CZĘŚĆ VIII. MALA STINIVA (24.08.2017)
Dzisiaj plan mało ambitny – plażowanie Trzeba odpocząć po podróży, po górskich wojażach i wygrzać trochę kości. Pogoda piękna, trzeba korzystać
Najpierw jednak zakupy, bo w lodówce pusto. Idziemy rano z mamą w poszukiwaniu warzywniaka, piekarni, spożywczego. Na szczęście schodkami w dół od naszego apartamentu, potem w prawo i mamy cały ciąg sklepów. Jest wszystko, łącznie z butami i kapeluszami
Kupujemy co trzeba i wracamy ogarniać śniadanko, bo głód. Przy okazji rozmawiamy, na jaką plażę jedziemy. Chcę pokazać mamie, co najpiękniejsze (wiecie, taki start z grubej rury ), dlatego decyzja jest jedna Mala Stiniva.
Na wyspie nie będziemy jeździć na dwa auta, dlatego tym razem pakujemy się do Dustera i w drogę. Nie jest wcale tak wcześnie, będzie pewnie koło 10:30, ale ileż można siedzieć na tarasie, jak tu Jadran wzywa!
Od Jelsy do Malej Stinivy mamy:
17,4 km
27 min
Droga przebiega pomyślnie, chociaż dojazd do samej plaży już szutrówką. Na widocznym rozstaju dróg jedziemy w lewo: dokładnie tu.
I teraz Moi Drodzy, taka sugestia – nie jedźcie do samego końca tej drogi, tylko już od momentu skrętu szukajcie sobie miejsca do postawienia auta. Im dalej, tym trudniej będzie Wam ewentualnie zawrócić. My dojechaliśmy do końca, a tam zonk, nie było ani jak postawić, ani jak zawrócić. Dlatego na wstecznym trzeba było przejechać tą samą drogę. Lepiej przejść trochę z buta i postawić auto „wyżej”. Znajdziecie tam kawałek, tak na 3 auta, takiego jakby parkingu, lekko po skosie w dół z murkiem na końcu. Tam można postawić. Widziałam też, że stawiają wzdłuż skał, ale tam jest na tyle wąsko, że gwarancji na brak zarysowania nie daję.
Nam się udało postawić, ale nasi rodacy odpuścili. Zeszliśmy sobie szutrówką w dół i pozostało szukanie zejścia do plaży. Wcale nie jest ono tak łatwe do odkrycia. Nie ma widocznego znaku. Na wysokości domku, który stoi nad morzem, trzeba szukać ścieżki. Czyli nie idziemy do samego końca szutrówki. Szukajcie zejścia tutaj.
W końcu docieramy !
a taki widok, jak się odwrócimy
Plaża prawie pusta, w zasadzie wszyscy Ci, którzy na niej są, to osoby zamieszkujące okoliczne domki.
Szczerze? Jesteśmy w raju
Wszyscy zachwyceni – i o to chodziło Zresztą, co się dziwić, sami zobaczcie
rzut oka w lewo
rzut oka w prawo
i taaaakaaaaa woda…
Lepszego powitania z Jadranem nie można było sobie wyobrazić!
Oczywiście nie jesteśmy tu tylko podziwiać, trzeba się zamoczyć, tyle miesięcy na to czekaliśmy!
Woda… hmmm spodziewałam się cieplejszej, ale może jeszcze jestem wymarznięta przez Hallstatt. Na szczęście słońce grzeje jak szalone. Czas wskoczyć
Mama bierze materac, ja biorę…GoPro i śmigamy
Partner mojej mamy czeka na sposobność, żeby odpalić drona. Na razie jednak obok nas leży starsze małżeństwo i nie chcemy im „bzyczeć” nad głową. W końcu koło południa zebrali się i w zasadzie na plaży byliśmy sami i parę osób na małym pomoście. Mogliśmy zatem bez poczucia, że komuś przeszkadzamy, polatać Maviciem
Zdjęcia niższej jakości niż powinny być, bo to printscreeny z monitora. Na razie nie mam jak poobrabiać filmów i powycinać zdjęć porządnie…
plażyczka po prawej to zatoczka obok Malej Stinivy
Jedno mam w porządnej rozdzielczości – chyba nikt nie ma wątpliwości, że to raj na ziemi
Panowie dronem polatali, zadowoleni, nikt się nie przyczepił, nikt nie dzwonił po policję Jeden krótki lot, a widoków, zdjęć i materiału do ewentualnych filmów aż nadto
Jeszcze trochę plażujemy, trochę cykam fotek
Mama zachwyca się domkami stojącymi na skarpie, jest zauroczona tym miejscem – i o to właśnie chodziło, żeby zachęcić ją do zwiedzania świata i odkrywania równie pięknych miejsc, jak to. Jeszcze za wcześnie, by odtrąbić sukces, ale jestem na dobrej drodze do zarażenia jej podróżowaniem
Zbieramy się powoli. Jest 14:50. Trzeba się ogarnąć w apartamencie i iść coś zjeść
Trochę zdjęć z naszej drogi powrotnej. Panowie wyrwali przodem, a my sobie spokojnie z tyłu idziemy i fotografujemy:
do plaży idzie się i wraca taką ścieżką, także jak widać nie jest jakoś specjalnie wymagająca. Jedynie ostatni odcinek trzeba przejść po skałach przy plaży, ale nawet dzieci sobie poradzą
Trudno iść, bo widoki takie, że nie sposób nie robić zdjęć
A jak idziemy do samochodu już szutrówką, widoki wcale nie są gorsze
Teraz tylko trzeba stąd wyjechać. No właśnie…. Okazuje się, że to nie takie „tylko” Teoretycznie z ręcznego pod górkę, tyle że za murkiem o wysokości 10-15 cm jest przepaść i Jadran. Cóż, jak postawiliśmy, to musimy wyjechać. Skos nie jest za duży, ale dla spokojności, partner mojej mamy podkłada pod koła dwa kamienie. My czekamy, narzeczony wsiada i odpala auto. No to jeszcze tylko parę sekund, myk z ręcznego pod górkę i gotowe. Stoimy, czekamy, gaz i…tylne koła przeskakują przez kamienie i opierają się o niski murek…. Wszyscy zbledli, ja mało nie zemdlałam, mama się popłakała…. Okazało się, że mój chłop nie zauważył, że ma wsteczny a nie jedynkę. Boże kochany…. Teraz już nie ma drugiego podejścia, trzeba ruszyć idealnie, bo wolę nie testować wytrzymałości mini-murku. Na szczęście po włączeniu odpowiedniego biegu, auto rusza do góry bez problemu. Jak dobrze, że były te kamienie pod kołami, jak dobrze, że tylko na strachu się skończyło. Ale do samego dojazdu do Jelsy w aucie grobowa cisza. Każdy musiał przetrawić sytuację. Dobrze, że mam łeb farbowany, bo bym osiwiała w sekundę
Widok z tarasu na ukojenie nerwów:
Po umyciu się i ogarnięciu, czas na spacer po Jelsie i na obiad. Na dziś nam już starczy jazdy samochodem….
Jest 17:45. Knajpki dopiero się otwierają, i to dość leniwie. Szukamy miejsca jednocześnie polecanego, ale i takiego, które nam przypadnie do gustu.
Kiszki nam marsza grają, ryzyk fizyk, siadamy w Konobie Taula.
Zamawiamy:
3 x wybór mięs z grilla – 94 kuny/porcja
tagiatelle ze scampi – 67 kun
sałata z warzywami I serem – 26 kun
białe wino 1l – 80 kun
woda Jana 0,75l – 25 kun
Karlovacko 0,5l – 22 kuny
Posiedzieliśmy, pojedliśmy. Nie było najgorsze, tylko atmosfera w knajpie dość drętwa. Ale to może dlatego, że jak zwykle byliśmy pierwszymi klientami. O 19:35 płacimy rachunek i idziemy na spacer. To taka godzina, że dopiero niektórzy zasiadają do jedzenia, a my już po.
Idziemy w stronę Hotelu Fontana. Masa ludzi tu spaceruje i nie dziwię się, droga jest urocza
Lubię ten moment przed zmrokiem, taką szarówkę. To dla mnie najbardziej nastrojowa pora dnia
plaża hotelowa, maleńka…
Wracamy tą samą drogą, już się ściemniło, więc ostatni rzut oka na Jelsę by night i pora kończyć dzień na tarasie z winkiem w ręce. Jutro kolejne przygody.
A co w następnym odcinku?
- Humac
- kolejna piękna plaża
- i miłość od pierwszego….spaceru
Do zobaczenia