Sobota 15.06.2013Budzę się przed 4 rano czując już nozdrzami Cro. Mimo to wstajemy dopiero przed 6 bo chcemy zjeść jeszcze śniadanie (5 EUR od osoby) w restauracji na dole.
Ale, że kawkę trzeba rano wypić schodzę po kubki i grzałeczkę do samochodu a na dole wywieszka, że brak wolnych miejsc. Także jeśli chcecie nocować w Majolce to rezerwujecie wcześniej (w OEK Otel Graz było to samo w zeszłym roku).
Śniadanko na dole, bez wypasu ale wystarczające jajecznica, serki, wędlinki, jogurty itp. w formie szwedzkiego stołu (parówki i jajecznica niestety zimne).
Pakujemy się i ruszamy. 7:40 opuszczamy Majolkę i po chwili jesteśmy na granicy w Macelj. Tam moment, zaledwie kilkanaście samochodów i zaraz wpadamy na autostradę. Przed Zagrzebiem tradycyjnie tłoczno, nie lubię tego odcinka. Na bramkach płacę kartą 48 EUR i wpadamy na drugi odcinek aż do Šestanovac (197 KUN). Tu jest dużo luźniej zatem wrzucam 6 bieg, tempomat 150km/h i nawijamy kilometry, głównie lewym pasem
.
Droga idzie doskonale. Raz tankuję coby na Hvarze nie zabrakło paliwka i zjeżdżamy w Šestanovac na Brelę. Widać już Jadran i jesteśmy szczęśliwi. Widok, na który czeka się cały rok….
Mijamy nasze zeszłoroczne miejsce (Brela jest super)… a przed Makarską korek. Robili wiadukt stąd ruch wahadłowy (jak wracaliśmy było ok.). Tracimy dobre 20 minut, pędzimy dalej, ja skupiony na drodze, żona podziwia widoki. Przed Drvenikiem znowu ruch wahadłowy bo są kolejne roboty drogowe, ale w końcu ok. 13:45 dojeżdżamy.
Sporo samochodów, kupuje bilety (108 KUN samochód i 16 KUN /os) i czekamy. Podpływa prom i zabierają się ci co stoją w ogonku za rondkiem. Sytuację komplikuje fakt, że na prom wjeżdżają bez kolejki trzy duże ciężarówki wywrotki (potem zobaczyłem dlaczego). Przepuszczają nas do ogonka, stoimy na rondku. Kolejny prom, ciężarówki i znowu się nie łapiemy.
Drzemię na tylnej kanapie w samochodzie, ciepło, jestem cały mokry. Mam termometr więc mierzę temp wody – 22 stopnie. Myślałem, że będzie ciut lepiej…
Potem jemy dwie mini pizze i piejmy kawę w barku obok i w końcu jest ! Taki większy niż Ston. Wjeżdżamy (to mój pierwszy raz na promie…), czyli łapiemy się dopiero na trzeci prom.
Żegnamy Drvenik
Tradycyjne fotki do kolekcji
… i za niecałe pół godzinki dobijamy do Sucuraj.
Zjeżdżamy z promu prawie ostatni, skręcamy w prawo do sklepu kupić chleb. Wszyscy pognali w lewo a przy wyjeździe z promu jakaś gorączkowa atmosfera, ktoś kogoś przytarł, wszyscy się pchali do wyjazdu, jakiś amok bez sensu…
i spokojnie (tzn. sprawnie / dynamicznie
) ruszamy w głąb wyspy. To dobra porada z Forum nie pchać się od razu do wyjazdu. Niech sobie wszyscy jadą, potem będzie luźno na drodze.
Droga przez Hvar dla mnie bomba. Do miasteczka Poljica w miarę prosta poza kilkoma zakrętami za Sucurajem i niezbyt szeroka. Mkniemy przez gaje oliwne a po drodze mijamy z naprzeciwka niespodziewanie kilka ciężarówek wypadających zza zakrętów, niezły susprise, ale jadę na pełnym relaksie
.
I właśnie za Poljicą okazuje się, że … droga się nagle kończy. Światła, nie ma asfaltu i trwają roboty drogowe (te ciężarówki z Drvenika właśnie tu są, wiozły chyba materiał na drogę). Jedziemy wolniutko z 1.5 km szutrem (jak wracaliśmy było ok. naprawdę sprawnie robią. Można ? Można ale nie w PL…) i potem pojawia się nowiutki asfalt. Okazuje się, że wyremontowali niemal cały odcinek starej drogi przed Jelsą ten najbardziej kręty czym psują mi całą oczekiwaną frajdę
. Przed Jelsą jest co prawda kawałek starej, wąskiej drogi a tak to szeroko, nowa nawierzchnia, wyłupane skały po boku aby poszerzyć drogę, brakuje jedynie wymalowanych pasów na drodze, widokowo.
W końcu zjazd na Pitve, tam wąziutko i kręto, ciężkie mijanki i w końcu sławetny tunel. Czekamy na zielone światło (przez cały pobyt zawsze mieliśmy czerwone…) i jedziemy wolniutko 30-40km/h (potem w następnych dniach zazwyczaj 60 km/h jak się już z nim oswoiłem
).
Wypadamy z tunelu, od razu ostro w lewo w dół, zakręt 180 stopni x 3, parę km piękną widokową drogą i w końcu jesteśmy. Uff długa to była podróż…
Kwatera spoko. Zacieniony ogród, widok na morze z balkonu, do wody rzut beretem. Ptaki pięknie śpiewają.
Gospodarz Ivo to stanowczy starszy pan (żona obecnie w Splicie) objaśnia nam co i jak z klimą (ani razu nie korzystaliśmy), lodówką i tv (jest TV Polonia i TVP Info) a my się rozpakowujemy. Potem pokazuje nam domowy sklepik z własnych upraw (zdjęcie w następnym odcinku) - jest waga - wszystko po 1 EUR (ziemniaki, cukinie – super do kurczaka, pomidory), trzeba zapisać na kartce a przed wyjazdem uregulować należność.
Wieczorem jeszcze spacer na plażę i idziemy spać.
CDN.