Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj! [Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
CZĘŚĆ IX. DZIEŃ PEŁEN WRAŻEŃ – HUMAC, POKRIVENIK, VRBOSKA, STARI GRAD (25.08.2017)
Wczoraj było „na leniucha” to dziś trzeba trochę pozwiedzać. W końcu to drugi pełny dzień na wyspie
Tym razem śniadanie u mamy na tarasie i to już będzie naszą tradycją. Mają większy apartament, większą kuchnię i więcej wyposażenia (talerzyki, sztućce etc.), więc wygodniej nam gościć się u nich, niż u nas
A podczas jedzenia, odwiedza nas takie coś:
brrrr…jak ja nie lubię takich odwiedzin….
Kolejna decyzja, którą dziś podejmujemy, to jazda z partnerem mamy – starczy nam wrażeń po wczorajszych przygodach Dusterem. Od dziś do końca wyjazdu prawie zawsze będziemy tłuc się po wyspie tylko Volvo, co czasem nam pomoże, a czasem będzie problematyczne. Dopóki nie wpadniemy na genialny plan
Najedzeni, naszykowani na plażing - jedziemy. Kierunek Humac. Zanim zalegniemy na plaży, trzeba trochę pozwiedzać.
Dojazd jest bezproblemowy, parkujemy na dużym placu, obok jest coś na kształt „placu zabaw”.
po prawej stronie
Każdy z nas idzie na spacer po swojemu, a żar leje się z nieba…
Jest pusto. Widzieliśmy jedną Panią, parę kotów i tyle. Mieszkańców jako tako nie ma. Jak rozwinęła się turystyka, to wyprowadzili się bliżej morza (taka nasza emigracja za chlebem ), ale domy zostały. W sezonie działa tu konoba – z chęcią bym w niej zjadła. Ktoś ma jakieś doświadczenia?
Jest duchota niesamowita, wszystko suche, jak wiór. Iskra by starczyła, żeby wybuchł pożar. Okropna była ta susza w 2017.
Ciekawie ten Humac wygląda. Z jednej strony ruiny, a z drugiej porządnie wyglądające domki, czysto, ładnie pomalowanie okiennice.
I tak idziemy, idziemy i doszliśmy do kościoła. Zamknięty na cztery spusty, otwierany – o ile dobrze pamiętam – tylko kilka razy w roku. Akurat się nie załapaliśmy
Ciemno wszędzie, głucho wszędzie… Ok, wracamy i spotykamy po drodze mamę z Darkiem, teraz już we czwórkę maszerujemy na dół.
tędy sobie pewnie płynęła oliwka z pierwszego tłoczenia
Ładnie tu. Cisza, spokój, mało ludzi, ale skwar i ta wszechobecna susza dają się we znaki.
Jak tak teraz patrzę na zdjęcia, to mam poczucie, że jakieś takie brzydkie są. Nie wiem, albo miałam brudny obiektyw , albo taka jakaś pogoda z nieprzejrzystym powietrzem była
Humac to jednak nie tylko poczucie, że jest się w skansenie, ale także dźwięki, i to jakie
Łapcie próbkę tego, czego tam można posłuchać
Upoceni, ale zadowoleni, obieramy kierunek plaża. W sumie trochę żałuję, że nie puściliśmy tu drona. Byłoby na co popatrzeć. Mądry Polak po szkodzie…
Na dziś wybrałam dla nas Uvalę Pokrivenik, czyli absolutne must see na wyspie. Dojazd jest w porządku, choć nie jest łatwo postawić samochód, szczególnie, że auto partnera mojej mamy jest słusznych rozmiarów. Na szczęście, nauczona wczorajszym doświadczeniem, że auta się nie stawia byle gdzie, wpadam na genialny pomysł….
Może nie powinnam zdradzać tego patentu…. ale…. Na samym dole jest domek, chyba właścicieli campu, w każdym razie ktoś tam się kręcił. A przed domem parking na 3-4 samochody, ale za łańcuszkiem…. Wołam kobietę, która stoi przed domkiem i pytam, czy jest szansa postawić u nich na posesji, bo jest miejsce, a auto duże, nie ma go gdzie zostawić. Zgadza się, dajemy 60 kun i cieszymy się bezpiecznym miejscem parkingowym na parę godzin
Plaża jest położona pięknie, ale z racji tego, że jest tam kemping, nie jest plażą pustą.
ruch na wodzie spory
Po wczorajszej, prawie pustej, Malej Stinivie, dziś mamy wrażenie, że jest duży tłok. Brak ładnych domków, jak wczoraj, doskwiera mamie, ale za to woda cieplejsza niż wczoraj
Zaraz tuż pod powierzchnią wody można spotkać takie ogromne ssaki, ciut nie delfiny
Głębiej pod wodą już nie było tak ciekawie Dno morskie faktycznie ubogie, szału nie było, parę rybek, kamyki, łódki cień itd. Ale poza tym nic. Skupiam się więc na tym, co nad powierzchnią
A jak już mamy obcykane z poziomu wody, to wzbijmy się w powietrze. Panowie idą konspiracyjnie w krzaki, żeby nie wzbudzać sensacji i latają wysoko, bo jest jednak sporo ludzi. Mavica w ogóle nie słychać, cykają cykady dość głośno, więc w powietrzu nikt nawet nie zauważa drona, dopiero przy lądowaniu dzieciaki miały radochę
Z góry wszystko prezentuje się cudownie, zdecydowanie lepiej niż z dołu
bardziej spostrzegawczym prawy, dolny róg zdjęcia powinien się z czymś kojarzyć, co mają w domu i co wisi u nich na ścianie
Powiem Wam, że fajnie się tam dronem latało, a widoki cudne
I oczywiście coś z cro-calendarza
Plus to, co rozważałam, jako alternatywę do tego, co powyżej, aby zgłosić na konkurs
Wydaje mi się, że plażę zeksplorowaliśmy z każdej strony Napływani, nalatani, wygrzani – zbieramy się w drogę powrotną. Na dziś mamy plan intensywny, a po drodze trzeba jeszcze zrobić zapasy wina
Odbieramy autko z bezpiecznego parkingu i jedziemy do…. Kompozitora. Dostałam cynk, że ma tam dobre wyroby, więc trzeba skosztować i kupić
Wewnątrz zdjęć nie robiłam, ale było przyjemnie. Wino nam smakowało, było dobre, ale od razu uprzedzam, że wielkimi znawcami nie jesteśmy. Ja wino dzielę na to, co mi smakuje, to co mi nie smakuje, i na to, co trąca w smaku tytoniem Kupiliśmy 3l wina słodkiego i 3l wina wytrawnego, zapłaciliśmy 270 kun. Pogawędziliśmy trochę o Polsce, bo Kompozitor to faktycznie kompozytor i grywał koncerty także i w naszym kraju. W piwniczce wiszą pamiątki z różnych konkursów i festiwali
Jedziemy do Jelsy, robimy zakupy (przy okazji dowiadujemy się, że w Jelsie mamy przez najbliższe kilka dni Święto Wina), ogarniamy się po plażowaniu, raczymy się winkiem białym, stroimy ( ) i wyruszamy.
Kierunek Vrboska.
Auto nieoparznie postawiliśmy w wąskiej uliczce i był potem problem, by wyjechać, ale cóż… nic nie mogło nam zaburzyć odbioru Vrboskiej – wszyscy, jak jeden, zakochaliśmy się w niej od pierwszego wejrzenia (do tego stopnia, że mama w tym roku szuka sobie tam noclegu na wczesno-jesienny urlopik) Kolejny punkt dla mnie, że udało mi się ją tak zachęcić do podróży i rozkochać w Chorwacji
Przespacerowaliśmy się po tej mieścince. Cisza, spokój, idealne miejsce na relaks. Gdybym drugi raz jechała na Hvar, pewnie Vrboska byłaby mój numer one.
Chodźcie ze mną na spacer. Tak po prostu
Im dalej od rozpoznawalnej palmy, tym coraz mniej wody w kanale, aż na końcu nic, zero, ani kropli. Susza…
nie pogardziłabym takim „nasadzeniem” w ogródku
Teraz już ta „właściwa” palma
Ale palm mają duuużo więcej w tej Vrboskiej:
I sadzą nowe:
Urocze maleństwo
Wracamy do samochodu tą samą trasą.
Ostatni rzut oka na wizytówkę Vrboskiej i jedziemy dalej.
Vrboska się nam tak spodobała, że wrócimy tu jeszcze (to miejsce naszych najczęstszych powrotów ).
Stari Grad o tej porze dnia, przy zachodzie słonka, jest wspaniały i nastrojowy.
Być w Starym Gradzie i nie odwiedzić Hektorovica to byłoby niegrzecznie. Idziemy więc do niego, pełni uprzejmości płacimy za wstęp i zwiedzamy.
gospodarz się nas nie spodziewał, bo kurzu trochę zalega…
widok z pięterka zacny
Starczy tego zaglądania w kąty właścicielowi. Nie chcemy nadużywać jego gościnności i ulatniamy się po angielsku Poza tym… atakuje nas mały głód a serków Danio brak
tutaj poczułam się taka… dystyngowana
Na obiado-kolację wybieramy restaurację Kod Barba Luke. Zmierzając w jej stronę podziwiamy piękny zachód:
Mamy szczęście, bo w restauracji jest wolny stolik.
Zamawiamy: ośmiornicę w cieście x 2 – 120 kun / porcja jagnięcinę z grilla – 140 kun stek z tuńczyka z parmezanem – 170 kun lemoniada 0,3 l – 20 kun woda niegazowana 0,33 l – 12 kun Karlovacko 0,5 l – 24 kuny sałata zielona – 30 kun sernik – 30 kun ciasto figowe (obłędne!) – 30 kun
Powiem tak – tanio nie było, ALE – jedzenie wyśmienite! Fantastyczne, smaczne, pięknie podane, desery palce lizać.
Niestety, nie mam zdjęć posiłku
Już się robi ciemno, czas wracać. Mamy w planach taras i winko Nie spodziewaliśmy się jednak, co nas czeka…
Nocny Stari Grad też urzeka:
Kierujemy się do Jelsy, apartamencik, na siebie ciuchy niewyjściowe i idziemy do mamy na taras. A tam…
Najpierw jak gdyby nigdy nic:
A potem, jak się nie zacznie O)
No tak! Całkiem zapomnieliśmy – inauguracja Święta Wina!
To była dłuuuga i nieprzespana noc…
A co w następnym odcinku? - Hvar na Hvarze - kolejna piękna plaża - i powrót do tej, która skradła serca
No, w jednym odcinku i Humac, i Vrboska, i SG, i Jelsa, do tego super zatoczka do plażowania... tylko nie czekaj tyle z kolejnym wrzutem, bo przecież już za 2 miesiące początek kolejnego zesonu wakacyjnego
P.S. 24 kuny za pół litra piwa No proszę, ten Vis nie taki drogi...
A nie poszliście tam w tę dziurę widoczna na foto? Zdaje się, że jest do niej jakiejś dojście.
Lubie takie wioseczki jak Humak Parking w zatoce Pokrivienik za 60 kun no, no ... cena prawie jak w Dubrovniku O której byliście, że nie dało się zaparkować za free?
Marsallah napisał(a): ... P.S. 24 kuny za pół litra piwa No proszę, ten Vis nie taki drogi...
Oj tam oj tam ... przy 0,3 lemoniady za 20 kun to pryszcz
Wprost przeciwnie do relacji, po Chorwacji lecicie jak przecinaki. W jeden dzień 5 miejsc (Humac, Pokrivenik, Vrboska, Stari Grad, Jelsa) Pokrivenik - szok ile ludzi na plaży. Drugi szok, że kazali Ci zapłacić za parking. Byłem tam 3x i nigdy nie płaciłem nawet pytając się o to. Zdjęcia z drona kapitalne. Podaj filmik z Pokrivenika z lotu dronem.
Stek z tuńczyka pierwszy raz jadłem w Breli w 2010r. Wówczas za 2 potężne steki (na jedną porcję) płaciłem 40kn + 15kn frytki + 14kn piwko Grilowane przy mnie. Wówczas płaciłem za cały obiad 170 czy 190kn (bo ja, żona i jeszcze dzieciak pizza i soczek). Albo wyjątkowo wybieraliście najdroższe knajpy albo ceny w Chorwacji poleciały w kosmos, a ja tego nie zauważam z roku na rok i występuje u mnie efekt "gotowanej żaby".
gusia-s napisał(a):Lubie takie wioseczki jak Humak
Humac I czyta się też Humac.
Ostatnio edytowano 12.04.2018 11:20 przez kaeres, łącznie edytowano 1 raz
Marsallah napisał(a):No, w jednym odcinku i Humac, i Vrboska, i SG, i Jelsa, do tego super zatoczka do plażowania... tylko nie czekaj tyle z kolejnym wrzutem, bo przecież już za 2 miesiące początek kolejnego zesonu wakacyjnego
P.S. 24 kuny za pół litra piwa No proszę, ten Vis nie taki drogi...
W niedzielę/poniedziałek znów zasiądę do pisania.
Knajpa najtańsza nie była, ale nie kierowaliśmy się cenami, tylko opiniami, że jedzenie dobre Poza tym - ja piwa nie piję, a wino tańsze niż piwo
tyniolek napisał(a):Dronowe zdjęcia są genialne my mieliśmy szczęście na Pokriveniku, oprócz nas była jedna rodzinka No i Stari Grad
Piękny miałaś dzionek
Czekam na kolejne plaże, bo ich za dużo nie widziałam na wyspie
Cieszę się, że sie fotki podobają
Wiesz, że my zawsze intensywnie dzień spędzamy
gusia-s napisał(a):
CROnikiCROpka napisał(a):...
mavic9.jpg
...
A nie poszliście tam w tę dziurę widoczna na foto? Zdaje się, że jest do niej jakiejś dojście.
Lubie takie wioseczki jak Humak Parking w zatoce Pokrivienik za 60 kun no, no ... cena prawie jak w Dubrovniku O której byliście, że nie dało się zaparkować za free?
Do dziury sie nie wybieraliśmy, podlecieliśmy dronem trochę
Zaparkować się nie dało, sporo aut stało już wzdłuż drogi, mo ze taki dzień, że akurat się wszyscy do tej zatoki wybrali. Byliśmy tam o 10:43 (tak mam zrobione pierwsze foto plaży). I ci ludzie na plaży to też już tam od samego rana okupowali.
kaeres napisał(a):Wprost przeciwnie do relacji, po Chorwacji lecicie jak przecinaki. W jeden dzień 5 miejsc (Humac, Pokrivenik, Vrboska, Stari Grad, Jelsa) Pokrivenik - szok ile ludzi na plaży. Drugi szok, że kazali Ci zapłacić za parking. Byłem tam 3x i nigdy nie płaciłem nawet pytając się o to. Zdjęcia z drona kapitalne. Podaj filmik z Pokrivenika z lotu dronem.
Stek z tuńczyka pierwszy raz jadłem w Breli w 2010r. Wówczas za 2 potężne steki (na jedną porcję) płaciłem 40kn + 15kn frytki + 14kn piwko Grilowane przy mnie. Wówczas płaciłem za cały obiad 170 czy 190kn (bo ja, żona i jeszcze dzieciak pizza i soczek). Albo wyjątkowo wybieraliście najdroższe knajpy albo ceny w Chorwacji poleciały w kosmos, a ja tego nie zauważam z roku na rok i występuje u mnie efekt "gotowanej żaby".
Jeśli chodzi o parking, to spieszę z wyjaśnieniem. Nie ma tam jako tako parkingu oficjalnie. My się wprosiliśmy na prywatny teren celem zaparkowania u ludzi mających tam dom i trzymających swoje auta. Druga sprawa, ceny nam nikt nie podawał. Dałam Pani 60 kun, bo tyle miałam i uznałam, że to ok. Nam nie ubyło (30 kun od pary) a auto stało sobie elegancko za szlabanikiem, bez konieczności upychania go po krzakach, bo wzdłuż drogi dojazdowej stało już sporo aut, a jednak auto partnera mojej mamy jest sporych rozmiarów i nie wszędzie się zmieści tak, żeby nie wadziło innym, którzy jadą, chcą zawrócić itd.
Filmy z drona będę wrzucać, jak się dorobię lepszego laptopa, bo teraz mam mini-laptopika i on nie ciągnie tego wszystkiego. Mam nadzieję, że w tym miesiącu kupię sobie porządny laptop.
Knajpy wybieramy po opiniach dotyczących jakości jedzenia, nie po cenach
Na zdjęciu z samotną palmą w boskiej Vrboskiej widzę mój niegdysiejszy balkonik - ten najwyższy z budynków
Jednak to co widziane z góry to najlepsze...Dlatego człowiek robił i robi co może,żeby się piąć jak najwyżej
Muszę powiedzieć - ja, która rzadko pamiętam ceny i potrafię wydać sporo na wyszynk - te kwoty są kosmiczne... Stek z tuńczyka to dość powszechnie występująca potrawa, łatwo dostępna , jak też ośmiornica...Jeden Twój tuńczyk kosztował prawie tyle co peka dla dwojga w Panoramie w Orebiću Dlatego jestem go bardzo ciekawa Niestety, chyba w najbliższych latach na Hvarze nie wyląduję
Katerina napisał(a):Na zdjęciu z samotną palmą w boskiej Vrboskiej widzę mój niegdysiejszy balkonik - ten najwyższy z budynków
Jednak to co widziane z góry to najlepsze...Dlatego człowiek robił i robi co może,żeby się piąć jak najwyżej
Muszę powiedzieć - ja, która rzadko pamiętam ceny i potrafię wydać sporo na wyszynk - te kwoty są kosmiczne... Stek z tuńczyka to dość powszechnie występująca potrawa, łatwo dostępna , jak też ośmiornica...Jeden Twój tuńczyk kosztował prawie tyle co peka dla dwojga w Panoramie w Orebiću Dlatego jestem go bardzo ciekawa Niestety, chyba w najbliższych latach na Hvarze nie wyląduję
Knajpa była raczej tą z "wyższej" półki. To był nasz taki jednorazowy, ekstrawagancki wyskok ale jeść dali dobrze, to im trzeba przyznać
Ale intensywnie, lubię tak Chociaż z moimi dzieciakami nie ogarnęłabym aż tylu miejsc w jednym dniu I mój kochany Pokrivenik Zdjęcia z drona wynagrodziły nie wchodzenie do jaskini, z której jest mega widok Vrboski nie lubię, nie zrobiła na mnie żadnego wrażenia, może w tym roku się odczaruje, jak wybierzemy się do niej na wieczorny spacer z Jelsy. Za to Stari Grad najlepszy