Nie wiem czy warto zakladać kolejny wątek o Hvarze skoro juz kilka relacji z tego roku funkcjonuje
Ale , że dla nas był to jak dotąd najlepszy wyjazd do Cro ( do trzech razy sztuka) to może spróbuję... Zresztą z racji zamieszkiwania w bardzo kameralnej, cichej zatoce będzie to też opowieść o zwierzętach
Przypomnę tylko, że za I razem trafilismy do Igrane do p. Vedrany Perić , która dotąd pewnie się zastanawia skąd tyle Polaków u niej się kwateruje Potem byliśmy na Hvarze w okolicy Starego Gradu w willi Rosa. Miejsce było ładne ale... słońce znikało z plaży ok. 12.00 W rezultacie jeździliśmy na drugą stronę wyspy przez tunel Pitve. To zadecydowało o tegorocznym wyborze. Padło na małą zatoczkę Medvidina... ale tym później...
Tym razem zachęceni relacjami z forum postanowiliśmy wyruszyć wieczorem(9.08) żeby następnego dnia wczesnym popołudniem już zwiedzać jeziora Plitvickie. Dzieci ( 3-ka) usnęły jedno po drugim w samochodzie zanim opuściliśmy Warszawę. Niestety okazało się, że nie jesteśmy zbyt odporni na brak snu-szczególnie mój mąż. Ostatnie kilometry w poszukiwaniu jakiejś stacji benzynowej gdzie można się zdrzemnąć były katorgą Dodatkowo długo się nie rozjaśniało- cóż przecież jadąc do Cro uciekaliśmy przed wschodem słońca
Po godzinie wyruszyliśmy w dalszą drogę. W ten sposób koło drugiej już stanęliśmy w kolejce po bilety- kolejce przerażającej swą długością! Mimo, że był to piątek! Kolejka jednak szybko się przesuwała i weszliśmy na teren parku:
Warto mieć coś do jedzenia dla rybek. Są baardzo oswojone i ciągle żerują przy brzegu.
Na porządne zwiedzenie jezior czasu i siły nam trochę zabrakło Na kładkach i ścieżkach tłumy, trudno było zrobić zdjęcie:
Dzięki mapce najpierw pojechaliśmy "kolejką" pod górę a potem schodząc podziwialiśmy widoki. W pewnym momencie przepłynęliśmy jedno z jezior:
I żałuję, że nie mogliśmy tym stateczkiem popłynąć w dalszą podróż.
Tu widać jak kaskadowo połozone są jeziora:
I ostatnie klasyczne zdjęcie na pożegnanie
A z ta trójką jeszcze się spotkacie
Niestety wydaje mi się, że popełniliśmy błąd rezerwując zawczasu hotel. Na miejscu okazało się, że kwater, hoteli, pensjonatów itd jest jak mrówków i to o wieeele bliżej. Myślę, że spokojnie znaleźlibyśmy coś fajnego.
Po noclegu w hotelu Żganjer ( daleko od jezior niestety) ruszyliśmy wreszcie wyspani w strone Drvenika.
Tradycyjne zdjęcie:
I już ustawiamy się w dzikiej kolejce do promu- zaczyna się zaraz za zjazdem z jadranki!. Kolejny raz jednak jesteśmy mile zaskoczeni. Promy pływają wahadłowo i czasu wystarcza na zjedzenie lodów i kupno biletów
Nie będę już wstawiać zdjęcia latarni morskiej bo tym razem już jej nie fotografowaliśmy
Zaopatrzeni w mapę Hvaru jedziemy do miejscowości Gdnij-zresztą trudno jechać gdzie indziej- droga jest jedna Zaraz za nią ma być zjazd do zatoki. Byliśmy tak pewni mapy i tego, że trafimy bez pomocy , że nie napisaliśmy w tej sprawie do włascicieli Błąd, błąd. Mapa okazała się niedokładna i kiedy minęliśmy zjazd na Pokrivenik a zjazdu na Medvidinę nie widu , ni słychu- zawrócilismy do Gdnij żeby spytać stylowo wyglądających emerytów przed tamtejszym sklepikiem - polecam zajrzeć- tylko dla wytrzymałych Mąż zostawił nas na placyku ze śmietnikami i sam poszedł rozmawiać- pierwsze w tym roku poznane chorwackie słowo to TABLA
Ledwo zniknął za rogiem kiedy na placyk podjechał samochód. Kierowca wyciągnął duże worki ze śmieciami- od razu pomyślałam "to muszą być apartmany za dużo jak na prywatny dom" . A potem obrzucił wzrokiem naszą rejestrację. W tym momencie żwawym krokiem wyłonił się zza rrogu mój mąż , który właśnie poznał nowe słowo i zostaje zagadnięty przez młodego człowkieka z samochodu, twarze im się rozpromieniają, podają sobie ręce...To chyba opatrzność... to nasz właściciel! Mamy szczęście! Okazuje się, że musimy pojechać jeszcze trochę dalej gdzie stoi drogowskaz i zjechać szutrową drogą w dół- zaczynają się nasze wakacje
Widok z drogi na dom i winnice :