CZĘŚĆ III. DWIE JASKINIE I PLATFORMA 5FINGERS (21.08.2017)Dzisiejszy dzień zaczynamy wcześnie rano, bo plan jest napięty. W okolicy jest dużo do zobaczenia, a czasu mało. Już o 8:20 jemy śniadanie (bardzo smaczne, sami piekli pieczywo i mieliśmy świeżutkie bułeczki), bo chcemy załapać się na pierwszy wjazd kolejką.
W tej części zabiorę Was do:
Jaskini Lodowej
Jaskini Mamuciej
na platformę 5Fingers
...i zjemy coś dobrego
Jedziemy na parking pod kolejną Dachstein Krippenstein. Miejsca dużo, jesteśmy jednymi z pierwszych. Tylko jedno nas niepokoi. Pogoda miała być, ale jej nie ma….
Accuweather usilnie podaje, że mają być rozpogodzenia, jeszcze w to wierzymy, jeszcze mamy nadzieję. Na razie pocieszamy się, że w jaskiniach, od których zaczniemy, słoneczko i tak nie jest nam potrzebne.
Idziemy kupić bilety. Wybieramy pełną opcję, tj. wjazd kolejką linową na samą górę do 5Fingersa plus zwiedzanie obu jaskiń. Płacimy
44,2 euro od osoby. Jeszcze tylko siusiu i można jechać
Wagoniki eleganckie, automaty wskazują czas do odjazdu, bramki skanują kod i wpuszczają do miejsca, gdzie jest wagonik. W wagonie jest „motorniczy” (nie wiem, jak nazwać tego Pana, co kieruje takim wagonikiem w kolejce górskiej, macie pomysły?).
Jedziemy. Na razie widoki takie sobie.
Dojeżdżamy do pierwszej stacji. Wjazd króciutki, raptem kilka minut. Wychodzimy do obiektu, w którym jest kasa dla tych, którzy jednak namyślili się na zwiedzanie Jaskini Lodowej albo Mamuciej i chcą kupić bilet. Ci, którzy tak jak my, kupili bilety na dole na wszystkie atrakcje, i tak muszą się „zameldować” w kasie, żeby zostać wpisanymi na listę zwiedzających na konkretną godzinę.
Jesteśmy rano, więc idziemy pierwszym wejściem o 9:40, najpierw
Jaskinia Lodowa. Po zaanonsowaniu siebie, ruszamy w drogę. Do wejścia do jaskini trzeba dojść. Droga pod górę, ale każdy sobie poradzi, czasu jest aż nadto. My doszliśmy w 10 min
taki placyk jest po wyjściu z budynku przy pierwszej stacjiwidoki po drodze ciekawe, choć byłyby ładniejsze przy pełnym słońcumożna poczytać po drodze o tym, co widzimyW Austrii musi być profeska i wszystko na tip top, dlatego przed wejściem do jaskini jest informacja o pierwszym wejściu i ile do niego zostało:
Grupa niewielka, bez małych dzieci, punktualnie zjawia się przewodnik. Ponieważ grupa różnorodna, przewodnik mówi w dwóch językach – niemieckim i angielskim.
Parę informacji o Jaskini: Grota odkryta została w 1897 roku i jest trzecią co do wielkości tego typu jaskinią świata. Znajduje się w niej 13 tysięcy m3 lodu o powierzchni 5 tysięcy m2. W 1912 roku jaskinię odwiedzili pierwsi turyści, a w 1928 zamontowano w niej oświetlenie elektryczne. (źrodło: http://navtur.pl/place/show/1918,jaskin ... -dachstein) Podekscytowani ruszamy na podbój podziemi
Dobrze, że się ciepło ubraliśmy. Zimno… i gdzieniegdzie wieje
tuż po wejściuIdziemy, co jakiś czas przystając i słuchając opowieści przewodnika. Grupa dobrze zorganizowana, nikt się nie ociąga (za zimno na ganianie ze statywem
). Podświetlenia poszczególnych form lodowych włączają się i samoistnie gaszą, dlatego na zdjęcia nie ma dużo czasu, a zwiedzanie idzie sprawnie i płynnie.
Oczywiście, jak jaskinia, to i ciemno, więc foty dooopska nie urywają
Poza tym trzeba uważać, bo mokro, schody, gdzieniegdzie ślisko, choć cała trasa przejścia wylana betonem takim, że trudno byłoby się przewrócić. Wzdłuż trasy położone było oświetlenie.
Te masy lodu są naprawdę imponujące. Zdjęcia nie oddają ogromu tego, ale wierzcie mi na słowo – robi to wrażenie.
Im dalej idziemy, tym coraz ciekawsze formy ukazują się naszym oczom.
Tutaj widać, jak dużo jest lodu:
Idziemy dalej, oszołomieni potęgą natury.
to był ogromny krater, można było zajrzeć w dół i lód miał tam kolor biało-rdzawyI to tyle, jeśli chodzi o Jaskinię Lodową. Zwiedzanie zajęło 40 min. Z kapiącymi od zimna nosami, ale zadowoleni, schodzimy na dół tą samą drogą, co przyszliśmy. Po drodze mijamy tych, którzy wspinają się na swoje pierwsze zwiedzanie.
mieliśmy nadzieję, że jak wyjdziemy, to pogoda będzie lepsza… taką drogą idzie się do góry do wejścia do jaskiniDochodzimy do placyku, na którym w drewnianych domkach są mini-muzea o historii tego miejsca. Jednak nie zaglądamy tam. Zmarzliśmy, więc pierwsze co, to lecimy na… siusiu
a potem do okienka w kasie, żeby nas zapisali na wejście do Jaskini Mamuciej. Zapisani na 11:40, idziemy z grupą nr III. Wcinamy jeszcze batoniki z zapasów i kręcimy się bez celu robiąc sobie pamiątkowe selfie.
W końcu jednak czas zbierać się w drogę do
Jaskini Mamuciej. Informują nas, że dojście zajmuje ok. 30 min. Trochę przesadzili, doszliśmy w jakieś 15 min, ale dobrze, że biorą poprawkę na możliwości różnych osób i podają czas z górką.
Droga do Jaskini Mamuciej idzie bardziej po prostym, nie ostro do góry (tak, jak do Jaskini Lodowej), można to uznać za miły spacerek, ale już nie po asfalcie, tylko po ubitej ziemi.
może coś będzie z tej pogodyI po krótkim spacerku wyłania się widok na wejście do jaskini:
Czekamy. Teraz ludzi więcej. Są też dzieci, i to małe. Jest jedna para, która kopci papierosy jednego po drugim. Cholera
raz na ruski rok człowiek idzie w góry i zamiast powietrza górskiego, musi wdychać smród z papierochów. Eh…
To może parę słów o tym, gdzie w ogóle idziemy? Mammuthöhle (Jaskinia Mamucia) to malownicza jaskinia w Górnej Austrii, położona w masywie górskim Dachstein w Alpach Salzburskich. Odkryta została w 1910 roku i bardzo szybko jej wnętrza udostępnione zostały dla turystów. Jak do tej pory udało się odkryć rozlokowanych na kilku poziomach przeszło 70 kilometrów korytarzy co czyni Mammuthöhle jedną z największych jaskiń w całej Austrii. Dla gości udostępniona jest jednokilometrowa trasa turystyczna. Wewnątrz groty panuje stała temperatura 3° C. W 1997 roku masyw górski Dachstein wpisany został na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO jako część obszaru określonego jako: krajobraz kulturowy Hallstatt-Dachstein Salzkammergut. (źródło: http://navtur.pl/place/show/1919,jaskin ... -dachstein) Jaskinia Mamucia jest otwarta do zwiedzania tylko latem. Pamiętajcie o tym wybierając się w te rejony
Przychodzi po nas przewodnik. Idziemy.
Niestety, jest tu ciemniej i zdjęcia przez to gorsze niż w Jaskini Lodowej (jednak co biel od lodu, to biel). Tu mamy skały i ogrooooomne przestrzenie, których nie sposób aparacikiem w komórce ogarnąć. Zasada zwiedzania taka sama, jak w Jaskini Lodowej. Idziemy za przewodnikiem, zatrzymujemy się w wyznaczonych miejscach, on opowiada w dwóch językach, cykamy foty, idziemy dalej. Jedyna różnica jest taka, że tu już są dzieci, i to małe, płaczące, wrzeszczące i takie ogólnie „nieogarnięte”. To psuje trochę cały efekt i majestat miejsca
Skupmy się na widokach:
Moim pierwszym wrażeniem było, że jest tu zimniej niż w Jaskini Lodowej. W tej bardziej… wiało
długo się musiałam zastanawiać, co jest na tym zdjęciu Pamiętacie kolorowy lód w Jaskini Lodowej? Tu jest to samo. Kolory skał w różnych częściach jaskini różnią się od siebie. Są części jasne, są części brunatne i rdzawe. To zasługa związków chemicznych, ale nie pytajcie jakich, bo ja z chemii to miałam ledwo 3
Droga, którą się poruszamy, tak samo jak w Jaskini Lodowej, jest asfaltowa, i schody też (w lodowej były metalowe).
Jedną z atrakcji, którą urządza przewodnik, jest rozpoznawanie z tych „maziajów” brunatnych kształtów zwierząt i przedmiotów.
to tu nam jaskinia chyba pokazuje środkowy palec Idąc tunelami, raz w górę, raz w dół, namacalnie możemy się przekonać, że jaskinia jest „wielopoziomowa”.
Zbliżamy się do końca, jeszcze tylko…
Nie, to nie jest dzieło natury
To instalacja założona przez studentów uczelni, coś jak nasze ASP. W każdym razie robi wrażenie.
Na moich zdjęciach jaskinia wygląda słabo, dlatego wrzucam zdjęcie z Internetu:
źródło: http://navtur.pl/place/show/1919,jaskin ... -dachsteinNie każdy może sobie pyknąć fotkę ze statywu w pełnym oświetleniu
Zwiedzanie zajęło nam znów ok. 40 minut. Zmarzliśmy. Gdyby jeszcze na zewnątrz było cieplej, można by się było ogrzać w słoneczku, a tu chmury…
Co do obu jaskiń i moich wrażeń. Lodowa podobała mi się bardziej, bo ogrom lodu, mieniącego się kolorami plus ładne podświetlenie, naprawdę robiło wrażenie. Jaskinia Mamucia natomiast powala swoim ogromem. Jest to na pewno coś wartego odwiedzenia, zobaczenia, przekonania się na własnej skórze. Tylko ocieplane galoty na tyłek obowiązkowo
Schodzimy na dół tą samą ścieżką, którą weszliśmy do Jaskini Mamuciej, i wchodzimy do budynku, gdzie sprawdzamy, o której mamy wagonik w górę. Mamy raptem parę minut czekania. W sam raz na przekąszenie batonika.
O 12:40 wjeżdżamy na górę. Nie mam z wjazdu ani jednego zdjęcia, bo nie było co cykać, dookoła było biało, jakbyśmy byli w jednej wielkiej chmurze. No i w sumie taka prawda, bo byliśmy. Także ten… morale mi opadło z hukiem i zatoczyło się pewnie gdzieś koło cmentarza w Hallstatt, ale skoro już zapłaciliśmy, to ciągniemy wycieczkę do końca.
U góry – ludzi więcej. Do
platformy 5Fingers mamy ok. 30 min spaceru. I to tempem szybkim, bo piździ jak w kieleckiem, a my wolelibyśmy do Chorwacji z anginą nie wjeżdżać.
Plus taki, że skoro wieje, to i te chmury gonione przez wiatr raz po raz ukazują coś ciekawego w dole i przed nami.
Ludzi sporo (wiem, wiem, na zdjęciach ich nie ma
zawsze staram się tak robić zdjęcia, żeby nie mieć na nich czyjejś głowy albo ręki
), niektórzy w krótkich portkach, albo sandałach. Nie wiem, czy to tylko brak wyobraźni, czy już głupota. I to mówiąc sandały nie mam na myśli takich porządnych do chodzenia, tylko takie cienkie sandałki, na cienkiej podeszwie. No cóż, nie moja sprawa.
Ciśniemy dalej przed siebie, choć parokrotnie mam ochotę zawrócić. Jest pierońsko zimno, a do tego ten wiatr… Ale jak już jesteśmy, to idziemy. Pewnie nieprędko będzie okazja tu wrócić.
jak akurat była dziura w chmurach to można było dojrzeć jeziora w dole, to tylko nam robiło apetyt i pokazywało, jak wiele straciliśmyTempo mamy dobre, i na pewno szybciej, niż po pół godziny, dochodzimy do platformy 5Fingers. Dla osób, które nie wiedzą, co to, spieszę z informacją.
Przypominająca kształtem dłoń konstrukcja wystaje nawet na 8 metrów ze skalnej ściany o wysokości ok. 400 m i zapewnia wspaniały widok na chlubiący się tytułem Światowego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO region Hallstatt i Jezioro Halsztackie. Oprócz tego każda z pięciu „kładek” zaskakuje innym wyglądem. Podłoga „5fingers“ na całej powierzchni zrobiona jest ze szkła, dzięki czemu widać z niej znajdującą się 400 m niżej miejscowość Krippenbrunn. (źródło: https://www.austria.info/pl/aktywnosci/ ... y-widokowe)Tak się prezentuje z daleka:
To po kolei:
z pierwszego „Fingera” widziałam tyle:
z drugiego „Fingera” widziałam tyle:
z pozostałych „Fingerów” widziałam tyle:
Dla porównania i jednocześnie pokazania Wam, jakie są widoki z tej platformy, wrzucam zdjęcia z Internetu:
źródło: https://pl.depositphotos.com/80565728/s ... stein.htmlźródło: https://pl.depositphotos.com/81596912/s ... traun.htmlźródło: https://www.tripadvisor.co.za/LocationP ... _Aust.html Także ten… jak sami widzicie, nie pozostało nam nic innego, jak zrobić w tył zwrot i iść na … herbatę i ciastko. Na szczycie są dwie knajpy i obie wysoko oceniane na tripadvisor, a być w Austrii i nie zjeść oryginalnego Apfelstrudla to byłaby zbrodnia. Poza tym musimy osłodzić sobie życie.
Idąc tą samą drogą, podczas wiązania buta dostrzegam, że rozkleiła mi się podeszwa. No żesz ….
Adidasy mi są potrzebne, bo wracając jedziemy do Słowenii, a nie chcę się tym zajmować w Chorwacji. Szybki telefon do mamy, która jest jeszcze w Polsce i przydzielenie jej zadania, że ma mi kupić buty czarne, adidasy, porządne. Tak – był tam zasięg i się dodzwoniłam
Skupmy się jeszcze chwilę na przyrodzie, zanim pójdziemy JEŚĆ!
Idziemy do restauracji. Zamawiamy wiadomo co. I czekamy. W końcu jest, Pani Kelnerka przynosi nam to cudo wraz z ciepłą herbatką (14 euro za dwie porcje i dwie herbaty):
Strudel jest lekko ciepły, sos waniliowy go otaczający także. Niebo w gębie! Czegoś tak dobrego (z kręgu słodkości) nigdy nie jadłam. Moje morale powoli podnosiły się po upadku z wysokości. I szczerze? Dla samego tego ciasta bym tam wróciła, chrzanić tego 5Fingersa
A właśnie, dla osób, które chcą się wybrać naszymi śladami, drobna informacja. Powyżej 5Fingers, na samym szczycie Krippensteinu, znajduje się jeszcze jedna platforma widokowa: Welterbespirale.
Wygląda to tak:
źródło: https://dachstein-salzkammergut.com/en/ ... bespirale/My tam nie dotarliśmy, ale jeśli ktoś chce, to krótki spacerek i będzie miał kolejne widoki, oby lepsze niż nasze.
Najedzeni i zadowoleni (bo najedzeni
), zjeżdżamy na dół.
W pierwszej części zjazdu oczywiście nic nie widać. Dopiero zjeżdżając z poziomu jaskiń już do Obertraun mamy możliwość popodziwiać widoki.
I już jesteśmy na dole. Idziemy do auta, parking już pełen
Jest godzina 14:40. Sporo nam to zajęło od 9:00. Jesteśmy trochę zmarznięci i pierwsze co, to jedziemy do apartamentu. Trzeba się przebrać i śmigamy dalej.
To było męczące pół dnia.
Czy warto było? Warto, bo co zobaczyliśmy, to nasze. Czego nie zobaczyliśmy, to zrekompensowaliśmy sobie apfelstrudlem, także w ogólnym rozliczeniu na plus
A co w następnym odcinku?
- znów wjazdy na górę
- znów wycieczki piesze
- znów wieczorne Hallstatt
Do zobaczenia