Re: Hvar-Sarajewo-Slawonia różne miejsca, ale wszędzie piękn
napisał(a) Stary Chorwat » 13.03.2014 20:17
A przed nami kolejny dzień.
Budzimy się o pięknym poranku. Szybki wypad po świeże pieczywo, śniadanie i ruszamy na spotkanie z przygodą. Kierujemy się do wioski Pitve, gdzie znajduje się słynny tunel prowadzący na drugą stronę wyspy. Pniemy się w górę, tak że co chwila mamy piękne widoki na Jelsę i okolicę. Dojeżdżamy do tunelu, przed nami kilka samochodów, bo jest czerwone światło. Dobrze, że ruch kierowany jest światłami, bo bez nich byłby problem z jego przejechaniem. Tunel powstał w 1962 roku, by można nim poprowadzić wodę rurami do miejscowości z drugiej strony gór. Jego szerokość wynosi więc tylko 2,50 metra, a wysokość 2,20 metra. Są tam wewnątrz wprawdzie dwie „mijanki”, ale przy tej ilości samochodów, w ciemnym tunelu i tak byłby problem. Zapala się zielone światło. Przed nami 1400 metrów wykutego w skale tunelu. Miny z początku mamy chyba nietęgie. W życiu nie jechaliśmy takim wąskim i niskim tunelem. Nie było jednak czasu zastanawiać się nad tym. Przed i za nami jadą samochody. Nie mamy wyboru, my też musimy jechać. Tunel robi jednak wrażenie, choć jadąc nim jeszcze raz nie było już tych emocji jak za pierwszym razem. Po paru minutach widzimy światełko w tunelu, a dalej piękno południowej strony Hvaru. Pod nami Zavala i tam też się udajemy. To typowo turystyczna miejscowość, która mam wrażenie, po sezonie jest pusta. No może mieszka tam paru mieszkańców, ale nie jestem tego pewny. Zresztą, myślę, że dotyczy to wszystkich miejscowości z tej strony wyspy. Co nie przeszkadza w żadnym wypadku, że jest tam przepięknie. W Zavali spacerujemy plażą i szukamy możliwości przedostania się na wyspę Šćedro. Nasze poszukiwania były pewnie mało intensywne, bo nie udało się nam popłynąć. Co nie udało się teraz drugim razem pewnie wyjdzie. Jedziemy dalej. Najpierw w kierunku Gromin Dolac. Droga jednak była co raz to gorsza, a plaże w dole, do których trzeba by daleko i stromo iść. Zawracamy i kierujemy się na Ivan Dolac w poszukiwaniu jakiejś plaży, bo nasze organizmy sygnalizowały przegrzanie. Ivan Dolac jakoś nas nie zachwycił i po krótkim spacerze jedziemy dalej dojeżdżając do Jagodnej – plaży. Z tej starej i wyżej położonej Jagodny były piękne widoki, ale my chcieliśmy wody. I znaleźliśmy to czego szukaliśmy. Plaża prawie bez ludzi, woda krystaliczna i ciepła. Siedząc na leżakach woda „chlupała” nam po nogach. Istny raj na ziemi. To nic że południe i żar lał się z nieba. Wtedy nam to nie przeszkadzało. I tak do trzeciej popołudniu. Jedziemy dalej do Sv. Nedjelji, wioski pięknie położonej, bo pod najwyższym szczytem Hvaru – Sv. Nikola. Nad wioską jest też jaskinia, w której w czasach średniowiecznych znajdował się klasztor Augustynów. Został on zlikwidowany w 1787 roku. Pozostała tylko mała kapliczka. Z kolei przed wioską znajdują się dwie małe wysepki zwane Lukavci. Na jednej z nich jest latarnia morska. My najpierw jedziemy nad wioskę, by zobaczyć pięknie położony na wzgórzu kościółek. Rozciąga się stamtąd przepiękny widok. Wiedzieliśmy, że Sv. Nedjelja słynie z produkcji jednych z lepszych hvarskich win, nie przypuszczaliśmy jednak, że winiarnia znajduje się w bezpośredniej bliskości kościoła. U nas nie do pomyślenia. Dobra jakość win z tej strony wyspy wynika z odpowiedniego nasłonecznienia południowych stoków. Jedziemy w dół, by obejrzeć plaże i słynne drzewo rosnące na końcu jednej z nich. Postanawiamy nie wracać przez tunel, ale jechać tzw. makadamem, czyli drogą kamienisto – żwirową łączącą Sv. Nedelje z Dubovicą. Wybór okazał się ze wszech miar słuszny, aczkolwiek nie do końca przemyślany. Nie byliśmy świadomi i nie mieliśmy, pojęcia co jest to za droga i nie chodziło tu bynajmniej o nawierzchnię. Ludziom ze słabymi nerwami i lękiem wysokości nie radzimy jechać tą drogą. Ci, którzy chcą jednak przeżyć wspaniałe chwile, zobaczyć piękne widoki i podnieść stopień adrenaliny w organizmie to muszą koniecznie pokonać tę trasę. Coś fantastycznego i niezapomnianego. Takich widoków to jeszcze nie widzieliśmy. Ogromne skały wznoszące się nad nami (w końcu nad nami Sv. Nikola), a pod nami przepastne urwiska i klify spadające do samego morza. Mijamy się z dwoma samochodami, co nie jest takie proste, bo droga wąska. Całe szczęście my jesteśmy od strony skał wznoszących się w górę, oni mają pod sobą przepaście. Widzimy strach w ich oczach. Nasze oczy pewnie nie wyglądały lepiej. Udało się. Znalazło się małe wgłębienie w skale. Można było się tam „wciść”. Jedziemy dalej. Pod nami plaża Lučišće. Piękna, ale tam trzeba do niej dojść stromym zboczem. Są tacy co to zrobili, bo ich widzimy. My się jednak na to nie decydujemy. Zdecydowanie wolimy plaże z łatwiejszym dojściem. Kolejne klify przed nami - Crvene stijene. To nie są już żarty. Wypadek w tym miejscu musiałby się zaliczać chyba już do wypadków lotniczych. Widok jest jednak jedyny w swoim rodzaju i nie do zapomnienia. Jeszcze trochę tej dogi i widzimy plażę w Dubowicy. Dowód, że zbliżamy się do głównej drogi prowadzącej ze Starigo Gradu do Hvaru. I tak się dzieje. Jedno wiemy na pewno, po przejechaniu tej trasy. Nic na nas nie wywarło takiego wrażenia jak właśnie ta droga. I każdemu kto ma trochę odwagi w sobie będziemy ją gorąco polecać. By trochę ochłonąć zatrzymujemy się w Starim Gradzie najstarszym mieście wyspy.