13.10.2017 Dzień, którego miało nie być i depresja przedwyjazdowa
To nasz gratisowy dzień na wyspie(i w ogóle w Cro). Dlaczego gratisowy Ponieważ zwykle nasze chorwackie wakacje kończyliśmy wyjeżdżając w piątek rano- po drodze nocleg i w domu bywaliśmy w sobotę po południu lub wieczorem. Ale tym razem postanowiliśmy zaszaleć - opuścimy Hvar dopiero w sobotę- w domu będziemy w niedzielę wieczorem. Ja w poniedziałek będę musiała iść do pracy i to na 7 rano, ale... czego się nie robi dla dodatkowego dnia wakacji Zwłaszcza, że jeden dzień straciliśmy na przeprowadzkę
Ten odcinek będzie raczej ubogi w zdjęcia, ponieważ dzień został częściowo poświęcony na sprawy ostateczne Czyli pakowanie, ogarnianie apartmana, ostatnie zakupy, itp. itd.
Na początek dnia- wyprawa po magnes na lodówkę. Potem ostatnie kugle- były nawet lawendowe , jednak nie miałam odwagi spróbować Zaopatrzeni w kugle idziemy na spacer po drugiej stronie zatoki(tzn. po przeciwnej stronie starówki).
Spotykamy rewolucjonistę
Dalej mijamy dzielnicę brzydkich hoteli- nie były warte by uwieczniać je na zdjęciach(takie typowe wytwory początków lat 90-tych).
Miejska plaża w S. Gradzie:
Nie jest taka zła, ale jest tu bardzo jeziorkowato, zresztą my i tak mamy w planach plażowanie w innym miejscu.
Prom...
...przypomina mi smutną prawdę, że jutro stąd odpłyniemy ale innym promem
Nasz apartman mieścił się przy ulicy Put Rudine- do wioski Rudina mamy 1,5 kilometra a stamtąd już bliziutko na plażę Žukova. Tyle, że my nie poszliśmy tam z apartmana, ale z centrum, naokoło i było jakoś straszliwie daleko Aż pod koniec miałam już napad irytacji. I jeszcze podczas bezpośredniego już zejścia na plażę pod moimi nogami przepełzała żmijka. A Žukova? Cóż, doopy nie urywa. W dodatku jest tu jeden problem- zatoka jest po północnej stronie i wiatry z północy nawiewają tu mnóstwo śmieci. Śmiałam się, że to śmieci z Bola-a W części żwirkowej przez ten bałagan praktycznie nie dało się siedzieć, dlatego poszliśmy w bok- na skałki- widziałam wielkiego kraba, ale uciekł jak zobaczył aparat. Jak postanowiłam wczoraj- tu już się nie kąpałam, wykapał się tylko S. stwierdzając nędzne życie podwodne.
Jesteśmy pewni, że zrobiliśmy tu więcej zdjęć, ale jakiś cudem jest tylko 1 i to nie bardzo ciekawe
Po złapaniu ostatnich promieni wracamy- tym razem z Rudine prosto do naszego domku i od tej strony jest nie dość, że bliziutko, to jeszcze z górki
Na Žukovej nie podobało nam się- jeśli macie ją w planach, można spokojnie wykreślić
Ten ostatni wieczór musiał być wyjątkowo ciepły- jeszcze po ciemku dało się siedzieć na tarasie i to bez skarpetek
S. jakieś niedobre piwo kupił na ostatni wieczór
Wieczorem lecimy jeszcze na ostatnie zakupy alkoholowe, a potem idziemy pożegnać się z Daliborem. D. próbuje przekonać nas o wyższości promu Stari Grad-Split nad tym Sućuraj-Drvenik. I byłabym nawet w stanie przyznać mu rację, gdyby nie jedne mały szczegół- prom z S. Gradu jest tylko 3 razy dziennie i to pierwszy o 5.30 Jeśli na niego nie zdążymy(a musielibyśmy wstać o 4) to zostaje nam 11.30. Ale płynie 2 godziny więc nim wyjedziemy ze Splitu będzie 14-sta- to za późno, chcemy dojechać na nocleg w Austrii o przyzwoitej porze( zwłaszcza, że w naszym hotelu nie ma całodobowej recepcji). Z Sućuraju prom jest mniej więcej co 1,5 godziny, a płynie tylko 35 minut, więc ta opcja jakoś bardziej nam odpowiada.
Ok, no to żegnamy się, oczywiście słyszymy:
Przyjedźcie w przyszłym roku, ale w lipcu
Lipiec to dla nas za gorąco i raczej nie mamy wtedy urlopu
No to w czerwcu, albo w maju, albo we wrześniu
Dziękujemy za zaproszenie, ale tłumaczymy, że chcielibyśmy poznać jeszcze inne chorwackie wyspy. Na koniec Dalibor pyta, czy to prawda, że Polacy na pożegnanie całują kobiety w rekę No to tłumaczę, że to już dość przestarzały zwyczaj i nikt mnie nie musi po rękach całować.
W świetnych humorach wracamy na górę spać, a jutro...
No cóż, to przecież było nieuniknione
cdn.