CZĘŚĆ XII. PŁYNIEMY DALEJ – VELIKA STINIVA (28.08.2017)Po wczorajszym rejsie, tak nam się spodobały morskie przygody, że i dziś postanawiamy skorzystać z łódki, jako formy transportu na plażę. Ileż można autem
Rano jak zwykle śniadanko, podczas którego dogaduję szczegóły wynajmu łódki. W przewodniku, który przygotował gospodarz, były namiary na parę firemek wynajmujących łódki. Umówiliśmy się finalnie z
Navis Jelsa.
Pogoda na rejsik wymarzona:
Idziemy do umówionego punktu, w oczekiwaniu na nasz transport kupuję parę woreczków lawendy u przesympatycznej starszej Pani, z którą ucinamy sobie uroczą pogawędkę, jak z własną babcią. Zaczęła się martwić, że ja taka na czerwono opalona, że dekolt najbardziej, że muszę uważać. Miło
W końcu jest i nasza łódka. Pan nas odtransportuje do plaży Velika Stiniva i o wyznaczonej porze odbierze.
Pakujemy się i w drogę
Poranna Jelsa jest taka spokojna, ale już się „spływają” fish picniki i zacznie się „sajgon”, który będzie trwał przez ok. 2 h …
My jednak nie przyglądamy się tłumom wczasowiczów i puszczamy mimo uszu nawoływanie, o której trzeba stawić się z powrotem
Płyniemy przed siebie, jest cudnie i spokojnie
Prędkość nie jest zawrotna, można cieszyć oczy widokami, jest błogo i bosko
Panowie siedzą z tyłu, ja z mamą z przodu – mamy lepsze widoki
Wybraliśmy zatokę nie oddaloną jakoś bardzo daleko od Jelsy, ot taki miły poranny rejsik. Powiem Wam szczerze, że nie spodziewałam się, że mamie sprawię taką radochę tym pomysłem, żeby nie autem, a łódką dostać się na plażę. Była zachwycona niesamowicie, dawno jej takiej nie widziałam. To warte było każdych pieniędzy
W końcu docieramy. Płynęliśmy niecałe 30 min. To było baaardzo fajne 30 min
To teraz o samej plaży. Velika Stiniva to jakby dwie plaże w jednej. Przy domkach jest jedna plaża, dość spora, a przy pomoście – druga, mniejsza, sztucznie usypana, prawie pusta. I to na tej plaży się lokujemy. Tym samym mamy dużo spokoju, widok na morze, a nie na łódki stojące przy pomoście, generalnie jest pięknie
to jest główna plaża, jest tam knajpka, albo i dwie, parę domków i …. ogromny parking dla samochodów to mamy jakby za plecami „naszej” plaży”po prawej stronie na zdjęciu jest murek, a za tym murkiem miejsce, gdzie plażowaliśmytu plażowaliśmyPlażyczka jest mała, ale dzięki temu kameralna i nie położy się na niej 30 osób, co bardzo nam pasuje. Poza nami jest tu kilka osób, nikt nikomu nie przeszkadza, każdy ma swój grajdołek
Czas wskoczyć do wody
Otoczaki z tych kamyczków będą wkrótce, jeszcze woda musi popracować nad nimi
A co pod wodą? Przede wszystkim dość szybko robi się głęboko, ale nam to nie przeszkadza.
rybki sąduuużo rybekdobry kamuflażPowiem szczerze, że rybek było dużo, nie spodziewałam się w takim miejscu takich ławic. Było na co popatrzeć
Nawet trafiłam na rozgwiazdę! Pierwszy raz podczas naszych wakacji chorwackich. I akurat wtedy nie miałam ze sobą GoPro
Także niestety nie pokażę Wam.
Za to mogę się pochwalić czymś innym
moja MamaTak, zdecydowanie jestem dumna
Do tego trochę „art” fotek
Panowie wyjmują drona, muszą przelecieć tą plażę
po lewej nasza plażyczkaVelika Stiniva w całej okazałościa tak wygląda cała wioska/osadauwielbiam te kolory Jak ja lubię tą perspektywę
Idę jeszcze połazić, potem popływać a potem trzeba się będzie zbierać. Musimy zrealizować nasz plan – chcemy kupić mamie pączka
(dmuchanego…) Będzie jej potrzebny, jak będziemy realizować nasz szalony pomysł. Mama nie pływa tak dobrze, więc jak np. chciałaby zejść z łódki do wody na środku morza, to nie zrobi tego, a jak będzie pączek to da radę
Pączki widzieliśmy na straganie w Starym Gradzie i musimy tam dziś pojechać. Mamy nadzieję, że jeszcze będzie
Przy naszej plażyczce są super skały, po których bardzo wygodnie się chodzi. Wypuszczam się na spacerek
Jak ja lubię takie łażenie po skałkach. Ciut nie kozica górska
Idę jeszcze popływać i niedługo będziemy wracać do Jelsy. Ubrałam sobie maskę i poszłam do wody. Pływam, pływam, ale coś mnie strasznie poniewiera w tej wodzie.
Zanim poszłam, było tak:
A jak wychodziłam, było tak:
Zrobiły się fale, niebo pociemniało, zerwał się wiatr. Kazałam narzeczonemu dzwonić do właściciela łódki i poprosić, żeby nas wcześniej odebrał. Morze zaczynało szaleć, będzie wesoły powrót…
Nooo…. powiem Wam, że dłużej po nas płynął, niż rano. Tak coś czułam, że powrót będzie „wesoły”. Żeby zająć myśli, pocykałam jeszcze parę zdjęć:
Zdjęć z drogi powrotnej nie mam, bo leżałam plackiem na dziobie łodzi, trzymając się kurczowo narzeczonego, który cieszył się jak dziecko, że podskakiwaliśmy na falach. No fajnie, fajnie, ale fale duże, łódka mała, a co uderzenie fali w łódkę, to chlustało na nas. Wiatr oczywiście zaraz to suszył i tak w kółko. Wracaliśmy dłuuugo. Ale na szczęście bezpiecznie dotarliśmy do Jelsy. A jak się opaliłam…:roll: Niby nic, niby słonko za chmurami, a jednak brało. No cóż, mam opaloną doopę
Po tym rollercoasterze na wodzie, czas się ogarnąć w apartamencie i ruszać do Starego Gradu po pączka, a potem obiad w Jelsie. Dziś mamy ochotę na pizzę.
w zatoce, w której leży Jelsa jest bardzo spokojnie, prawie bezwietrznieRobimy szybki wyskok do Starego Gradu. Tym razem bez zwiedzania, tylko załatwiamy sprawę i udaje się – JEST PĄCZEK, mama będzie uratowana
A teraz do Jelsy na jedzonko. Wybieramy Pizzerię Pape. Wiatr się wzmaga. Nawet Jadrolinija odpływa od nabrzeża, kelnerzy składają parasole, jakby czuli, że się coś święci. Jedzenie dobre, pizza super. Do tego tanio, także polecam
Po jedzeniu idziemy kupić pocztówki, szwendamy się trochę to tu, to tam, a potem do apartamentu. To był fajny, leniwy dzień
A co w następnym odcinku?
- poranna zmiana planów
- zwiedzanie tego, co najbliżej, a do tej pory niewidziane
- wodowanie pączka w „naszym” grajdole
- Francja elegancja wieczorową porą
Do zobaczenia