CZĘŚĆ VI. SPACER PO ROVINJ (22.08.2017)
Dojechaliśmy do naszego apartamentu. Właścicielka już na nas czeka. W Austrii przechodziłam przyspieszony kurs słowackiego, a w Rovinj przechodzę przyspieszony kurs… włoskiego Okazuje się, że właścicielka apartamentu jest Włoszką i mieszka tam z rodziną. Przed domem, gdy dojechaliśmy, siedziała chyba ze swoją mamą, albo teściową. W każdym razie nestorka rodu, która mówiła po… niemiecku Powiem Wam, że takiego multi-językowego towarzystwa to jeszcze nie mieliśmy
Po zameldowaniu i szybkim wniesieniu najpotrzebniejszych bagaży, czas na prysznic, a potem odstawienie się – w końcu to Rovinj, i to wieczorem, także trzeba trzymać fason
Nasz apartament jest całkiem fajny, choć jest parę niedoróbek, nie ma jednej części drzwi od prysznica, kran w umywalce się rusza. Za to była pralka, choć dla nas na tą jedną noc nie było to potrzebne. W kuchni podstawowe sprzęty, także na parę nocy apartament się nada, a może i nawet na tydzień. Przed domem świetny, duży parking, można postawić auto w cieniu pod drzewem oliwnym, także super. No i…. czerwona ziemia wszędzie – oj jak ja dawno tego nie widziałam. Lubię ją Apartament na parterze, z wejściem oddzielnym. Oddalony jakieś 5-10 min spacerem od centrum Rovinj.
sypialnia
sypialnia
łazienka
kuchnia
kuchnia
Odstawieni, idziemy w miasto.
nasz pierwszy widok na Adriatyk z bliska
Dochodząc do morza najpierw uderza nas zapach… ryb. W tej części miasta cumują kutry, jest chyba też jakaś przetwórnia ryb, bo unosi się w powietrzu ten specyficzny zapaszek… No cóż, mi to nie przeszkadza. Jesteśmy nad morzem, to i rybą musi trącać
Parę kroków dalej i są – powody zapaszków
Ja to już przebieram nóżkami, chcę zobaczyć ten widok na Rovinj, który wszyscy zachwalają i się zachwycają nim. I w końcu jest, tylko światło do d…y
Fala dziś większa i… zimno Spodziewałam się, że będzie cieplej. To jednak nie rozgrzana Dalmacja. Powietrze zupełnie inne. Niby ciepło, ale nie tak gorące powietrze, jak niżej na południu. Nie wiem, czy tak trafiliśmy, czy rzeczywiście jest różnica w powietrzu między południem a północą Chorwacji.
Idziemy zwiedzać. Czas obejrzeć to bajkowe Rovinj
Uprzedzam Kochani, że po Rovinj szwendaliśmy się bez celu. To był po prostu spacer, więc nie wiem czy widzieliśmy wszystko, co najważniejsze, ale widzieliśmy na pewno wszystko to, co było na naszej drodze
Na pierwszy ogień poszło oczywiście to, co wszyscy obfotografowali na 100 sposobów
Domek, z takim „ganeczkiem” mogłabym mieć
Najważniejsze zobaczone, idziemy dalej
Powiem Wam szczerze, że spodziewałam się większych tłumów, a gdzieniegdzie jest naprawdę pusto. Może mamy takiego farta, a może tu tak jest? W każdym razie robi się takie nasze wieczorne Hallstatt
Powoli dochodzimy nad morze. Trzeba się napatrzeć na ten Jadran:
W tym miejscu robimy sobie dłuższą sesję zdjęciową. Widoki są super
Idziemy poszukać lepszego widoku na Rovinj, żeby tym razem nie było pod słońce. Trochę spacerku i jest
trochę zabaw z filtrem
Gdzie się nie obejrzymy – jest pięknie
Idziemy jeszcze kawałek dalej, żeby mieć lepszy widok na Rovinj (i skorzystać z bankomatu ).
znów troszkę filtra…
Wracając w kierunku centrum kupujemy sobie lody, choć nie są jakieś wybitne, i idziemy dalej na zwiedzanie.
Idziemy, idziemy a tu taki wąziutki budynek:
Wyobrażam sobie, jak nieustawne muszą być pokoje
Ależ urocze są te uliczki, zaułki i to, że są pustki. Albo my takimi kazamatami się poruszamy, albo wszyscy poszli na rejsy, żeby oglądać delfiny
Tak, schody. Schodów w Rovinj jest sporo, i uliczek, którymi trzeba się wspinać w górę. Niby z zewnątrz to nie wygląda tak, że mamy tu górki, a jednak pod górę chodzimy częściej niż w dół A jak idziemy w dół… to prawie zjeżdżamy na tyłkach, tak tu wszystko wyślizgane. Mam wrażenie, że Dubrownik to przy tym pikuś. Tu dopiero jest ślizgawka!
A teraz coś dla kociarzy. Jeśli nie macie pojęcia, jakie legowisko przygotować dla swojego futrzaka, albo jak nie macie pomysłu na designerski drapak, przedstawiam Wam propozycję:
I co Wy na to?
Dochodzimy do kameralnego miejsca, pewnie sporo osób wynajmuje tu apartamenty, gdy przyjeżdżają do Rovinj na urlop.
A teraz kolejny obowiązkowy punkt programu:
prawie udało się bez ludzi, ale jak wiadomo prawie robi wielką różnicę…
Jak już było coś dla duszy to teraz czas na… zjeżdżalnię Gdyby ktoś latem chciał poczuć się jak na lodowisku, zapraszam do Rovinj w tą uliczkę. Emocje przy zejściu gwarantowane, a i orła można wywinąć w gratisie
Jak już zjech…. tzn. zeszliśmy na dół, skupiłam się ciut bardziej na detalu. Niezmiennie zachwycają mnie chorwackie dekoracje. Pomysłowość godna naprawdę wysokiej klasy projektantów wnętrz i ogrodów. Spójrzcie na to:
Cudne, wspaniałe, zjawiskowe, niepowtarzalne – i mogłabym jeszcze długo tak wymieniać
Jeszcze ostatnie kręcenie się po uliczkach, ale już obieramy kierunek jedzenie. Mamy wybraną knajpkę, wysoko ocenianą na tripadvisor i tam zmierzamy.
A droga do restauracji, kręta i piękna
mam słabość do kolorowych okiennic
Zanim pójdziemy jeść, mam dygresję. Jest tu inaczej niż w Dalmacji. Inne kolory, inne budownictwo, inni ludzie, inne wszystko. Jest po włosku, są włoskie kolory, włoski język słyszalny w sklepikach, restauracjach, kramikach. I wiecie co? To jest super! Jest to tak niesamowite miejsce, tak barwne, tak ciekawe, tak „inna Chorwacja”, inna we wszystkim – nawet w smakach, które za chwilę zjemy. Karta dań niczym nie przypomina tych z Korculi czy z Makarskiej Riwiery.
Ale o jedzeniu powiemy więcej, jak dojdziemy do knajpki
Wybraliśmy restaurację Balbi (wg tripadvisora nr 7 w Rovinj). Udało się nam i akurat jak przyszliśmy, to dwie osoby wstawały od stolika, bo skończyły jeść. Mieliśmy zatem ostatni wolny stolik dla siebie.
Dostaliśmy karty dań i pierwszy zonk – musimy przestawić nasze myślenie na inną kuchnię Na początku zdurnieliśmy, dopiero potem powoli przywykliśmy do tego, że makaron to tu jednak danie typowe, a nie zapchajdziura i menu dla dzieci
W końcu zdecydowaliśmy się na:
dla mnie makaron z truflami – 155 kun
dla narzeczonego risotto ze scampi – 110 kun
białe wino 0,5 l – 39 kun
woda mineralna 0,75 l – 25 kun
panna cotta – 30 kun
mascarpone z owocami – 40 kun
Powiem Wam tak: oj jakie to było dobreeee…. Pierwszy raz w życiu jadłam trufle – są genialne! Risotto też wspaniałe, zresztą zdziwiłabym się, gdyby je źle zrobili. Desery w tym miejscu rozumieją się same przez się
makaron z truflami
risotto z krewetkami
deser, deser, deser
Najedzeni i bardzo zadowoleni idziemy podziwiać zachód słońca w Rovinj. Być tu i pominąć takie widoki to byłaby głupota
Idziemy jeszcze „na drugą stronę”
Po drodze wstąpiłam jeszcze do innego, bajkowego świata. Kolor i muzyka z „Amelii” nadały temu miejscu niesamowitą atmosferę. Jakby było się w innej rzeczywistości. Cudne miejsce. Można by tam spędzić parę godzin. Byłam, i nadal jestem, zachwycona tym miejscem.
W końcu docieramy na drugą stronę Rovinj. Tutaj widoki takie…
Nie da się nie zakochać
Teraz idziemy już do naszego apartamentu, ale po drodze….
Nie tylko my „spływamy” do domu
Powiem Wam tak, Rovinj jest miejscem pięknym, cudownym, zupełnie innym niż Dalmacja, ale na pewno nie mniej urokliwym. Oczywiście, poczujecie tu trochę włoskiego klimatu, ale to połączenie różnorodności daje nam jedyny w swoim rodzaju "rovinjski klimat". To czyni to miejsce tak wyjątkowym i niepowtarzalnym
Wracamy do apartamentu i idziemy spać. Przed nami droga na Hvar i po drodze „zgarnięcie” mamy i jej faceta, co okaże się wyzwaniem
A co w następnym odcinku?
- wreszcie poczujemy gorące cro-powietrze
- postoje w typowych miejscach
- trzy wpadki z GPSem mojej mamy
- wreszcie usiądziemy na tyłkach na dłużej
Do zobaczenia