08.10.2017 Hrvatski Saint Tropez Czym przywitał nas pierwszy poranek na słonecznej wyspie
Niebem zachmurzonym całkowicie
Wstajemy zatem niespiesznie, S. idzie do pekary po kruh, potem niespiesznie robimy kawę. Takie też będzie życie przez ten tydzień na wyspie- niespieszne, leniwe i spokojne, choć trochę się nachodzimy.
Jest 20-21 stopni i chmury, w tej sytuacji plażing raczej odpada, pojedziemy zatem do Saint Tropez
, czyli miasta Hvar.
To największe(ok. 4 tys. mieszkańców) i najbardziej wypasione(ceny
) miasteczko na wyspie. Mekka wszelkiej maści burżujów i celebrytów
Ale jest to też miasto o bogatej historii, wielu zabytkach i długich tradycjach turystycznych.
No to jedziemy, 20 minut i już jesteśmy na miejscu.Parkujemy na dużym bezpłatnym parkingu przy Twierdzy Španjola- zwiedzanie rozpoczniemy od najbardziej spektakularnego zabytku w mieście, czyli właśnie owej twierdzy.
Bilety 45 kun/łebek. Z twierdzy mamy super widoki
Pałętając się po zakamarkach spotykamy aż 4 osoby, które wczoraj przypłynęły z nami promem(a także zabawiały kota w Drveniku). Jaki ten świat(a raczej Hvar) mały
Znajdujemy takie dwie ławeczki, które wyglądają jakby na nas czekały, więc posiedzimy sobie na nich trochę dłużej.
Z twierdzy bardzo dobrze widać Vis oraz Pelješac i Korčulę, nie mówiąc o Wysepkach Piekielnych(wiem, że to błędne tłumaczenie, ale mnie się podoba). Widzimy jednak coś jeszcze. Tyle, że jest to w takim miejscu, że nie pasuje do żadnej chorwackiej wyspy
Co to może być? Z mapy wychodzi, że musi być to włoski półwysep Gargano
Ale przecież to daleko. Chyba niemożliwe. Okazało się jednak, że mieliśmy rację, bo nawet ludzie wieczorem w Starym Gradzie o tym rozmawiali.(chociaż ja cały czas pewności nie mam
) Widoczność tego dnia była rewelacyjna.
A samo miasto z góry to mi trochę włoskie miasteczka przypomina.
S. poszedł zwiedzić więzienie
Ja zostałam- boję się takich klaustrofobicznych, ciemnych dziur
Schodzimy do miasta uliczką- schodkami.
Wychodzimy na głównym placu, czyli Trg sv. Stjepana
Nie wiem, czy katedra jest św. Sczepana, czy Stefana, bo Stjepan to dla mnie raczej Stefan, ale wiele źródeł podaje, że jednak Szczepan
Tłumów może nie ma, ale pusto to też nie jest.
Skoro już przyjechaliśmy do metropolii, to trzeba jedną bardzo ważną rzecz załatwić- zakupić mapę wyspy. Znajdujemy ją w sklepie z pamiątkami- to ta sama mapka, która od kilku lat krąży na forum. Nie jest idealna(niezbyt dokłada i niezbyt aktualna), ale już lepsza taka niż żadna
Idziemy jeszcze posiedzieć w porcie.Po drodze zaczepiają nas naganiacze, sprzedający wycieczki i wynajmujący łajby. Ale boję się trochę patrzeć na ceny, co by się nie poczuć jak jakiś nędzarz z trzeciego świata
Stolyca jako tako obejrzana, mapa kupiona, kugle zaliczone, to się teraz trzeba wdrapać z powrotem na górę do auta. Wracamy do apartmana zjeść szybki obiad i przebrać w wygodniejsze ciuchy, bo jeszcze jedno miejsce chcemy dziś zobaczyć póki będzie jasno. cdn.