Dobra idąc za ciosem, lecimy dalej
Wybaczcie ilość zdjęć ale nie umiem wybrać paru tych najlepszych/ najważniejszych
Dzień 6 piątek
Wczorajsze zachmurzenie i lekkie ochłodzenie przyniosło nocną BURĘ. Koło 1 o ile dobrze pamiętam budzę się od świstów wiatru i patrząc na Riwierę i Korcule widzę piękne przedstawienie burzy. Chwilę oglądam błyski i kładę się dalej spać. Rano wita nas pochmurne niebo. Z jednej strony nie fajnie z drugiej dobrze, nie będzie gorąco na zwiedzanie. Szybka decyzja - jedziemy na Sv. Nikolę i grotę w Sv. Nedjeli.
Po drodzę oczywiście trzeba przejechać Pitve.
Chyba w Ivan-Dolac, nie pamiętam już niestety kupujemy najdroższe ( na Hvarze ) burki i inne ciacha i dojeżdżamy do Sv. Nedjeli. Parkujemy gdzieś auto i zamiast jak ludzie normalni i cywilizowani kierować się uliczkami prowadzącymi do kościoła a więc i tam gdzie ścieżka do groty, kierujemy się jakby na lewo od kościoła. I po chwili zaczyna się problem
Zastanawiamy się czy to ta droga ale nie chcąc się cofać przedzieramy się przez winorośla, po których do dzisiaj mam pamiątkę w postaci szramy na nodze
Aż dziw, że nikt z dołu na nas nie krzyczał i nie opie!@#$%^&* nas za włażenie na prywnatne pola, ale nie bylo to zamierzone, tylko z naszej głupoty
Ok na szczęście udaje nam się wydostać na kamykową dróżkę.
Mamy w planach spróbować wejść najpierw na Nikolę a w drodzę powrotnej zaglądnąć do groty.
Idziemy jakiś czas przed siebie po czym pojawia się dość duża i szeroka szutrówka.
Pamiętając z forum, że droga na Nikolę odbija właśnie w lewo mówię do Rafała to tu !!! ( ale ja głupia, patrząc potem na prawdziwą drogę na szczyt nie spowiedziewałam się, że tam szlaki są tak dobrze oznaczone)
Idziemy ciągle pod górę jakieś pół godziny. Nagle masakra- koniec szutrówki, czyjeś winorośla i tylo.
Wracamy z powrotem tą samą drogą wkurzeni ( a najbardziej ja na siebie ) bo już wiemy, że na szczyt nie wejdziemy pieszo. Za dużo drogi przeszliśmy a dzieciaki mają swoją wytrzymałość.
No nic przynajmniej po czasie udaje się nam wrócić na prawidłowy szlak idący od kościoła do groty wiec wspinamy się chociaż tam
Ogólnie wycieczkę wspominam cudownie chociaż mam żal, że nie udało się pieszo wejść na górę, ale może innym razem
- i znowu w dół :/
- w tle liny do wspinaczki, o których wspominała Roxi w swojej wrześniwej relacji :)
W drodzę powrotnej z groty spotykamy forumowego
Rafał78 z żoną i córą
( Marta i Dominika? mam dobrą pamięć ale krótką
) - jeszcze 2 razy nasze drogi się skrzyżują
Po zejściu na dół robimy sobie spacer do słynnej ławeczki
W tym dniu chcieliśmy plażować w opisywaniej nie raz lagunie za Sv. Nedjelą ale pogoda pokrzyżowała nam plany i jest to jeden z paru punktów, które nie zaliczyliśmy na wyspie i bardzo żałuję
ale jest po co wracać
Nie jest późno i pogoda w miarę dobra ( nie na plażowanie ale na oglądanie ) więc postanawiamy wjechać na Sv. Nikolę autem. Ruszamy więc słynną szutrówką z Dubovicy do M.Hvar.
Droga momentami z przepaściami jednak na tyle szeroka, że mój Rafał nie czuje takiego nazwijmy to "dyskomfortu"
jak innymi razy
Mijamy po drodzę oznaczne zejście do zatoki Lucisce, troszkę aut stoi ale nie wiele w porównaniu do późniejszej Dubovicy- mimo jej piękna, kóre oglądałam na wielu zdjęciach raczej nie chciałabym tam plażować .
Pamiętając forumowe informacje przed tunelem skręcamy w prawo na drogę do Nikoli. Dość długo wleczemy się do góry ale jest to droga w miarę spokojna.
I w końcu na górze !!
- tam musimy się jeszcze wdrapać :)
W drodzę młodszy synek zasnął i mąż planuje go nieść na rękach ale Kacpi budzi się i marudzi więc decyzja, że Rafał zostaje z małym przy aucie a ja ze starszym idziemy na szczyt. I tak R. ma lęk wysokości więc przynajmniej troszkę stresów go ominie
I tu ponownie w tym dniu spotykamy rodzinę
Rafał78, którzy weszli na szczyt pieszo - zazdraszczam i szacun
Chwila na górze, straaaasznie wieje i wracamy. Patrząc z góry droga biegnąca w prawo na Poljice wydawała mi się OK więc mówię do męża żeby jechać tędy.
I tu każdemu odradzam tą drogę, dziękuję mężowi za nerwy i naszemu autku i zawieszeniu, że dało radę
Już w drodzę powrotnej dopada nas dość duża ulewa, która z przerwami trwa do nocy.Czyli jednak nic nie dzieje się bez przyczyny, dobrze, że na szczyt nie wchodziliśmy pieszo bo w tempie dzieci mogło by nam się nie udać wrócić do auta przed deszczem...