Re: Hvar z Walijskim akcentem.
Dzień III-V
PodgóraRano wstajemy, pakujemy rzeczy, żegnamy się z gospodarzami i jedziemy do Podgóry.
Tym razem na śniadanie wybieramy burka z syrem - świeżo upieczonego, jeszcze ciepłego - mniam
.
Po drodze zamierzamy zboczyć trochę z drogi i pojechać do jednego z naszych ulubionych miejsc -
Primostenu na pyszne, jedyne w swoim rodzaju faszerowana kalmary
. To był obiad, który chodził za nami od 3 lat...
I tak mija nam droga z Pitve malowniczą drogą wśród gór i pól, która prowadzi do autostrady.
Wjeżdżamy na autostradę, a temperatura powietrza wynosi 35°C, ukrop, ale zatrzymujemy się na krótki spacer z psem i pojawia się wróg numer jeden Samary, który towarzyszy nam już do końca wyjazdu - paskudne osty wbijające się psu w łapy i kujące jak nie wiem co. Niestety są na każdym kawałku suchej trawy, a tylko taką się tam uświadczy. Pies jest wybitnie niezadowolony (trudno, musi się przyzwyczaić), ale jakoś dajemy radę i jedziemy dalej.
Wreszcie zjeżdżamy z autostrady i za chwile jesteśmy w
Primostenie - udaje nam się znaleźć zacienione miejsce na płatnym parkingu blisko centrum i idziemy na kawę i kalmary.
Jest i Jadran - napawamy się morskim powietrzem, widokiem pięknych jachtów i znajdujemy knajpkę, w której jedliśmy 3 lata temu.
Polecam - prowadzi ją rodzina. Mama w kuchni, tata łowi, a syn jest kelnerem - jedzenie domowe i pyszne.
Ja zamawiam pierwsze Karlovačko, mąż oranżadę, pies wącha i wącha morskie powietrze - obok spokojnie faluje sobie morze
Pan przynosi Kalmary. Oryginalne są grillowane, nadziewane serem i szynką dalmatyńską, ale ponieważ ja nie jadam ssaków moje są tylko z serem i są równie genialne.
Czas mija szybko i sielankowo- najedzeni wracamy do samochodu i ruszamy w drogę do Podgóry.
Jeszcze rzut oka na Primosten:
GPS nie prowadzi nas znowu na autostradę, tyko jedziemy drogą nadmorską. Mijamy Trogir, Split, Omis i wreszcie na Makarską. Droga jest kręta i piękna.
Zajeżdżamy do Podgóry, znajdujemy nasz apartament, który okazuje się strzałem w dziesiątkę na te 3 dni. Malutki, ale schludny i ma kuchnię na balkonie z pięknym widokiem na Hvar. MARZENIE
Minusem jest tylko to, że od godz. 15:00 słońce świeci wprost w kuchnię, a ponieważ jest oszklona, robi się tam BARDZO GORĄCO... Ja co prawda gotowałam w tych godz. obiad, ale jestem z gatunku tych bardzo odpornych na ciepło
- Widok z balkonu
Pod balkonem sad mandarynkowy.
Ogólnie o Podgórze będzie krótko i niewiele. Tak jak myślałam to nie jest miejsce dla nas.
Mimo, że mieszkaliśmy na samym jej końcu- za dużo ludzi, za głośno, mało klimatycznie, dużo młodzieży z piwem w ręce, przeklinającej i robiącej mnóstwo hałasu na plaży
. Jak dla mnie jest to miejsce w którym najmniej odczułam klimat Chorwacji.
Czas minął nam tutaj na plażowaniu, bo pogoda dopisała, na wieczornych spacerach promenadą i oglądaniu mistrzostw przy piwku w knajpkach.
Czułam się trochę jak nad Polskim morzem, a zdecydowanie nie tego szukam w Chorwacji.
Problemem jest też z psem, bo nie ma gdzie pójść na spacer (toaletę) . Kawałek trawy jest tylko w centrum Podgóry obok pomnika, a tak musieliśmy radzić sobie na żwirowym parkingu
. Cóż - wiem, że jest wiele entuzjastów tego miejsca i za to też uwielbiam Chorwację -każdy znajdzie coś dla siebie. My już tam nie wrócimy, ale te trzy dni wspominam miło i była to pewnego rodzaju odmiana.
- Plażowanie
- Widok z plaży na morze
- Widok z plaży na apartamenty
- Fontanna przy zejściu z naszego apartamentu
CDN, a następny w kolejce nareszcie HVAR...