CZĘŚĆ IV. HALLSTATT Z WIELU PERSPEKTYW (21.08.2017)Po ogarnięciu się po porannych wojażach, czas znów wyruszyć w „miasto”. Mamy teraz w planach kopalnię soli w Hallstatt, wodospad, obiad i wieczorny spacerek
Jedziemy do centrum i… klops.
Pora taka, że parkingi załadowane totalnie – jest ok. 15:00. Wszędzie pokazuje 0 miejsc postojowych. Kręcimy się w kółko, ale w końcu zauważam, że mimo tego, że jest na tablicach elektronicznych 0 miejsc postojowych, samochody stoją na bramkach wjazdowych na parking. Ustawiamy się więc w „komitecie kolejkowym”
Okazuje się, że to typowa praktyka. Roszada jest duża, więc parę minut czekania i wjeżdża auto, potem kolejne parę minut i zwalnia się następne miejsce itd. W sumie staliśmy może niecałe 10 min i udało się postawić na P1, czyli bliziutko do centrum i do kopalni soli. Niech Was nie zmyli, że ten parking taki mały. Jest… podziemny
Idziemy do kas i kupujemy bilet tylko na wjazd kolejką do góry. Nie chce się nam już zwiedzać samej kopalni. Już wcześniej postanowiliśmy, że tylko wjedziemy na górę i pójdziemy na punkt widokowy.
Koszt wjazdu i zjazdu 16 euro od osoby
Kolejka jest super. Niesamowite przeżycie, jak ten wagonik wspina się w zasadzie pionowo w górę, a najlepszy moment, jak jadący z góry mija się z tym jadącym z dołu. Świetna przygoda
w tym dużym żółtym budynku znajdują się kasy, toalety, sklepik w pamiątkami i in.po takich drewnianych torach się wspinamya na środku drogi – mijankaudało się, jedziemy dalej im wyżej, tym widoki ciekawszeosiągnęliśmy kolejny szczyt dziś Po dojechaniu kolejką na górę idąc schodami na wprost, będzie widać kopalnię i wejście do niej (jest także winda, gdyby ktoś nie mógł pokonać tylu stopni). Idąc w prawo po takiej metalowej kładce i mostku, dojdziemy do punktu widokowego. My kierujemy się w prawo, podziemi nam starczy na dziś
Punktu widokowego jeszcze nie ma, a widoki już zacne
Punkt widokowy to taka wystająca trójkątna platforma.
zdjęcia niższej jakości, bo to wycięte kadry z nagrania z kameryA na niej – kolejka do fotek, a królują oczywiście niziutkie Japonki. Jedna jednak pobiła wszystkich. Ustawiła statyw, aparat i zaczęła machać, podskakiwać i samowyzwalaczem cykała fotę za fotą
Po 5 min zaczęli jej zwracać uwagę, żeby sprężała tyłek. Ok, ona skończyła a na jej miejsce wskoczyły dwie kolejne, które cykały sobie sweet focie razem, a potem poprosiły naszą wcześniejszą modelkę o zrobienie im fot, a ta znów zaczęła być w swoim żywiole, kazała im pozować w 100 różnych pozycjach, podskakiwać itd. ….
Po jakichś 15 min dopchaliśmy się, żeby zrobić zdjęcia nam i widokom z góry.
Pokręciliśmy się jeszcze chwilę, ponagrywaliśmy i zjeżdżamy na dół, najpierw windą, a potem kolejką (winda super, elegancka, przeszklona, wszystko widać
).
Teraz czas na spacer po Hallstatt i znalezienie wodospadu
Wchodzimy do centrum i odnajdujemy drogowskaz, który pokieruje nas do wodospadu. Idziemy, idziemy, a w zasadzie to wspinamy się po schodach, niezliczonej ilości schodów
Potem trochę ścieżką w lesie i nawet zaczynamy wątpić w to, czy my rzeczywiście dobrze idziemy, ale dochodzący z daleka szum wody utwierdza nas w przekonaniu, że kierunek jest właściwy.
pierwszy widok ze schodów, którymi idziemy w górębury strażnik ogroduGdy powoli tracimy cierpliwość, bo wodospad z dołu widoczny dobrze i wydawało się blisko, a my idziemy, i idziemy, i idziemy i końca nie widać, wreszcie pojawia się on :
A na wprost wodospadu…
Niestety, nie mogę doszukać się informacji w Internecie: Co to? Po co to? Może to ten element sztuki nowoczesnej, którego nigdy nie zrozumiem
kolejny widok z góryBrzuchy puste, idziemy na dół. Nie wracamy jednak tą samą drogą. Idziemy dalej prosto, najpierw ścieżką szeroką, potem coraz węższą…
Z tej drogi widoki mamy lepsze, i liczymy na to, że wyjdziemy przy słynnym cmentarzu w Hallstatt, a stamtąd już blisko na obiad
już coraz bliżej…Na ścieżce, którą idziemy, przynajmniej nie ma schodów, jest za to ławeczka z widokiem (ale już zajęta, więc nie przysiądziemy), potem furtka i wychodzimy na terenie cmentarza
Od tego cmentarza już blisko do najlepszego widoku na Hallstatt.
Po drodze jednak przyglądam się z uwagą detalom, bo tu jest naprawdę pięknie
I gwiazda wieczoru
Cisza i spokój, jak poprzedniego dnia wieczorem. Tu jest pięknie!
Teraz czas na obiad w tej samej restauracji, w której jedliśmy poprzednio. Jak coś jest dobre, to po co to zmieniać
Jest stosunkowo ciepło, więc siadamy na dworze. Mamy szczęście, bo akurat zwolnił się stolik przy jeziorze, także mamy romantyczną kolację
”nasza” restauracjataki mamy widok podczas obiaduObsługuje nas ta sama kelnerka, co poprzednio. Wspinam się na wyżyny mojego niemieckiego i staram się zagadać w tym języku. Pamięta nas z wczoraj i nawet dostajemy zaproszenie na wieczorną potańcówkę, ale nie mamy już energii.
Zamawiamy smażone pstrągi (19,8 euro od porcji), małe piwo (3,5 euro), duże piwo (5 euro), a na deser mój narzeczony zamawia apfelstrudla (3,5 euro) a ja eksperymentuję z kolejnym lokalnym deserem Knodel (4,5 euro).
Pstrąga pochłonęliśmy tak szybko, że zapomniałam zrobić zdjęcie (był pyszny!), ale desery uwieczniłam
apfelstrudel był dobry, ale wczorajszy obok 5Fingersa lepszyA ja dostałam taki deser. Na początku nie wiedziałam, co to w ogóle jest, ale jak już spróbowałam…
Tylko na ten deser mogłabym wrócić do Hallstatt. To jak nasz pampuch na parze robiony, nadziany powidłami śliwkowymi, posypany cukrem pudrem, a dookoła niego na talerzu rozpuszczone ciepłe masło z makiem. Poezja!
Po obiedzie idziemy na parking. Chcemy jeszcze podjechać i popatrzeć na Hallstatt od strony Obertraun. Wrzucam Wam cennik parkingu:
Odbieramy naszego Dusterka z przechowalni podziemnej
i jedziemy do Obetraun. Stawiamy auto na parkingu przy plaży miejskiej, już za darmo. I idziemy na ławeczkę. Siedzimy w ciszy oglądając taki widok:
To jest piękne pożegnanie z Hallstatt.
Jutro ruszamy w dalszą drogę i przywitamy się z Chorwacją
Co w następnym odcinku?
- widokowa trasa do Chorwacji
- popołudniowe i wieczorne Rovinj
Do zobaczenia