Wszystko zaczęło się jak zwykle, czyli od decyzji,że w przyszłym roku znów Chorwacja
Był listopad, na dworze szaro i ponuro, my zaś zaczęliśmy przeglądać relacje na cro.pl.
Ostatnim razem byliśmy na lądzie w Pisaku. Stały ląd wraz z atrakcjami Dalmacji
zaliczony, więc tym razem zdecydowanie miała być wyspa. Zainspirowani relacja Maslinki
po krótkim przeglądzie wysp, zdecydowanie wybraliśmy Hvar. Powodów pewnie znalazło
by się kilkanaście dlaczego Hvar, ale niech wystarczy jedno stwierdzenie - fajna wysepka.
Trochę nam się zeszło (w zasadzie bardzo długo) żeby wybrać miejsce pobytu, gdyż
początkowo poszukiwaliśmy miejsca aż dla 11 osób. Kilka miejsc wzbudziło nasze
żywe zainteresowanie: Basina (trochę mało relacji i jak zobaczyliśmy na własne oczy -
fajne miejsc ale praktyczne bez plaży), Jelsa- chociaż nie mieliśmy raczej tam zamiaru
mieszkać, Ivan Dolac - bardzo poważnie rozpatrywany, ale w końcu przegrał z Sv. Nedjelją-
dzięki relacjom kilku Croforumowiczów. Ostateczna decyzja - Sv. Nedjelja, Apartmani Tri
Sestrice. Miejsce super, Gospodarze bardzo mili, apartamenty praktycznie nowe - ideał,
chociaż ceny nieco powyżej średniej.
Zadatek zapłacony, więc pozostało tylko czekać na wyjazd, a jednocześnie tworzyć
przewodnik po miejscach które warto odwiedzić. Tutaj znów należą się podziękowania
Croforumowiczom, a szczególnie Maslince i Arlij, których relacje stały się inspiracją
naszych przygód na Hvarze. W tzw. międzyczasie ekipa nam się nieco wykruszyła i
zostaliśmy w naszym starym, ośmioosobowym składzie, w którym zawsze wyjeżdżamy.
No i w końcu nadszedł ten dzień - 02.08.2013 a startujemy o godzinie 2:30 z okolic
Wołomina. Wszystko spakowane, auta mocno obciążone - oprócz bagażu i zapasów na
2 tygodnie zmieścił się jeszcze nawet ponton. Jedziemy standardową trasą przez Czechy
i Austrię. Trasa bez przygód i niespodzianek, wielokrotnie robiona, więc praktycznie
możemy jechać i spać. W sumie dosyć pusto - to zasługa wyjazdu w nocy z czwartku
na piątek. Trochę Polaków na Shelu po Czeskiej stronie tankujących samochody i
kupujących winietki. Trasa mija spokojnie i leniwie, a w związku z tym, że nie ma korków
to zastanawiamy się nad tym, czy nie zrezygnować z pośredniego noclegu w Ogulinie i
nie pojechać dalej aż do celu. Zwycięża pragmatyzm i chęć przypomnienia sobie smaku
Ožujsko i Karlovacko. Miejsce idealne jak na overstop, blisko autostrady niezły standard, ceny znośne.
Dodatkowym atutem jest Konzum w odległości 15 metrów, gdzie wszytko w normalnych,
nie turystycznych cenach.
Oczywiście Słowenię robiliśmy bokiem, czyli bez winietek. Według mnie do zastanowienia,
czy zależy na obniżeniu kosztów, czy też na szybkim przejeździe do celu. Pomimo
tego że jechaliśmy dosyć szybko tymi dróżkami, to jednak dołożyliśmy około 40 min do
planowanego czasu przejazdu.
Dzień był długi, zrobione prawie 1 300km, więc po degustacji Karlovacko i czegoś jeszcze z
zapasów z Polski, uderzamy w kimę.