Na obrzeżach parku znajduje się wioska Tikveš z kompleksem pałacowym o tej samej nazwie. Już sam dojazd to niesamowita atrakcja, bowiem jadąc drogą mieliśmy wrażenie, że jedziemy w zielonym tunelu. To za sprawą rosnących drzew wzdłuż drogi, łączących się koronami nad naszymi głowami. Kompleks pałacowy Tikveš zbudowany został pod koniec XIX wieku przez Habsburgów, by można tu robić wypady na polowanie. Nie przetrwał jednak I wojny światowej, uległ bowiem spaleniu. Odbudował go król Jugosławii Aleksander. Po II wojnie światowej było to ulubione miejsce polowań Tity. Podczas bratobójczej wojny pałac zajmowali Serbowie, którzy nie potraktowali go łagodnie, stąd w obecnej chwili jest remontowany. Przebywali w nim także przez krótką chwilę Franjo Tuđman i Slobodan Milošević podczas haniebnego spotkania, w którym obaj przywódcy, pomimo toczących się krwawych walk pomiędzy ich narodami, ustalali podział Bośni i Hercegowiny. Opodal pałacu znajduje się kaplica z tego samego okresu co i pałac. Mała jednonawowa kapliczka jest pod wezwaniem papieskiego błogosławieństwa (Kapela papinog blagoslava). To na cześć naszego papieża Jana Pawła II, który w 2003 roku po raz trzeci odwiedził Chorwację, a w tym Osijek i Đakovo. W kaplicy znajduje się Księga apostolskiego błogosławieństwa podarowana przez papieża. W jednym z już odrestaurowanym budynku znajduje się informacja turystyczna i małe muzeum przyrodnicze. Największy jednak podziw i zachwyt budzi wspaniała zieleń otaczającej nas przyrody i ta niesamowita cisza, przerywana jedynie odgłosami ptaków i latających owadów. Pięknie tam jest. Nie chce się nam odjeżdżać, ale stwierdzamy, że jest jeszcze trochę innych rzeczy do obejrzenia. Tym razem kierunek na Batinę, małą mieścinę, a w zasadzie wioskę znajdującą się nad samym Dunajem. Wcześniej jednak zatrzymujemy się w Zmajevcu, miasteczku „płynącym” winem. Tu prawie każdy mieszkaniec uprawia winną latorośl. My idziemy do gospodarstwa winnego rodziny Gerštmajer. Wybraliśmy tą rodzinę, bo w jednej z restauracji piliśmy ich Graševinę i bardzo nam smakowała. Gospodarstwo to w porównaniu z tymi, które widzieliśmy dotychczas wydaje się być miniaturowe. Areał upraw to „tylko” 12,5 ha, a piwnice też takie jakieś małe. Za to wino jest wyborne. Nawet miejscowi mówią, że Graševina Gerštmajera nie ma sobie równych (Gerštmajerova Graševina je bez premca). I rzeczywiście jest wyśmienita. Pozostałym winom: Pinot sivi, Traminac, Rajnski rizling też nic nie brakuje. Zaglądamy do tych „małych” piwnic kosztując po trochu piwnicznych dobroci. Przy okazji dowiadujemy się, że rodzina ma korzenie węgierskie, co wcale w tym regionie nie jest niczym dziwnym, bo około 30% tutejszej ludności pochodzi z Węgier. Oj długo moglibyśmy tam pobyć, bo trunki dobre, a i gospodyni bardzo gościnna. Kupujemy jednak parę butelek i ruszamy w dalszą drogę. W Batinie w zasadzie nic ciekawego nie ma poza tym, że leży na samych rubieżach Chorwacji i jest tu niesamowita cisza i spokój. Jest jeszcze jedno co przyciąga tu turystów. Mianowicie na wzniesieniu „Banskog brda” stoi monumentalny pomnik poświęcony Armii Radzieckiej i partyzantom, którzy w 1944 roku stoczyli tu krwawe walki z niemieckim okupantem. W walkach zginęło około 2 000 żołnierzy radzieckich, a w masowym grobie znajdującym się w miejscu postawienia pomnika pochowanych jest 1297 żołnierzy. Pomnik, z 27 metrowym obeliskiem, powstał w 1946 roku i jest dziełem chorwackiego rzeźbiarza Antoniego Agustinčića. Muszę w tym miejscu napisać, że sam pomnik jak i teren wokół niego jest na bieżąco utrzymywany w czystości i konserwowany. Nie ma żadnych napisów ani graffiti. A co najważniejsze nikt nie myśli o jego wyburzeniu. Wręcz przeciwnie, daje się tam zauważyć powagę i szacunek dla minionych wydarzeń. U nas chyba nie jest to możliwe. Jeszcze jedno. Spod pomnika roztacza się kapitalny widok na całą okolicę nie wyłączając Dunaju.