Ok.
Wystarczy już tego.......kabaretu starych i......starszych,bo mi się tu pomału dom starców robi!
Troszkę zmęczeni,jednak bardziej zadowoleni wracamy na chatę,tym bardziej, że (jak wspomniałem wcześniej) miały na nas czekać ryby.
Już nieważne czy niebieskie czy zwykłe.Ważne,że w ogóle.
Niestety po powrocie czeka nas niemiła niespodzianka w postaci.....nieobecności gospodarza!
Grill zimny jak w dniu przyjazdu,drzewo pięknie ułożone leży sobie obok,czyli....jak stał- tak stoi!
No,to se myślę-pojedli!
Przez chwilę jeszcze tliła się we mnie iskierka nadziei,bo zauważyliśmy jak na parking podjeżdża samochód pana D.
Wysiada i pięknie się z nami wita.Nie niesie jednak żadnych ryb,ba....nawet tymi rybami nie śmierdzi!
Olać to se myślę.Nie to nie!
Zasiadamy do stołu sami i oczywiście co wieczorny,tradycyjny napitek.
podczas posiadówy wpadamy na pomysł,że przecież sami sobie możemy tego grilla zapalić.Kupi się jakąś rybę, niebieską czy nie
,to już bez znaczenia.Albo jakąś psinę.Obojętne.Byleby coś
zrgillować
Ale może trzeba zapytać gospodarza,czy możemy korzystać z grilla??Niby jest "zapłacony",ale..Wygląda tak ślicznie w swojej
nieużywalności,że mamy poważne wątpliwości czy kiedykolwiek był w użyciu.
Może jest przygotowany na jakiś Nadmorski Przegląd Grillów Nieużywanych,czy coś???
Dochodzimy do wniosku,że wypada jednak zapytać.....
Ponieważ już po chwili pan D.dołącza do nas ze swoim "wkładem" do stolika
okazja nadarzy się niebawem.
Na nasze pytanie o ryby słyszymy:
sutra.
Ok.Ale sutra było też wczoraj i pewnie będzie jutro,więc dochodzimy od wniosku,że należy sobie dalsze pytania w tym temacie.....odpuścić.
Gadka szmatka o dupie-marynie,podczas której dowiadujemy się,że nasz gospodarz jest emerytowanym marynarzem.
Z jego opowieści wynika,że przemierzył praktycznie cały świat,wszystko widział i wszystko wie!
To by tłumaczyło te....niebieskie ryby,se myślę.
Za młody mi trochę na marynarza na emeryturze ( tak na oko 45 lat) no ale z drugiej ( znowu se myślę
)
cóż ty możesz wiedzieć o marynarskiej emeryturze