Pozdrawiam i dziękuję za cenne wskazówki, tak byłem na Hvarze, gdyby nie marna pogoda, to wycieczkę można byłoby ocenić na 5.
We wrześniu pogoda momentami zupełnie nie rozpieszczała nas na riwierze. Jednego z takich dni, których nie ma co spędzać na plaży udaliśmy sie dość rano z Breli do Drvenika. Pogoda początkowo chmurzasta, ubrani w bluzy, a nawet w kurtki. Oczywiście spóźniliśmy się na prom 7.30 i tak pozostalo sennie wypć kawkę w barze i czekac na następny prom. W trakcie przeprawy poznałem krajana pana Eligiusza Przechodzkiego i jego sympatyczną żonę, jeszcze raz pozdrawiam!
Droga przez pustkowia do Jelsy, liczne serpentynki, ale raczej opisy prezesadzone na forum, pokonaliśmy z marszu i pozostawiwszy cara na parkingu ruszyliśmy na zwiedzanie miasteczka. Było to zaraz po przejściu deszczu, dlatego wszędzie mokro, dobrze że trochę się ociepliło.
Jelsa, miasteczko jak i pozostałe w tej części Hvaru, typowy budolec z tutejszego piaskowca, ceglaste dachy, porcik, do kościółka pod górę, sporo knajpek, ale jeszcze wszystko senne, pustawe, wszak to dopiero przedpołudnie.
Jedziemu do Vrboski, muszimy pokazać ja dzieciom, bo sami z żoną byliśmy już tutaj uprzednio w trakcie tzw. fish picnic.
Miasteczko ładne, o nim i o kościele św. Marii opowiedziałem już w poście Pomysł na obiadek w Cro, wiec tylko fotka kościołu-twierdzy.
Bardzo podobają nam się schodki, uliczki z pieca na łek, zaułki, no słowem cały urok Hvaru. Jedno z takich miejsc w Vrbosce.
Potem ruszyliśmy dalej.
Pozdrawiam. Grzegorz.