśli chodzi o Węgry. Tak, ten kraj się zwija. Jest coraz gorzej. Byłem kilka razy w Egerze i okolicach. włóczyłem się po Puszcie, wschodnich rejonach Węgier. Zwiedzałem różne baseny termalne, z roku na rok w coraz gorszym stanie technicznym.

Była i jest jedna rzecz, która zwróciła moją uwagę na Węgrzech. Jeżdżąc po różnych krajach dawnych demoludów oglądałem budynki, stare, zabytkowe i te nowe. Na Węgrzech czegoś mi brakowało. Brakowało nowych budynków. Były nieliczne. Małe miejscowości zabudowane głównie domami z epoki Kadara lub wcześniejszymi.
Węgry są coraz bardziej zapyziałe.

Szkoda

Jako dziecko jeździłem z rodzicami na Węgry i przez Węgry. Wówczas w latach 70-tych, 80-tych był to kraj wzbudzający naszą zazdrość. Wszystko się odwróciło.
te kiero
Mistrz Ligi Narodów UEFA
Posty: 11257
Dołączył(a): 27.08.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) te kiero » 05.07.2024 13:24

Pudelek napisał(a):
Wraz z niemieckimi, austriackimi i francuskimi rejestracjami wraca cywilizacja i kultura, czego dowodem jest panujący na parkingach syf. Byle do przodu.

A za kółkiem jaka narodowość? Bo tablica coraz częściej nie przekłada się na rodowitego mieszkańca danego kraju lub kultury.
Pudelek
Cromaniak
Posty: 2000
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 05.07.2024 13:59

krutom napisał(a):Była i jest jedna rzecz, która zwróciła moją uwagę na Węgrzech. Jeżdżąc po różnych krajach dawnych demoludów oglądałem budynki, stare, zabytkowe i te nowe. Na Węgrzech czegoś mi brakowało. Brakowało nowych budynków. Były nieliczne. Małe miejscowości zabudowane głównie domami z epoki Kadara lub wcześniejszymi.

to akurat nie musi być minus. Podobnie w wielu miejscowościach czeskiej prowincji widać głównie stare budynki. Odwrotnie niż w Polsce, gdzie stare się rozbiera, niszczy, tam mieszka się w tych domach nadal, jeśli się do tego nadają. Nie zawsze musi to oznaczać zubożenie. Może po prostu jest mniejsze parcie na coraz bardziej kwadratowe nowoczesne klocki i chwalenie się zamożnością...
Ale fakt, węgierska prowincja tkwi w zawieszeniu. Może nie z epoki Kadara ale tak w przełomie XX i XXI wieku.

A za kółkiem jaka narodowość? Bo tablica coraz częściej nie przekłada się na rodowitego mieszkańca danego kraju lub kultury.

to była ironia ;) Syf robią tam te same nacje co chociażby na parkingach autostradowych w Serbii. Bo Allah pozwala wyrzucać śmieci gdzie popadnie i nie spuszczać kupy w toalecie.
ziemniak
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 866
Dołączył(a): 17.07.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) ziemniak » 05.07.2024 17:57

Po Serbii to tak na pierwszy rzut oka można powiedzieć, że podróżuje bardzo dużo Niemców, tylko jak się spojrzy do środka aut jadących z literką "D" to 9 na 10 to ludzie z kapturem na głowie. Podobnie jest z rejestracjami z literką "A". Można powiedzieć, że bardzo dużo wiedeńczyków jeździ po Serbii, a to praktycznie sami Serbowie.
Pudelek
Cromaniak
Posty: 2000
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 05.07.2024 18:47

Jeszcze F, B i NL ;) Raczej mało prawdopodobne, aby autochtoni z zachodniej Europy z takim zapałem jechali w kierunku Stambułu samochodem. Bo jeśli chcieliby turystycznie, to od tego mają samolot, a nie ileś granic po drodze :D
Pudelek
Cromaniak
Posty: 2000
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 13.07.2024 21:09

Wyspa Małgorzaty (Margit-sziget, Margareteninsel) to jedno z najpopularniejszych miejsc w Budapeszcie. Zwłaszcza w ciepłe miesiące ciągną do niej tłumy mieszkańców stolicy i turystów. Zdałem sobie sprawę, że mimo wielokrotnych odwiedzin miasta nigdy na niej nie byłem. Postanowiłem to zmienić ostatniego dnia wakacyjnego wyjazdu: wracając na Śląsk zahaczyłem o Budapeszt.

Wyspa leży na północ od ścisłego centrum, dojazd do niej w sobotnie wczesne popołudnie nie nastręczył trudności. Trzeba tylko pamiętać, że można na nią wjechać jedynie mostem Arpada (Árpád híd) przez północny czubek, od południowej strony pozwolenie na wjazd mają jedynie autobusy i służby.
Obrazek

Podejrzewałem, iż w słoneczny lipcowy weekend będzie wielu chętnych na odwiedziny, ale nie sądziłem, że na płatnym parkingu zabraknie miejsc! Stoję pod bramką i naciskam przycisk, ta ani drgnie. Już zastanawiałem się, czy nie udawać gościa hotelowego, wtedy system przepuszcza każdego, ale w końcu uznałem, że będę molestował automat do skutku. Minęła chwila, z parkingu wyjechał jakiś wóz i szlaban się podniósł. Uff... Potem znalezienie miejsca parkingowego nie było już problemem, prawdopodobnie istniała jakaś rezerwa. Choć nie wszyscy mieli tak łatwo - pewien holenderski samochód kilkanaście (!) razy podchodził do próby wciśnięcia się pomiędzy linie.
Obrazek

Margit-sziget opływają wody mojej ulubionej rzeki, czyli Dunaju. Ten fakt wydaje się oczywisty. Mniej oczywista jest informacja, że wyspy kiedyś były trzy, mniejsze i leżące obok siebie: Festő, Fürdő i Nyulak. Na północnym Fürdő wybijały gorące źródła, na południowym Festő spotykali się artyści, a największą powierzchnię miała środkowa wyspa Nyulak (Królicza). Połączono je oraz rafy piaskowe w całość i powiększono pod koniec 19. stulecia przy okazji regulacji rzeki, potem jej południowy kraniec połączony została ze stałym lądem Mostem Małgorzaty (Margit híd). Do tamtej pory można się było dostać na nią jedynie statkiem, a od tego momentu stała się łatwo i szybko dostępna jako park miejski.

Wyspa jest spora - długa na dwa i pół kilometra, szeroka maksymalnie na pięćset metrów. Spacer rozpoczynamy od chodnika ciągnącego się wzdłuż wschodniego brzegu. Przestrzeni dla pieszych towarzyszy miła memu oku bieżna (ma ponad pięć kilometrów), aż chciałoby się wskoczyć w sportowe buty.
Obrazek
Obrazek

Ruch na bieżni bywa spory, choć niektórzy tylko udają bieganie ;). Część pań i mężczyzn w ciąży wygląda, jakby zaraz miało paść. Być może zbyt łatwo uwierzyli, że sport to zdrowie.
Obrazek

Po drugiej stronie, na stałym lądzie, powstaje jakaś nowa konstrukcja. Im bliżej centrum, tym takich obiektów zobaczymy więcej.
Obrazek

Oficjalnie na wyspie mieszka na stałe sześć osób. Jedyna możliwość spędzenia nocy pod dachem dla turystów, to skorzystanie z dwóch czterogwiazdkowych hoteli. Jeden wybudowano jeszcze za czasów Austro-Węgier, drugi wygląda na okres komunistyczny i po modernizacji.
Obrazek
Obrazek

Dawniej sądzono, że pierwsze obiekty na wyspie wznieśli Rzymianie, którzy na zachodnim brzegu na północ od wyspy, założyli wielki ośrodek miejski Aquincum. Badania jednak tego nie potwierdziły, choć nie wykluczyły, że starożytni połączyli się z wyspami drewnianymi mostami. Na pierwsze budynki trzeba było zatem czekać aż do średniowiecza, do XII wieku wieku, kiedy to osiedlili się na niej joannici. Potem ludzi przybywało, pojawiały się kolejne zakony, kościoły, klasztory, obiekty obronne, a nawet dwór królewski, bo kilku monarchów przebywało na wyspie czasowo. Prawdopodobnie przez pewien okres istniała tu także wieś służebna wobec zakonników, lecz zlikwidował ją najazd turecki i nie ma po niej żadnych śladów. Turecka nawała spowodowała wyludnienie wyspy i zniszczenie całej architektury. Osmanowie wykorzystywali wyspę do wypasania koni, mieli także na niej trzymać "złe dziewczyny", cokolwiek to znaczy ;).
Pamiątką po mnisiej przeszłości jest kościół/kaplica św. Michała (Szent Mihály-kápolna), oryginalnie wzniesiony w XIII wieku przez norbertanów przy ichniejszym klasztorze (premontrei konvent). Zrekonstruowano go w międzywojniu, a fragmenty murów są najstarszymi romańskimi zabytkami w Budapeszcie.
Obrazek

W drzwiach mijam się z polską wycieczką. W środku świątyni skromnie, zaglądam również do zakrystii, która kiedyś była kaplicą z 15. stulecia.
Obrazek
Obrazek

W przypadku innych obiektów sakralnych nie decydowano się już na pełną odbudowę. Rozległe ruiny klasztoru dominikanów (domonkos kolostor) mają formę zakonserwowanych dolnych partii ścian.
Obrazek
Obrazek

Tutaj jakby fragmenty fresków.
Obrazek

To chyba dawna studnia.
Obrazek

Sądzę, że w tym miejscu mogły się kiedyś znajdować ogrody klasztorne, zasilane akweduktem doprowadzającym wodę z Dunaju.
Obrazek

W klasztorze pochowano świętą Małgorzatę, córkę króla Węgier Beli IV, która zmarła w 1271 roku. W wieku trzech lat została członkiem zakonu, w wieku dziesięciu lat zamieszkała w klasztorze, w wieku dwunastu złożyła śluby zakonne - na pewno były to decyzje podjęte pod wpływem poważnych, dojrzałych rozmyślań. A tak na poważnie - ojciec "ofiarował ją Bogu" w podziękowaniu za uratowanie kraju w czasie najazdu tatarskiego. Jak przedmiot. Małgorzata była jednak otaczana już za życia wielką czcią, która jeszcze wzrosła po śmierci. Grób jest symboliczny, Turcy zniszczyli wszystko, nie wiadomo, co się stało ze szczątkami. Pozostała nazwa wyspy, która zastąpiła wcześniejszą Wyspę Króliczą, wskazującą, że przed zabudową tereny te służyły do królewskich polowań.
Obrazek

Trzecim zabytkiem są ruiny klasztoru franciszkanów (ferences kolostor). Ucierpiał w mniejszym stopniu niż pozostałe, była szansa na jego odbudowę po odbiciu Budy i Pesztu przez chrześcijan. Franciszkanie zdecydowali się jednak na inną lokalizację, a resztki budynku połączono z nową willą palatyna, namiestnika królewskiego.
Obrazek

Pod berłem Habsburgów na wyspie prowadzono hodowlę i uprawę roli, aż wreszcie w XIX wieku otrzymali ją wspomniani palatynowie, wywodzący się z bocznych odnóg dynastii. Zaczęli oni budować tu domki letniskowe, zakładać ogrody, sadzić drzewa ozdobne. Przez długi czas wyspę mogli odwiedzać tylko zaproszeni goście, pospólstwa nie wpuszczano. Dopiero po utworzeniu Austro-Węgier arcyksiążę Józef wybudował tu pierwszy hotel i kąpielisko termalne, chcąc przyciągnąć większą liczbę ludzi, oczywiście odpowiednio majętnych. W 1908 roku, już po połączeniu ze stałym lądem, wyspę od Habsburgów wykupiło miasto i stała się publicznym parkiem, ale dostępnym po kupnie biletu.
Obrazek

Pod koniec II wojny światowej Wyspa Małgorzaty stała się areną zaciętych walk pomiędzy jednostkami radzieckimi i niemieckimi: był okres, że oddziały z obu stron zostały na wyspie uwięzione, bez możliwości wycofania się, a ze stałego lądu trwały bombardowania artyleryjskie. Znowu zniszczeniu uległa większość zabudowy oraz sporo roślinności. A potem źli komuniści w końcu pozwolili wszystkim chętnym na darmowe odwiedziny i od tego czasu jest to jedno z ulubionych miejsc spędzania wolnego czasu przez mieszkańców stolicy. No i turystów oczywiście, w kilku miejscach były takie tłumy, jakich na tym wyjeździe jeszcze nie widziałem. Z drugiej strony wreszcie zobaczyłem na Węgrzech życie, w przeciwieństwie do obrazków z reszty kraju, gdzie przytłacza mnie marazm i wyludnienie.
Obrazek

Kolejna atrakcja wyspy: niewielkie zoo założone w latach 50. ubiegłego wieku. Mieszkają tam głównie zwierzęta, które kiedyś rzeczywiście na niej występowały.
Obrazek
Obrazek

Maszerując wzdłuż wschodniego brzegu nieustannie przyglądam się temu, co za wodą. Znajduje się tam dzielnica Újlipótváros ("dzielnica" w potocznym znaczeniu, wschodzi w skład oficjalnej dzielnicy nr XIII). Kiedyś był to teren przemysłowy, w okresie międzywojennym rozpoczęto budowę osiedli mieszkaniowych. Przy nabrzeżu stoją statki, niektóre z nich oferują wycieczki, inne służą jako knajpy. W tle bloki z wielkiej płyty.
Obrazek
Obrazek

Charakterystyczna wieża kościoła ewangelickiego w stylu modernistycznym, poświęcono go w 1940 roku.
Obrazek

Stanowiska do cumowania, okresowo wykorzystywane przez wędkarzy.
Obrazek

W oddali widać centrum Budapesztu z najsłynniejszymi budynkami.
Obrazek
Obrazek

Jest też stosowny napis, gdyby ktoś przez przypadek zapomniał, gdzie się znajduje.
Obrazek

W południowej części wyspy spotykam zdecydowanie więcej ludzi niż w północnej. Przyciąga ich m.in. największa na Węgrzech muzyczna fontanna (zenélő szökőkút). Akurat mieliśmy szczęście i woda dziarsko tryskała do taktów Marsza Radetzky'ego.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Pomnik stulecia połączenia Budy, Óbudy i Pesztu w jedno miasto. Aktualnie za kratkami.
Obrazek

Idę stanąć na południowym skraju wyspy. Po lewej mam najstarsze kamienice w Újlipótváros, wybudowane jeszcze przed Wielką Wojną w stylu secesyjnym.
Obrazek

Zamykający wyspę Most Małgorzaty to konstrukcja nietypowa, bo składa się z dwóch części łamiących się względem siebie pod kątem trzydziestu stopni. Wszystko po to, aby całość stała równoległe do nurtu Dunaju.
Obrazek

W listopadzie 1944 roku iskra z przejeżdżającego tramwaju wywołała eksplozję przygotowanych wcześniej ładunków wybuchowych. Zawaliło się jedno przęsło, zginęło kilkaset osób: przechodnie, pasażerowie tramwaju który wylądował w rzece, niemieccy żołnierze i żydowscy robotnicy przymusowi. Resztę przeprawy wysadził Wehrmacht w styczniu następnego roku. Z przyczyn politycznych po wojnie nie odtworzono wielu detali nawiązujących do czasów monarchii, dokonano tego dopiero podczas ostatniego remontu przed kilkunastu laty.
Obrazek

Żeby uzmysłowić sobie jaką wielkość ma rzeźba korony św. Stefana trzeba stanąć obok.
Obrazek

Spoglądam na serce miasta. Budynek parlamentu niezmiennie robi wrażenie.
Obrazek
Obrazek

Natomiast pałac królewski nigdy mnie nie zachwycał. Po zniszczeniach wojennych odbudowano go w sposób bardzo uproszczony, pozbawiono wielu ozdób, sporo zachowanych elementów, sal i gmachów towarzyszących celowo zniszczono. W efekcie powstała wydmuszka jedynie nawiązująca do wcześniejszej siedziby monarchów.
Obrazek

Nabrzeże w Budzie, pod wzgórzem pałacowym. Widoczny w środku kościół to neogotycka świątynia kalwińska, natomiast na prawo katolicki barokowy pod wezwaniem św. Anny.
Obrazek

Budziańskie wzgórza z nadajnikami, zaś na pierwszym planie kryty basen.
Obrazek

Patrzę w dół: ktoś się opala toples! Niestety, okazało się, że facet...
Obrazek

Na Wyspie Małgorzaty znajdziemy wiele obiektów rekreacyjnych, takich jak jeden z najsłynniejszych w stolicy kompleksów basenowych i termalnych (Palatinus Strandfürdő z 1919 roku). Z oczywistych przyczyn dziś ich nie odwiedzimy. Jest także sporo infrastruktury typowo sportowej - na zdjęciu centrum lekkoatletyczne. Wybudowano je krótko po wojnie i przez wiele dekad zwało się "stadionem pionierów".
Obrazek

Gdyby ktoś poczuł się zmęczony łażeniem tam i z powrotem, może wypożyczyć rowerki dla kilku osób. Istnieje chyba też możliwość zamówienia sobie takiej obwózki, widziałem przypakowanego Murzyna, który energicznie pedałował wioząc kilka solidnych pań.
Obrazek

Zaczynamy powrót w kierunku północnego krańca. Ludzkie morze wpływające na wyspę z Mostu Małgorzaty mocno się rozlewa, bo dookoła jest mnóstwo przestrzeni. Parki, łąki, ogrom miejsca na schowanie się, spotkanie z przyjaciółmi, zawieszenie hamaka, imprezę, a nawet amatorski koncert. Ludzie siedzą z piwem, piją wino, nikt za nimi nie gania z bloczkami mandatów. Wydaje się, że ta zieleń jest w stanie przyjąć każdą liczbę chętnych do odpoczynku.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Na głównej drodze pustki. Tak jak już pisałem - zwykłe auto tu nie wjedzie. Czasem przemknie autobus, częściej pojazdy napędzane nogami.
Obrazek

Kolejki ustawiają się przy toaletach publicznych. Niestety, wszystkie są płatne.
Obrazek

Pomiędzy drzewami czają się pomniki (w końcu jesteśmy na Węgrzech!) lub artystycznie porzucone kamienie. Do tego co jakiś czas wyskakują kolorowe rabatki.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Symbolem wyspy nie jest tylko grająca fontanna, ale również wieża ciśnień (víztorony). Powstała w 1911 roku w rzadkiej jak na tamten czas konstrukcji żelbetonowej. Obok niej działa teatr na świeżym powietrzu.
Obrazek

Inna atrakcja północnej części to ogród japoński (Japánkert). Egzotyczna roślinność, szumiące strumyki, wytrzeszczające oczy rybki i rzeźby wystające znad wody.
Obrazek
Obrazek

Kawałek dalej muzyczna studnia (zenélő kút), konstrukcja międzywojenna. Nie zobaczymy tutaj tańczących wodotrysków, ale co godzinę z głośników puszczane są różne melodie.
Obrazek

Na parkingu znowu ustawia się sznurek samochodów czekających na podniesienie szlabanu. A my kończymy ten przyjemny spacer, to był ostatni akcent wakacyjnego wyjazdu. Teraz pozostało jedynie wydostać się z Budapesztu, zrobić ostatnie zakupy i można cisnąć na Śląsk.

Ostatecznie na liczniku stuknęło 3465 kilometrów, czyli o dwie i pół stówki mniej niż rok wcześniej. Fajnie było.
wiola2012
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2650
Dołączył(a): 26.07.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) wiola2012 » 16.07.2024 21:29

Dziękuję za relację. Doceniam pracę, którą włożyłeś, żeby sensownie to wszystko opisać i poukładać. Ciekawie się czyta :) .
Czy w tym rogu też będą Bałkany?
te kiero
Mistrz Ligi Narodów UEFA
Posty: 11257
Dołączył(a): 27.08.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) te kiero » 17.07.2024 06:58

Pudelek napisał(a):Węgierski strażnik graniczny jak zawsze każde otworzyć bagażnik.
- Papierosów nie mam, z alkoholu trochę piw, wina i jedna rakija - opowiadam znudzonym głosem.
Madziar kiwa ręką, aby jechać. Nie wszyscy mają tyle szczęścia: na sąsiednim stanowisku blond suka w mundurze trzepie auta tak ostro, jakby od tego zależał los Europy. Kobiety pograniczniczki są zawsze takie gorliwe.

Może ich tak ostro nie nazywam, ale potwierdzam, że jak dokładniejsza kontrola na granicy z Węgrami to tylko z kobietami pogranicznikami.

Pudelek napisał(a):Na pierwszym zdjęciu wioska Parta (Парта, węg. Párta) i standardowa cerkiew józefińska: prosta i klasyczna. Na drugim większa kopułowa cerkiew w Nikolinci (Николинци, węg. Temesmiklós, rum. Nicolinț). Parta jest zamieszkała prawie wyłącznie przez Serbów, w Nikolinci przeważają Rumuni, natomiast Serbowie są dopiero na trzecim miejscu.

Jak tak opisujesz, to zawsze zastanawia mnie w jakim języku się dogadują, jednak każdy to inna bajka.
Pudelek napisał(a):Przed nami stoją ze trzy auta, więc do serbskiego posterunku podjeżdżamy szybko. Pogranicznik ze zdziwieniem ogląda dowód osobisty Teresy.
- Pierwszy raz taki widzę - mówi. - To na pewno jest właściwy dokument?
- Tak, stara wersja, ale obowiązujący - tłumaczę, choć zastanawiam się, co by było, gdyby funkcjonariusz uparł się, że to fałszywka.

Ale chyba nie chcesz mi powiedzieć, że jeszcze książeczkowy? Bo do pierwszych plastików, by się chyba nie doczepił. Chyba że Ty masz nówkę, a żona ten starszy plastik. (być może już było, ale nie doczytałem).


Dzięki za wkład, może nie do końca moja bajka, ale interesuje mnie zwykle na urlopie jak sobie gdzieś ludzie żyją.
majkik75
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2476
Dołączył(a): 25.10.2017

Nieprzeczytany postnapisał(a) majkik75 » 17.07.2024 08:48

Dziękuję za relację :proszedzieki: Jak zwykle bardzo dokładnie i szczegółowo. Te miejsca mnie jakoś fascynują i jednocześnie odstraszają ... Ale ogromny szacunek za opisy, bo wnioskuję z nich, że dla Ciebie te rejony są pasją :proszedzieki:

pozdrawiam, Michał
Pudelek
Cromaniak
Posty: 2000
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 18.07.2024 12:03

wiola2012 napisał(a):Czy w tym rogu też będą Bałkany?

taki jest plan :)
Pudelek
Cromaniak
Posty: 2000
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 18.07.2024 12:05

te kiero napisał(a):Jak tak opisujesz, to zawsze zastanawia mnie w jakim języku się dogadują, jednak każdy to inna bajka.

myślę, że każda nacja jednak zna serbski

Pudelek napisał(a):Ale chyba nie chcesz mi powiedzieć, że jeszcze książeczkowy? Bo do pierwszych plastików, by się chyba nie doczepił. Chyba że Ty masz nówkę, a żona ten starszy plastik. (być może już było, ale nie doczytałem).

książeczkowe to już dawno nieważne ;) To był plastik sprzed nastu lat, jeszcze ważny, ale najwyraźniej chłop pierwszy raz widział. Na tegoroczny wyjazd mamy nową wersję :)
Pudelek
Cromaniak
Posty: 2000
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 18.07.2024 12:06

I dzięki za czytanie i komentowanie dla wszystkich, pozdrowienia :papa:
Poprzednia strona

Powrót do Relacje wielokrajowe - wycieczki objazdowe



cron
I znowu te Bałkany na wakacje!... - strona 9
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone