Środa 26.06.2013Dzisiaj w planach miało być Lucisce i niestety odpuściłem…
Szkoda, może uda się następnym razem. Wczoraj była mała wódeczka z sąsiadami w ramach integracji no i tyle…
Pomimo, że termometr wskazuje 24 stopnie to jest odczuwalnie chłodno. Zatem dzisiaj leniuchujemy, robię trochę zdjęć z pontonu naszej kwatery i okolic.
W międzyczasie Ivo mi mówi, że można kupić sadzonki lawendy. Jedziemy tam po południu skręcając przed stacją benzynową za Jelsą w prawo przy hali sportowej. Potem kilkaset metrów prosto i znowu w prawo, do końca drogi, w prawo i jesteśmy na terenie jakichś magazynów, za którymi są szklarnie. Wszystko w opłakanym stanie, bałagan dookoła itp. jednym słowem Sajgon. Małe sadzonki są w jednej ze szklarni, wśród wielu innych, zaniedbanych roślin. Można by napakować cały samochód i odjechać… idę zatem do pobliskiego domu i pytam o właściciela, mówią, że będzie jutro. No nic wracamy z niczym a następnego dnia odpuszczamy. Wystarczy to co jest i mamy nadzieję, że nasze badyle się przyjmą.
Drogą spod szklarni dojeżdżamy wprost do Jelsy i wypadamy za parkingiem w centrum. Idziemy na spacerek aż do końcowej, czerwonej latarni na wyjściu z portu. Dzieciaki skaczą stamtąd do wody, ludziska się opalają a my oglądamy widoki.
Wracamy do nas i przed tunelem Pitve na szczęście za nami ustawia się rowerzysta. Znak jak wół, że zakaz dla rowerów, ale co tam ruszamy. Na początku on żwawo pedałuje, ale coraz bardziej zostaje w tyle, zabrakło mu pary. My wyjeżdżamy z tunelu a reszta samochodów wlecze się za nim mniej więcej w połowie tunelu… oj to mi się nie podoba… rowerem absolutnie nie powinno się tamtędy jechać…
Wieczorkiem idziemy do miejscowej restauracji w Ivanie.
Obsługa szykuje stolik dla pary w średnim wieku, mają chyba rocznicę ślubu.
Potem jeszcze spacerek promenadą i spać i jakoś tak coraz mocniej ściska, w gardle, że za moment nas tu nie będzie…
CDN.